Ustawa antyaborcyjna to nie tylko piekło kobiet, ale i mężczyzn
Ustawa antyaborcyjna to temat, który zawładnął całym naszym krajem. Od prawie tygodnia słupki rtęci nie maleją, wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że cały czas rosną. Atmosfera jest okropna i staje się nie do zniesienia. Sama miotam się z różnymi emocjami, które nie opuszczają mnie nawet w nocy. Źle śpię, budzę się i śnię o całej tej wojnie, jaka wybuchła w zeszły czwartek. Mam wrażenie, że gniew, bunt, żal i poniekąd strach (o przyszłość) zżerają mnie od środka.
Długo zastanawiałam się, czy w ogóle zabierać głos w tej sprawie. Czy wdawać się w dyskusje, które siłą rzeczy sprowadzają się do kłótni i wzajemnej agresji. Dla własnego spokoju nie chciałam (to, co dzieje się dookoła, w całej Polsce wystarczająco mocno mną porusza i złości), ale prawda jest taka, że ciężko jest przejść wobec tej sytuacji obojętnie i ją przemilczeć. Właściwie nawet nie powinniśmy tego robić, trzeba bowiem walczyć o swoje prawa i wolność!
Jednak mimo wszystko, w całym tym chaosie, nie o aborcji chcę rozmawiać, bo to temat rzeka, na dodatek rwąca i pełna kontrowersji. Ile ludzi, tyle opinii. Sytuacje, które zmuszają ludzi do rozważenia usunięcia ciąży, są przeróżne, nie mnie oceniać czy i kiedy ten zabieg jest słuszną decyzją.
Chciałabym jednak zwrócić uwagę na to, że w kontekście ustawy antyaborcyjnej, mówi się tylko o piekle kobiet, a to przecież nie dotyczy tylko nas! Ciąża zagrażająca zdrowiu lub życiu matki, upośledzenie płodu, ciężkie i nieuleczalne choroby dziecka prowadzące do rychłej śmierci lub niepełnosprawności, to także problem mężczyzn!
Dzieci nie płodzi się w pojedynkę! Do tego trzeba dwóch osób. Wszelkie konsekwencje zatem powinni ponosić oboje, decyzje podejmować wspólnie i razem brać za nie odpowiedzialność. Tak więc, gdy codziennie mówi się o tym, że na skutek decyzji Trybunału Konstytucyjnego padł #wyroknakobiety i trwa #piekłokobiet, to w istocie jest #piekłorodziców lub #piekłorodzin.
Dlatego w tej (nierównej) walce o prawo do wolności i wyboru powinni(śmy) stanąć razem, ramię w ramię. Mało tego, uważam, że mężczyźni powinni bronić kobiet (żon, partnerek) oraz przyszłości swoich dzieci, nie tylko córek, ale i chłopców, bo ten temat również ich dotyczy.
Wiem, że faceci w obliczu trudnej sytuacji wciąż często dają nogę, zostawiając kobiety same, bo nie potrafią (lub nie chcą) udźwignąć ciężaru, jaki zesłał na nich los, ale nie można generalizować. Są bowiem mężczyźni, którzy cierpią i walczą tak samo, jak kobiety. Stawiają czoła codziennym trudom, harują jak woły, żeby zarobić na utrzymanie rodziny. Są też wdowcy, którzy wychowują samotnie dzieci…
Dlatego uważam, że ustawa antyaborcyjna dotyka nie tylko kobiety, ale i mężczyzn oraz całe ich rodziny – również dzieci, które już przyszły na ten świat i ponoszą lub będą ponosić konsekwencje decyzji, jakie podjęli za nas wszystkich obcy nam ludzie.
Szkoda tylko, że Ci ludzie pomijają bardzo istotny fakt, iż ochrona życia, jaką się niby kierują i motywują, ma dwie strony medalu. Jedna dotyczy okresu ciąży, a druga istnienia poza łonem matki – ale to już nie ma dla nich znaczenia. To, co będzie się działo z dzieckiem i jego rodziną po porodzie, nikogo nie obchodzi.
Strasznie to przykre i przerażające! Myśląc o tym, boję się o przyszłość moich dzieci… ☹