Gry planszowe i nie tylko 4 września 2022

Origins: Pierwsi Budowniczowie – pozostaw ślad na kartach historii!

Origins: Pierwsi Budowniczowie to jest idealny tytuł na długi, długi…., długi….. bardzo długi wieczór. To nie lekka familijna propozycja, tylko zdecydowanie poziom wyżej, jak nie dwa. Niewtajemniczeni nowi gracze mogą być przytłoczeni ilością elementów, mechanik, wyborów, ale dla tych, którzy szukają czegoś więcej od niedzielnych gier, to tytuł warty uwagi, choć ma swoje za uszami, ale o wszystkim po kolei.

Do dziś naukowcy próbują rozwiązać zagadki powstania piramid, zadziwiają nas niektóre techniczne rozwiązania, jakie stosowano w starożytności. Może jednak mieli wsparcie od tajemniczych kosmicznych cywilizacji, które dzieliły się wiedzą i doświadczeniem?

W grze Origins: Pierwsi Budowniczowie każdy z nas wcieli się w rolę potężnego Archonta, który stoi na czele miast-państw. To, jak sprawnie będziemy zarządzać siłą roboczą, poszerzać swoje wpływy, brać udział w wyścigu zbrojeń, czy rozbudowywać dzielnice pozwoli nam pozostawić wyraźny ślad na kartach historii. 

W tym wszystkim pomogą nam następujące elementy gry:

  • instrukcja (tylko 27 stron)
  • plansza
  • 4 planszetki graczy
  • 5 plastikowych statków kosmicznych
  • 4 figurki archontów
  • 49 kości
  • 24 plastikowe podstawki
  • 80 dysków
  • 83 płytki budowli
  • 12 żetonów znaków zodiaku
  • 5 żetonów akcji bonusowych
  • 80 znaczników surowców (kamień, złoto, mądrość, żywność)
  • 20 znaczników przewagi
  • 4 znaczniki punktów zwycięstwa 
  • 1 znacznik pierwszego gracza
  • 12 kart znaków zodiaku
  • 45 kart dzielnic
  • 4 karty pomocy

Nastawcie wodę w czajniku na kawę lub herbatę i ruszajmy przygotować miejsce do rozgrywki.

Przygotowanie do rozgrywki

Zaplanujcie dużo miejsca, tradycyjnej wielkości stół może być za mały, by pomieścić planszę i wszystkie elementy. W instrukcji (link dla chętnych) przygotowanie do gry zajmuje aż cztery strony, ale specjalnie dla Was postaram się możliwie streścić. 

Fot. Origins: Pierwsi budowniczowie

Fot. Origins: Pierwsi budowniczowie

Przede wszystkim rozłóżcie planszę pośrodku stołu, znaczniki surowców, punktów zwycięstwa, przewagi i odpowiednią liczbę kości (w zależności od liczby graczy) połóżcie obok planszy.  Obok planszy kładziemy także karty dzielnic w zależności od liczby graczy, dla 2/3/4-osobowej rozgrywki liczba dzielnic przekłada się następująco 4/5/6. Nad nimi kładziemy po dwa surowce złote. Na kartach dzielnic mamy wieże, które po zsumowaniu wskazują nam, ile kolorowych dysków możemy położyć na planszy. Do tej liczby należy doliczyć po jednym dysku w każdym kolorze. 

Plastikowe statki zamontujcie delikatnie na planszy (wartość 1 skierowana do środka planszy) zgodnie z kolorami. Nad nimi ułóżcie wybrane losowo żetony akcji bonusowych. Z kart zodiaku wybierzcie losowo trzy karty i umieśćcie je w obszarze świątyni (po prawej stronie pod statkami). Płytki budowli należy rozdzielić na pięć stosów w zależności od ich kolorów i ułożyć na planszy, a następnie odkryć po jednej z nich, przetasować i umieścić w losowej kolejności na torze obok na planszy. 

Fot. Origins: Pierwsi budowniczowie

Fot. Origins: Pierwsi budowniczowie

Następnie należy wziąć po jednej kości obywatela z każdego koloru i przerzucać wszystkie, aż będą wskazywać cyfry od jeden do pięć. Dopiero wtedy można umieścić kości na torze obywateli na środku planszy, rozpoczynając od najmniejszej wartości od lewej strony. Podobnie robimy z białymi kośćmi mówców. 

Każdy z graczy otrzymuje: planszetkę gracza, przynależne kolorystycznie podstawki, dyski, figurkę archonta, kartę pomocy, po jednym surowcu każdego rodzaju, płytkę agory i pałacu oraz po jednym drewnianym dysku we wszystkich czterech kolorach. Swoje znaczniki punktacji gracze układają na torze punktacji, torze świątyni i na torze militarnym. 

Teraz już wystarczy dobrać po dwie kości w każdym kolorze i przerzucać je do momentu, aż na wszystkich będą cyfry od jeden do pięć. Począwszy od pierwszego gracza, wybiera on jedną kość i kładzie w swojej podstawce. Gdy wszyscy gracze wezmą już po jednej kości, kolejną kostkę bierze ostatnia osoba (cofamy się) i znów umieszczamy ją w podstawce. Pozostałe niewykorzystane kości trafiają do rezerwy. 

Kawa i herbata zaparzona? Czas na rozgrywkę!

Jak grać w Origins: Pierwsi Budowniczowie?

Pierwsza rozgrywka bywa trudna i czasem nużąca, ale już pod jej koniec łapiecie zasady i kolejne idą znacznie lepiej, chyba że gra z Wami ktoś, kto potrafi rozkminiać swój ruch przez dziesięć minut. Wtedy to dobry czas na serniczek.

W każdej turze gracz wykonuje jedną z poniższych opcji: 

  • wysyłać swojego robotnika na miejsce spotkania, starając się, aby jego wartość była co najmniej równa wartości statku kosmicznego. Dzięki temu będziecie mogli zebrać surowce, wspinać się po stopniach świątyń znaku zodiaku i korzystać z ich potężnych zdolności, zwiększać swoją siłę militarną, zdobywać złoto czy pozyskiwać nowych robotników
  • Zamknąć dzielnicę, dzięki czemu zyskujemy punkty zwycięstwa
  • wybudować kolejne piętra wieży
  • zwiększyć populację, czyli pozyskanie nowych pracowników (wybieramy z kolorowych i białych kości na planszy)
  • spasować.

Origins: Pierwsi Budowniczowie trwa szereg rund, aż zostanie spełniony jeden z poniższych warunków:

  • jeden z graczy dotrze swoimi dyskami na najwyższe pola torów we wszystkich trzech świątyniach, 
  • nie będzie już złota nad żadną kartą dzielnicy, 
  • w puli zostaną trzy albo mniej kolorów dysków wież 
  • w rezerwie nie będzie kości obywateli w kolorze, którym należałoby uzupełnić kości w puli.

Nasze wrażenia czy rozczarowania

Pierwsza rozgrywka nas dosłownie zmęczyła, a nastoletni gracz wymiksował się pod koniec gry. To zdecydowanie mózgożercza gra, jednak mimo wszystko wiedzieliśmy, że sięgniemy po ten tytuł po pewnym czasie, w gronie starszych graczy.

Pierwszą rzeczą, która rzuciła się nam w oczy, to wielość kolorów na planszy i wśród elementów. Od różnorodności tych bodźców może co niektórych rozboleć głowa, ale da się przywyknąć i ogarnąć. Natomiast odnieśliśmy wrażenie, że nie wszystkie elementy są do końca dopracowane. Choćby statki, na których symbole kości są niewidoczne, nawet z bliska. Można je pomalować lub umieścić tam kość i w momencie przesuwania statku, zmienić jej wartość. Grafika planszy również nie należy do zachwycających.

Fot. Origins: Pierwsi budowniczowie

Fot. Origins: Pierwsi budowniczowie

Poza tym jakość wykonania komponentów i planszy jest bardzo dobra, sporo tutaj plastiku, ale na szczególną uwagę zasługują planszetki graczy, gdzie kostki i podstawki mają swoje miejsca, poprzez specjalne wcięcia w kartonie. Dzięki temu nic się nie przesunie, jak ktoś niechcący uderzy w stół. Genialne rozwiązanie!

Grając w trójkę lub w pełnym składzie może być czasem nudnawo, zwłaszcza jak znajdzie się gracz, który, zanim zrobi ruch, musi z dziesięć razy się zastanowić. W dwójkę grało się nam dynamiczniej i szybciej.

Origins: Pierwsi Budowniczowie to typowy eurasek (przydzielanie robotników) w połączeniu z budowaniem i zamykaniem obszarów (dzielnice). To typowa gra strategiczna, wymagająca logicznego myślenia, chyba że szczęście masz w rękawie. Podoba mi się także losowość w tej grze, jednakowo przy akcjach bonusowych, płytkach budowli, czy kartach zodiaku. Dzięki temu gra jest bardzo regrywalna, a przez to dróg do zwycięstwa jest wiele. 

Jednak to nie jest gra dla wszystkich, a zwłaszcza niedzielnych graczy. Nawet doświadczeni mogą poczuć niedosyt, jakby nie do końca była ona skończona, bo koncepcja jest ciekawa i ma ogromny potencjał. Coś tutaj się nie zgrało, czegoś zabrakło, a mogło być tak dobrze. 

Origins: Pierwsi Budowniczowie pozostanie na naszej półce, ale to nie jest tytuł, po który będziemy bardzo często sięgać, może ze względu na długość rozgrywki, chyba że znów nas zamkną w domach, to będzie więcej czasu. Natomiast jeśli lubicie budować, budować i budować, na drugie imię macie strategia i macie czasu w bród oraz grafika Wam obojętna to jest gra dla Was.

Tytuł: Origins: Pierwsi budowniczowie
Autor: Adam Kwapiński
Ilustracje: Zbigniew Umgelter, Aleksander Zawada
Wiek: od 14 lat
Liczba graczy: 1-4
Czas gry: 60-120 minut
Wydawca: Rebel

Wpis powstał we współpracy z Wydawnictwem Rebel

Więcej informacji o grze znajdziesz na stronie GramywPlanszowki.pl | GwP

Zdjęcia: A. Jelinek

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
W szkole 2 września 2022

Czy nauczyciel może zabrać telefon?

Czy nauczyciel może zabrać telefon, jeśli dziecko używa go w szkole wbrew regulaminowi? Niegdyś nauczyciele zabierali wszystko, co uznawali za stosowane i oddawali rodzicom na zebraniach. Nikt nie protestował przeciwko takim zasadom. Dziś ta kwestia wygląda nieco inaczej. 

Po co dziecku telefon w szkole?

Być może niektórzy poczują się zaskoczeni, ale zdarzają się nauczyciele, którzy każą dzieciom robić zdjęcia tablicy np. z zadaną pracą domową. W takim wypadku uczniowie, którzy nie noszą do szkoły telefonów, muszą liczyć na życzliwość kolegów. Jednak to raczej rzadka praktyka. 

Po co uczniowie noszą telefony do szkoły? Raczej nie po to, żeby się nimi chwalić, bo dziś już praktycznie każdy nastolatek ma telefon. To raczej zabezpieczenie kontaktu w drodze do i ze szkoły – rodzice chcą mieć pewność, że ich pociechy są bezpieczne. Często też uczniowie, szczególnie starsi, nie wracają bezpośrednio ze szkoły do domu, chodzą na zajęcia dodatkowe albo do kolegów. Telefonu używają wówczas nie tylko do kontaktu z rodzicami, ale też do gier, muzyki, mediów społecznościowych itp. 

W szkole jako takiej telefon nie jest dziecku potrzebny i powinien być wyciszony lub wyłączony. Szczegółowe zasady dotyczące telefonów komórkowych należących do uczniów powinny być opisane w statucie szkoły. 

 

Uczeń używa telefonu na lekcji. Czy nauczyciel ma prawo go zabrać? 

Telefon stanowi własność ucznia lub jego rodziców. Warto to zapamiętać, bo nie ma żadnego prawa dającego możliwość pozbawienia kogokolwiek jego własności. Można to zrobić tylko w szczególnych przypadkach i tylko na podstawie ustawy. Póki co nasz parlament nie uchwalił ustawy zezwalającej nauczycielom na rekwirowanie telefonów uczniom. 

Jednakże nauczyciele nie są całkowicie pozbawieni możliwości utemperowania niesfornego ucznia. Jeśli taka możliwość została przewidziana w statucie szkoły, nauczyciel może nakazać uczniowi odłożenie telefonu na czas lekcji w widoczne miejsce. Musi być ono tak wybrane, by nie tylko właściciel telefonu, ale i inni uczniowie nie mieli do niego dostępu. 

W skrajnych przypadkach zdarza się, że szkoła zabiera uczniowi telefon do depozytu. To ładniejsza nazwa zarekwirowania, by oddać rodzicom na zebraniu. W takim przypadku jednak szkoła ponosi odpowiedzialność materialną za ów telefon i będzie musiała ponieść koszty ewentualnego uszkodzenia bądź kradzieży. 

 

Rodzice muszą być powiadomieni o zasadach wewnątrzszkolnych dotyczących telefonów komórkowych 

Zazwyczaj takie informacje przekazywane są na pierwszym zebraniu w pierwszej klasie i mało kto o nich pamięta. Jednakże trzeba pamiętać, że szkoła ma obowiązek poinformować, jakie są procedury na wypadek przyłapania dziecka na korzystaniu z telefonu w czasie lekcji lub na przerwie, o ile regulamin szkoły taką możliwość wyklucza. 

Od rodziców oczekuje się akceptacji tych zasad, co jest w pełni uzasadnione, trudno żeby nastolatek dzwonił do mamy lub taty w czasie lekcji. Tym bardziej niewyobrażalne jest, by to rodzice dzwonili do swojej pociechy, kiedy ta właśnie jest w szkole. 

 

Nauczyciel zabrał telefon. Kto i kiedy może go odebrać?

Jak zostało wspomniane wyżej, telefon jest własnością ucznia albo jego rodziców i nie można ich tej własności pozbawić decyzją nauczyciela lub nawet dyrektora szkoły. Jeśli telefon z jakiegokolwiek powodu zostanie zatrzymany, powinien być wydany rodzicowi od razu, gdy zażąda on oddania go. Jeśli uczeń jest pełnoletni, ma prawo w każdej chwili upomnieć się o swoją własność. 

Istnieje furtka, która umożliwia nauczycielom zatrzymanie telefonu niepełnoletnim uczniom, ale tylko wówczas, gdy rodzice lub opiekunowie będą o tym poinformowani i wyrażą na takie działania zgodę.

 

Nauczyciel zabrał telefon na czas lekcji. Czy ma prawo przeglądać jego zawartość?

Absolutnie i w żadnym wypadku nie. Jest to niezgodne z prawem i nauczyciel nie ma prawa zażądać odblokowania telefonu. Jeśli telefon jest pozbawiony blokady, przeglądanie nadal jest prawnie zabronione. 

 

Czy nauczyciel ma prawo zabrać telefon na wycieczce?

Wycieczki szkolne podlegają nieco innym zasadom. Szkoła powinna opracować regulamin wycieczki i jeśli znajdzie się w nim punkt o rekwirowaniu telefonów, to trzeba będzie się temu podporządkować. Niezaakceptowanie regulaminu wyklucza możliwość wzięcia udziału w wycieczce. 

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Ciąża 1 września 2022

Pierwsze ruchy dziecka. Kiedy można je wyczuć, czym się charakteryzują?

Na pierwsze ruchy dziecka przyszli rodzice czekają z ogromną niecierpliwością. Nic dziwnego, bo to jeden z najbardziej przyjemnych “dowodów” na to, że w macicy rozwija się życie, a z czasem mogą także wiele powiedzieć o jego kondycji. Od kiedy można wyczuć pierwsze ruchy dziecka i jak je rozpoznać?

Kiedy pojawiają się pierwsze ruchy dziecka?

Pierwsze ruchy dziecka pojawiają się w pierwszej ciąży około 23. lub 24. tygodnia. Nie jest to jednak regułą, ponieważ na fakt ich odczuwania przez przyszłą mamę wpływa wiele czynników. Szczuplejsze kobiety szybciej je wyczują, z powodu niewielkiej ilości tkanki tłuszczowej, która ruchy może tłumić. Wpływ ma także ilość płynu owodniowego otaczającego malucha, umiejscowienie łożyska, a także fakt, czy płód jest jeden, czy to wieloraczki.   

W kolejnych ciążach pierwsze ruchy dziecka kobiety odczuwają zazwyczaj wcześniej, bo już ok. 18.-22. tygodnia, ale wiele kobiet deklaruje, że zadziało się to jeszcze wcześniej. 

Jak rozpoznać pierwsze ruchy dziecka?

Odczucia dotyczącego tego, z czym kojarzą się ruchy maluszka w brzuchu, mogą się u kobiet różnić. Wiele z nich porównuje je do muśnięć skrzydeł motyla, delikatnego pukania, łaskotania, bulgotania, itp. Nie są one od razu oczywiste w rozpoznaniu i często się zdarza, że pierwsze ruchy składane są na karb pracy jelit, lub odwrotnie — praca jelit daje złudne odczucia kojarzące się z ruchem dziecka. Rodzice wyzbywają się wątpliwości, gdy dziecko rośnie i nabiera sił, oraz zajmuje coraz więcej miejsca w macicy. Wtedy ruchy stają się łatwe do wyłapania, a z czasem wręcz powodują dyskomfort i ból, gdy np. dziecko kopnie w pęcherz przyszłej mamy. 

Kiedy przyszłej mamie najłatwiej jest poczuć ruch dziecka?

Na początku najłatwiej jest rozpoznać ruchy w stanie spoczynku. Dzieje się tak dlatego, że w czasie ruchu dziecko jest kołysane przez matkę i odpoczywa, a gdy to z kolei kobieta odpoczywa, ono zwiększa swoją aktywność i ruchy po prostu jest łatwiej wyczuć. Wiele mam zauważa także, że dziecko chętniej porusza się po spożyciu przez nią posiłku. Lekarze polecają układanie się na lewym boku, aby łatwiej poczuć ruchy. Również silne emocje, stres, które odczuwa przyszła mama, mają wpływ na większe pobudzenie malucha. Dziecko można “zachęcić” do aktywności przez dotykanie brzucha i głaskanie go. 

Czy ruchy dziecka zmieniają się wraz z rozwojem ciąży?

Tak. Zazwyczaj dziecko najbardziej aktywne jest między 24. a 28. tygodniem, choć dopiero w zaawansowanej ciąży stają się one dobitnie odczuwalne. Wtedy wcale nie trzeba przykładać dłoni do brzucha, by je poczuć. Pod koniec ciąży dziecko ma tyle siły i tak mało miejsca w macicy, że wraz z jego ruchami porusza się także brzuch ciężarnej. Wtedy on “faluje”, widać dokładnie, gdzie dziecko “wystawia” pupę czy kopie, a potrafi robić to bardzo intensywnienie. Wiele mam żartuje z tego, że ich brzuchy zaczynają żyć własnym życiem.  To, jak często i intensywnie porusza się dziecko zależy również od jego temperamentu. Z upływem ciąży dziecko przestaje tak szaleć, a zaczyna ćwiczyć ruchy, które przydadzą mu się do funkcjonowania poza łonem matki.  

Co robić, gdy kobieta nie czuje ruchów dziecka?

Najczęściej takie sytuacje tylko napędzają stracha przyszłym rodzicom. Przyjmuje się, odczuwanie co najmniej 10 ruchów w ciągu godziny jest normą, ale trzeba pamiętać, że dziecko może spać, stąd chwilowa przerwa w aktywności. Gdy dziecko nie jest aktywne, powinno pomóc zjedzenie posiłku lub położenie się na lewym boku. Jeśli ten stan nie ulega zmianie, należy wybrać się na izbę przyjęć. Wykonanie  USG i KTG jest w tej sytuacji konieczne.  

Źródło zdjęcia: https://unsplash.com/photos/IE8KfewAp-w

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close