Bawimy… Słuchamy…
Wiecie o czym ostatnio myślałam? Tak się zastanawiałam, czym się bawił Mozart jak był mały? No fakt, że długo mały nie był, bo szybko się okazał geniuszem i jeździł z koncertami czy chciał czy nie chciał, ale zanim się okazało to był zwykłym dzieckiem. No więc czym bawiły się dzieci w tamtych czasach? Coś chyba musiało być na rzeczy, bo geniuszy rodziło się jakoś więcej.
Pogrzebałam trochę w internecie i niestety informacji za dużo na ten temat nie ma, widocznie temat nieciekawy. Najbardziej intryguje mnie fajerka na kiju, niby wiem jak wygląda jedno i drugie, ale jak to połączyć żeby jechało, to nie wiem. Nie wiecie czasem? Poza tym nieśmiertelny garnek i drewniana łyżka, słusznie że drewniana, zawsze to mniej hałasu. Gliniane zabawki? Jak się czymś takim bawić? Dla dziewczynek pewnie szmacianki bo kogo było stać na porcelanową lalkę. Jakoś niewiele te dzieci miały do wyboru, ciekawe czy chociaż ktoś im strugał klocki z drzewa?
A jednak i muzyków i malarzy i pisarzy jakoś było więcej. Chociaż może nie, nie więcej, ale lepszych. Kiedyś napisanie książki to była ciężka i żmudna praca, dziś w dobie komputerów idzie lekko, ale książki do tych sprzed kilkuset lat nie umywają się poziomem. Z muzyką podobnie, każdy może coś tam stworzyć i na YouTube wrzucić, ale jak to się ma do prawdziwej muzyki? Jak się dowiecie w czym rzecz to koniecznie dajcie znać, może zdążę zabrać dziecku co bardziej szkodliwe zabawki :))
Inną rzeczą, która mi się wydaje szkodliwa jest szkoła. Tak, tak, sami powiedzcie, czy Mozart miałby czas pisać genialną muzykę gdyby go ktoś do zerówki posłał? Wątpię. Beethoven, mój ulubieniec, zapewne zostałby sklasyfikowany jako tuman najwyższego gatunku, nigdy nie opanował tabliczki mnożenia, dacie wiarę? Dobrze że szkoła nie była obowiązkowa w tamtych czasach, dzięki temu mam całkiem niezłą kolekcję płyt z klasyką, miał kto dla mnie komponować.
Właściwie nie wiem od kiedy takiej muzyki słucham, nie pamiętam, chyba w liceum się zaczęło, a może na studiach? Tak czy inaczej dawno. Jak zaszłam w ciążę to też oczywiście słuchałam, niby dlaczego nie? Najczęściej mozartowskich koncertów na róg, jakoś dobrze robiły i mnie i dziecku, ale nie tylko. Duśce chyba w ogóle podobała się taka muzyka, bo ile razy w kościele usłyszała organy tyle razy dostawałam rzetelnego kopniaka.
W domu podobnie, zawsze ruszała się jak usłyszała muzykę, zresztą do tej pory to ma, “ tańcimy tańcimy tańcimy? “Jak miała chyba ze dwa miesiące dostała karuzelę nad łóżeczko. Dźwięk pozytywki wywołał gwałtowny atak płaczu, Mozart uspokoił. Uznałam, że podstawy dałam dziecku dobre :))
Ponieważ ustaliłam sama ze sobą już dawno, że moje dziecko jest genialne (przyznajcie się, też ustaliłyście?) kompletnie ignoruję fakt jej młodego wieku i rzucam od niechcenia uwagi typu: i pamiętaj skarbie nie nazywaj mi tego nigdy kankanem, to jest „Orfeusz w piekle” Offenbacha, a ściślej mówiąc „Piekielny galop”. Optymistycznie robię założenie, że zapamięta, niby dlaczego mam jej przypisywać sklerozę?
Klasyka klasyką, czasem mam ochotę na co innego, niedawno włączyłam RMF PRL, tak tak, taka stara jestem, pamiętam tamte czasy i tamtą muzykę, końcówkę co prawda ale pamiętam. Duśka nie pamięta i chyba jej to nie bawi, wytrzymała półtorej piosenki, powtarzane w kółko retoryczne pytanie Danuty Rinn „gdzie ci mężczyźni?” chyba ją całkowicie zdegustowało bo stanowczym głosem oświadczyła: łącimy muzika klacićna!
Co miałam zrobić, włączyłam :))
A przy czym bawią się i czego słuchają wasze dzieci?
Dla mnie telewizja może nie istnieć, natomiast bez muzyki nie wyobrażam sobie świata. U nas w domu muzyka towarzyszy nam przez cały czas. Słuchamy różnych gatunków, wykonawców lubimy różnorodność. Często sobie śpiewamy razem z radiem;-) Mam nadzieję, że Majce zaszczepimy miłość do muzyki. A do zasypiania nie słuchamy kołysanek. Już w brzuszku Mała słuchała relaksacyjnej chińskiej muzyki medytacyjnej i teraz każdy wieczór z nią spędza. A czy to rozwinie w niej geniusza…??? To się okaże;-)
my oglądamy w tv głównie wiadomości wieczorne, ale czasem w ciagu dnia oglądamy też telewizję dla dzieci, dopołudnia często oglądamy Pana Robótke, który z niczego potrafi zrobic całkiem fajne rzeczy 🙂 to głównie po to żeby potem móc organizować fajnie czas synkowi 🙂 np. jak z kartki papieru i papierowego talerza zrobić coś fajnego do zabawy? albo jak zrobić ruchomy rysunek? tego wszystkiego można dowiedzieć się od Pana Robótki 🙂 poza tym słuchamy muzyki głównie w radiu, czasem z komputera, nie lubię ciszy i dlatego u nas zawsze cos musi byc w tle 😉
Nie da się ukryć, że jeszcze 150 lat temu świat, a przede wszystkim mieli inne podejście do dzieciństwa, a tym samym także do zabawek. To dopiero wiek XX został ogłoszony „stuleciem dziecka” i postawił dzieciństwo w centrum zainteresowania, wcześniej dziecko nie było pełnowartościową istotą, a jedynie „niekompletnym dorosłym”, kimś kto jest w drodze do dorosłości. Czy rodziło się wtedy więcej ludzi wybitnych o genialnych umysłach? Nie wiem. Na pewno jednak dzieciństwo, w którym mały człowiek nie był bombardowany ogromną ilością bodźców, nie miał tylu przedmiotów adresowanych do niego, sprzyjało rozwijaniu jego kreatywności, wyobraźni i otwartego umysłu. Stąd może geniusz Mozarta?… Czytaj więcej »
A moje dziecko chyba najbardziej lubi słuchać…. MAMY!! 😛 🙂 Zawsze się chichra jak zaczynam śpiewać 🙂 A jak poproszę go jeszcze do tańca to już w ogóle mamy niezły ubaw 🙂
I mimo iż Tatuś uważa że talentu wokalnego to ja nie mam (zupełnie nie wiem czemu tak twierdzi?!? ;P ) – nie zamierzam rezygnować ze swoich domowych koncertów! 🙂
Kiedy mama z córką się bawi to sama jej śpiewa, ale jak tylko tata pojawia się na horyzoncie to nie tylko leci głośna muzyka, ale i razem tańcują 🙂
Ukochane nie ma mnie i chowanie za czym kolwiek. Bujanie na huśtawce drewnianej montowanej we famudze drzwi. Co do muzyki mamy muzykę relaksacyjną, szum wody, strumyka śpiew ptaków i to puszczamy dziecku od urodzenia 🙂