Emocje 18 stycznia 2016

500 zł na dziecko – nie będzie gotówki? Czym jeszcze nas zaskoczą?

500 zł na dziecko było jednym z najważniejszych haseł kampanii wyborczej. Niedawno pisałam Wam na czym ma polegać program Rodzina 500 plus – wtedy wszystko wydawało się w miarę jasne. Po odbyciu się konsultacji społecznych planowano ruszyć z wypłatami od kwietnia.
Czy tak się stanie? Zaczynam w to wątpić, gdy czytam o nowych koncepcjach dotyczących programu, np. tej najnowszej, że 500 zł na dziecko będzie trafiać na specjalne konto z wydaną do niego imienną kartą, z którego będzie można je wykorzystać na konkretne produkty.

Ale po co taki system?

Po to, żeby patologia nie wydawała tej kasy na wódkę, papierosy, dopalacze i inne używki! Albo, żeby zamożniejsi nie trwonili tych pieniędzy zamiast na dziecko, to na perfumy, elektroniczne gadżety, drogie ciuchy i inne zbytki!

Ja jednak uważam, że w Polsce z tych milionów ludzi, zdecydowana większość ciężko pracuje, poświęca się dzieciom i prędzej od ust sobie odejmie, niż nie zaspokoi ich potrzeb. Czy trzeba zakładać, że wszyscy są złodziejami, oszustami i pijakami? Tym bardziej, że pamiętajmy – założeniem programu nie jest pomoc najuboższym, ale dopłata do wychowania dzieci każdej rodzinie spełniającej kryteria. Nie ma więc chyba powodów żeby decydować za rodziców, na co będą pieniądze mogli wydawać. Nie znam danych, ale sądzę, że procent rodzin patologicznych jest jednak niewielki, a rodziny te są w jakimś stopniu kontrolowane przez MOPS. Poza tym nie każda rodzina wielodzietna (zresztą projekt dotyczy rodzin już z dwójką dzieci) jest biedna, a nie każda biedna rodzina jest patologiczną.

Na jakiej zasadzie miały by być kontrolowane wydatki?

O ile są pewne oczywistości – alkohol na pewno nie jest dla dzieci, to co z niezdrowymi chipsami, colą, fastfoodami, zupkami w proszku? Pewnie jakiś specjalista stworzy listę jedynie słusznych produktów, które będzie można kupić za te 500 zł. Kosmetyki dla niemowląt – tu nie ma wątpliwości, że są ok, ale martwię się, co z kosmetykami dla nie-dzieci, których może używać cała rodzina. Obawiam się, że polskie dziatki nie będą mogły też zjeść np. sushi w restauracji, bo taka żywność nie zostanie zaakceptowana 😉

Może zostanie wprowadzony w sklepach system, który będzie dokonywał weryfikacji zakupów wg kodu kreskowego – za część będzie można zapłacić tą specjalną kartą, a za resztę terminal zażąda pokrycia z innych środków. To taki mój luźny pomysł, ale jakże niedoskonały, bo czy każdy sklep będzie musiał tworzyć takie kategorie produktów „dozwolonych” i „zakazanych”, a ktoś potem będzie te sklepy sprawdzał, czy dobrze podzieliły?

A wracając do patologii, myślę, że jeśli ktoś będzie jednak chciał system wykiwać, to i tak to zrobi – bo najpierw kupi to, co państwo mu pozwoli, potem to sprzeda i wróci po flaszkę. Przedsiębiorcza patologia stworzy czarny rynek obrotu towarami kupionymi na kartę. Podobno teraz menelstwo sprzedaje bony z opieki, bo nie można na nie kupić wódki, przelicznik atrakcyjny, bo jest 1:2. Wkrótce ruszy sprzedaż pampersów – tanich pampersów!

A sam elektroniczny system?

Znacie w naszym kraju system, który został wprowadzony dobrze i szybko? System centralny łączący i obsługujący urzędy, sklepy i firmy będzie bardzo kosztowny! Najpierw trzeba go stworzyć, potem jeszcze jakieś przetargi np. na karty płatnicze, pewnie droga obsługa, lista sklepów, w których karta będzie honorowana… Poza tym wiele sklepów nie posiada terminali, nie mówiąc o zakupach na targu czy opłacenie obiadów w szkole, bądź też wypoczynku w małym pensjonacie. Nieprędko taki system by ruszył.

Oj nie prędko…

I czy nie o to w tym wszystkim chodzi – bo mam wrażenie, że niby dużo się o programie gada i choć projekt ustawy był podobno gotowy już od miesięcy, to pojawiają się ciągle nowe odsłony pomysłu. Trwają szerokie konsultacje społeczne, a każde ministerstwo zostało poproszone o wyrażenie opinii, więc będą spływać uwagi, sugestie lub absurdalne wymysły… Im dłużej będą napływać tym lepiej. Wiadomo – każdy miesiąc odwleczenia to przecież oszczędność w budżecie państwa (około 2 miliardów złotych każdego miesiąca). Koniec końców jeszcze okaże się, że po konsultacjach naród wcale tych 500 zł nie chce i pieniędzy nie zobaczymy ani w gotówce, ani nawet na karcie…

P.S. A zawsze uważałam siebie za optymistkę 😉

Subscribe
Powiadom o
guest

19 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anna Maćkiewicz
8 lat temu

W sumie co niektórym kontrola wydatków by się przydała żeby ta kasa była przeznaczona dla Dzieci a nie fajki alkohol itp

Anka Wajs
Anka Wajs
8 lat temu

Moim zdaniem i tak ich nie zobaczymy. Po tych wszystkich konsultacjach stwierdzą, że nie potrzebne nam te pieniążki, a oni przecież muszą wypłacić sowim ziomkom nagrody za „dobrą zmianę”

Emilia Kacperska
8 lat temu

Minister juz się wypowiadał.ma temat tej karty. To byk głupi pomysł Ziobry, który nie znalazł akceptacji

Monika Twardowska
8 lat temu

A jak udokumentować warzywa i owoce kupione na targu? Jaja że wsi? Albo jak zapłacić taką kartą za przedszkole lub wycieczkę dziecka w szkole?

Agata G-ska
8 lat temu

Niechby dali…ale weryfikować powinni w jakiś sposób.jednak taka inwigilacja też nie jest zbyt dobra

Karolina Rymarz
8 lat temu

… cos mi sie wierzyc nie chce ale nic… mogli by dawac bony do wykorzystywania z zastrzezeniem ze alkocholu czy papierosow nie wolno kupowac ale I tak jakos mo sie wierzyc noe bardzo chce

Monika Daria
8 lat temu

Bardzo dobry pomysł 🙂

Anna Maćkiewicz
8 lat temu

A czy wierzę nie nastawiam się aby te 500 zł zasililo nasz budżet ale w 100% by się przydało i czekam na decyzję rządu niecierpliwie 😉

Maria Ciahotna
8 lat temu

W Czechach jakiś czas temu wprowadzono syystem wypłaty zasiłków socjalnych (w tym również wychowawczego) na specjlane konta bankowe, każdy beneficjent otrzymał dodatkową kartę do pobierania pieniędzy z bankomatu – ludzie się buntowali, ponieważ nie dało się pobrać całej kwoty (zawsze jakieś drobne zostawały) – była też możliwość „automatycznego” przelewu ze specjalnego rachunku na swój rachunek – wybraliśmy oczywiścię tę opcję, ale specjalnego konta nie dało się pominąć – przetarg wygrał największy czeski bank, system po długim i bolesnym wprowadzaniu oczywiście poległ… Jak chcą wypłacić pieniądze, to nie będzie kłopotu (poza płynnością finansów), ale jeżeli się pokapowali, ze jednak trzeba bedzie… Czytaj więcej »

Ireneusz Wiśniewski

Ściema zlodzieje

Paulina Laskowska
8 lat temu

Świadczenie 500 zł na dziecko nie będzie wliczane do dochodu
http://m.onet.pl/wiadomosci/kraj,zg99dc

Oktawia Gala
8 lat temu

Nie wierze w nic co wymyslil pis;]

Aleksandra Adrienne Kubajewska

Pożyjemy I zobaczymy zresztą kogo nie stać na dziecko, to po co je ma…I rozsmiesza mnie święte oburzenie niektórych, a niech będzie to jakiś bon na zakupy(pieluchy czy środki czystosci, to nie ma być kasa na utrzymanie dziecka, tylko pomoc oraz zachęta by chcieli mieć potomstwo , utrzymanie dziecka i zabezpieczenie jego potrzeb to rola rodzicow :/

Jolcia Fasolcia
8 lat temu

a czyli ci rodzice to sobie maja wystrugac prace . Głupie myslenie . Zakładajac rodzine mozna miec wypłaty po 4 tysiące , ale to nie pomoze jak sie zakłady pracy zamyka i np po 8 latach człowiek zostaje wywalony na bruk. Co stego ze sie zyło dostatnio majac 4 dzieci jak potem ledwie sie wiaze koniec z koncem

Aleksandra Adrienne Kubajewska

Jak wszędzie…powstają nowe firmy, a stare padają i nie jest to nic nowego ale nie do państwa należy utrzymanie dzieci w całym kraju, ta kwota to tylko dodatek, a nie pieniądze na cale utrzymanie rodziny i pomysły rodziców ze na wszystkie dzieci…przecież logiczne jest to ze patologia będzie miała ich najwięcej a nie normalne rodziny…

Asia Kielas
8 lat temu

Ja jednego nie rozumiem..chcą wprowadzić ograniczenia typu lista produktów…ale z tego co gdzieś czytałam te pieniądze mają być dla dziecka do 18r.ż. i do tego czasu mamy kupować pieluchy i kaszki? Będą aktualizować listę co miesiąc zgodnie z wiekiem dziecka?

Mon Ka
8 lat temu

Typowa polka zawsze źle, co by nie było co by nie zrobili zawsze nie tak, ludzie opamietajcie się!

Dorota Michalek
8 lat temu

mnie by mogli sprawdzac i tak te pieniadze poszly by na angielski, basen itp

Agata Pavlinec
Agata Pavlinec
8 lat temu

Kwestia dobrego smaku, radości dziecka czy innych takich to w tym przypadku sprawa drugorzędna. Jestem dziennikarką parentingową i robiłam już naprawdę duży research w sprawie lakierów do paznokci. Konkluzja jest jedna – do mniej więcej siódmego roku życia tkanki dziecka chłoną wszystko jak leci i akumulują substancje toksyczne. Przez wiele lat masz więc piękną, zdrową córcię z czerwonymi paznkociami, a po kilka dekadach, nie wiadomo skąd, problemy z płodnością, zaburzenia hormonalne, nowotwory. I TAK, TO TWOJA WINA. Bo dziecku można pozwolić na czekoladkę czy bieganie boso po śniegu, ale nie na picie alkoholu czy smarowanie się najgorszą chemią. Mnie osobiście… Czytaj więcej »

Emocje 17 stycznia 2016

Chcesz pomóc chorym dzieciom przez Fb? Wykaż się się sercem, nie naiwnością

Ten tekst nie jest lekki, nie jest może nawet sprawiedliwy. Jednak zabieram głos, ponieważ od dłuższego czasu zalewa mnie na Fb fala różnych próśb o pomoc. Jednak poza współczuciem i chęcią działania, coraz częściej powoduje to u mnie irytację.

Dla jasności, osobiście uważam, że państwo polskie w zakresie pomocy ciężko chorym (nie tylko dzieciom) nie funkcjonuje dobrze. Więc my, zdrowi, jeśli mamy możliwość powinniśmy pomagać potrzebującym, bo mało kto milionerem się rodzi, a zebrać na leczenie np. 600 000 PLN w krótkim czasie, to nie pstryknięcie palcami. Życie dzieci szacowane jest i na większe sumy, które odbierają dech w piersi przerażonym rodzicom. Bo co wtedy? Ukraść, sprzedać wszystko, oddać nerkę na czarnym rynku żeby dziecko miało szansę żyć? A może prosić na wpół z upokorzeniem, na wpół z nadzieją, jeszcze raz prosić ludzi, znajomych i zupełnie obcych o pomoc. Fundacje, kwesty, prywatne prośby, portale społecznościowe – każda z tych metod może przynieść oczekiwany efekt.

Polajkuj, udostępnij, to nic nie kosztuje a możesz pomóc? Nie zawsze niestety, bo ludzie z samej zasady udostępniają, ale nie wiedzą co. I jaka to pomoc, na pokaz? Bo jak rozumiem, skoro bezmyślnie udostępniasz, nie przeczytasz nawet, to nie obchodzi cię ani ta osoba ani realna pomoc dla niej. Może robisz to bo wypada, a może myślisz że ktoś inny dzięki tobie pomoże. Kilka dni temu ciśnienie mi się podniosło, gdy moja znajoma udostępniła post z prośbą o pomoc dla dziewczynki, która jakiś czas temu zmarła, nie doczekując potrzebnego leczenia. A ciemny lud nie sprawdzi, nic nie wie, ale puszcza w obieg. I ta sama prośba, już od ponad roku nieaktualna, co rusz udostępniana na nowo krąży po fejsie. Pomóż, pomóż…

Inny “grzech” wrażliwych na krzywdę ludzką internautów, to podawanie zdjęć ciężko okaleczonych dzieci, zapłakanych matek którym na imię Rozpacz, tulących swoje małe “Nieszczęścia”. I znów prośba o pomoc. Tylko jak do cholery mam pomóc, jeśli udostępniacie samo zdjęcie z podpisem? A gdzie dane, imię nazwisko, fundacja, która zbiera fundusze na leczenie? No właśnie, nie ma.

Ktoś wrzuca zdjęcie z hasłem daj lajka= 1 zł, komentarz =2 zł, udostępnij =3 zł. Ja też tak robiłam, bo przecież pomagasz, a to nic nie kosztuje. Ale kto sumuje statystyki, kto wypłaca te pieniądze i komu? O naiwności, zamiast pomóc afrykańskim dzieciom, narażałam się na wykorzystywanie moich danych osobowych, co w mocnych słowach wytłumaczył mi znajomy informatyk – a myślę że chłopak wie o czym mówi.

Jest jeszcze inne oblicze fejsbukowych próśb o pomoc i tworzenia stron opowiadających o walce z chorobą. Też mam takie u siebie polubione, ale aktywności na nich nie traktuje jako udziału w reality show, w którym najwyższą stawką jest życie dziecka. Tam chodzi o coś innego, poza pomocą, oswaja się także społeczeństwo z chorobą, pokazuje, że można godnie żyć. Ale są i matki, które tworząc profile swoich dzieci, odzierają je z godności. Byłam naprawdę wściekła, gdy zobaczyłam stronę dzieciątka, które urodziło się z poważną wadą układu moczowego. Ktoś umieścił na profilowym zdjęcie malca, nagie od pasa, z rurką wychodzącą z powłok brzusznych, odprowadzającą mocz do wiaderka… Nie wiem czemu to miało służyć?! Nie wzbudziło to mojego współczucia, ale odrazę. Odrazę nie do kalekiego maluszka, tylko do bezmyślności najbliższych, którzy godzą się na upokorzenie syna, nawet w szczytnym celu.

Mam tylko jedną nadzieję, że pomoc jaką okazujecie potrzebującym, do czegoś doprowadzi. Ze świadomie przekazujecie fundusze oraz wsparcie tym, którzy na to czekają, że zwyczajnie sprawdzacie, komu chcecie pomóc. Nie działajcie mechanicznie, bezmyślne przekazywanie dawno nieaktualnych, bądź w rzeczywistości niezaistniałych próśb, nie przynosi nikomu splendoru.

Subscribe
Powiadom o
guest

16 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Ewa
Ewa
8 lat temu

Jak najbardziej się zgadzam z Tobą. Mnie trafia, jak ludzie udostępniają tekst „jestem matką/ojcem XY bóg pobłogosławił nas dzieckiem, niestety jest chore…” łańcuszki ze zdjęciem chorego dziecka, to chyba najgorsze. Jeśli mamy i chcemy komuś pomóc, to rozejrzyjmy się w najbliższej okolicy – to będzie najlepsza pomoc. Ja tak właśnie robię, koleżanki córka ma mukowiscydozę, jeden z dobrych znajomych, jest po urazie rdzenia kręgowego i do tego ma raka, kilkoro znajomych jeździ na wózkach… potrzebują czasem pomocy innych – więc Im pomagam. Nie szukajmy daleko – najlepiej znaleźć w bliskim otoczeniu. I po prostu pomóc. A jeśli nie mamy nikogo… Czytaj więcej »

Magdalena Romańczuk

Tak, zawsze sprawdzam zanim coś udostepnię

W roli mamy - wrolimamy.pl

Życzyłabym sobie, by każdy miał na tyle czasu i świadomości, by to robił.

Roksana Gorajczyk
8 lat temu

zawsze sprawdzam szczegóły zanim udostępnie i tak samo krew mnie zalewa jak inni udostępniają wszystko jak leci nie patrząc na to czy to dziecko żyje, czy pomoc nadal jest potrzebna itp.

anonim!
anonim!
8 lat temu

Dobre żarty! Wolę dodać coś nieaktualnego niż nieć wyrzuty sumienia! Autorka chyba chce mieć jakieś biedne dziecko na sumieniu!!!!! Udostępnianie to duża pomoc, i ja wierze, że ktoś za to płaci dla tych dzieci. Pewnie jakiś Owsiak ją podpłacił, żeby dla niego więcej kasy poszło!!!!

Aneta Jóźwiak
Aneta Jóźwiak
8 lat temu
Reply to  anonim!

Naprawdę, na tyle cię stać? Jeszcze się ukrywasz? A może zróbmy zbiórkę dla ciebie co? Ślepe udostępnianie nic nie daje, trzeba jeszcze wejść na swoje konto i zrobić przelew, albo pomóc starszej sąsiadce wnieść zakupy na 4 piętro!

Anonim!
Anonim!
8 lat temu

To moja sprawa czy się podpiszę czy nie, z tego co zauważyłam to część autorek też nie podpisuje się z imienia i nazwiska więc nie czuję potrzeby się pospisywać.
Wracając do sprawy to skoro ktoś wrzuca coś do udostępniania to znaczy, że to pomaga potrzebującym! A ja pomocy nie potrzebuję! Dziękuję za ofertę…..

Sylwia
Sylwia
8 lat temu

udostępnianie to nie wpłacanie pieniędzy a jedynie informacja że ktoś pomocy potrzebuje, nie myl pojęć anonimie

Ja to ja
Ja to ja
8 lat temu
Reply to  anonim!

To tak, przecież czytanie boli oczy, a myślenie mózg, lepiej walić ślepakami na oślep niż wymierzyć działaniem raz a skutecznie. taka to jest właśnie „pomoc” nikomu niepotrzebna. Nie życzę ci anonimie, żeby ktoś kiedyś tobie albo twoim dzieciom pomagał. Żenujące podejście.

Joanna Ścierska
Joanna Ścierska
8 lat temu

Anonimie! Pamiętaj, że człowiek że wsi wyjdzie ale wieś z człowieka nigdy! Weź sobie to do serca. Następnym razem zanim coś napiszesz, przemysl to!

Agnieszka Czubak
8 lat temu

Mnie przeraża to, że wiele razy znajomi udostępniają apele o pomoc – ale nie są one powiązane z oficjalnymi profilami dzieci lub zbiórkami pieniędzy. Tzw. farmy fanów wyczuły interes życia.

Aneta Kurek
8 lat temu

Ja sprawdzam. Co więcej – staram się pomagać dzieciom, na które zbiórki prowadzone są przez organizacje pozarządowe, podające ile zostało już zebrane, ile trzeba zebrać, jak postępuje leczenie. Wtedy wiem, że moja pomoc trafia tam, gdzie trzeba.
Poza tym zgadzam się z autorka tekstu – powinno się czytać to, co się udostępnia – zwłaszcza jeżeli są to apele o pomoc. Dlaczego?
Bo często pod zbiórki podszywają się oszuści, wyłudzający od chcących pomóc ludzi pieniądze. I zdarza się to dość często.

Anna Katarzyna
8 lat temu

dokładnie!

Agata Masłowska
Agata Masłowska
7 lat temu

Warto pomagać innym, zwłaszcza jak widzi się efekty takiej pomocy. Już od jakiegoś czasu staram się wspierać fundację Razem Łatwiej. Urzekła mnie historia fundacji i to, co robią dla innych. Fajnie jest być częścią tego.

Emilia Borkowska
Emilia Borkowska
6 lat temu

Amelia (ur. 03.11.2013) choruje na mózgowe porażenie dziecięce czterokończynowe i epilepsję. U dziewczynki stwierdzono także hipotrofię II stopnia i znaczne niedowidzenie. Amelka może być choć trochę samodzielna W wyniku choroby rozwój psychoruchowy Amelki jest znacznie opóźniony, wymaga ona stałej opieki osoby dorosłej. Dziewczynka nie chodzi, samodzielnie nie siedzi i nie przekręca się. Jednak dzięki intensywnej rehabilitacji robi coraz większe postępy. Uczy się chwytać zabawki i próbuje bawić się nimi. Jej wzrok uległ znacznej poprawie, zaczyna dostrzegać wokół siebie swoich najbliższych. Dziewczynka powoli zaczyna też mówić. Nadal ma jednak problemy z wyrażaniem swoich potrzeb i emocji. Specjalistyczne leczenie jest dla niej… Czytaj więcej »

Dariusz
Dariusz
4 lat temu

Napiszę tak….Nie jestem w stanie po 9 godzinach pracy fizycznej na wysokościach i po przyjściu do domu pracach biurowych -prowadzę firmę …. czytać czy ktoś jest chory na to czy na coś innego.Chcę pomagać ale nie ma możliwości przesiewu sprawiedliwych i uczciwych od naciągaczy …Nie ma takiej fizycznej opcji .Udostępniając myślę sobie no ja już na kogoś przelałem teraz pora na innych ,,,,,,,,,I udostepniam ..A za udostepnienie ponoć też kasiura jest dla CHOREGO

Emocje 15 stycznia 2016

Mam pecha. Moja córka jest ładna.

Ponoć uroda w życiu nie przeszkadza, a w niektórych sytuacjach może pomóc, zwłaszcza kobietom. Wszak nikt tak jak my, drogie panie, nie potrafi załatwić niezałatwialnego na przysłowiowe „ładne oczy”. Powinnam więc się cieszyć, że mam śliczną córeczkę prawda? Jakoś nie mogę.

Na przeciwko mojego domu stoi budynek powszechnie zwany pałacykiem, chociaż w zamyśle budowniczego miał być dworkiem myśliwskim. Budowniczy był zapalonym myśliwym i chociaż po naszej ulicy sarny, dziki ani jelenie nie wędrują zapragnął mieszkać jak prawdziwy myśliwy. Budowa od początku szła jak po grudzie, na wiele lat stanęła, a kiedy wreszcie została ukończona myśliwy zbankrutował, a nieruchomość przejął bank. Znowu przez wiele lat pałacyk straszył powybijanymi szybami, aż w końcu ktoś go kupił. Niestety na wynajem.

Do najemców pałacyk nie miał szczęścia całkiem jak do budowy. Zastanawiam się czy nie postawiono go na jakimś grobie. Tereny pożydowskie, w czasie wojny różne rzeczy się tu działy…

Najpierw nielegalnie powstał w pałacyku – mówiąc wprost – Dom Starców, chociaż oczywiście nazywał się jakoś bardziej poprawnie. Działał dwa miesiące. Po wyprowadzce staruszków zamieszkali młodzi Wietnamczycy. Sympatyczni, grzeczni, uśmiechnięci, przyjaźnie nastawieni do sąsiadów. Sielanka trwała do chwili, gdy okolicą wstrząsnęła wiadomość, że w piwnicach owego pałacyku nowi mieszkańcy urządzili plantację marihuany. Wietnamczycy mieszkali równie krótko jak staruszkowie. Skończyło się na wielokrotnych wizytach panów policjantów, po czym pałacyk znowu świecił pustkami.

Jak to mówią: do trzech razy sztuka – za trzecim razem powinno się udać wynająć pałacyk na dłużej. No i się udało. W maju okolicę obiegła wieść, że na naszej ulicy będzie – kolokwialnie mówiąc – burdel. Na początku nikt nie wierzył, bo okolica niespecjalnie przypomina francuski Plac Pigalle, nawet latarnie nie zawsze są sprawne, ale niestety słowo stało się ciałem. Z początkiem czerwca oficjalnie zaczęła działać po sąsiedzku agencja towarzyska. Nazwy Wam nie podam, bo szyldu nie mają, a znalezioną przypadkowo wizytówkę dawno zgubiłam. Jakoś z egipska się nazwali. Nie wiem czemu, bo personel stanowią średnio urodziwe Białorusinki oraz nieznanej mi narodowości ochroniarze.

Co to ma wspólnego z moim dzieckiem?

Mam pecha, bo Duśka jest ładna. Ba, sama dbam o jej przyszłą urodę. Już teraz jest pod opieką ortodonty, bo trzeba zlikwidować przerwę między jedynkami, za radą naszej pani doktor pilnuję, żeby siadała po turecku a nie na nogach, bo już zaczęły jej się robić iksy. Dwa lata powtarzania: „jak ta noga siedzi?” dały efekt – myślę, że w przyszłości nie będzie się wstydziła nosić mini. Tylko czy będzie mogła sobie na to pozwolić? Nie, nie boję się, że będzie miała blisko do pracy 😛 Nawet z takim sąsiedztwem dam radę porządnie ją wychować. Za to zwyczajnie boję się o jej bezpieczeństwo. Może nie tyle teraz co w przyszłości. Póki co jest mała i sama z domu nie wychodzi.

Co się dzieje na mojej ulicy?

Ano różne rzeczy się dzieją. Wyrzucony, pobity klient, który najprawdopodobniej nie chciał lub nie miał czym zapłacić to doprawdy nic nadzwyczajnego. Ot, efekt uboczny takiej działalności. Czasem się zdarza. Całe lato do północy słuchaliśmy głośnych krzyków, nierzadko niecenzuralnych. Widok kilku „dżentelmenów” stojących w rozkroku na środku ulicy (w sumie mało ruchliwa więc mogą tak stać nawet długo) ewidentnie czekających na zażywającego właśnie białoruskiej rozkoszy kolegi to też jakby standard. Nie wiem, czy chodzą na zmianę czy zrzutę na jednego robią, ale nie raz zdarzyło mi się taki obrazek widzieć. A przechodzenie obok owych panów do przyjemności nie należy, uwierzcie mi. Dlatego mam dreszcze na myśl, że moja kiedyś nastoletnia córka (a czas biegnie szybko) będzie sama wracała ze szkoły czy z jakichkolwiek zajęć dodatkowych. Moja sąsiadka, mama szesnasto i osiemnastolatki całkiem otwarcie mówi o swoich obawach i stara się tak organizować córkom czas, by wieczorami nie musiały wychodzić z domu. A jeśli nie da się nie wyjść to obowiązkowo muszą wziąć ze sobą psa. Bo nie oszukujmy się, o ile ja mogę się czuć względnie bezpieczna, bo lata świetności mojego ciała mam za sobą, to młode dziewczyny czy kobiety wręcz nie mają prawa czuć się bezpiecznie. Oczywiście nie zawsze jest tak, że ktoś obcy stoi na ulicy, ale bywają dni, że mam ochotę założyć profil na Facebooku, nazwać go: „Samochody, które parkowały naprzeciwko burdelu”, albo jakoś podobnie i wrzucać fotki owych pojazdów. Z tego co się zorientowałam klienci walą tłumnie z całego województwa.

Policja?

Tak, bywa czasem. Co robi w środku nie mam pojęcia. Burdel jak działał tak działa, ponoć zgodnie z prawem. Z tego co wiem, proszono o interwencję nawet lokalnego proboszcza i również nic nie wskórał, agencja działa legalnie i zgodnie z przepisami. Nie ma przestępstwa – nie ma sprawy.

Nie tylko za zamkniętymi drzwiami

Wieczorami Białorusinki ruszają na łowy czyli kręcą się po sąsiedniej ulicy, tej bardziej ruchliwej niż nasza, w wiadomym wszystkim celu. Fama poniosła się szeroko i już wiadomo, po której ulicy chodzą dziwki. Dopóki nic się nie wydarzy, nie można mówić, że mieszkam w niebezpiecznej okolicy. Jeszcze nikogo nie zabito, prawda? Gwałtu żadnego też jeszcze nie było. Na mój gust do czasu. Pewnego dnia jakiś napalony pomyli przyzwoitą, przechodzącą ulicą kobietę z lokalną kurtyzaną. Pewnie będzie się broniła, więc ją pobije, a może nawet zabije. Może wtedy nasze lokalne władze przestaną chować głowę w piasek i udawać, że wszystko jest w porządku. Szkoda tylko, że będzie to o jedno ludzkie życie za późno.

A Duśka?

Przyjdzie dzień, gdy będę musiała powiedzieć jej, że świat nie jest wcale tak piękny i przyjazny jak jej się wydaje. Smutno mi na samą myśl o tym.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

4 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Aneta Jóźwiak
Aneta Jóźwiak
8 lat temu

Oj nie zazdroszczę ci okolicy. Ja bym co noc na policję dzwoniła że burzą ciszę nocną. Ale kto wie kto jest ich klientem.

Milena kaminska
Milena kaminska
8 lat temu

Współczuję nikomu takich sąsiadów nie życzę

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close