Matka też człowiek
Każdy człowiek ma takie dni, kiedy kompletnie nic mu nie idzie i najchętniej wyekspediowałby całą rodzinę na świeżo obfotografowanego Plutona. Jak człowiek to i matka, prawda? W końcu matka też człowiek.
Spadek formy nie ominął i mnie. Nie wiem czy bardziej dały mi się we znaki upały, które generalnie bardzo lubię, czy comiesięczna wizyta „cioci z Ameryki” czy może obie te rzeczy naraz. Faktem jest, że najbardziej na świecie potrzebowałam samotności. Znacie takie pojęcie jak samotność przy dziecku? No właśnie, ja też nie.
Moje dziecko niby przyjęło do wiadomości, że ma być grzeczne bo mamusia musi pracować. Sęk w tym, że mamusia nie dała rady w najgorszy upał zmusić mózgu do pracy i robiła wszystko inne, żeby tylko siebie samą oszukać, że dnia nie marnuje. Tak więc dziecko snuło się za mną jak cień z nudów zadając pytania typu:
– Mamooo, a po co się segreguje śmieci?
Gdybym nie wiedziała, że świetnie zna odpowiedź na to pytanie to może bym i wysiliła szare komórki i palnęła jakąś mowę dydaktyczną o ochronie środowiska. Ale ponieważ wiedziałam, że ona pyta żeby pytać a nie poznać odpowiedź, poprosiłam łaskawie, żeby nie pytała o rzeczy oczywiste. Dowiedziałam się, że się nudzi bo nie ma dziecka sąsiadów i nie ma się z kim bawić. Zaproponowałam, że naleję jej wody do basenu. Nie chciała. Nie to nie, nie będę zmuszać.
Zajęłam się zmienianiem pościeli, co wymaga wysiłku fizycznego. Ciężko mi było go z siebie wykrzesać, ale jakoś szło. Mniej więcej tysiąc razy poprosiłam Duśkę, żeby nie stała obok mnie, bo ją przez przypadek uderzę. Drugi tysiąc razy usiłowałam ją przekonać, żeby się do mnie nie kleiła bo jest gorąco i ciężko to wytrzymać. Akurat dziś sobie znalazła dzień na przytulanie, pfff.
Siadłam do czegoś w rodzaju obiadu, jak zwykle z książką. Zasada jest prosta, jak czytam i jem to mi się nie przeszkadza. Dziś zasada nie działała, tysiąc spraw nie cierpiących zwłoki trafiło akurat w moje dziesięć minut posiłku. Bo najpotrzebniejsza zabawka jest na najwyższej półce, bo światełko zginęło, bo dlaczego tatuś nie wymienił baterii, bo kto jest na tym zdjęciu? I wcale nie będzie jadła tych kotletów co już są gotowe tylko chce omleta.
Znalazło się dziecko sąsiadów, ufff. Znaczy myślałam, że ufff i że mam chwilę dla siebie. Taaa, myślenie mi dziś nie idzie, oj nie idzie. Ile czasu myje się głowę stojąc nad wanną? Bez nakładania odżywki jakieś pięć minut, prawda? W ciągu tych pięciu minut OBIE miały do mnie kolejnych tysiąc spraw. Bo soczek się nie daje odkręcić, a w domu jest OSA. Właściwie jak w domu jest osa to chyba dobrze, że soczek nie daje się odkręcić?
Usiadłam z depilatorem na dworze, czasem trzeba zadbać o siebie, prawda? Niestety dziś i depilator był przeciwko mnie. Nie dał rady swobodnie jeździć po spoconym ciele. Za to dzieci znowu miały jakiś problem. Szukały muchy bo im zginęła… Zginęła to zginęła, muszą jej szukać akurat tu gdzie ja siedzę?!
Przez cały dzień marzyłam o dziesięciu minutach świętego spokoju. Taki dzień, że bardzo tego potrzebowałam. Niestety – marzenie ściętej głowy.
Na samym końcu usłyszałam:
– Mamooo, a ona nie chce mi pomóc sprzątać!
Siedzę na huśtawce na podwórku, boję się wejść do domu.
Ehh no tak!
Skąd ja to znam:P Ech,matka też człowiek, tylko czemu ten upał nie dla ludzi:(
Taaa.. „Mamo ona nie chce pomóc sprzątać” zawsze oznacza kłopoty i totalny kataklizm. Ja bym się nie spieszyła z tym wchodzeniem do domu..