Pomysły na zimowe spacery
Nie przepadam za zimą. Choć jest piękna, a uroku skrzącemu śniegowi nie można odmówić, najbardziej lubię oglądać ją przez okno. Odkąd jestem właścicielką psa i mamą Bartka, spacery poniekąd stały się koniecznością. Często nie mam z kim zostawić dziecka, a psa wyprowadzić muszę, więc ciepło ubieram małego, zakładam obrożę ze smyczą psu i hej do przodu! W trakcie cieplejszych pór roku przyjemności płynące ze spaceru są oczywiste, a tu często przekopując się przez śnieg po kolana, muszę mieć pomysł na rozruszanie towarzystwa.
Jedną z naszych przodujących zabaw jest rozkopywanie butami śniegu, tak intensywnie, żeby rozsypywał się na boki. Zabawa zaczyna się jak tylko Fokus (nasz czterołapny) zauważy co się wyprawia! Skacze za śniegiem na boki, łapie w pysk śnieg przy czym cały pokrywa się białym puchem. I doskakuje raz do mnie a raz do Bartka szczekając przy tym na zachętę. Czasem jednak się zdarzy że pies złapie nie lecący śnieg ale mojego buta i dziękuję wtedy Bogu, że to tylko zabawa, bo jakby zacisnął zęby na mojej nodze to… wolę nie myśleć.
Kolejna nasza zabawa na poprawienie nastrojów to łapanie gałęzi iglaków i strząsanie śniegu – 10 metrów od bloku mam las, więc mamy nieograniczone możliwości takiej zabawy 😉 Bartek z Fokusem ustawiają się pod drzewami, a ja szarpię za gałęzie i obserwuję jak pies z zadowoleniem wyskakuje do góry, a Bartek wymachuje rączkami łapiąc jak najwięcej śniegu w malutkie rączki. Oczywiście jest też „mikro” wersja tej zabawy, o ile drzewka są małe, to Bartek sam ściąga śnieg z gałązek zaczepiając psa.
Oczywiście nie mogę tu pominąć takiego standardu jak rzucanie śnieżkami. Śnieżki kleimy pospołu – ja i Bartek, po czym przypuszczamy atak na psa. Pies ma lekkiego fisia i z zapałem wyskakuje w kierunku kulek łapiąc je w pysk i zjadając to co zostanie mu w zębach. Niestety nie da się lepić z moim towarzystwem bałwanów, bo wizja moja i Bartka się znacznie różni co do wyglądu owego, a pies podjada to co toczone jest na bieżąco. Może w przyszłym roku pójdzie nam łatwiej.
Wersją alternatywną spaceru są oczywiście sanki, ale moje dziecko jakoś specjalnie nie przepada za taka formą przemieszczania się po śniegu, a pies mimo wielkich gabarytów zaprzęgowy nie jest, więc potencjał tej zabawy nie został jeszcze wyeksploatowany.
A Wy w jaki sposób umilacie sobie zimowe spacery? Niezależnie czy wychodzicie z psami czy bez z pewnością nie lubicie się nudzić i marznąć, więc opiszcie swoje sposoby, a ja chętnie je wykorzystam w praktyce.
PS. Spieszcie się, zima już długo nie potrwa 😉
Źródło zdjęcia: Flickr
och, jak mnie się tęskni za śniegiem i zabawami zimowych na spacerach…
niestety śniegu mieliśmy tego roku jakieś 1,5 cm i to przez pół dnia, co i tak jest sukcesem, bo w ub. roku nie było go wcale… w każdym razie z zimowych zabaw spacerowych, fajne jest robienie orzełka/aniołka na śniegu, rzucanie śnieżkami to oczywiście podstawa tak jak lepienie bałwana, no i jeszcze wchodzenie lub rzucanie się w śnieżne zaspy, wchodzenie jest bezpieczniejsze 😉
Chciałam napisać o aniołko-orzełkach i o wchodzeniu w zaspy- ulubione zabawy mojej Toli 😀
Też pod lasem mieszkamy. Każda górka = żywe kule śnieżne 😀 W lesie nawet stara matka może się powydurniać haha Wszystko potem mokre, ale zabawa przednia 🙂
nienawidze zimna i zimy,ale mam dzieci a za czym idzie-obowiazek wyprowadzania ich na swieze powietrze,najlepiej codziennie…robimy wszystko co ogolnie w sniegu i ze sniegiem robic mozna…zyje nadzieja na wiosne 🙂
Bardzo ładnie napisałaś, i wszystko brzmi świetnie. My podobnie bawiliśmy się w śniegu ale w Łodzi nie ma śniegu od kilku tygodni i nie ma żadnej przyjemności z wychodzenia na spacery. Na szczęście wiosna coraz bliżej 🙂
haha, odnosnie tego co pisalam wyzej – wlasnie przeczytalam, ze zapowiadaja nowe opday sniegu w Lodzi 🙂
U nas- czyli nad Bałtykiem, śnieg to już przeszłość, ale i tak nie
zaszaleliśmy bo Bartek miał zapalenie oskrzeli i dość długi czas spędził
w domku :/
my oprócz zabaw wymienionych powyżej, zjeżdżamy na sankach z górki, bawimy się na placu zabaw – żjeżdżamy na zjeżdżalni, kręcimy się na karuzeli, bujamy na huśtawce, a to wszystko w pięknej scenerii śnieżnej. Dokarmiamy wiewiórki, których w pobliskim lasku nie brakuje. Wrzucamy kule śnieżne na sanki i je wesoło ciągniemy udając, że to pociąg towarowy. Gdy są kałuże, to N. wrzuca do nich śnieg ciesząc się przy tym, bo śnieg momentalnie znika 🙂 Gdy coś jeszcze mi się przypomni, to dam znać 🙂