Zezowate szczęście
Jakiś czas temu zauważyłam, że Klara delikatnie zezuje jednym oczkiem – lewym. Nie nazwałabym tego nawet zezem, oczko uciekało jej tylko, gdy skupiała wzrok na przedmiocie w bardzo bliskiej odległości od twarzy. No cóż, mądry Polak po szkodzie…
W niewiedzy o wadze problemu utwierdziła mnie nasza pani pediatra (a niech ją drzwi ścisną!) „Pani pójdzie do okulisty, a może nawet nie ma się po co wybierać, taki mały ten zezik – pewnie przejdzie” czy coś w ten deseń…
Byłam przekonana, że „problem” jest niewielki, ale nie dawało mi to spokoju. Intuicja matki jest niezawodna – czułam, że coś jest na rzeczy i koniecznie musimy odwiedzić okulistę. Po rozstrzygnięciu wszystkich opinii i przeczuć zadecydowaliśmy, że nie będziemy się pchać prywatnie do okulisty, a zaczekamy te dwa i pół miesiąca na wizytę w poradni okulistycznej (pójdziemy, bo wzrok należy badać, ale skoro lekarz nas uspokaja, to też nie będziemy podnosić niepotrzebnie ciśnienia).
Drodzy Rodzice – jeżeli zauważycie nawet micro zezik „lećcie” od razu, bez czekania, choćby i na koniec świata! Nie czekajcie na chore terminy! Ja właśnie się zastanawiam, czy w ciągu tych paru tygodni, można było zapobiec skutkom, z którymi teraz Klara będzie się borykała baaardzo dłuuugo. I nigdy się nie dowiem, czy niedowidzenie mojej córki to wcześniej nie wykryte zaburzenie, czy skutek tych kilku tygodni niewinnego czekania.
Wizyta u okulisty „za darmo”- z czym to się je
Spodziewałam się niezbyt wesołego dnia – poradnia okulistyczna dla dzieci, tłumy, czekanie, dwójka dzieci pod pachą, zakaz wprowadzania wózków itd. Ale to co zastałam na miejscu przeszło moje najśmielsze wyobrażenia Armagedonu! Pełno pomyłek – od informacji z rejestracji o numerze pokoju po nazwisko lekarza. Na drzwiach – już tych właściwych – lista imion dzieci i godzin wizyt – pacjent co 5 minut!!! To nie żart, naprawdę, co pięć minut! A jak się prędko okazało, każde dziecko musiało wracać do gabinetu 2-3 razy! Na początek badanie okulistyczne podstawowe i decyzja co z delikwentem, później kolejne badania – zazwyczaj w innym gabinecie i powrót z wynikiem, kolejna decyzja co dalej, trzykrotne zakraplanie oczu do kolejnych badań w „poszerzeniu”, potem półgodziny laby na podwórku, żeby krople zadziałały i żeby odetchnąć świeżym powietrzem i badanie komputerowe. Miodzio, prawda? Korytarz duszny, krzeseł jak na lekarstwo, ludź na ludziu, a na tym ludziu jeszcze jeden ludź! Uprzedzę nieco fakty – dla mnie to było ponad pięć godzin wspólnych męczarni z jedenastokilogramowym Wiktorem na biodrze, a później dla kurażu z czternastokilogramową Klarą dla równowagi na drugim bioderku. Teraz już wiem, dlaczego byłam jedynym rodzicem w pojedynkę – bo nie miałam pojęcia co mnie czeka. Reszta stałych bywalców, zaprawiona jak na wojnę – od krzesełek wędkarskich po zestawy z „Maka” na obiad… ale podobno nie zawsze tak jest, czasem ponoć jest pusto… tja, na pewno…
Badanie – jakoś to było
Jakby nie narzekać na system, pani okulistka i pielęgniarka wewnątrz wytęsknionego gabinetu, okazały się być na medal! Fantastyczne podejście do dzieci i olbrzymia pomoc dla mnie, gdy trzeba było na moment przejąć rolę rodzica – pamiętajcie, że cały czas miałam Wiktora pod pachą, a raczej na rękach, więc bardzo pomocne okazały się kolana do wypożyczenia!
Czytanie z odległości – oczywiście dla dzieci, „czy widzisz łapkę podniesioną w górę, czy skierowaną w dół?” – prawe oczko poszło bezbłędnie, dużo zabawy i już. Oczko lewe, cisza… płacz i histeria… Okazało się, że Klara nie widzi i bardzo się wystraszyła… moje kolana się ugięły, ledwo zachowałam względny i pozorny spokój. Wysłano nas na badanie na synoptoforze. W badaniu okazało się, że ten kosmetycznie prawie niewidoczny zezik – jest mega zezem! Kąt 25 stopni – sporo.
Później wyższa szkoła jazdy, czyli trzykrotne zakraplanie oczu – Klara nie należy do gatunku twardzieli, raczej woli przeżywać na zapas i na wszelki wypadek. Nie było miło, ale znów ratował nas personel. Udało się przy minimalnym płaczu.
Wreszcie nadeszła pora na badanie komputerowe. Wynik mnie sparaliżował… +8 oczko lewe, +2 oczko prawe! Mądry Polak po szkodzie, dziś wiem o zezie prawie wszystko i bardzo żałuję, że pozwoliłam osłabić moją czujność przez pseudofachowców.
Wielki finał
Okulary – bez dwóch zdań konieczność. Startujemy z +5 na lewym oku – być może wystarczy, żeby skorygować wadę. Koszt kosmiczny! Stres dla rodzica olbrzymi! Dla malucha frajda z nowości i radość powrotu wzroku! Za trzy tygodnie kontrola i wyrok – czy zainwestowane „setki” pójdą do śmietnika, bo nie obejdzie się bez mocniejszej korekty… Co będzie zobaczymy, jestem dobrej myśli – na szczęście „plusy” dobrze i szybko korygują się u małych dzieci, więc mam nadzieję, że szybko zamienimy musztardówy na szkiełka!
Epilog
Kocham moje „zezowate szczęście” w okularach i bez – a Ty, jeżeli podejrzewasz chorobę zezową u swojego dziecka, pędź do okulisty!
U nas była inna sytuacja – rok temu w przedszkolu odbyły się badania komputerowe oczu. Po kilku dniach dostaliśmy karteczkę, że konieczna jest wizyta okulistyczna. Zdziwiło mnie to bo nie zauważyliśmy niczego niepokojącego – żadnego skarżenia się, problemu z widzeniem z dala i bliska, słowem nic. Udało się dość szybko umówić. Pierwsze badanie „na sucho” – coś jest na rzeczy. Za 2 tygodnie kolejna wizyta już z atropiną. Na rzeczy jest jednak więcej. Kolejna wizyta za jakieś 2 tygodnie i dobór okularów. Jedno oczko – nadzwroczność (podobno do skorygowania wraz z rozwojem oka) i astygmatyzm na drugim (tu niestety nie… Czytaj więcej »
może uniknąć zakraplania atropiną gdy zdobędzie się lek o nazwie cyclopentolat
Astygmatyzm mamy wiec musimy nosic okulary
Astygmantyzm, nadzwrcznosć, zez (po pierwszej operacji) – okulary do konca zycia…
może z czasem szkła kontaktowe?
Moja Malwina ma widoczny zez rozbieżny.. okulustka nie była w stanie jej zbadać (mała ma autyzm). 23 września udajemy się do szpitala na 3 dni na specjalistyczne badanie wzroku.. Po przeczytaniu tekstu się wystraszylam bo zeza ona ma już długo.. tylko teee terminy!! Boję się:(
na szczęście termin już niedługo, trzymamy kciuki!
mamy i my .. +6 i astygmatyzm -okulary jak na razie stopniowo powiększane – obecnie będą szkła +2 .. potem zobaczymy.. starsza zezowała ale przeszło samo właśnie choć późno .. był to jakiś fizjologiczny czy jakoś tak.. ale okulistę a nawet kilku zaliczyła też. Jedna wywróżyła nawet jej jaskrę o badaniu na siłę nie wspomnę :/ (na szczęście nie pamięta) po natrafieniu na normalnego lekarza (też na nfz) wykluczona została (ale co nerwów się najadłam to moje) i badanie nastąpiło po zgodzie dziecka na nie a nie na siłę przy płaczu/histerii.
Poradnie okulistyczne i ja znam. I też nie mam o nich dobrego zdania. 2,5 miesiąca to nie jest jeszcze chory termin. Czekanie ponad 4 miesięcy na wizytę (którą się prawie cudem udało umówić) też jest chore.
Moja 3 letnia corka ma astygmatyzm i dalekowzrocznosc nosi okulary ale ciezko ja przekonac
Cholera!!!! Moja półroczna córcia też lekko zezuje, myślicie, że nie mam co czekać tylko udać się z nią do okulisty? Czy w ogóle wykonuje się badania u tak małych dzieci?
Idź do okulisty jak najszybciej. Wykonuje się takie badania nawet mniejszym dzieciom. Taką odpowiedź otrzymałem od swojego świetnego lekarza.
Też czekaliśmy do 3 latek bo tak nam radziły Panie pediatrzy. Strach się bać bo tak twierdziły wszystkie z którymi miałem do czynienia…
Za kilka dnia moja kochana córeczka ma operacje na zeza w tej chwili ma 5,5 roku. Musi wszystko pójść dobrze!!! 🙂
PS nim wcześniej pójdziesz tym lepiej może nie zdąży się wykształcić widzenie jednym okiem… Bo tak decyduje mózg jeżeli jedno oko zezuje i je odłącza…
Pozdrawiam
I jak postepy w leczeniu zeza
u Klary?
Moja Zosia ma 11 miesiecy, od 5tego m-ca nosi okulary. Zezuje naprzemiennie I ma wade + 6,5 oraz +7:-( Zaklejamy naprzemiennie oczka po 4h dziennie, na szczescie nie zrywa plasterkow.
Od tyg. nosi mocniejsze szkla +4,5 oraz +5. W ciagu kilku miesiecy okaze sie czy jest to zez akomodacyjny..