Ramię w ramię, czyli o wyprawie, która zbliża i umacnia
Czy spróbowałaś kiedyś wejść na którykolwiek polski szczyt? Poznać naturę gór i poczuć, co to znaczy „wchodzenie”? Zdecydowanie polecam! A dodatkowo jeśli zrobisz to zimą – przy zachowaniu środków bezpieczeństwa – dodatkowy plus.
Dlaczego właśnie chcę się z Tobą podzielić moją górską historią? Właśnie dlatego, że sama miałam okazję tego doświadczyć – ostatnio „zabrano” mnie z okazji urodzin do Zakopanego. I może nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie fakt, że nie byłam przygotowana na „wchodzenie”. Zwłaszcza, że w górach leżał śnieg, naprawdę było ślisko, a z Warszawy wyjeżdżałam w bluzie.
Nastawiłam się na totalny chillout a zabrano mnie na górskie zmagania. Jak wyzwanie to wyzwanie. Ja, która latem za dzieciaka wraz z przewodnikiem na koloniach niczym sarenka zdobywała szczyty polskich gór, teraz tego nie zrobię? Jasne, że zrobię!
Nie ma się czym chwalić, ale… nie miałam:
– rękawiczek,
– czapki,
– zimowej kurtki,
– wysokich butów (chroniących kostki),
– plecaka.
Miałam:
– bluzę do biegania z naciągaczami na dłonie i kapturem,
– przeciwdeszczową kurtkę,
– buty „na przełaj”.
Ale co najważniejsze miałam wsparcie partnera w osiąganiu celu. I uwierz mi, że nie ważne jak by było źle i zatrważająco – wsparcie to coś, co zdecydowanie poprawia skuteczność w dążeniu do punktu docelowego.
Co daje „wspólne wchodzenie”?
Idąc w górę, po kamieniach i nieodśnieżonym szlaku, wsparcie ma duże znaczenie, a co więcej – jeśli idziesz z partnerem, to obserwujesz wasze wspólne zachowania, reakcje. Często przekładają się one na życie codzienne. To jest trochę jak próba partnerska. Sprawdzian.
Raz Ty idziesz przodem, raz partner. Dzielicie się swoim przywództwem we wspólnym życiu. Pojawia się strome podejście. Obawiasz się dalszej drogi. Czekasz na partnera, on łapie Cię za rękę – już wiesz, że zrobicie to razem. W pojedynkę można wiele, ale wspólnie jeszcze więcej.
Partner traci siły. Odwracasz się i uśmiechasz – siły wracają, idziecie dalej. Utrata motywacji? Nie tym razem. Uśmiech partnera jest jak lek na całe zło tego świata. Przewróciłam się kilka razy, podał mi swoją dłoń. Wiesz już, że pomoc jest w zasięgu ręki.
Daliśmy radę, zdobyliśmy szczyt i zeszliśmy cali i zdrowi – wzajemny podziw i satysfakcja – przybiliśmy sobie „piątkę”! My to team, który podołał zadaniu i nic już nas nie zaskoczy.
Ależ to były miłe odczucia! Trzymać się większość trasy za rękę, podawać wodę, wzajemnie motywować się, utrzymywać jednakowe tempo i mieć chwilę tylko dla siebie, na wspólne rozmowy.
Polecam każdemu spacery górskie we dwoje. Zwróć wówczas uwagę na to, jak zachowujesz się w takich kryzysowych i nieoczekiwanych sytuacjach. To jest świetny sposób na poznanie się.
My daliśmy radę na szóstkę, Ty też dasz.
Autorką wpisu jest Larysa Paula Sobiech.