Niechciej pospolity mnie dopadł. Nic mi się nie chce. Motywacja siadła, siły odpłynęły, właściwie tylko poczucie obowiązku trzyma mnie w ryzach. Dobrze, że chociaż to. Na początku myślałam, że zaczyna się jakaś infekcja, ale raczej nie. Temperatura i ciśnienie książkowe, nawet kataru nie mam. Trochę pogłówkowałam i już wiem – przesilenie wiosenne, psia go mać.
Co to jest przesilenie wiosenne
Coś, czego nie rozumiem. Zmęczony po zimie (to akurat rozumiem) organizm, nie ma siły na wiosnę (tego nie rozumiem). Niemniej jednak takie są fakty. Z jednej strony ciepłe powietrze, coraz mocniej grzejące słonko i coraz dłuższy dzień zachęcają do przebywania na świeżym powietrzu, odkurzenia roweru, rolek, piłki czy co tam kto używa, z drugiej – kondycja po zimie pozostawia wiele do życzenia. I to zarówno ta fizyczna, jak i psychiczna. Fizycznie jesteśmy mniej wydolni, bo okres zimowy w naturalny sposób ogranicza aktywność (sportowcy mogą polemizować, ale rozmawiamy o przeciętnych „Kowalskich”), więc i ta wydolność spada, psychicznie – źle znosimy zły stan fizyczny. Błędne koło. Tymczasem nasze dzieci mają kompletnie gdzieś całe to przesilenie i potrafią wycisnąć z nas ostatnie, ledwo popiskujące, pokłady energii. Taki to los Matki Polki.
Przesilenie wiosenne – objawy
Objawy przesilenia wiosennego bardzo mocno przypominają te związane z infekcjami. Są to przede wszystkim:
– senność (w moim, a pewnie nie tylko moim, przypadku dokłada się gen śpiocha),
– zmęczenie (co najmniej jakbym tonę węgla osobiście przerzuciła),
– bóle głowy (i nie, to nie jest wymówka sami wiecie od czego 😛 ),
– osłabienie (u mnie objawia się brakiem sił już w połowie dnia),
– bóle mięśni (tak, przez chwilę podejrzewałam, że to grypa),
– rozdrażnienie (właściwie dużo mi nie potrzeba, żebym się wkurzyła, ale na wiosnę potrzebuję zdecydowanie mniej),
– bezsenność (trochę absurd w odniesieniu do senności, ale ponoć się zdarza. Chociaż muszę uczciwie powiedzieć, że odkąd mam nawilżacz powietrza, śpię lepiej i nie budzę się w nocy),
– mniejszy apetyt (mam wrażenie, że u mnie jest odwrotnie :P),
– zmienne nastroje (a myślałam, że to klimakterium 😛 ).
Jeśli zauważacie u siebie przynajmniej kilka z listy powyższych objawów, nie pędźcie od razu do internisty. Przesilenie wiosenne nie wymaga leczenia ani hospitalizacji. Jednak pomóc sobie można, a nawet trzeba.
Jak radzić sobie z przesileniem wiosennym
Wiosenna dieta
Chociaż brzmi to do bólu banalnie, to co jemy, ma duży wpływ na to, jak się czujemy. Dieta zimowa nie należy do najciekawszych – owoców i warzyw jak na lekarstwo, a nawet jeśli są, to egzotyczne, a więc niepozbawione chemii (inaczej by nie przetrwały) i drogie. Teoretycznie damy radę kupić tradycyjne pomidory i ogórki, ale zarówno ich smak, jak i cena, niemile nas zaskoczą. Tymczasem zmiana diety na lżejszą to pierwszy krok do uporania się z przesileniem wiosennym. Praktycznie cały rok dostępne są nasze rodzime marchewki i kapusty, a to już dobry wstęp do smacznych surówek. Ponadto w diecie powinny się znaleźć ryby, kasze, ciemny ryż, pełnoziarniste pieczywo i orzechy. Z dostępnych owoców i warzyw nie rezygnujmy, ale kupujmy je z głową. Na przykład sałata lodowa cały rok smakuje tak samo, podobnie kapusta biała czy pekińska. Sałata masłowa ponoć też, nie wiem, nie przepadam za nią. Za to chętnie kupuję banany i granaty, chociaż te ostatnie tanie nie są.
Aktywność fizyczna
Tak, wiosna to dobra pora, by wrócić do uprawiania sportu (o ile zimą zawiesiliśmy tę jakże przyjemną czynność na kołku). Nie, nie damy rady w pierwszym wiosennym treningu zrobić tyle, ile w ostatnim jesiennym. Jeśli będziemy się upierać, tylko pogorszymy sprawę. Najlepiej zacząć od spacerów (na przykład w gronie rodzinnym), by stopniowo podnosić sobie poprzeczkę. Na zbieranie bazi poszliśmy wszyscy razem, ale kilkanaście kilometrów na rowerze zrobię bez dziecka. Duśka ma własne formy aktywności, choćby godzinne skakanie na trampolinie. Tak na marginesie, myślałam, że trampolina będzie fajna, tymczasem strasznie mnie nudzi…
Odpoczynek
Nie musisz być cały czas na pełnych obrotach, chyba że tak jak ja, męczysz się, jak nic nie robisz. Ale to też jeden z objawów przesilenia wiosennego. Wiosna to czas, gdy warto być dla siebie dobrym. Naprawdę nic się nie stanie, jak przez dziesięć minut poleżysz i pogapisz się w sufit, pozwalając myślom swobodnie krążyć. Taki krótki relaks potrafi być bardzo oczyszczający dla umysłu. Ale uwaga! Żeby eksperyment się udał, trzeba wyciszyć wszystkie powiadomienia w telefonie. Powiem Wam, że dla mnie, osoby, która praktycznie mieszka w internecie, to bardzo ciekawe doświadczenie. Przez kwadrans jestem sama dla siebie, nikt nie ma do mnie dostępu! Potem niestety muszę wrócić do sieci, to w końcu moje miejsce pracy i jak za długo jestem niedostępna, to pieniążki potrafią uciekać.
Bezsenność
Chociaż z przesileniem wiosennym wiąże się senność, kiedy nadchodzi wieczór, często okazuje się, że sen jest… sennym marzeniem. Bezsenność potrafi zdrowo dać w kość. Jeśli Ty też masz ten problem, pamiętaj:
– Siedzenie przed komputerem na ogół oznacza nadmiar niebieskiego światła, a to skutecznie zabija melaninę – hormon snu. Jeśli nie musisz, nie korzystaj wieczorem z telefonu, tabletu i komputera. Jeśli naprawdę musisz, zadbaj o oprogramowanie, które o określonej godzinie przełączy ekran na tryb nocny. Będzie trochę żółto, ale można się przyzwyczaić. Twoje oczy też będą Ci wdzięczne. Skąd wiem? Używam od kilku lat i dobrze mi z tym 😉
– Telewizor nie zawsze jest najlepszym lekarstwem na bezsenność. Szybciej uśniesz nad książką, szczególnie nudną.
– Obfita kolacja tuż przed snem to gwarancja bezsenności. Jeśli masz problemy z zasypianiem, zjedz lekki posiłek najpóźniej dwie godziny przed snem.
– Od ciepłego smrodu ponoć nikt jeszcze nie umarł, ale spać w nim nieprzyjemnie. Nawet jeśli za oknem akurat pojawił się wieczorny mróz, porządnie wywietrz sypialnię przed snem.
– Kup nawilżacz. Przetestowałam osobiście. Usypiam szybciej i śpię mocniej.