Ta ósma to jakiś żart
O wpływie snu i braku snu na ludzki organizm napisano już chyba wszystko, a oprócz tego jeszcze trochę. I jakby niewiele z tego wynika. Nadal zdecydowana większość ludzkości chodzi niewyspana. Nie mam danych na ten temat, ale obstawiam, że pod tym względem lepiej wypadają dzikie plemiona, które nie mają zegarków i budzików. Oni żyją w zgodzie z naturą i słońcem. I powiem Wam, że im zazdroszczę. Ale nie o tym dziś miało być.
Nie wiem, kto i dlaczego ustalił, że ósma rano to dobra pora na rozpoczynanie nauki. Przy czym w niektórych szkołach ta ósma wydaje się luksusem, bo dzieci potrafią być zmuszane do aktywności umysłowej już wcześniej. Pisała o tym nie tak dawno Fizinka.
Ponoć do dziesiątego roku życia dzieci są typowymi skowronkami, wstają z uśmiechem na ustach o szóstej rano i chętnie biegną do szkoły. Tak głoszą legendy. Ja nigdy rano nie wstawałam z własnej woli. Moje dziecko też nie. I niewiele znam dzieci, które faktycznie tak rano wstają i są szczęśliwe. No ale zawierzmy statystykom. Można więc założyć, że te najmłodsze szkraby faktycznie powinny biegać na ósmą rano do szkoły, chociaż badania dowodzą, że rozpoczęcie lekcji zaledwie pół godziny później jest dla dzieci korzystniejsze.
Jednak u nastolatków zaczyna to wyglądać inaczej. Przeciętny nastolatek woli późno się położyć i późno wstać. Stąd nie zdziwcie się, jeśli Wasze, do tej pory, skowronki, nagle zamienią się w sowy. Przeciętny szesnastolatek zaczyna funkcjonować koło 10.00. Im później, tym… później. Osiemnastolatkowie „uruchamiają” się dopiero około 11.00. Jeśli więc zastanawialiście się, jak to jest, że studenci kochają nocne życie, to macie odpowiedź. Natura tak to urządziła 😛 A przynajmniej tak twierdzi Paul Kelley – amerykański badacz, który zgłębia tajniki snu. Jego zdaniem dzieci w wieku szkolnym tracą w ciągu tygodnia około 10 godzin snu właśnie dlatego, że muszą za wcześnie wstawać. Oczywiście brak snu to niższa efektywność małych umysłów.
Ale to nie wszystko. Niewyspanie utrudnia funkcjonowanie na płaszczyźnie społecznej. Trudności z kontrolowaniem emocji sprawiają, że łatwiej o niezrozumienie i konflikty. Mało tego – permanentne niewyspanie powoduje skłonności do sięgania po alkohol i narkotyki. Gdybyście się zastanawiali, czemu w szkołach jest tak dużo tego świństwa, to już wiecie. Ponadto niewyspanie to prosta droga do obniżenia odporności i utraty apetytu.
Poczytałam sobie trochę internet i dowiedziałam się na przykład, że:
– wszystko zależy od rytmu dnia, jaki dziecku narzucimy,
– kiedyś dzieci szły spać po dobranocce i było dobrze,
– jak dzieci rano wstają, to mają więcej czasu dla siebie,
– aktywność fizyczna powinna się kończyć o 18.00,
– rodzice wolą, jak dzieci zaczynają lekcje wcześniej.
W to ostatnie jestem w stanie uwierzyć. Jeśli rodzice zaczynają pracę wcześnie rano i muszą odstawić dziecko do placówki oświatowej to faktycznie – lepiej niech to dziecko idzie na lekcje, niż trzy godziny słucha krzyków na świetlicy. Ja jako rodzic z elastycznym czasem pracy zdecydowanie wolę późniejsze godziny rozpoczynania zajęć.
Dobranocki jako takiej dziś już nie ma. Bajki na różnych kanałach tematycznych lecą non-stop. Zajrzałam sobie właśnie na ogólnodostępne TVP ABC i co widzę? Najfajniejsze bajki, Lucky Luck, Królik Bugs, Bolek i Lolek są po 21.00! Noż kto tę ramówkę układał?! Dobrze, że Duśka nie sprawdza programu telewizyjnego, ufff. Kiedyś faktycznie, była jedna bajka o 19.00. Dodatkowo panowała jakaś ogólnopolska zmowa rodziców. Wszyscy konsekwentnie żądali, żeby dzieci na dobranockę przyszły do domu i potem nie wychodziły. Najlepiej, żeby zjadły kolację i poszły spać. W zimie to było nawet wykonalne, ale latem? Gdy o 19.30 słońce całkiem radośnie zagląda do okien? Nade mną nikt się tak w sezonie letnim nie znęcał, ale znam opowieści innych, którzy do dziś ze zgrozą wspominają, jak to musieli w łóżkach leżeć na dwie godziny przed zachodem słońca.
Z tym rytmem dnia to też pic na wodę, bo rzeczony amerykański badacz już wyjaśnił, że z wiekiem zachodzą naturalne zmiany i nie da się tego jednego modelu kultywować przez całe życie. No może da się, ale kosztem zdrowia.
Jak dzieci wcześniej wstają, to mają po południu czas dla siebie? Yhyyyyy… Im więcej tego czasu teoretycznie mają, tym więcej dostają prac domowych, bo przecież mają dużo czasu po lekcjach. Tak miałam w szkole, która pracowała na zmiany i tak miała Duśka jeszcze w zeszłym roku. Jest jeszcze kwestia zajęć dodatkowych. Nie wiem jak u Was, ale u nas zajęcia pozaszkolne nie zaczynają się przed 16.00. Pewnie jest to kwestia logistyki, nikt tak wcześnie dzieci nie dostarczy na owe zajęcia, rodzice pracują. Duśka chodzi na tańce na 18.00, od stycznia będzie to 19.00. Chłopcy z jej klasy chodzą na piłkę nożną na 19.00. Jak to się ma do tego kończenia aktywności fizycznej o 18.00? Teoria teorią, a życie życiem.
W naszym życiu jest tak, że trzy razy w tygodniu Duśki budzik dzwoni o 6.40, dwa o 7.30. Niby tylko pięćdziesiąt minut, ale praktyka pokazuje, że to jest aż pięćdziesiąt minut. Niemniej Duśka już teraz mówi, że najfajniej by było, jakby szkoła zaczynała się o 10.00.
Dzieci w wieku szkolnym potrzebują od dziewięciu do jedenastu godzin snu. Duśka twierdzi, że jej potrzeba dziesięć i pół. Coś w tym jest, bo faktycznie, po takim czasie jest naprawdę wyspana. W sobotę i niedzielę. W tygodniu musiałaby chodzić spać o 20.10, żeby tyle pospać. Biorąc pod uwagę, że o tej porze jest Masza i Niedźwiedź, to zagonienie jej do spania jest kompletnie nierealne. Mogę oczywiście wpakować ją do łóżka i powyłączać światła, ale będzie się męczyć nawet dwie godziny, a i tak nie uśnie, sprawdzałam.
Aha, gdyby ktoś chciał Wam wmówić, że to wszystko wina rozwoju cywilizacji, multimediów, komputerów, tabletów, smartfonów itp., itd., to uprzejmie informuję, że już ponad 100 lat temu, dokładniej w 1913 roku stwierdzono, że amerykańskie dzieci, które chodziły do szkoły na 9.00, były bardziej wyspane niż ich europejscy koledzy, którzy rozpoczynali lekcje o 8.00. Mało tego, już wtedy zaobserwowano, że im starsze dziecko, tym trudniej było mu samodzielnie obudzić się i wstać do szkoły. O ile w przypadku dzieci w wieku 6 – 11 lat było to około 20%, to w przypadku osiemnastolatków już 50%.
I wiecie, co mnie najbardziej wkurza? Już sto lat temu wiedzieli, że ta ósma rano jest kompletnie do niczego i nikt nic z tym do tej pory nie zrobił, wrrrrr!!!