Ciąża i dziecko 28 października 2020

Ustawa antyaborcyjna to nie tylko piekło kobiet, ale i mężczyzn

Ustawa antyaborcyjna to temat, który zawładnął całym naszym krajem. Od prawie tygodnia słupki rtęci nie maleją, wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że cały czas rosną. Atmosfera jest okropna i staje się nie do zniesienia. Sama miotam się z różnymi emocjami, które nie opuszczają mnie nawet w nocy. Źle śpię, budzę się i śnię o całej tej wojnie, jaka wybuchła w zeszły czwartek. Mam wrażenie, że gniew, bunt, żal i poniekąd strach (o przyszłość) zżerają mnie od środka.

Długo zastanawiałam się, czy w ogóle zabierać głos w tej sprawie. Czy wdawać się w dyskusje, które siłą rzeczy sprowadzają się do kłótni i wzajemnej agresji. Dla własnego spokoju nie chciałam (to, co dzieje się dookoła, w całej Polsce wystarczająco mocno mną porusza i złości), ale prawda jest taka, że ciężko jest przejść wobec tej sytuacji obojętnie i ją przemilczeć. Właściwie nawet nie powinniśmy tego robić, trzeba bowiem walczyć o swoje prawa i wolność!

Jednak mimo wszystko, w całym tym chaosie, nie o aborcji chcę rozmawiać, bo to temat rzeka, na dodatek rwąca i pełna kontrowersji. Ile ludzi, tyle opinii. Sytuacje, które zmuszają ludzi do rozważenia usunięcia ciąży, są przeróżne, nie mnie oceniać czy i kiedy ten zabieg jest słuszną decyzją.

Chciałabym jednak zwrócić uwagę na to, że w kontekście ustawy antyaborcyjnej, mówi się tylko o piekle kobiet, a to przecież nie dotyczy tylko nas! Ciąża zagrażająca zdrowiu lub życiu matki, upośledzenie płodu, ciężkie i nieuleczalne choroby dziecka prowadzące do rychłej śmierci lub niepełnosprawności, to także problem mężczyzn!

Dzieci nie płodzi się w pojedynkę! Do tego trzeba dwóch osób. Wszelkie konsekwencje zatem powinni ponosić oboje, decyzje podejmować wspólnie i razem brać za nie odpowiedzialność. Tak więc, gdy codziennie mówi się o tym, że na skutek decyzji Trybunału Konstytucyjnego padł #wyroknakobiety i trwa #piekłokobiet, to w istocie jest  #piekłorodziców lub #piekłorodzin.

Dlatego w tej (nierównej) walce o prawo do wolności i wyboru powinni(śmy) stanąć razem, ramię w ramię. Mało tego, uważam, że mężczyźni powinni bronić kobiet (żon, partnerek) oraz przyszłości swoich dzieci, nie tylko córek, ale i chłopców, bo ten temat również ich dotyczy.

Wiem, że faceci w obliczu trudnej sytuacji wciąż często dają nogę, zostawiając kobiety same, bo nie potrafią (lub nie chcą) udźwignąć ciężaru, jaki zesłał na nich los, ale nie można generalizować. Są bowiem mężczyźni, którzy cierpią i walczą tak samo, jak kobiety. Stawiają czoła codziennym trudom, harują jak woły, żeby zarobić na utrzymanie rodziny. Są też wdowcy, którzy wychowują samotnie dzieci…

Dlatego uważam, że ustawa antyaborcyjna dotyka nie tylko kobiety, ale i mężczyzn oraz całe ich rodziny – również dzieci, które już przyszły na ten świat i ponoszą lub będą ponosić konsekwencje decyzji, jakie podjęli za nas wszystkich obcy nam ludzie.

Szkoda tylko, że Ci ludzie pomijają bardzo istotny fakt, iż ochrona życia, jaką się niby kierują i motywują, ma dwie strony medalu. Jedna dotyczy okresu ciąży, a druga istnienia poza łonem matki – ale to już nie ma dla nich znaczenia. To, co będzie się działo z dzieckiem i jego rodziną po porodzie, nikogo nie obchodzi.

Strasznie to przykre i przerażające! Myśląc o tym, boję się o przyszłość moich dzieci… ☹

 

Zobacz inne wpisy o tej tematyce:
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Kulinaria 26 października 2020

Grzyby w occie (marynowane) – przepis babci

Grzyby w occie (marynowane) to przysmak, który bardzo często pojawia się w wielu piwniczkach po udanym grzybobraniu. Przepisy na marynowane grzyby często podawane są w rodzinach z pokolenia na pokolenie. Ja natomiast zdradzę przepis na grzyby w occie mojej babci, pochodzący z książki kucharskiej autorstwa Zofii Zawistowskiej.

Taka domowej roboty przekąska sprawdzi się do mięs, kanapek, sosu tatarskiego, jak i w roli tzw. zagryzki do czystej wódki. Kto co woli. 

Grzyby w occie (marynowane) — o czym trzeba pamiętać?

Grzyby w occie są proste w przygotowaniu i warto zrobić kilka słoiczków na zimowe miesiące. A że październik to miesiąc, w którym można spotkać jeszcze bardzo dużo grzybów, nie warto zwlekać z grzybobraniem, bo niebawem sezon się skończy.  

Zbierając grzyby należy przestrzegać kilku bardzo ważnych zasad. Przede wszystkim nie zbieramy grzybów, których nie znamy, lub nie jesteśmy pewni, że są jadalne. Bardzo łatwo pomylić grzyb jadalny z niejadalnym lub trującym. Jeśli więc brakuje pewności, czy grzyb jest w porządku, czy nie, lepiej go po prostu ominąć. W domu natomiast można się posiłkować w razie nagłych wątpliwości opinią doświadczonego grzybiarza lub przy pomocy atlasu grzybów. I nigdy nie zbierajcie grzybów do foliowych torebek, w których mogą się zaparzyć i wydzielać szkodliwe substancje. Grzyby zbierajcie do wiklinowego kosza lub wiaderka i jak najprędzej po powrocie do domu oczyścicie je i przeróbcie. Grzyby bardzo szybko się psują! Przyjmuje się, że świeże grzyby nie powinny być trzymane w lodówce dłużej niż 12 godzin, choć jest wiele opinii, że i całą dobę wytrzymują. Ja jednak nie eksperymentuję w tej materii. 

Jak wybierać grzyby do słoików?

Myśląc o grzybkach marynowanych, które pięknie prezentują się w słoiku, należy wybrać takie, które mają niewielkie kapelusze i ładne mięsiste ogonki. Wiele gospodyń do słoiczków wkłada wyłącznie kapelusze, natomiast ogonki zamraża lub suszy. Jeśli akurat do kosza nie wpadły małe, zgrabne łebki, problemu nie ma — po prostu duże kapelusze należy pokroić na mniejsze części. Będzie może mniej reprezentacyjnie, ale nadal smacznie. 

Grzyby powinny być ładne i oczywiście zdrowe, niezarobaczone. Najlepiej włożyć je w małe słoiczki po przecierach oraz dżemach, ponieważ po otwarciu grzyby nie mogą stać zbyt długo w lodówce. 

Grzyby w occie — przepis babci 

Przepis babci na grzyby w occie wychodzi zawsze perfekcyjnie, o ile przestrzega się proporcji. Jeśli ktoś lubi mniej kwaśną wersję, musi zmniejszyć proporcje octu względem wody i cukru. W tym przepisie możecie wykorzystać różnego rodzaju grzyby — borowiki, opieńki, maślaki itd. Przed wykorzystaniem grzyby należy oczyścić z resztek ściółki leśnej, usunąć ewentualne owady, które z grzybów robią sobie stołówkę.

Grzyby w occie — składniki: 

  • 1 kg grzybów
  • cebula
  • szklanka wody
  • ½ szklanki octu 10%
  • 1 ½ łyżeczki soli
  • 2 łyżeczki cukru
  • 4 liście laurowe
  • ½ łyżeczki pieprzu ziarnistego
  • ½ łyżeczki ziaren ziela angielskiego
  • ew. szczypta imbiru suszonego  
  1. Grzyby oczyszczam (jeśli to maślaki, zdejmuję skórę z kapeluszy) i gotuję w lekko osolonej wodzie ok. 15-20 minut (zależy od wielkości). Odcedzam grzybki. 
  2. W międzyczasie myję i wyparzam słoiczki.
  3. Cebulę obieram, kroję w grubsze piórka.
  4. W garnku zagotowuję wodę z cebulą, cukrem, solą, octem i przyprawami.
  5. Grzyby układam w słoiczkach, zalewam płynem i zakręcam mocno. 
  6. Gotowe słoiki pasteryzuję ok. 10-15 minut w garnku wyłożonym ściereczką, przykrytym pokrywką. 

I gotowe! Po wystudzeniu słoików znoszę je do piwnicy, a po otwarciu przechowuję kilka dni w lodówce. 

Wypróbujcie też przepis na opieńki marynowane naszej redakcyjnej koleżanki. 

 

Smacznego. 

Subscribe
Powiadom o
guest

4 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Nieznajomy
Nieznajomy
1 rok temu

moim zdaniem jeżeli to jest przepis babuni to nie powinien znaleść się w internecie, przepis babci musi być tajemnicą każdej rodziny. Ujawnianie receptury może skutkować przerwe w czasoprzestrzeni. Pilnujmy naszych przepisów jeżeli chcemy aby tajemnice naszych babć zostały w naszych rodzinach na zawsze. Pozdrawiam

Nieznajoma
Nieznajoma
8 miesięcy temu
Reply to  Nieznajomy

O Czym do nas rozmawiasz,czy czasem Cię głowa nie boli

Kultura 22 października 2020

Jak umieramy? Roland Schulz – premiera książki

Oczy na wpół otwarte, ale wzrok pusty. Usta rozchylone, ale z tych warg nie popłynie już żaden dźwięk. Twarz zatraciła podobieństwo z obliczem człowieka, który nosił ją za życia. Nawet ludzie, którzy nigdy w życiu nie widzieli trupa, dostrzegają, że umarłeś.

fragment książki „Jak umieramy

Co dzieje się z twoim ciałem, kiedy umierasz? Co czujesz – smutek, ból? A potem, kiedy twoje serce przestanie bić? Jak wygląda śmierć? Co nastąpi potem, zanim zostaniesz pochowany? Co pozostaje po człowieku? Jak znika ze świata w sensie fizycznym i duchowym – w pamięci potomnych? Jakich potrzeba warunków, ile czasu, aby wszyscy o nim zapomnieli? Aby zniknął bez śladu. Na te pytania odpowiada, i to bardzo szczegółowo, „Jak umieramy” Rolanda Schulza. Premiera już 21 października.

„Kilka dni przed śmiercią, kiedy nikt jeszcze nie zna godziny twojego zgonu, serce przestaje pompować ci krew do koniuszków palców dłoni. Potrzebna jest bowiem gdzie indziej: w głowie i w centrum ciała, tam, gdzie znajdują się płuca, serce, wątroba. Krew przestaje dopływać również do palców nóg. Stopy robią się zimne a oddech płytki. Zmysły przestają działać. Twoje ciało zaczyna żegnać się z życiem” – tak brzmią pierwsze zdania niezwykłego przewodnika po ostatniej podróży każdego z nas. Roland Schulz szczegółowo opisuje to, co przeżywamy podczas naszych ostatnich dni i godzin.

Tę podróż ciała śledzimy wraz z nim od sekcji zwłok aż do pogrzebu, aby na końcu zadać pytanie co umieranie i śmierć oznaczają dla tych, którzy pozostają wśród żywych: jak przebiega nasza żałoba i jak udaje nam się żyć dalej? 

Pierwsza część książki „Umieranie” jest poświęcona umieraniu fizycznemu, ostatnia, pod tytułem „Żałoba”, zamazywaniu się wspomnień o nieboszczyku wśród jego bliskich i znajomych. Pomiędzy nimi znajduje się część zatytułowana „Śmierć”, łącząca obydwa te znikania w jeden, nadal niepojęty, fenomen unicestwienia żywej istoty.

Choć ukazywały się książki o podobnej tematyce, to zazwyczaj były to poradniki, jak radzić sobie z lękiem przed unicestwieniem, ze stratą najbliższych. Schulz nie pociesza, nie próbuje niczego tłumaczyć, ubarwiać, łagodzić. Wziął się do pracy jak rasowy reporter i pokazał tylko fakty. Przedstawienia rzeczowo, bezstronnie, w sposób prawdziwy i udokumentowany proces umierania. Autor przed przystąpieniem do napisania „Jak umieramy” przeprowadził liczne rozmowy z lekarzami, pielęgniarzami, biologami, pracownikami hospicjów, patologami, grabarzami, psychologami, duchownymi oraz żałobnikami. Efekt jego pracy nie jest jednak ani podręcznikiem, ani pracą naukową, a próbą opisania – w sposób możliwie zrozumiały, procesu umierania i śmierci. Bez tajemnic, patosu i mitologizowania procesu odchodzenia.

Roland Schulz – rocznik 1976, jest reporterem. Studiował w Niemieckiej Szkole Dziennikarstwa w Monachium, pracował między innymi dla „Geo” i „Die Zeit”, a od 2002 roku pisze dla magazynu „Süddeutsche Zeitung”. Za swoje reportaże otrzymał liczne nagrody, w tym Niemiecką Nagrodę Reporterów oraz Nagrodę imienia Theodora Wolffa.

Nowości i zapowiedzi z kategorii literatury faktu znajdą Państwo na naszej nowej stronie na Facebooku:
https://www.facebook.com/MuzaNaFaktach.

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close