Uroda 21 stycznia 2012

Słodycz miłości

Żelki, lizaki, mordoklejki, landrynki, batoniki, wafelki, karmelki, kolorowe cukierki, dropsy, nadziewane czekoladki… Takim słodyczom w diecie mojego dziecka mówię NIE! I w oczach wielu (również młodych) ludzi jestem wyrodną matką! Oto lista zarzutów:

Pozbawiam swojego syna szczęśliwego dzieciństwa.

Sama nie kojarzę dzieciństwa z lizakami i słodyczami, nie widzę też potrzeby, żeby w ten sposób kojarzyło się mojemu dziecku. Za to doskonale pamiętam pierwsze wizyty u dentysty – od zawsze miałam słabe zęby i mnóstwo dziur, a pani stomatolog swoim „miłym” nastawieniem do małej pacjentki była bezpośrednią przyczyną mojej traumy stomatologicznej (dla przykładu – denerwowała się, że mam dużo śliny, na samo wspomnienie – brrrryyyy).
Mój 2,5 latek był już na dwóch kontrolach dentystycznych i nie tylko on, ale i mama została pochwalona, za kawał dobrej roboty. Ząbki ma zdrowe! I zrobię wszystko co mogę (na geny nie mam wpływu), by takie pozostały jak najdłużej.

Ale cukier ma duże znaczenie dla organizmu człowieka.

Rzeczywiście węglowodany są do życia niezbędne – źródło energii i ciepła, a dzieci rosną i potrzebują mnóstwo energii. Tylko warto się zastanowić, czy energii mają dostarczać właśnie słodycze? Cukier jako taki organizmowi nie jest potrzebny – węglowodany to nie tylko cukier! Poza tym potrzebujemy ich znaczniej mniej niż nam się często wydaje. A cukru dostarczamy i tak w dużych ilościach np. jedząc owoce.
Aleks owoce uwielbia – za winogrona dałby się pokroić. Poza tym je jogurty, dżemy (roboty mojej babci), zajada się orzechami, żurawiną i rodzynkami. Maluch jedząc suszone owoce i orzeszki przy okazji dostaje wiele witamin i składników mineralnych (choć uwaga, są one kaloryczne).
Reklamy przekonują do łakoci argumentem, że do cukierków i batonów dodaje się wiele cennych substancji, np. witaminy lub wapń. Fakt, dzieci potrzebują witamin i mikroelementów, ale czy nie lepiej dostarczać je jedząc właśnie owoce i warzywa. Jeśli natomiast dziecko je za dużo słodkości, wtedy traci apetyt i nie dostarczane są do jego organizmu cenne wartości odżywcze.

Pomrze to dziecko od cukierka, oj pomrze.

To ironicznie hasło, przeczytałam kiedyś w dyskusji na temat słodyczy na jednym z forów – czy jednak nie ma tam źdźbła prawdy? Niespalona glukoza odkłada się w komórkach ciała w postaci zbędnego tłuszczu i jest przyczyną podwyższonego cholesterolu, a w konsekwencji miażdżycy. Inne choroby cywilizacyjne związane ze spożywaniem cukru to cukrzyca i otyłość.
Cieszę się, że daję Aleksowi zdrowy start w życie i dbając o jego dietę, troszczę się o jego zdrowie. Myślę przyszłościowo – fundują mu „posag zdrowia” na wszystkie lata i dobre nawyki żywieniowe. Co zrobi z tym w dorosłym życiu to już jego sprawa, ale ma dobrą bazę.

Chemia jest wszędzie i tak się jej nie uniknie.

Słodycze zawierają liczne barwniki, emulgatory i inne składniki, które nie dostarczają organizmowi niczego, czego potrzebuje, a wręcz szkodzą. Nie jestem naiwna – wiem, że chemiczne dodatki do żywności znajdę praktycznie wszędzie i ich nie uniknę. Ale jeśli mam wybór to przynajmniej minimalizuję ich ilość.

Popadanie w skrajności też jest szkodliwe.

Do drugiego roku życia synka byłam restrykcyjna. Prosiłam wszystkich odwiedzających o nieprzynoszenie słodyczy – chciałam uniknąć dantejskich scen wyrywania słodkiego prezentu z małych rączek. Ciocie, babcie i prababcie (w większości) przynoszą więc owoce, jogurty, serki i paluszki z sezamem.
Obecnie Aleks zna już smak czekolady – całkowity zakaz jedzenia słodyczy trzylatkowi wg mnie nie ma już sensu. Można natomiast kontrolować ich spożywanie – synek typowe słodycze je okazjonalnie i unikamy słodkości „byle jakich”. Nie przechowujemy w szufladach i szafkach zapasu łakoci (owoce i bakalie są zawsze i pod ręką) – czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. W moim domu słodycze nie zastępują posiłków, nie są też nagrodą albo środkami przekupstwa. I bardzo pilnuję mycia zębów – nigdy nie pozwoliłam zjeść lub napić się czegoś słodkiego tuż przed snem, po umyciu ząbków.
Aha i denerwują mnie panie ekspedientki w małych sklepikach, które częstują moje dziecko cukierkami, albo co gorsza chińskimi lizakami.

Litość wzbudza dwulatek, który nie wie, co to jest lizak.

Moją litość wzbudzają biedne głodujące dzieci w Afryce, niemowlęta maltretowane przez ojców, noworodki porzucone przez matki… Jesteśmy różni i każdy wychowuje swoje dziecko tak jak uważa, więc nie krytykujmy innych rodziców tylko dlatego, że mają odmienne zasady i inne niż Wasze zdanie na temat słodyczy w diecie dziecka.

A właśnie… jakie jest Wasze zdanie na ten temat?

Subscribe
Powiadom o
guest

169 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Marysia
Marysia
12 lat temu

Moje zdanie jest tako samo jako u autorki, co więcej uważam że należy skopiować ten artykuł, wydrukować i rozdać tym wszystkim którzy nie rozumieją takiego (zdrowego) podejścia do tematu, albo/oraz rozesłać linki tego artykułu do innych 🙂 świetny tekst!

Sylwia
Sylwia
12 lat temu

Co prawda mój rawie roczny maluch nie jada jeszcze słodyczy, ale staram się ograniczać picie herbatek na rzecz wody. Soczki rozrabiam także z wodą. Często kaszki ryżowe zastępuję kleikiem kukurydzianym czy ryżowym, kaszą manną czy jaglaną i do tego owoce, musy owocowe lub soki, które robiłam. Wiadomo że całkowicie nie wyeliminuje cukru, bo niekiedy trzeba go dodać ale staram się ograniczać ilość do minimum. Ząbki myjemy odkąd pojawił się pierwszy. Całkowitego zakazu na słodycze nie wprowadzę, ale ograniczę je do minimum prosząc odwiedzających nas gości o nie przynoszenie batoników, lizaczków itp. Gdy uznam to za stosowne sama dam dziecku jakąś… Czytaj więcej »

divette
divette
12 lat temu
Reply to  Sylwia

U mnie problem soków i kaszek odpadł 😉
Soków nie lubi. Woli wodę,a kaszek nie je,bo jest na piersi i dostaje owsianke ode mnie 😉
Ale przyznam mam problem. Przy gorączce nie mogłam podać ibuprofenu w syropie,bo był za słodki i dziecko odmówiło współpracy.

divette
divette
12 lat temu

Moje dziecko wie co to słodycze,ale swoje. Od początku je to co ja wiec i lakocie dostaje. Oczywiście ja również jadam je okazjonalnie- nie czesciej niż raz w tygodniu a biały cukier wyeliminowalam już dawno. Zastapilam go cukrem brązowym i miodem. Na dniach chce zrobić sezamkowe ciasteczka wiec zdrowo 🙂

Magda Kupis
12 lat temu

moja córka zna smak słodyczy, ale nie wpada w dziki szał, gdy je widzi. ja wychodzę z założenia, że nie mogę zakazywać czegoś dziecku, skoro ja nie stosuję się do tego zakazu. Sama je jem, wiec nie mogę jej zakazywać, ani też nie chcę sama zjadać ich ukradkiem. Ilość jaką zjada to kęs czy dwa, nie domaga się więcej. U nas jest szafka ze słodyczami, ale Tola jeszcze nie wie w czym rzecz, jak będzie kiedy podrośnie- nie wiem. Nie chcę, żeby kiedyś doszło do tego, że zakazany owoc najlepiej smakuje i efekt będzie odwrotny od zamierzonego. Pilnuję, żeby jedyną… Czytaj więcej »

Sylwia
Sylwia
12 lat temu
Reply to  Magda Kupis

U nas też jest szafka ze słodyczami, ale Kuba jeszcze nie wie o jej istnieniu. jest po za zasięgiem jego wzroku. Ze słodyczy zna smak ciasta, które często robię i kawałka skubnietej od mamy czekolady. Najważniejsze to samemu wydzielać dziecku słodycze pilnując by nie stanowiły posiłku a jedynie dodatek po 🙂

Fizinka
Fizinka
12 lat temu
Reply to  Magda Kupis

Mam dokładnie takie samo zdanie jak Magda – nie zakazuję dziecku tego do czego sama nie potrafię się dostosować. Generalnie lubię słodycze, szczególnie do kawy(!) i nie wyobrażam sobie żebym wyciągnęła ciastko, zjadła je na oczach syna i nie podzieliła się z nim! Albo żebym chowała się z owym ciastkiem w kiblu czy jakimś innym kącie! :/ Poza tym, również zgadzam się z tym „odwrotnym efektem od zamierzonego”. Znam co najmniej kilkoro dzieci którym rodzice na co dzień zabraniają jeść słodycze i efekt tego jest taki że jak dzieciaki znajdą się „w gościach” wręcz rzucają się na słodycze! Opychają się… Czytaj więcej »

Marysia
Marysia
12 lat temu

Ja miałam kłopot z teściową, która potrafiła małemu dzień w dzień coś słodkiego przynieść, i uwierzcie mi na słowo, że żadna radość gdy dziecko rzuca się na odwiedzającego i pierwsze co to sięga do kieszeni w poszukiwaniu słodkości! I jeszcze- to mnie wpieniało najbardziej- tak wkładała czekoladę, żeby jej róg wystawał z kieszeni. Wtedy to już tylko wrzask małego i przeszukiwanie babci :/ Wiem że jej to sprawia radość, ale mnie wykręca jak widzę, że mały zamiast owoc, w ręku ma ptasie mleczko czy cukierka. Dawałam delikatne sugestie, żeby to się skończyło, teściowa nie potraktowała tego poważnie, więc dopiero po… Czytaj więcej »

Anna Kopeć
12 lat temu
Reply to  Marysia

Mam ten sam problem z teściową i teściem – mieszkamy z nimi. Teściowej da się wytłumaczyć wszystko. Teściowi absolutnie nic, nawet jak Kuba miał dietę bezglutenową – ważną dla jego zdrowia on częstował go niedozwolonymi rzeczami. Niestety nikt nie ma na niego wpływu a Kuba dobrze wie gdzie pójść…

Barbara Heppa-Chudy
12 lat temu
Reply to  Anna Kopeć

Najdziwniejsze jest to, że to są dorośli rozumni ludzie. I jeśli mama dziecka ma takie a nie inne zdanie, to powinni je uszanować. Tym bardziej, że jest to zdanie mądre, z pożytkiem dla malucha.
Ech… brak słów czasami.
Trzymajcie się mamuśki!

Anna Haluszczak
12 lat temu

Nasza córeczka słodycze zna i lubi – bo ja też jestem słodyczowy potwór. Jednak zależało mi też, by odżywiała się zdrowo. Smak czekolady czy innych łakoci poznała dopiero grubo po roczku. Wcześniej zajadała się owocami i warzywami (za bakaliami nie przepada). Teraz ma 2 lata i 3 miesiące. Lubi lizaki – poliże kilka razy i zostawi. Kinder czekoladkę jak dostanie, to nie zje jednej na raz tylko połowę zostawi. Uwielbia żelki, ale teraz to też je baaaaaaaaaardzo rzadko. Za to winogrona, jabłka, gruszki, banany – chętnie, zawsze – o każdej porze i w każdej ilości. Nie jestem więc chyba aż… Czytaj więcej »

Anna Kopeć
12 lat temu

Kubuś je słodycze, ale staram się ograniczać je do minimum, lub wydzielać (tłumaczę mu, że będzie miał na dłużej). Niestety nie przepada za owocami (głównie w sezonie zimowym, gdy wybór tych świeżych i ulubionych jest ograniczony). Lubi za to suszone śliwki i morele. Często mąż robi sałatki owocowe z tego co można kupić w sklepie (najcześciej teraz to banan, manadrynka, kiwi, gruszka. Czasem winogrono, ale Kuba za nim nie przepada). Dodaje wtedy trochę bitej śmietany. Kuba wtedy wymiata wszystko. Moja babcia nawet na spacer do parku brała nożyk i obierała Kubusiowi brzoskwinie 🙂 Dla tego nie mogę doczekać sie lata… Czytaj więcej »

Alutka1011
Alutka1011
12 lat temu

Moja córka smak słodyczy zna ale nie szaleje za nimi.Woli owoce co mnie bardzo cieszy:)

Julia Bąk Orczykowska

Wstyd się przyznać, moja 1,5 roczna córa zajada się słodkościami. Praktycznie dzień w dzień dostaje coś słodkiego a to od taty, to od babci, cioci, sąsiadki… Wiem, że powinnam reagować, ale nie potreafie jej zabronić;((

Katarzyna Jaroszewicz
12 lat temu

Moje słodyczowe łasuchy dostają słodkości, ale tylko sporadycznie i przy jakiejś okazji. Wszystko z rozsądkiem!

Joanna J
Joanna J
10 lat temu

Córka nie jada słodyczy w ogóle. Ma złożoną alergię pokarmową, więc wszelkie konserwanty w gotowych słodyczach mogłyby jej zaszkodzić. Domowych też nie je, bo nie chce, mimo że chętnie przygotowałabym dla niej coś pysznego. W ogóle słodycze kupujemy rzadko, tylko na wizytę gości, bo ciasta mi nie wychodzą, młoda nawet nie spojrzy na czekoladki czy cukierki, mimo że pół dnia stoją na stole. A problem z namolnymi babciami rozwiązałam tak, że od razu mówię że dziecko jest uczulone, mimo że przecież nie na wszystko, ale kto to sprawdzi, więc mi wierzą i z nabożnym namaszczeniem kiwają głowami, jakie to biedne… Czytaj więcej »

Anna Woźniak
Anna Woźniak
10 lat temu

Mój starszy syn nie jadł słodyczy do 3 lat ( cukierków, czekolady ,lizaków ), przy drugim już to nie przeszło. Staram się wydzielać, czekoladę dostają gorzką i to po 2 kostki na jeden raz, staram sie dawać owoce a ciastka piekę sama owsiane z mąką pełnoziarnistą i brązowym cukrem do tego trochę gorzkiej czekolady i żurawina. Bardzo mnie denerwuje jak ktoś przychodzi i przynosi słodkie i daje od razu dziecku do ręki nie pytając się czy może dziecko jeść ( często są to pory wieczorne) Jeżeli chcą coś słodkiego szukam zamiennika owoce suszone lub świeże , czasami jest trochę dyskusji… Czytaj więcej »

Cukromania
Cukromania
10 lat temu

Hmmm pewnie zaraz zostanę zlinczowana tutaj, ale napiszę co myślę 🙂 Jeśli chodzi o mnie – jestem dzieckiem herbatnikowo-chrupkowo-gęstokaszkowym – na dobre mi to nie wyszło, od 10 roku życia (pierwszy raz byłam u specjalisty) walczę z nadwagą. Mój syn ma 4 latka i od dwóch choruje na cukrzycę, nie jadł jako 2-letnie dziecko słodyczy. W naszej diecie cukrzycowej wszelkiego rodzaju przekąski – poza surowymi warzywami, są zabronione. Herbatniki, chrupeczki, lizaki, żelki, wafelki, a nawet chlebek ryżowy – nie są wskazane cukrzykom, ale tez dzieciom zdrowym. To zwyczajne zapychacze pełne węglowodanów i ubogie w składniki, które są potrzebne dziecku do… Czytaj więcej »

Zabawa 9 stycznia 2012

Dobranoc pchły na noc, czyli rytuał zasypiania

Wieczorny rytuał zasypiania jest dobrym sposobem na spokojny sen. Ważna jest stała kolejność i podobna pora przygotowań. Dotyczy to zarówno noworodka, niemowlaka, przedszkolaka, jak i dorosłego.  Taka przewidywalność daje poczucie bezpieczeństwa, pozwala się wyciszyć, zrelaksować…
Sądzę, że w każdym domu, w którym są dzieci, wieczorny rytuał zasypiania jest obecny i w dużym uogólnieniu przestawia się następująco: kąpiel, butla z mlekiem – dla starszych inne jedzonko i wreszcie karaluchy pod poduchy… Hurra!

Pierwszym elementem rytuału w moim domu jest sprzątanie po zabawie. Od razu dodam, że Aleks jest typowym dzieckiem (a może typowym facetem) i bynajmniej nie przeszkadza mu bałagan. Mamy nieco starszych dzieci pewnie doskonale wiecie, że hasło „posprzątaj” nie działa, a sprawdzają się konkretne wskazówki typu „wrzuć klocki do pudełka”. Polecam też zabawę, w której przy okazji pokój zostaje posprzątany – czasami zabawki są zmęczone i muszą sobie odpocząć na swoich pólkach, a samochody trzeba zaparkować w ich garażu. Skutkują jeszcze zawody – kto szybciej (rywalem nie kto inny tylko mama).

Następnie przychodzi czas na kąpiel – koniecznie z dużą ilością piany. Wśród wodnej otchłani odbywa się zabawa na całego mojego małego Neptuna – czasem spokojna w nalewanie, przelewanie, innym razem w nurkowanie, chlapanie, tsunami – zawsze w asyście kilkunastu wodnych zabawek, plastikowych kubeczków i buteleczek. Niejednokrotnie fale oceanu występują z brzegów wanny i zalewają łazienkę. Zachlapana podłoga to nic w porównaniu z miną szczęśliwego dziecka. Kąpiel Aleksa trwa, dopóki woda zupełnie nie wystygnie, ale bez obaw nie chcemy z niego zrobić morsa.

Czystego, pachnącego, ubranego w piżamkę chłopczyka można zaprosić na kolację. Jestem szczęściarą, bo mamą małego smakosza, który doskonale ma już opanowaną sztukę samodzielnego jedzenia. Nie muszę po posiłku wycierać kuchni, podłogi a w zasadzie nawet stołu, już nie mówiąc o przebieraniu malucha (czy samej siebie) – to takie bonusy, które zyskuje się wraz z wiekiem dziecka. Nasza kolacja mija więc w przyjemnej rodzinnej atmosferze, choć Aleks nie przestaje nas zaskakiwać (np. umiejętnością wepchnięcia prawie całej kromki jednorazowo do buzi – to relacja z dzisiaj).

Kolejny punkt wieczornego rytuału to mycie ząbków. U nas na szczęście i z szorowaniem zębów nie ma problemu – ja szoruję i śpiewam „Szczotka, pasta, kubek, ciepła woda…”, a Aleks otwiera paszczę.
Czytanie do poduchy – zazwyczaj z tatą. Motywem przewodnim jest Kubuś Puchatek.
No i wreszcie czas na sen.

Aleks od pierwszego roku życia śpi w swoim „dorosłym” łóżku, który sprzyja wspólnemu (dziecko plus rodzic) zasypianiu. I tak też się to u nas odbywa – kładę się z synkiem i czekam aż zaśnie. W tym czasie jeszcze troszkę rozmawiamy, przytulamy się, głaszczemy, całujemy… Aleks stworzył sobie też własny pewien rytuał zasypiania – w pobliżu łóżka musi stać kubek z wodą, po który wielokrotnie sięga i pije przed zaśnięciem.

I chociaż lubię te wspólne pełne czułości chwile, jakiś czas temu wymyśliłam, żeby nauczyć już synka samodzielnego zasypiania. Okazja była dobra – założyłam nowiutką pościel i wytłumaczyłam Aleksowi, że jest już duży i od dziś będzie usypiał bez mamy i taty.  Razem z mężem ustaliliśmy, że skorzystamy ze wskazówek Super Niani – nie będziemy nawiązywać kontaktu wzrokowego, będziemy cierpliwie siedzieć i czekać, aż synek zaśnie.

Cały wieczorny rytuał zasypiania odbył się jak co dzień, po przeczytaniu książeczki jeszcze raz wytłumaczyłam synkowi, że dziś zaśnie sam. Wysłuchał, po czym tradycyjnie poprosił o kubek z wodą. Nie zdążyłam skończyć zdania „Tylko uważaj, nie wylej”, gdy kubek nagle wypadł z jego malutkiej rączki prosto na środek materaca.

Tamtą noc Aleks – z wiadomych powodów – spędził wyjątkowo w sypialni rodziców. A my odczytaliśmy to jako „znak” – to jeszcze nie pora, by zmieniać przyzwyczajenia, szczególnie jeśli są one tak miłe dla wszystkich zainteresowanych stron.

A czy Wy trzymacie się ustalonej kolejności wydarzeń przed snem Waszych dzieci? Macie wypracowane przez siebie wieczorny rytuał usypiania? Czy Wasze pociechy jeszcze przed dobranocką ziewają, jakby chciały połknąć słonia, czy jeszcze długo po 19.00 są pełne niespożytej energii?

Subscribe
Powiadom o
guest

23 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Agnieszka Jelinek
12 lat temu

U nas także króluje rytuał. od samego początku i od razu maluszek zrozumiał, że noc to noc. A wieczorem, gdy minie czas kąpieli, bo my w gościach to od razu dostaje ekstra energii i tylko w kąpieli się uspokaja. Rytmy, powtarzalność są naturalne dla dziecka, bo czują się bezpieczne. Basiu świetny tekst 🙂

Magda Kupis
12 lat temu

u nas rytuał dnia jest zachowany, czasem coś się przesunie, ale nigdy kąpiel, po kąpieli mleczko lub piciu, trochę przytulania i do pokoju wyciszyć się, kiedyś zasypiała sama w łóżeczku, później musiała być bujana, teraz znów próbujemy samodzielnego zasypiania w stosunku 3:1 🙂
Od 5 tyg życia córcia śpi całą noc, zawsze w swoim łóżeczku, pobudki sa sporadyczne, usprawiedliwione złym samopoczuciem. Reasumując- o 20 rozpoczyna się kąpiel rytuał zasypiania- czasem śpi już kilka minut po 8, czasem zasypianie trwa pół godziny 🙂

Anna Haluszczak
12 lat temu

U nas rytuały też codziennie takie same, ale mamy małego uparciucha. Córka ma teraz ponad 2 latka i cwaniakuje :> Po kąpieli jest ubierana w piżamkę, potem jest czytanie ksiażeczki albo opowiadanie i ma spać. Ale ona potrafi jeszcze 3 razy chcieć na nocnik (robiła przed samą kąpielą), potem jeszcze chce mleczko, potem herbatkę, potem znów jakąś opowieść… W każdym razie usypianie trwa do 21 🙁 A za ścianą wtedy śpi już 8 miesięczny synek, który od kiedy nauczył się samodzielnie wstawać, też nie chce iść spać… Jak jedno krzyczy i płacze to budzi drugie. Nie wiem więc jak ma… Czytaj więcej »

Patrycja Zych
12 lat temu

U także mamy swoje rytuały 🙂 jak większość rodziców mamy wypracowany pewien system którego staramy się trzymać. Mały zasypia czasem o 22… zazwyczaj jest to 21… śpi całą noc do ok 10 rano 😀

Hanna Szczygieł
Hanna Szczygieł
12 lat temu
Reply to  Patrycja Zych

pozazdrościć:)

Paulina Garbień
12 lat temu

U nas o 18:30 kaszka łyżeczką, następnie kąpiel, zabiegi pielęgnacyjne i ubieranie w piżamkę w przyciemnionym pokoju, następnie mniej więcej o 19-19:15 cycuś i czasami sam odwraca się i odkładam go, wtedy od razu zasypia a czasami zasypia przy cysiu i dopiero odkładam. Tak to wygląda od urodzenia. Tylko kilka razy zdarzyło się, że było to później niż o 20, w bardzo wyjątkowych porzypadkach. Nawet jak jesteśmy na jakiejś imprezie u znajomych czy rodziny wychodzimy odpowiednio wcześnie. Wszelkie zmiany są dla Adiego ciężkie bo ma później trudności z zasypianiem i długo się męczy albo śpi niespokojnie. Dzięki tej regularności Adi… Czytaj więcej »

Magda Kupis
12 lat temu

Zapomniałam dodać- jakie cudne zdjęcie, a raczej model! 🙂

Barbara Heppa-Chudy
12 lat temu
Reply to  Magda Kupis

Mały Neptun w „morskiej” pianie 😉

Patrycja Zych
12 lat temu

Zdjęcie jest super 🙂 a ten uśmiech powala z nóg 😉

Anna Haluszczak
12 lat temu

zdjęcie rzeczywiście bomba 🙂 takie zdjęcia będą potem świetną pamiątką dla dziecka 🙂

Anna Kopeć
12 lat temu

My mamy podobną kolejność jak w tekście 🙂 Jest właściwie nie zmienna od początku jak Kuba urodził się. Z tym, że jak był malutki to nie bałaganił 😉 Obecnie (ze względu na lek, który Kuba musi zażyć) o 17:30 je kolację, potem ma jeszcze chwile czasu na zabawę (lub nebulizację, gdy jest chory – a bywa to często). W tym czasie często tez oglądamy ulubione bajki razem (ostatnio hitem jest Cartoonito na Boomerangu), potem sprzątanie zabawek, szykowanie łóżka (od września śpi jak duży chłopiec – na takim dziecięcym tapczaniku), potem kąpanie, ubieranie w piżamkę, mycie ząbków, siusiu i do łóżka.… Czytaj więcej »

Fizinka
Fizinka
12 lat temu

My również od urodzenia mamy ustalony swój rytm dnia – o 19.00 kąpiel, 19.30 karmienie. 20.00 sen 🙂
Ja,jako strażniczka domowego porządku 😉 staram się zawsze pilnować aby nic nie zakłócało naszych rytuałów 🙂 i tak jeśli np. wybieramy się w odwiedziny do znajomych czy rodziny zawsze staramy się wrócić przed 19.00 by zdążyć na czas kąpieli 🙂

Sylwia
Sylwia
12 lat temu
Reply to  Fizinka

U nas było/ jest podobny rytm 19.30 kapiel 20.00 karmienie 20.30 sen. 1,5 tyg mielismy odstepstwa bo synek postanawiał po karmieniu dalej szaleć. Kolacje traktował jak doładoawnie akumulatorów i szalał do 23.00 na szczęscie od 2 dni znów powrócił do starego planu 😀

Ania Stanczak
12 lat temu
Reply to  Fizinka

o rany zazdroszcze takiego zorganizowania;)!!!!!!!!!!

Beata
Beata
12 lat temu

Mój synek ma 9 miesięcy, więc jeszcze jest dosyć malutki 😉 Wprowadzenie stałych pór drzemek, jedzenia i wieczornego spania nie było takie łatwe. Właściwie to po przeczytaniu pewnej książki stopniowo zaczęliśmy wprowadzać stałe godziny, ale rytuał wieczorny zawsze wyglądał podobnie (pomimo różnicy godzin 20-21). W tej chwili dzienne drzemki są o 11 i o 15.30 (obie zazwyczaj przesypia pod daszkiem w ogrodzie w wózku – w tym roku zima słaba ;)), wieczorne spanko 20, max 20.30. Mój synek zasypia sam bez niczyjej pomocy i tego nauczyłam go właśnie dzięki owej książce. Czasem pozwalam zasnąc mu przy cycuniu, ale zdarza się… Czytaj więcej »

Izka
Izka
12 lat temu

U nas Pawełek jest pełen energii po godz.19 dzięki swojemu wujkowi Bartkowi ;P

Joanna Pawlińska
Joanna Pawlińska
11 lat temu

Moja Julka na próby ułożenia jej spać reagowała histerycznym krzykiem. Wszystko co się kojarzyło z zasypianiem było straszne. Raz mi zasnęła dosłownie w biegu, podbiegła, złapała mnie za nogę i zasnęła. Póki nie poszła do przedszkola to mogła zasypiać kiedy akurat zasypiała. Potem naturalnie budzona rano wieczorem była zmęczona. Teraz sama sobie ustaliła godzinę i zasypia mniej więcej o stałej porze.

milena
milena
11 lat temu

Stały porządek dnia codzienne rytuały sa bardzo trudne, mimo to wprowadziłam je od samego początku ( stałe godziny i czynności)Moje dzieci syn prawie 5 lat i córa 6 miesięcy przed 20 juz śpia. Kapiel, kolacja mycie zabków przytulanie, kokoszenie i bajeczka to nasze codzienne wieczorne rytuały.Pomagają one bardzo zasypianiu, które przychodzi u nas bez żadnych problemów. Owszem czasami przymykamy oko jak jest jakaś rodzinna imprezka wtedy ten rytm jest troszeczkę zaburzony, ale zaraz wszystko wraca do normy.

Aneta Błajek
9 lat temu

Zabrakło tylko tego co u nas co wieczor: mamo, pić! I to każdy po kilka razy. Byleby nie spać 😉

Planet4Kids
9 lat temu
Reply to  Aneta Błajek

Dokładnie! Pić, pić, pić.

Milena Kamińska
9 lat temu

W przypadku syna nie sprawdza sie za to u corki w 100% i jeszcze pic

Kinga
Kinga
7 lat temu

Mój synek też ma problemy z zasypianiem, dlatego wprowadziliśmy kilka rytuałów. Dodatkowo wymieniłam też materac do łóżeczka, bo naczytałam się o szkodliwości niektórych substancji. Idzie nam teraz całkiem nieźle 🙂 Mały spokojnie kładzie się do łóżeczka i nie marudzi 🙂

Agnieszka
Agnieszka
5 lat temu

U nas pomógł materac nawierzchniowy na problem z zasypianiem 🙂 Mam wrażenie że córka wcześniej miała za twardo.

Zabawa 17 grudnia 2011

Dziecko i pies

Pies i dziecko to (zazwyczaj) dobre połączenie. Śliczna mordka, cztery łapki i brzusio do zapełniania i głaskania. Cudowny przyjaciel rodziny i powiernik wielu dziecięcych trosk, pomerda ogonkiem, przyniesie aport i da mokrego „buziaka”, gdy twarz pana będzie wystarczająco blisko. 

Mało kto nie lubi psów. Ja należę do grupy „psiarzy” od zawsze i na zawsze, mój mąż i dziecko również, choć akurat Bartek wielkiego wyboru nie miał. Najpierw był pies, później dziecko.

Mieliśmy oczywiście obawy, jak to będzie, ale odpowiednie szkolenie, świadomość charakteru zwierzęcia, jego potrzeb i naszych możliwości sprawiła, że wszystko zadziałało według planu. No, może nie wszystko, ale większość. Bo ze zwierzakami, to trochę tak jest – najpierw zachwyt i rozczulenie, a później walka z kołtunami sierści na podłodze, błotem na łapach w deszczowe dni, oraz szok, że psu z przedniej i zadniej strony ciała równie dziwnie czasem „pachnie”.

W naszym przypadku mała kulka przeistoczyła się w 35 – kilogramowy klocek w typie rasy Hovawart, pożerający 15 kg karmy miesięcznie. To nie mało, aczkolwiek istnieje podejrzenie, że młody systematycznie mu w tym pomaga – wiemy już, że tajemnicze „szuru-buru” w misce psa to sprawka Bartka.

Zresztą „chłopaki” żyją w dobrej komitywie, co i jednemu i drugiemu wychodzi raczej na zdrowie. Młody najczęściej rekompensuje braki w misce psa, dokarmiając go własnym posiłkiem – chlebek z masełkiem dla Bartusia, szyneczka pieskowi, tak że pies ostatnio jada więcej i lepiej niż my wszyscy razem wzięci. Oczywiście staram się ukrócić ten proceder komendą „nie wolno” dla psa by nie jadł, i dla Bartka, by nie dokarmiał. Ale ja swoje, Bartek swoje, z uśmiechem na ustach wciska zdezorientowanemu psu jedzenie wprost do paszczy. No i jak biedny pies ma nie zjeść?

Inny przykład. Bartek zjada jogurcik i w trybie natychmiastowym zwraca się do pokornie czekającego psa, i nie inaczej, nagradza go za wytrwałość dając do wylizania zawartość kubeczka, po czym, jeśli coś zostanie, sam poprawia po psie. I na nic tu okrzyki obrzydzenia, najwyraźniej moje dziecko zarazy się nie boi, a ja sama pocieszam się, że Małemu to i wąglik już nie straszny, tak się na wszystko chłopak uodpornił.

Proszę, oto powstał pierwszy argument za posiadaniem zwierza w domu – wzrost odporności. Oto inny przykład świetnego dogrania na linii dziecko – pies, czyli umiejętność współdziałania w zabawie. Bartek zdążył już zauważyć, że Fokus najbardziej na świecie kocha piłki, nieważne jakie, ważne, żeby się toczyły. Jak tylko Mały dorwie jedną z nich, od razu biegnie w kierunku psa wciskając mu ją do pyska, i na odwrót, pies zaczepia dziecko, kładąc obok niego piłkę. Obaj wiedzą, co robić, żeby było wesoło. Jak tylko ubieram dziecko na dwór, pies dobrze wie, że nie zostanie pominięty. Generalnie posiadanie psa pozytywnie wpływa na rozwój dziecka, co sama na co dzień obserwuję.

 Ale nie polecałabym zostawiania dziecka z psem sam na sam, bo nawet najbardziej ułożony i spokojny pies, może mieć dość ciągania za sierść czy ucho, lub próby wyciągania zdobyczy z paszczy, i może zareagować złością, czego konsekwencją może być ugryzienie malucha. Oczywiście, gdy dziecko robi psu krzywdę, również nie można na to pozwalać, bo to, że spróbuje tak z własnym psem, i nic się nie stanie, sprawi, że może spróbować tak z obcym zwierzęciem, i wtedy może stać się tragedia!

A na sam koniec – szczerze nie polecam żadnego zwierzaka osobom, które nie mają zielonego pojęcia, z czym się wiąże jego obecność w domu, a chcą jedynie sprawić (niekiedy czasową) radość dziecku, bo z reguły w pierwszej kolejności cierpi na tym zwierzę. Jedynie dobre chęci nie wystarczą, aby szczęśliwe było dziecko i pies, potrzeba również wiedzy, czasu i determinacji, aby wszystko się ułożyło.


Fot. Robert Eklund/Unsplash

Dziecko i pies

Subscribe
Powiadom o
guest

172 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anna Kopeć
12 lat temu

My mamy kotka 🙂 Gdy Kuba miał 1,5 roku przybył do naszego domu, właściwie przybyła. Od samego początku wychowywany był z psem. Staram się by pomagał przy opiece nad zwierzakiem, tłumaczę, że zwierzę to nie zabawka, że także ma uczucia, czuje ból i smutek. Najbardziej lubię jak wracamy do domu (np. po przedszkolu, albo od babci) a Kuba biegnie do kociaka, przytula się do niej i krzyczy „Kucia tęskniłem!”

Marysia
Marysia
12 lat temu

Jeśli rodzice od najmłodszych lat zaszczepią maluchowi szacunek dla „braci mniejszych” to na pewno będzie to procentować. Najpierw wielką radością na widok pupila, a po latach chęcią niesienia pomocy zwierzakom. A poza tym ten widok, dziecka tulącego się do pupila- bezcenny 🙂

Magda Kupis
12 lat temu

Chciałabym zobaczyć ich wspólne posiłki 😀 My w domu nie mamy zwierząt, ale mój pies został u rodziców, drugiego ma moja siostra. Pierwszy zaadoptowany kundelek, drugi Cavalier King Charles Spaniel. Gdy tylko Tola wejdzie do domu dziadków, piesek już pilnuje swojej miski (choć ona nawet tam nie zagląda), jeszcze tak szybko nie znikała jej zawartość 😀 Czasem się razem bawią, tzn Tola się z nim bawi 😀 Ciociany piesek sam garnie się do zabaw- szczególnie lubi się do Małej długo przytulać (i tylko do niej), oboje lubią lizanie 😀 Lusia sama wystawia rączki i nóżki, a ten jest w raju.… Czytaj więcej »

Uszi
Uszi
12 lat temu

Tak co prawda to prawda, Fokus i Bartek to dobzi kumple, Ale tak Jak Maryśka napisała nie każdy pies jest tak miły i cierpliwy jak Fokus. Fokusa brat, mój Magnus takiej cierpliwości juz nie ma. Niby Bartkowi krzywdy nigdy nie zrobił, a Bartka ulubioną zabawą swojego czasu bylu zaczepianie Magnusa jak obserwuje osiedle przez okno i śmianie sie jak szczeka i ucieka, to opcja pociągniecia za sierść, czy też wyciąganie smakołyków z ust w gre by nie weszła, mogłoby się to źle skończyć.

Marysia
Marysia
12 lat temu

Magda- większość psów pilnuje miski, ja na wszelki wypadek od małego uczyłam Fokusa, że nie musi michy bronić, bo zawsze jest w niej jedzenie, poza tym wydaje mi się że pies przywykł do tego że Bartek dzieli się swoim jedzeniem, i pies po prostu przyjmuje za oczywistość że Małemu zdarza się grzebać w jego misce. Z resztą od początku przyzwyczajałam psa do faktu, że mamy prawo do miski wkładać pokarm i wyciągać, oraz że to co ma pies w pysku na komendę „zostaw” z tego pyska można spokojnie wyciągać. Oczywiście nie jest tak że pies jest terroryzowany, ale nagradzany smakołykami… Czytaj więcej »

Marcin
Marcin
12 lat temu

Chciałbym dodać, że jest jeden proceder, który Bartek wraz z Fokusem rozpowszechnił, a na który ja nie do końca się zgadzam. Otóż Fokus doskonale wie, że nie ma prawa wchodzić na łóżko tak w sypialni jak w salonie. Zauważyłem jednak ostatnimi czasy, że mój mały synek gramoli się z rzeczoną piłeczką na łóżko w sypialni po czym wyciąga rączkę w kierunku psa. „Posłuszny” Fokus nie daje się długo prosić i…natychmiast dołącza do swojego zabawowego kompana. I teraz wchodzi tata do pokoju…Urzekający jest widok malucha wtulonego w to ogromnę cielsko i czworo oczu, które zauważają Twoją obecność i zdają się zgodnie… Czytaj więcej »

Julia-janeczek
Julia-janeczek
12 lat temu

My mamy shih tzu i tez najpierw byl pies a zas dziecko. Sunia nauczyla sie i malemu rzywdy jeszcze nie zrobila nigdy a jest ciagnieta szarpana czasem nawet nie widze ze maly jej cos robi ale psiak raczej omija Gracjanka szerokim lukiem 😉

Marysia
Marysia
12 lat temu

Marcin- mężu drogi, w tym wypadku jednakowo nie mamy serca psuć „chłopakom” zabawy, choć pod nosem czasem zdarza mi się wymruczeć wiązankę na temat sierści na pościeli. Choć biję się w pierś, że gdybym naprawdę nie chciała aby pies wchodził za dzieckiem, to ukróciłabym to raz na zawsze.

Julia-janeczek, ciekawa jestem, czy podejście suk do dzieci, jest takie samo jak psów, czy może mają one więcej serca i cierpliwości ze względu na płeć? ja od zawsze miałam samce, i nijak mi tego stwierdzić, jak wygląda sprawa w rzeczywistości 🙂

Sylwia
Sylwia
12 lat temu

Nasz pies (pinczer miniaturowy) Kacper ma prawie 10 lat. Teraz to nasz rodzinny pies, wcześniej tylko mój 😛 Pamiętam, że jak tylko zaczęłam spotykać się z mężem nie pozwalał mu się do mnie zbliżyć. Zawsze siadał pomiędzy nami. Dopiero jak dobrze poznał przyszłego męża zrezygnował z „pilnowania” mnie. Zastanawaiał się, bedąc jeszcze w ciąży jak zareaguje na naszego synka.Czy będzie zazdrosny. Po porodzie mąż przyniósł do domu pieluszkę tetrową „z zapachem maluszka” KAcper zaciągnął ją do swojego legowiska i z nią spał. Po tyg. wyszliśmy ze szpitala. Weszliśmy do mieszkania i pierwszą rzeczą jaką nasz pies zrobił było przywitanie mnie… Czytaj więcej »

Patrycja Zych
12 lat temu

Hmmm a ja mam odmienne zdanie i nie wyobrażam sobie psa i dziecka razem w domu a już tym bardziej wspólnego jedzenia. Nie potępiam oczywiście ludzi którzy mają dzieci i zwierzaki ale ja bym się nigdy nie zdecydowała…

Marysia
Marysia
12 lat temu

Wspólnego jedzenia tez nie umiałam sobie wyobrazić do momentu gdy to zobaczyłam 🙂 teraz już wiele rzeczy przyjmuję za oczywistość 😉 ja wychowałam się w domu z psem i kilkoma innymi futrzakami, i nie wyobrażałam sobie, ani ja ani mąż, że u nas może być inaczej. Choć sama nie potępiam ludzi, którzy nie chcą zwierząt- co innego gdy wezmą 4 łapki pod dach bądź nie potrafią się nimi zajmować.

Sylwia
Sylwia
12 lat temu

U mnie najpierw był pies, którego kupiłam w czasach ogólniaka a później nie było opcji i musiał zostac, gdy zamieszkał z nami mąż. Następnie pojawił się synek i nie mogłabym pozbyć się psa bo mam teraz dziecko i rodzinę. Niektórzy pozbywają się zwierząt, gdy tylko pojawia się maluszek. Zwierzak idzie w odstawkę. U nas żyją sobie w pełnej harmonii 🙂 Jeśłi ktoś decydyje się na psa, nawet w czasie gdy nie ma jeszczze rodziny to musi liczyć się z tym że psy są żywotne i nie znikną za rok czy 2. W momencie pijawienia się zwierzaka w domu o tym… Czytaj więcej »

Patrycja Zych
12 lat temu

U mnie nigdy w domu nie było psa (mieszkamy w bloku i rodzice się nie zdecydowali,tym bardziej,że brat ma alergię) więc może stąd moje podejście…

Marysia
Marysia
12 lat temu

Nawet alergia- oczywiście nie mówię o jakimś hardkorze- nie skreśla od razu posiadanie zwierzaka, u nas w domu rodzinnym- 2 pokoje w bloku , 5 osób w tym siostra alergik- dla psa ( nie tylko )było miejsce. Było tam gwarno i wesoło. Bardzo chciałam, aby moje dziecko mogło powiedzieć to o swoim rodzinnym domu 🙂 zwierzęta pięknie wzbogacają życie, o ile właściciele mają wiedzę, że zwierze nie zabawka, wyprowadzić trzeba nawet przy- 20stopniach w srogą zimę . O ile sama kocham psy, to również rozumiem osoby które nie mają psa, bo nie chcą bałaganu w domu i licznych obowiązków. Na… Czytaj więcej »

Szkolenia
12 lat temu

Też miałem problemy z psem, kiedy urodziło się dziecko i stwierdzono alergię, ale odpowiedni odkurzacz, pranie dywanów i szkolenie psa żeby nie wchodził na kanapy i fotele zdecydowanie pomogło.

Ania
Ania
10 lat temu

Jakbym.moja Lilke widziala na zdjeciu u gory 😀 u nas relacja pies-dziecko idealna,mamy Laba ktory poddaje sie czulemu meczeniu 🙂 kazdy zly humor,smutek naszej corci poprawia wlasnie pies mokrym buziakiem. Jogurty ..u nas jest identycznie xD pies juz czeka na kubeczek 🙂 chrupki,nie dokonczone jedzenie nagle znika nie wyjasnionym sposobem i zadne sie do.winy nie przyznaje-nie no mamo ja zjadlam siama…:-) uwielbiam psy ! 🙂

Żaklina Kańczucka
10 lat temu
Reply to  Ania

Oj tak, tak. Moje dziecko się nie krępuje i z kilometra woła- pieeeeees, chodź, masz jedz 😀

Milena Kamińska
9 lat temu

Dbają karmią czeszą i bawią się razem nie wyprowadzają bo mamy podwórko wiec otwieraja tylko balkon

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close