Bądź Zosią Samosią, nie licz na pomoc innych
Jedyną bezinteresowną pomoc, jaką możesz otrzymać, to od Pana Miecia spod monopola. Nie bądź naiwna, nie licz na innych, bo tylko nieliczne wyjątki pomogą ci z marszu i nie będą oczekiwały wdzięczności.
Ja pana Miecia specjalnie nie znam, taki sobie Pan Żul, całkiem nieszkodliwy, kulturalny jak na rasowego żula przystało. Pan Miecio wie, że nie dam mu zajarać peta, bo nie palę, wie również, że nie dam na flaszkę bo nie popieram alkoholowej miłości pana Miecia. I to dopiero jest złoty człowiek, ja taka “na nie” a pan Miecio wraz z panem Zenkiem pchali moje auto pod blokiem jak była potrzeba. Za nic, za uśmiech i dziękuję. A sąsiad spojrzał ze współczuciem, ale ani pół słówka szepnął, poszedł dalej. Wniosek? I im bardziej ludzie różnią się od panów Mietków, tym bardziej interesowni i mniej empatyczni się stają.
Bądź Zosią Samosią. Sama sobie sprzątaj to nie będziesz musiała się wkurzać i poprawiać. Zrobisz to szybciej, lepiej i bez smug ze źle wypłukanej szmaty. Nie, nie proś męża, żeby przykręcił jakąś śrubkę, naucz się obsługi śrubokręta, to przecież proste! A co do męża- pamiętasz taki żarcik?
– Kran cieknie, zrób coś! – mówi ona
– Wiem, nie musisz mi przypominać co pół roku – odpowiada on.
To się dzieje naprawdę!
Przyznam że jestem człowiekiem obowiązkowym i bezinteresownym, marzyłabym aby reszta świata też taka była, ale nie jest. Teraz to jest transakcja wiązana, zawsze coś za coś. Za darmo to można kopa w twarz dostać i się mocno rozczarować.
Od hasła “czy możesz” przechodzi się do opcji “a w zamian”, nie ma tak jak kiedyś – przynajmniej na wsiach – bywało, po prostu potrzebujesz pomocy i ktoś ci pomoże, ot tak i sam z siebie. Za dziękuję a nie “rozliczymy się później” lub “masz u mnie dług wdzięczności”. I te długi wdzięczności ciągną się jak papier toaletowy, szary, bury i ponury, bo stworzony z recyklingu wzniosłych chęci.
Tak, jestem Zosią Samosią. Nie proszę o pomoc, nie muszę więc słuchać wymówek i przyjmować do wiadomości oczekiwań. Jestem samodzielna na tyle ile mnie stać i nie wiszę na ramieniu innych, ani słodko ćwierkając im do ucha ani do znudzenia gdacząc “czy mógłbyś/mogłabyś?…”.
Dziękuję, co mogę, zrobię sama!
No jestem Zosia Samosią, jestem,co ja na to poradzę. .I bezinteresowna tez jestem,choć niektórzy starają mi się to wybić z głowy. Dobrze mi z tym.
Bycie Zosia Samosia nie zawsze jest fajne- pisze to ja, mama trojki dzieci 😉