Kultura 26 października 2023

Przesądy na Halloween

Przesądy na Halloween trochę mnie rozczarowały. Nie dość, że jest ich mało, to jeszcze jakieś takie niewyraźne, jakby na siłę stworzone. Spodziewałam się, że to popularne w kulturze anglosaskiej święto związane z duchami i czarownicami wygenerowało więcej przesądów. No ale cieszmy się tym, co mamy. Halloween coraz bliżej, więc warto znać chociaż kilka przesądów związanych z tym dniem. 

Jak spotkać czarownicę w Halloween? 

Chcesz spotkać w Halloween prawdziwą czarownicę? To bardzo proste. Wystarczy, że założysz ubranie na lewą stronę (na wszelki wypadek wszystkie sztuki odzieży, to zwiększy prawdopodobieństwo powodzenia misji) i będziesz chodzić tyłem. Chyba warto poprosić kogoś, żeby był Twoimi oczami, bo taka wędrówka, zwłaszcza nocą, może się źle skończyć. Na spotkanie czarownicy jest szansa tylko o północy, nie musisz paradować w dziwnym stroju kilka godzin, wystarczy się w porę przebrać. 

 

Czarne koty przynoszą zwiększonego pecha! 

Czarne koty ponoć przynoszą pecha niezależnie od daty, ale w Halloween ich negatywna moc (o ile ktoś w nią wierzy) jest co najmniej podwójna, a może i potrójna. Tego dnia zdecydowanie trzeba unikać czarnych kotów, bo przyniosą pecha w rozmiarze XXL. 

 

Ostrożnie z ogniem! 

Niektóre przesądy mają o tyle sensu, że zmuszają do uważności. Zapalone świece w domu to w Halloween nic nadzwyczajnego. Trzeba jednak uważać, bo przewrócenie takiej świecy ma ściągnąć na dom prawdziwe nieszczęście. Trudno się z tym nie zgodzić, bo z zapaloną świecą nie ma żartów, w skrajnym przypadku cały dom może pójść z dymem. 

 

Nie zabijaj pająków w Halloween!

Pająki nie należą do ulubionych gości w domu (chociaż niektórzy je hodują, brrr…), ale w Halloween absolutnie żadnego nie można ubić. Dlaczego? Bo tym razem to nie zwykły pająk, ale dusza zmarłego bliskiego, który w ten sposób daje znać, że pamięta o nas i czuwa nad nami. 

 

Usuń kwiaty z sypialni, bo umrzesz! 

Czy rośliny mogą stać w sypialni? Ogólnie tak, szczególnie te, które oczyszczają powietrze i produkują nocą tlen. Takich jednak jest niewiele, większość kwiatów nocą pobiera tlen, dlatego też mówi się, że sypialnia powinna być od roślin wolna. O ile jednak na co dzień można to zalecenie zlekceważyć, to w Halloween koniecznie trzeba wynieść wszystkie kwiaty z sypialni. Przesąd głosi, iż tej nocy pobiorą one tak dużo tlenu, że dla nas go zabraknie. 

 

Zjedz jabłko, a zobaczysz przyszłego męża

W Halloween kobieta może zobaczyć twarz swojego przyszłego męża. Ponoć wystarczy zjeść jabłko przed lustrem, żeby w jego odbiciu zobaczyć oblicze mężczyzny, który niedługo pojawi się w życiu ciekawskiej pani. Nie wiem, jak Wy, ja bym zawału dostała, gdybym zobaczyła ducha w lustrze. No ale czyż nie od tego jest Halloween? 

 

 

PS. Jak Wam się podoba grafika na banerze? Dacie wiarę, że została wygenerowania przez AI?

 

Subscribe
Powiadom o
guest

1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Eora
Eora
11 miesięcy temu

Dzięki za ten artykuł, który wprowadza w nastrój Halloween (nawet po jego zakończeniu, haha). Jestem fanem Halloween, osobiście jestem gotykiem, więc lubię mieć styl „made in Halloween” przez cały rok. Nie przebrania, ale sukienki, gotyckie gorsety i tak dalej. Myślę, że istnieje oczywisty związek między Halloween a późniejszym stylem gotyckim

Zdrowie 25 października 2023

Kurzajki (brodawki)  – wredni i nieproszeni goście na stopach (i  nie tylko)

Kurzajki to potoczna nazwa brodawek i bardzo powszechny problem. Wywoływane są przez wirusa brodawczaka ludzkiego HPV. Szacuje się, że jego nosicielami jest aż 75% społeczeństwa. Najczęściej dotyka osób borykających się z nadmierną potliwością i korzystających z basenów oraz innych miejsc publicznych, gdzie stąpa się bosą stopą po podłodze. Wirus nie jest wybredny, wiek i płeć nie mają dla niego znaczenia, atakuje wszystkich, zarówno dorosłych, jak i dzieci.

Jak rozpoznać kurzajki?

Kurzajki występują pojedynczo lub w skupiskach (tzw. brodawki mozaikowe) i w tej opcji są zdecydowanie trudniejsze do wyleczenia. Przybierają różne kolory: białe, żółtawe, a nawet szaro-zielone.  Zdarza się, że widoczne są na nich ciemne punkciki (kropeczki), którymi są zakończenia naczyń krwionośnych wyniesione ku górze. Gdybyśmy przyjrzeli się brodawce z bliska, moglibyśmy dostrzec, że wyglądem przypomina nieco strukturę kalafiora. 

Kurzajki mogą być płaskie i wypukłe — czasem przybierają naprawdę duże rozmiary. Bywają mylone z odciskami i modzelami, dlatego ich  rozpoznanie i postawienie diagnozy nie zawsze jest łatwe. Warto jednak dobrze przyjrzeć się zmianom z bliska i zwrócić uwagę na to, czy widoczne są na nich linie papilarne — jeśli tak, pewnie mamy do czynienia z odciskiem, jeśli nie, należy przyjąć to za zły znak i czym prędzej udać się do podologa.  Czas, w którym podejmiemy się leczenia, odgrywa tutaj  dużą rolę, ponieważ kurzajki potrafią się szybko rozrastać, poza tym są bardzo zakaźne. Trzeba mieć świadomość, że zarazić się nimi nie musimy tylko w miejscu publicznym, a we własnym domowym zaciszu również!

Ponadto kurzajkę od zwykłego odcisku różni też to, że odciski pojawiają się w miejscach ucisku (gdzie uwiera but, albo gdzie przenosimy ciężar ciała), a kurzajki uwidaczniają się w dowolnych miejscach. 

Zazwyczaj brodawki nie powodują dolegliwości bólowych, choć to w dużym stopniu zależy od tego, jakie są duże i głębokie oraz w jakim miejscu się rozrosły.

Jak dochodzi do zakażenia wirusem HPV?

Wirus brodawczaka ludzkiego atakuje przede wszystkim wtedy, gdy system odpornościowy organizmu jest osłabiony. Można też się nim zarazić przez bezpośredni kontakt z osobą, która jest nosicielem lub z przedmiotem/powierzchnią, którą osoba taka dotknęła i zakaziła. Wrotami dla brodawczaka są obecne na skórze mikrourazy, których nawet nie musimy widzieć gołym okiem. Wówczas wirus ma otwartą drogę i wnika do warstwy podstawnej naskórka.

Gdzie najczęściej pojawiają się kurzajki?

Brodawki najczęściej pojawiają się na dłoniach, w tym w okolicach wałów paznokciowych oraz na podeszwach stóp, chociaż bywają przypadki, że atakują też inne części ciała. 

Jak leczyć kurzajki?

Podczas różnych szkoleń podologicznych nasłuchałam się już tyle opowieści z życia wziętych o tym, ile szkody można sobie (lub swoim dzieciom) wyrządzić, próbując pozbyć się kurzajek na własną rękę, że zdecydowanie odradzam takich praktyk. Najlepiej jest udać się do specjalisty, konkretnie do podologa.

W gabinecie podologicznym nie stosuje się inwazyjnych metod leczenia, nie trzeba obawiać się usuwania chirurgicznego czy laserowego. Podolog w pierwszym etapie posiłkuje się środkami farmakologicznymi, którymi stara się stworzyć nieprzyjazne dla wirusa środowisko, a następnie stosuje np. krioterapię. 

Leczenie jest niestety długotrwałe, nie da się bowiem pozbyć brodawek za jednym zamachem, dlatego trzeba liczyć się przynajmniej z kilkoma wizytami.  Tym bardziej że do tej pory odkryto ponad 100 typów wirusa HPV – nie ma więc jednej skutecznej metody leczenia. Trzeba cierpliwie szukać rozwiązań i niewątpliwie współpracować ze specjalistą – jeśli pacjent nie stosuje się do zaleceń, nie jest systematyczny w domowej terapii,  czas leczenia z pewnością się wydłuży.

Ponadto warto mieć na uwadze fakt, że brodawki lubią nawracać.

Profilaktyka – jak zapobiegać zakażeniom wirusem brodawczaka ludzkiego? 

W związku z tym, iż kurzajki pojawiają się, gdy dochodzi do spadku odporności, należy koniecznie zadbać o wzmocnienie układu immunologicznego – odpowiednią dietą oraz suplementacją. Koniecznie włączyć witaminę D3, cynk.

Wirus brodawczaka ludzkiego atakuje również wtedy, gdy doświadczamy dużego stresu. Zdaniem wielu podologów zdecydowanie trudniej jest się go pozbyć, gdy pacjent jest w słabej kondycji fizycznej. Stąd wniosek, aby do leczenia podejść holistycznie, mając na uwadze dobro i spokój całego organizmu, nie tylko stóp czy dłoni – w zależności od tego, gdzie umiejscowił się wirus.

W miejscach publicznych, takich jak: baseny, siłownie, sauny, sale fitness, hotele itp. bezwzględnie nosimy obuwie/klapki, albo przynajmniej skarpetki. To samo tyczy się przymierzania butów w sklepie – nigdy nie róbcie tego na bosą stopę.

Na basen warto zabierać ze sobą płyn do dezynfekcji skóry — Skinsept, Octenisept — cokolwiek, czym możemy spryskać stopy po wyjściu.

Po kąpieli należy dokładnie osuszać stopy, zwracając uwagę na przestrzenie międzypalcowe. Pamiętajmy też o tym, by nie dzielić się swoim ręcznikiem – każdy powinien mieć własny!

Dbaj o stopy, szczególnie jeśli masz problem z nadpotliwością — noś przewiewne buty i skarpety; regularnie (codziennie) zmieniaj skarpety na czyste.

Do codziennej pielęgnacji stóp można używać kremu z jaskółczym zielem (glistnikiem), który wykazuje działanie przeciwwirusowe – to akurat mogę polecić, bazując na własnym doświadczeniu, mojemu synowi krem taki pomógł w walce z brodawkami w niemalże ekspresowym tempie. Przy czym zaznaczam, że generalnie odradzam walkę z brodawkami na własną rękę, szczególnie jeśli chodzi o dzieci. Można bowiem wyrządzić im więcej krzywdy niż pożytku – widziałam na niedawno odbytym szkoleniu zdjęcia stóp dzieci w paskudnym stanie po domowym leczeniu ogólnodostępnymi środkami z apteki 🙁

Obraz Pexels z Pixabay

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Gry planszowe i nie tylko 25 października 2023

Pakt z diabłem – możesz zaprzedać duszę, ale czy to się opłaci?

Pakt z diabłem to najtrudniejsza gra, z którą dotychczas miałam do czynienia. Jeśli jesteście pasjonatami, nie wahacie się, jeśli nie macie doświadczenia – lepiej zacznijcie przygodę z tak rozbudowanymi grami od czegoś znacznie prostszego. Jedno jest pewne, ta gra ma to coś, a wysiłek się opłaci. Jest tylko jeden warunek – musisz to kochać!

To gra strategiczna, która może wciągnąć na całego, ale nie czarujmy się, zasady są bardzo skomplikowane i długo będziesz siedzieć z instrukcją pod ręką. Choć gra jest przewidziana od 13 r.ż. niejeden dorosły może nie podołać mechanice. W naszym przypadku dla trzynastolatki było za trudno.

Pakt z diabłem

Fot. Archiwum prywatne

U nas niestety podejście z dziećmi zakończyło się klęską, dopiero w dorosłym gronie daliśmy radę i dobrze się bawiliśmy. Niestety pomaganie młodszym nie wchodzi w grę, bo od razu będziecie wiedzieć, kto kim jest i cała zabawa straci sens.

Pakt z diabłem – dobra opcja dla starych wyjadaczy

Pakt z diabłem to gra blefów i kombinowania. Można sporo zdziałać i przechytrzyć swoich współgraczy, jednak łatwo nie będzie. Nie tylko żonglujecie tutaj zasobami, ale i możecie sporo nawywijać w tajemnicy.

Pakt z diabłem

Fot. Archiwum prywatne

Zanim zaczniecie, przygotujcie porządny kawał miejsca na stole i przeczytajcie instrukcję „na sucho”. Na pewno będziecie do niej wracać, ale bez obaw, z każdą kolejną rundą będzie szło coraz sprawniej. Nie zapomnijcie pobrać aplikacji na telefon, którą przygotowali twórcy, to fajny smaczek, który pozwala zachować pełną konspirację i tajemnicę od początku aż do końca.

Fot. Archiwum prywatne

Gracze wcielają się w rolę władcy krain. Dwóch zostaje śmiertelnikami, pozostali diabłem i kultystą. Diabeł rzecz jasna może kolekcjonować ludzkie dusze, które gracze zaprzedają za doczesne dobra, kultysta będzie aspirował na równie czarny charakter, ale co się komu opłaci i czy warto zadzierać ze średniowiecznym kościołem, okażę się w praniu, a raczej w rozgrywce.

Pakt z diabłem

Fot. Archiwum prywatne

Pakt z diabłem – co znajdziecie w pudełku?

Moment rozpakowania to prawdziwy miód na serce. Pudełko to prawdziwa skrzynia skarbów, a wykonanie gry jest królewskie. Będzie trochę zabawy przy rozpakowywaniu i układaniu wszystkich elementów, są ich setki!

Pakt z diabłem

Fot. Archiwum prywatne

W pudełku znajdziecie:

  • 4 dwupoziomowe ekrany graczy,
  • planszę główną,
  • dwuwarstwową planszę inkwizycji,
  • 95 tekturowych żetonów zasobów,
  • 54 tekturowe żetony monet,
  • 32 kafelki osiągnięć,
  • 20 żetonów anielskich i diabelskich skrzydeł,
  • 17 żetonów do głosowania i zgadywania ról graczy,
  • 16 żetonów akcji,
  • 4 skrzynie umożliwiające zawieranie sekretnych paktów,
  • 8 żetonów fragmentów duszy,
  • 8 żetonów pobłażania,
  • 14 żetonów błaznów,
  • 8 żetonów przypominających,
  • 6 żetonów zapasowych,
  • 80 kart budynków,
  • 20 kart wydarzeń,
  • 11 kart inkwizytorów,
  • 12 kart próśb,
  • 16 kafelków dworzan,
  • 2 tekturowe figurki wściekłego tłumu,
  • 16 znaczników,
  • instrukcję,
  • 4 karty pomocy,
  • 2 pojemniki na żetony.

Prawie trzy kilogramy dobra. Grafika jest piękna i z biglem. Co tu kryć gra jest wykonana bardzo starannie i twórcy zadbali o szczegóły.

Fot. Archiwum prywatne

Rozgrywka, czyli jak grać

Od razu  powiem wam, że nie będę tłumaczyć wszystkich zasad, bo i tak w żaden sposób nie zastąpię obszernej instrukcji. Każda runda dzieli się na fazy.

Przede wszystkim mamy fazę produkcji. Pozyskujemy surowce (trzy zwykłe i dwa luksusowe), planujemy następne ruchy i oczywiście dbamy o to, aby nasze dobra doczesne wrastały. Surowce będą nam potrzebne do budowania w następnej fazie.

Pakt z diabłem

Fot. Archiwum prywatne

Faza budowania to dobranie kart z budowlami i wydarzeniami. Jeżeli będziemy zbyt oświeconymi budowniczymi i postanowimy rozwijać naukę, dostanie się nam od kościoła, jako heretykom. W tej fazie możemy podkręcić korzyści ze swoich produkcji na głównej planszy, a gdy osiągniemy coś ekstra, od razu podbijemy sobie punktację.

Oczywiście, jeśli brakuje nam kasy, można ją sobie łatwo załatwić, jednak wszystko będzie miało swoje konsekwencje. Możemy zadłużać się u lichwiarzy czy sprzedać kawałek swojej duszy diabłu. Można też handlować po bożemu surowcami, ale wiadomo, to najmniej finansowo opłacalny interes.

Fot. Archiwum prywatne

Jednym z najciekawszych elementów gry jest faza paktowania za pomocą tajemniczych skrzyń. I tu na scenę wchodzi aplikacja (wcześniej użyjecie jej do rozdzielenia ról). Dzięki temu nikt nie wie, czyją skrzynkę ma i z kim handluje swoimi dobrami czy duszą.  Oprócz standardowych punktów za osiągnięcia, mamy jeszcze skalę dotyczącą naszej reputacji w oczach kościoła i tu możemy sobie nagrabić. Co istotne, możemy mieć pecha i trafić na kiepski dla nas efekt inkwizycji, która wcale nie jest zainteresowana samym diabłem, a sprzedawczykami, którzy oddali mu kawałki swojej duszy.

Fot. Archiwum prywatne

Wszystko utrzymane jest w żartobliwym tonie i ma uroczą nutkę sarkazmu. Nawet karty wydarzeń każą nam wybierać między dobrem i złem, gdzie dobro oznacza, że trzeba będzie płacić do kościelnej kasy w zamian za lepszą reputację, a zło poprawi nasze finanse, ale podpadniemy z całą pewnością świętoszkom z kurii. Co ciekawe, można grać tak, by diabeł miał nieskazitelną reputację w oczach kościoła.

Fot. Archiwum prywatne

Każda runda to aż osiem faz, w tym wjazd inkwizycji i polowanie na czarownice — a jakże! Na szczęście każdy ma swoją ściągawkę!

Fot. Archiwum prywatne

Podsumowując, dzieje się naprawdę dużo, a gra ma mnóstwo komponentów, dlatego prędko się nie znudzi. Są świetne planszetki dla graczy, które oprócz bajeranckiego wyglądu, pomagają rozplanować ruchy i ukryć swoje działania przed wścibskimi sąsiadami.  Z całą pewnością nie porywajcie się na tę grę, jeśli jesteście nowicjuszami, tu naprawdę przyda się pomoc kogoś bardziej oblatanego w tak rozbudowanych grach strategicznych. Jest trudno, choć ta odrobina wysiłku na końcu się  opłaca.

Pakt z diabłem to gra blefów i kombinowania. Można sporo zdziałać i przechytrzyć swoich współgraczy, jednak łatwo nie będzie

Fot. Archiwum prywatne

Minusy:

  • Gra jest bardzo rozbudowana i przez to zwyczajnie trudna
  • Żeby zagrać, musicie mieć ekipę czterech ogarniętych osób – ani jednej mniej, ani jednej więcej
  • Rozgrywka może bardzo się wydłużyć i samo przygotowanie zajmie sporo czasu
  • Jeśli niechcący się zdemaskujecie, jak to się mówi, jest po ptokach i gra traci sens

Fot. Archiwum prywatne

Informacje o grze: Pakt z diabłem

Autor:Matúš Kotry

Ilustracje:David Cochard


Wpis powstał we współpracy z Rebel

Zdjęcia: Archiwum prywatne, materiały prasowe

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close