Wspólne gotowanie i pieczenie z dzieckiem…
Wspólne gotowanie i pieczenie z dzieckiem podobno ma same plusy, bo poza świetną zabawą, uczy małoletnich współdziałania, zasad żywienia i przyrządzania potraw czy wypieków, daje możliwość poznawania nowych produktów oraz smaków. Nie da się również ukryć, iż wspólne spędzanie czasu pozytywnie wpływa na wzajemne relacje, a więc zbliża do siebie. No i oczywiście stanowi świetny sposób na oderwanie dziecka od telewizora czy komputera, a to dzisiaj – w dobie internetu oraz pośpiechu bardzo ważne.
I ja się z tym wszystkim zgadzam, jak najbardziej. Dla dziecka to same plusy. Ale czy na pewno dla mnie?!?
No niech mi ktoś teraz powie, że dla rodzica to ZAWSZE świetna zabawa, to parsknę śmiechem! I poddam wątpliwości fakt, czy aby na pewno taka osoba miała okazję kucharzyć ze swoją pociechą więcej niż jeden raz. Ja miałam, a właściwie to miewam i przyznaję, że (mimo wszystko) lubię w ten sposób spędzać czas z Jaśkiem, ale bez przesady – świetną zabawą bym tego nie nazwała! Przynajmniej nie do końca.
No bo jak coś może mnie tak cudownie bawić jeśli ja się przy tym muszę irytować?! Bo to co normalnie zajęłoby mi 30 minut, z młodym kucharzem zajmuje co najmniej dwa razy tyle. Bo mój ład i porządek, który tak bardzo sobie cenię, w ułamku sekundy szlag trafia. Wszystko w kuchni fruwa i spada… nawet do kosza, przypadkiem oczywiście. Tu się coś rozleje, tam rozsypie. Tu roztrzaska się miska, albo nawet kilka, z kolorowymi bezami w środku (!) – przerabiałam to w zeszłym roku przed urodzinami Jaśka. Uwierzcie mi, widok mojej (pierwotnie) białej kuchni, zmieniającej się w iście tęczową, nie rozbawił mnie do rozpuku. Oczywiście mam w sobie trochę uczuć, więc nie sprałam syna na kwaśne jabłko, wręcz przeciwnie zagryzłam wargi i wydusiłam z siebie – Nic się nie stało. Ale wiecie, swoje pomyślałam…
Do tego dochodzi walka na noże, łyżki i słowa, bo przecież 4-latek to już wszystko potrafi i wszystko wie, nie trzeba mu nic pokazywać, poprawiać i edukować. Ja sam i ja wiem mamo. A jak się skaleczę, oparzę czy spadnę z krzesła (razem z jedzeniem) to się gniewać nie będziesz. Pogłaszczesz, podmuchasz, jedzenie pozbierasz, wywalisz i powiesz, jak wyżej – Nic się nie stało.
….tak tak, i to wszystko ze stoickim spokojem, oczywiście! 😉
Pozostaje jeszcze kwestia grzebania paluchami i wyjadania, szczególnie łakoci, bo warzywa z reguły są bleeee. Ździebko mnie to denerwuje, tym bardziej jeśli zachodzi to na szeroką skalę, bo do tej czynności zwykle podłącza się moje drugie, starsze dziecko (czytaj – małżonek) =)
I wiem wiem, ja też to robiłam jak byłam mała, ale teraz dopiero rozumiem dlaczego mama tak na to psioczyła! Zostaw, bo zabraknie! Ha! Też tak mówię. Taka kolej rzeczy chyba… ?
Dziś czeka mnie pieczenie pierniczków, do którego zabieram się od X czasu, jak pies do jeża. Najchętniej zrobiłabym to pod nieobecność Jasia, żeby oszczędzić sobie czasu i nerwów, ale z drugiej strony, co to za przyjemność piec samej, w ciszy i spokoju? Pójdzie mi to szybko, kuchnia będzie względnie czysta, pierniki będą wszystkie równe i kształtne, ciasta nie zabraknie… eeee bez sensu! Nudne by to było!
Mimo wszystko, wolę piec wspólnie z Jaśkiem, tym bardziej, że wiem jak wielką radość mu to sprawia i jaki jest dumny gdy może zjeść później swoje wypieki!
A Wy, wciągacie dzieci do kuchni?? Jak Wam idzie wspólne kucharzenie? =)
To prawda z dzieckiem robienie pierogów lub ciastek zajmuje ciut więcej czasu i powoduje więcej bałaganu, jednak staram się wciągać syna w te babskie zajęcia.
Ja też wciągam bo wierzę, że to w przyszłości zaowocuje. Ale nie ukrywam, że czasem kosztuje mnie to dosyć sporo nerwów… ;-)
Oj tak nerwy trzeba trzymać na wodzy
U mnie synek (3,5lat) czesto pomaga mi w kuchni. Miesza jajka na jajecznice , robi kanapki czy ciasteczka 🙂
Ooo taka pomoc 🙂 😀 ale fajnie jest 😉
Czyżby produkcja pierników poszła w ruch… ?? 😀
Tak jest 😉
Moja Maja zawsze piecze ze mną, w gotowaniu też pomaga. Mimo bałaganu i nierzadko pomyłek w proporcjach składników i tak jest fajnie 🙂
Cudna kuchareczka <3 🙂
nic dodać nic ująć, ostatnio nawet napisałam jak zrobić pierniki z dwójką dzieci (2L i 5L) i nie zwariować zaczynając od rozsypanej mąki po skrobanie podłogi z przylepionego ciasta (zrobiłoby się kilka ładnych pierników) no ale czego sie nie robi dla dzieci, zagryź zęby i do roboty 🙂
Dokładnie – zagryź zęby i do roboty! 😉
Mój jest jeszcze za mały. Na razie wspólnie rozładowujemy zmywarkę. Ale to już mi daje przedsmak wspólnego gotowania. I też sobie myślę, że jedyne co w tym fajnego to to, że nasze dzieci są z siebie dumne.
A i mam jeszcze taką refleksję. Czasem czytam jak mamy narzekają, że wszystko muszą za swoje dziecko robić. Że taki nastolatek nawet kanapki sobie zrobić nie umie, ale w sumie to nigdy takie dziecko nie miało okazji pobyć z mamą w kuchni, bo przecież robi taki bałagan i jeszcze może sobie krzywdę zrobić. A jak ma się dziecko nauczyć?
Dlatego ja wpuszczam swojego syna do kuchni. Zachęcam go do tego by mi pomagał i próbował swoich sił, bo jak już mówiłam – wierzę, że to zaowocuje w przyszłości.
A to, że ja się przy tym czasem podenerwuję to cóż, taka rola mamy 😉
Moje dzieci często kucharzą ze mną choc kosztuje mnie to wiele zaciskam zęby. Lubię ten czas choc jest on wydłużony i bałagan przy tym 🙂 pracy mam więcej ale wiwm ze moje pociechy czerpią z tego wiele
Moje dzieci kochają pomagać w kuchni. Choć nie zawsze lubią potem zjadać to, co zrobiły 😛
Ostatnio robiliśmy pierniczki – wspólnie. Zajęło nam to ok. 2 godz (samo robienie – nie mówiąc potem o moim sprzątaniu 😛 ). Dziś korzystając z tego, że dzieci w szkole/przedszkolu, zrobiłam kolejną porcję sama (czas roboty plus sprzątania = ok. 70 minut 🙂 ).
Fajnie razem, ale fajnie też czasem na spokojnie.
Ps. Lukrowanie jeszcze przed nami 😉
Ja dziś też zrobiłam jedną porcję w czasie gdy syn był w przedszkolu, a drugą już z nim 😉
A co do lukrowania, to w zeszłym roku Jaśkowi najbardziej podobało się….. wyjadanie lukru i ozdób!! 😛 😀
W internecie jest przepis „pierniczki jak alpejskie” ja w zeszłym roku z niego skorzystałam są rewelacyjne. Piekłam je z marmoladą w środku, są mięciutkie i pycha. Do świąt piekłam je 3 razy bo zawsze znikały. A tradycyjne które muszą poleżeć najlepiej dodać miód sztuczny bo wtedy szybciej zmiękną. Miłego pieczenia.
Ja mam podobnie. Nigdy nie robiłam a w tym roku chce zrobić ale szukam jakiegoś fajnego przepisu
Nigdy nie robię bo nie lubimmy ich jeść
Siostra poleciła mi ten przepis. U mnie w domu nigdy się nie piekło.Ja też nigdy jakoś też nie bo się bałam że nie wyjdą ale w tym roku spróbuję https://www.ciasta.net/pierniczki-swiateczne.php
Żeby pierniczki zmiękły, polecam dodać kawałki jabłka. W sensie do pudełka w którym będą schowane pierniki
My na pewno zrobimy niejedną porcję, bo dzieci od razu zjadają 😀
U nas jest co roku akcja pierniczki. Dziecaki uwielbiają puec i ozdabiać.. Kuchnia jest później nie do ogarnięcia ale radość dzieciaków bezcenna:)
Pierniczki razem z przyjaciółka od studiów wypiekamy To juz tradycja od lat, zaczynałyśmy we dwie z winkiem. I babskimi pogaduszkami, taki cały dzień dla nas. Teraz dzieci nam pomagają
Ja korzystam z przepisów z Moje Wypieki. Wszystkie były pyszne. Najlepsze lebkuchen. A tradycyjne pierniki są u mnie jak choinka kolorowe i namixowane bo ozdabiania wspólnie z młodzieżą narodu. Jest wtedy głośno, pachnąco i pięknie