Emocje 22 czerwca 2018

Szef pyta, po co Ci urlop? No właśnie po to

Wakacje dla dzieci, urlop dla dorosłych. Teoretycznie, bo w praktyce różnie to bywa. Czasem uda się go dostać bez problemu, czasem szef z głupia frant zapyta: a po co ci w ogóle urlop? Na wszelki wypadek przygotowałam dla Was małą ściągę.

 

Urlop to nie pracownicza fanaberia (jak sądzą niektórzy pracodawcy). To czas niezbędny na odpoczynek i regenerację sił. Oraz po prostu na przyjemności. Ale tego możecie szefowi nie mówić. W zamian nie zapomnijcie wspomnieć, że:

 

  1. Urlop czyni nas bardziej wydajnymi

Pracownicy fizyczni po prostu muszą co jakiś czas odpocząć i zregenerować siły. To nikogo nie dziwi. Gorzej z postrzeganiem pracowników umysłowych, przecież oni się nie męczą, prawda? Otóż nic bardziej mylnego! Przez cały rok spotykają tych samych ludzi, wykonują podobne zadania, mają stały rytm dnia – jednym słowem: nuda. A nuda połączona z rutyną skutecznie zabija wszelką kreatywność. Wakacyjny wyjazd to nie tylko ucieczka na przysłowiowy koniec świata, to także skuteczna stymulacja mózgu, który w otoczeniu nowych miejsc, ludzi, zdarzeń wspiera się na wyżyny wydajności. Jednocześnie wzrasta poziom neurotrofiny, co ma wpływ na efektywność pracy mózgu. A przecież wydajny pracownik to wymierna korzyść dla firmy.

 

  1. Urlop pomaga się odstresować

Stres, szczególnie związany z pracą, jest niemalże stałym elementem naszej codzienności. Mało kto może powiedzieć, że jego praca nie jest stresująca. Urlop to ten moment, kiedy wszelkie źle działające na nas bodźce możemy ograniczyć, lub całkowicie wyeliminować. Dzięki temu nasz system nerwowy odpoczywa, a napięcie związane ze stresem znika.

 

  1. Urlop przedłuża życie

Nie, to nie żart. Oczywiście nie zawsze i nie każdemu, ale jeśli pracujemy i mieszkamy w wyjątkowo głośnym miejscu, urlop uratuje nasze uszy, oczywiście pod warunkiem, że będziemy odpoczywać w cichym i ustronnym otoczeniu. Nawet tak wydawałoby się niepozorny dźwięk, jak ruch uliczny może negatywnie wpływać na naszą wydajność i system nerwowy. A naukowcy twierdzą, że długotrwałe przebywanie w hałasie skraca życie nawet o kilka lat. Gdyby szef pytał, trzeba mu jasno wyłożyć, że od urlopu zależy nasze życie, jakkolwiek dramatycznie by to nie brzmiało.

 

  1. Urlop uzdrawia

Może nie dosłownie, bo od poważnych chorób są lekarze nie wyjazdy w plenery, ale:

– nadmorskie powietrze dzięki dużej zawartości jodu łagodzi choroby dolnych dróg oddechowych,

– woda morska może pochwalić się zdolnościami do zwalczania wirusów i bakterii,

– leśne powietrze, szczególnie to z lasów iglastych, działa łagodząco i oczyszczająco na gardło,

– wycieczki wysokogórskie wzmacniają odporność – mniejsza ilość tlenu w powietrzu zmusza organizm do zwiększonej produkcji czerwonych krwinek. Jeśli wybierasz się w góry, zrób eksperyment: wykonaj morfologię przed wyjazdem i tuż po powrocie. Wyniki możesz pokazać niedowierzającemu Twojej teorii szefowi.

 

  1. Urlop poprawia kontakty międzyludzkie

Oczywiście, jeśli uda Ci się odciąć od internetu. Prowadzone na ten temat badania pokazują, że wystarczy trzydniowy odpoczynek od wirtualnego świata, by śmielej patrzeć w oczy rozmówcy. Niby drobiazg, a jednak powoli zapominamy, jak to jest rozmawiać twarzą w twarz.

 

  1. Urlop poprawia życie erotyczne

Hmm, tego może nie mów szefowi, bo będzie zazdrosny. Jednak Polacy przyznają otwarcie: na urlopie mamy więcej czasu, jesteśmy zrelaksowani, częściej mamy ochotę na zbliżenie i jest ono bardziej satysfakcjonujące. I jeśli wierzyć statystykom, na urlopie kochamy się częściej 😉

 

Aby urlop był udany, musi trwać minimum pięć dni. Ale tego też szefowi nie mów. Inne badania mówią o dwóch tygodniach nieprzerwanego urlop​u. I to jest wersja, której się trzymaj pazurami i zębami. Dwa tygodnie bez pracy, służbowego telefonu i maila mogą naprawdę zdziałać cuda.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Strefa gier i zabaw 22 czerwca 2018

Escape room z dzieckiem, czy bez dziecka

Escape room to nic innego jak pokój lub pomieszczenie zaadaptowane tematycznie. I tak np. Funescape na warszawskiej Sadybie proponuje Wam, aż 9 miejsc, w które możecie się przenieść. Wśród nich znajdziecie Bezludną Wyspę, Łódź Podwodną, przeniesiecie się do krainy Kwitnącej Wiśni, czy do czasów Majów. Większość pokoi posiada dwa scenariusze wydarzeń: dla dorosłych i nieco łatwiejszy dla dzieci.

Kiedy przekroczycie już próg, zostajecie sami wraz ze swoimi szarymi komórkami, to od Waszego sprytu, przebiegłości, umiejętności podążania za wskazówkami, nieschematycznego myślenia zależy, czy uda się Wam uciec przed czasem. Gdy macie problem, mniejszy lub większy, ze znalezieniem kolejnej części zagadki, kłódki, zadania, to cały czas czuwa nad Wami animator i możecie liczyć na jego pomoc. Pracownicy Funescape nie tylko widzą Wasze postępy, ale także słyszą, wszystko to co dzieje się w pokoju, wieć w każdym momencie mogą udzielić podpowiedzi. 

Czy zatem warto na taką wyprawę zabrać dzieci? Jeśli tak, to od jakiego wieku?

Agnieszka i Mirella podzielą się z Wami swoimi spostrzeżeniami.

Zamarzyła mi się przygoda pod palmami, w otoczeniu cudownej plaży ze złotym piaskiem, no i szumem spokojnego morza. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że moje marzenie może się tak szybko zrealizować. Mało tego, zabrałam ze sobą dzieci i utknęliśmy na pięknej bezludnej wyspie. Musieliśmy wezwać ratunek, lecz przed nami czekał szereg zadań, łamigłówek i nie lada wysiłek, by się wydostać.

Tuż po przekroczeniu progu i zamknięciu się za nami drzwi, dzieci przytuliły się do mnie mocniej, choć wcześniej wyjaśnialiśmy im, na czym będzie polegała zabawa. Pierwszy zdezerterował Marcin, który w pierwszej kolejności szukał awaryjnego przycisku :). Po ściszeniu nieco przez obsługę muzyki, dzieci wciągnęły się w zabawę i to właśnie Marcin znalazł pierwszy kluczyk. Mimo tego, dość szybko, bo po około 10 minutach zdecydowaliśmy się na otwarcie drzwi i kontynuowanie poszukiwań przy otwartych drzwiach, resztę czasu spędziliśmy z pomocą fantastycznej Pani Kariny. Z każdą chwilą dzieci stawały się coraz śmielsze, odważniejsze i chętniej brały udział w zadaniach i poszukiwaniach. W  ich oczach widać było walkę przerażenia z ciekawością. Z jednej strony wciągały się w grę coraz bardziej, z drugiej jednak zachowując niewielką rezerwę, spowodowaną z pewnością, niewiedzą na temat tego co czeka ich za moment.

Koniec końców, udało nam się wydostać z Bezludnej Wyspy. Mimo, że graliśmy przy otwartych drzwiach, dzieci chcą jeszcze tam wrócić i zagrać w innym pokoju. Przyznam szczerze, że chętnie ich zabiorę, jednak poczekam, aż trochę podrosną, by mogły jeszcze aktywniej uczestniczyć w zabawie.

Na stronie funescape.pl znajdziecie informacje, że proponowane scenariusze dla dzieci są od 8 roku życia. I tutaj się zgodzę. Jednak nie zabrania Wam nikt by przyjść z młodszymi. Ja byłam z moją trzylatką i siedmiolatkiem i niejako daliśmy radę, mimo, że zdecydowaliśmy się na zabawę przy otwartych drzwiach. Na koniec mam dla Was małą radę. Jeśli idziecie z dziećmi koniecznie zjedzcie coś przed i skorzystajcie z toalety, bo szkoda przerywać taką fajną zabawę 🙂
Agnieszka

Kiedy padło pytanie: Kraj Kwitnącej Wiśni, czy Łódź Podwodna, bez wahania wybrałam to drugie. Miłośników Japonii jakoś u nas w domu brak, chociaż sushi czasem jadamy. Za to morze kochamy wszyscy.

O tym, co nas czeka, nie wiedzieliśmy praktycznie nic, poza ogólną informacją, że trzeba będzie znaleźć sposób na wydostanie się z zamkniętego pokoju i że mamy na to godzinę. Pewnie gdybym przekopała internet, znalazłabym więcej informacji, ale szczerze mówiąc – nie chciałam. Jak przygoda, to przygoda! Z tego też powodu właściwie nie konsultowałam z rodziną szczegółów. Poinformowałam ich tylko, że idziemy i że będzie fajnie. W myślach trzymałam kciuki, żeby się nie okazało, że nakłamałam.

Na wejściu zostaliśmy poinformowani, że wszystko, co mamy ze sobą, zostawiamy w szafce. Wszystko znaczy wszystko, nawet telefony! Wyjątek obowiązuje dla chusteczek do nosa, bo różnie to bywa i dla okularów do czytania. O te ostatnie zapytałam tak na wszelki wypadek i poradzono mi, bym jednak zabrała. Jak się okazało – słusznie.

Pan, który był naszym opiekunem, rzeczowo i konkretnie poinformował nas, co spotkamy za drzwiami. Udzielił kilkunastu cennych wskazówek, kazał zamknąć oczy i… zamknął za nami drzwi. Był niczym Wielki Brat, który wszystko widział, wszystko słyszał i co jakiś czas podsuwał nam cenne wskazówki na tablicy świetlnej. Pewnie się przedstawił, ale z przykrością muszę powiedzieć, że nie pamiętam, jak się nazywa 🙁 Wiem tylko, że jest podobny do Rafała Cieszkowskiego i że naprawdę kocha swoją pracę, to prawdziwy fan i fanatyk 😉

Dla mojej rodziny wybrałam dorosłą wersję zabawy. Nie wiem, czy to był do końca dobry pomysł, bez pomocy nie dalibyśmy sobie rady. Ale co tam. Grunt, że się dobrze bawiliśmy! Pierwsze koty za płoty, za drugim razem pójdzie łatwiej i to wcale nie dlatego, że wybierzemy tę samą salę, tej zabawy, jak nam powiedziano, trzeba się zwyczajnie nauczyć. Po prostu już wiemy, że nie obowiązują żadne zasady, reguły i ograniczenia. Ważne może być dosłownie wszystko i wszystkiego trzeba dotknąć. Jedyne, co nas nie obchodzi, to elementy oznaczone „nie dotykać”. Jeśli takich oznaczeń nie ma, można, a nawet trzeba dotykać, macać, odsuwać, oglądać. Ważne może być dosłownie wszystko. Nie mogę zdradzać szczegółów – wszystko znaczy po prostu wszystko.

Przygoda w Łodzi Podwodnej wymaga czasem schylenia się, klęknięcia czy siadania na podłodze. Dlatego nie zabierajcie ciuchów, których Wam szkoda brudzić. Powiem Wam, że jak wstawałam z podłogi, to usłyszałam dźwięk, który mocno mnie przeraził. Myślałam, że podarłam spodnie! Na szczęście tylko zahaczyłam o jakiś gwóźdź szwem. Potem jeszcze trzeba było gdzieś klęknąć, wejść w ciasne miejsce… Dla dzieci najlepiej wziąć jakieś legginsy na zmianę. Koronkowe sukienki zostają za drzwiami, tak na wszelki wypadek 😉 Ja też na drugi raz wezmę inne ciuchy.

Co jest potrzebne do opuszczenia pokoju? Oczyszczenie i otwarcie umysłu na rozwiązania, których na co dzień nie stosujemy. Wyjście poza ograniczenia swojego sposobu myślenia, czasem popatrzenia jak dziecko, a czasem jak starzec. Wymaga też nie lada spostrzegawczości i zdolności kojarzenia. Po fakcie wszystkie zagadki wydawały się wręcz oczywiste, a jednak wpaść na rozwiązanie było trudno.

Czy warto zabrać dziecko na taką imprezę? Oczywiście, że tak! Zamknięty pokój i brak kontaktu ze światem zewnętrznym to doskonały sposób na rodzinną integrację, spędzenie czasu razem bez żadnych przeszkadzaczy. To także spora mobilizacja, musimy dać radę razem i każdy się angażuje. Nie ma telefonu, nie pikają żadne powiadamiacze, nie ma okien, nie ma nic! Właściwie jedyne czego żałuję, to że nie mamy żadnego zdjęcia z pokoju na pamiątkę.

Mirella

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Dom 20 czerwca 2018

Mundial – piłkarskie święto nie dla kobiet…

Świat ogarnął mundialowy szał. Gdzie człowiek się nie ruszy i nie obejrzy tam: piłki, szaliki, flagi, odzież i przekąski dla kibiców, a twarze znanych piłkarzy nie widnieją chyba tylko na opakowaniach karmy dla zwierząt. We wszystkich mediach temat numer jeden to mundial (no i wczorajszy mecz naszej reprezentacji 😛 ). A w sieci jak grzyby po deszczu wyrastają coraz to nowe memy i regulaminy dla kobiet. No właśnie…

Regulamin na mundial dla kobiet jest w sumie bardzo prosty i w zasadzie co cztery lata zawiera te same zasady, które można by było streścić w czterech punktach: Nie pytaj. Nie przeszkadzaj. Przynieś piwo. Zajmij się domem i dziećmi.  

Generalnie nie widzę problemu, żeby panowie brali (bezpłatny) urlop od swoich obowiązków i głównie zajmowali się celebrowaniem tego piłkarskiego święta. W końcu trwa to raptem cztery tygodnie, szybko zleci i świat znów wróci do rzeczywistości. Ale dlaczego do jasnej cholery nikt nie bierze w tym kibicowaniu pod uwagę kobiet?! Przecież my też lubimy sport i towarzyszące mu emocje!

A tymczasem na wspólne oglądanie i kibicowanie panowie umawiają się sami. Często w pubie, żeby było spokojniej niż w domu, ale też żeby emocje sięgały wyżej. A więc panowie do knajpy, a panie do sprzątania, gotowania, prasowania i niańczenia latorośli. Ewentualnie do obsługi męskiego towarzystwa (podawania żarcia i piwa), jeśli postanowią zorganizować strefę kibica w domowym zaciszu.

I nie żebym była feministką, co to nie może facetowi browara  przynieść, bo akurat nie mam z tym problemu. Ale tak się składa, że ja również lubię zimne piwo – normalne, alkoholowe, bez soku(!). I do tego piwa lubię coś pomaszkecić  – czipsy, paluszki, albo orzeszki jakieś. Tak zwanym śmieciowym żarciem typu pizza czy frytki też nie pogardzę. W zasadzie jedynie nie puszczam śmierdzących bąków (ewentualnie pachnące fiołkami ;-)) i nie bekam jak świnia – i to mnie wyróżnia wśród facetów 😉  Ale w całej reszcie chętnie im towarzyszę. I świetnie się z nimi dogaduję.

Dlatego na czas mundialu trochę się buntuję – też chcę oglądać mecze i mieć wygodne miejsce na kanapie. Jeśli nie zdążę zrobić obiadu dla całej rodziny, trudno, kanapki, gotowe pierogi z Biedronki, czy hot-dogi ze stacji też są ok. Dzieciom również nic się nie stanie jak zostaną trochę puszczone samopas. Może nawet wyjdzie im to na dobre 😉

Tak więc Drodzy Panowie, nie zapominajcie o nas, zróbcie nam miejsce koło siebie i miejcie na uwadze robiąc zakupy na piłkarski seans 😉  Wspólne kibicowanie zbliża, a oglądanie fajnych wysportowanych facetów pozytywnie nastraja damską część publiczności… 😉 😀  

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close