My Little Pony Equestria Girl – z ekranu wprost do domu
Nie ma chyba dziewczynki, która nie znałaby kucyków My Little Pony i My Little Pony Equestria Girl – niezwykłych dziewczynek z końskimi uszami. Tymi bajkami żyją wszystkie kilkulatki. Jednak najlepsza zabawa zaczyna się w momencie, gdy My Little Pony Equestria Girl zejdą z ekranu wprost do pokoju. Zaryzykowałam i przyjęłam pod swój dach siedem z nich. I, jak to mówią, nie ma dziecka…
Po co dziewczynkom lalki?
Właściwie dobre pytanie. Nie mogą się bawić patykami i kamieniami? Mogą. Ale po co, skoro są lalki?
Szmaciana lalka to najczęściej pierwsza przytulanka dziewczynki. Ktoś do kochania i tarmoszenia 😉 Już kilkulatki traktują lalki jak swoje dzieci, przydzielając im role i wyznaczając miejsce w rodzinnej hierarchii. Moja córka na pewnym etapie rozwoju miała takich „córeczek” osiem, a ja miałam obowiązek pamiętać ich imiona i kolejność, w jakiej przychodziły na świat. Szmacianki i klasyczne lalki świetnie nadają się do uczłowieczenia.
Nieco inaczej jest w przypadku lalek typu My Little Pony Equestria Girl. Przytulić ciężko, uczłowieczyć też jakby trudniej. Za to rozwinąć fantazję wymyślając coraz to nowe zabawy – to jest to! Takie kukiełkowe w kształcie lalki (kiedyś dawno temu jakieś dziecko tłumaczyło mi, że te lalki trzeba trzymać za nogi jak kukiełki) są idealne do odegrania codziennie innego scenariusza. A jak jest ich dużo, to… no… nie zagonicie dzieci do spania!
Lalki od Hasbro
Hasbro to nie tylko firma, producent czy logo na opakowaniu. Hasbro to marka. Właściwie Marka przez duże M. A może nawet MARKA. Mamy w domu trochę zabawek od Hasbro i naprawdę niejedno przetrwały. A wygląd i wykonanie zachwycają.
Identycznie jest z lalkami My Little Pony Equestria Girl. Ochy i achy rozpoczęły się już przy otwarciu pudełka.
– Jaka ta ładna, a jaka ta! I ta sukienka! W bajce nie była taka ładna. Mamusiu rozpakuj, szybko!!!
Tutaj niestety mały kamyczek do ogródka. Szybko się nie dało. Rozpakowanie, odcięcie wszystkich niewidzialnych gumek, trwało chyba z pół godziny. Co od biedy dałoby się przeżyć, w końcu ważne, żeby dojechały w nienaruszonym stanie. Niestety, głowy też były przyczepione do kartonu w jakiś dziwny sposób i okazało się, że każda lalka z tyłu głowy ma kujące rogi… Odcinałam je delikatnie bardzo ostrymi nożyczkami do kurczaka przy samej „skórze”. Pozostałości wepchnęłam w głowę i tyle. Nawet się zastanawiałam, czy nie dałoby się tych głów zdjąć i po prostu wyjąć tego czegoś, ale nie zaryzykowałam sprawdzenia.
Potem było już tylko lepiej.
Kolory
Żywe, ale nie irytujące. Fantastycznie dobrane. Każda lalka ma swój niepowtarzalny styl. Kolor włosów, oczu, sukienki i butów doskonale do siebie pasują. Tu nie ma żadnej przypadkowości. Za to mamy całą gamę kolorystyczną od pomarańczu do fioletu. Co ciekawe – na lalkach praktycznie nie ma nic zielonego. Jedynie kilka ma zielone tęczówki oczu.
Chociaż lalki są z jednej rodziny, na szczęście nie są identyczne kolorystycznie. Kolory „skóry” mają różne odcienie. Dzięki temu wygląda to bardzo naturalnie. I jakoś tak lepiej się patrzy na cały komplet.
Kształty i szczegóły
Szczerze mówiąc, spodziewałam się, że będzie jak w przypadku innych seryjnych lalek — miały być odlane z tej samej formy i różnić się jedynie ubraniami i kolorami włosów. Otóż nie. Na szczęście nie wyglądają jak siedem klonów. Jedne mają ręce zgięte, inne proste. Czasem zgięta jest jedna ręka. Niby drobiazg, ale ważny. Podobnie twarze – nie jest to siedem identycznych lalczynych buziek. Różnią się minimalnie, ale różnią. Na przykład grymasem twarzy, układem i kształtem brwi, kolorem ust, oczu, kształtem, ułożeniem, położeniem i liczbą rzęs. Całkiem jak w życiu.
Włosy są długie i miękkie. Bardzo przyjemne w dotyku. Oczywiście każda lalka ma włosy w innym kolorze.
To, co najważniejsze dla dziewczynek
Lalka to nie obrazek. Nie służy do patrzenia. Najważniejsze jest to, co można z lalkami zrobić. A z tymi można całkiem sporo. Mogą siedzieć, leżeć, albo stać. Pod warunkiem, że nie zdejmiemy im butów, wtedy się przewrócą. Długie włosy są idealne do robienia mniej lub bardziej skomplikowanych fryzur. Moje dziecko wszystkim zrobiło kucyki, no bo przecież to są lalki-konie to muszą mieć kucyki. Buty oczywiście zostały pozamieniane. Tak samo jak sukienki. Wielki plus dla Hasbro za ubranka. Są uszyte z dbałością o najdrobniejsze szczegóły, żadnych wystających nitek, siepań itp. za to wygodne rozcięcia na plecach, pozapinane na rzepy. Można przebierać, ile dusza zapragnie! A zapragnie na pewno. W końcu lalki nie mogą całe życie chodzić w tych samych sukienkach!
Reasumując: Jestem na tak 🙂
Zdjęcia: Mirella