A Pani to po co tak biega?
Niektóre rzeczy przychodzą nam naturalnie. Odruchy bezwarunkowe jak oddychanie czy przełykanie śliny nie są niczym na tyle szczególnym, alby zastanawiać się nad nimi każdego dnia intensywnie. Zresztą robimy wiele innych rzeczy, które nie należą do bezwarunkowych i nikt się temu nie dziwi. Dla mnie jedną z takich rzeczy/czynności obecnie jest bieganie.
Nie tracę czasu na zastanawianie się przez pół dnia o której mam wyjść, w jaką pogodę, co na siebie włożyć, a wreszcie którędy pobiec i w ogóle w jakim celu. Nie rozmyślam nad powyższym odnośnie moich równie rozbieganych znajomych. Nie zastanawia mnie w jaki sposób otoczenie postrzega mojego hopla odnośnie pozytywnego zmęczenia.
Zauważyłam jednak parokrotnie, że to co dla mnie jest oczywiste, dla innych być wcale takie nie musi. I nawet nie wiem z czego to wynika. Ostatnio wracałam po przerobieniu swoich kilometrów, co nieco zaziapana. Przede mną wchodziła sąsiadka, która nie pierwszy zresztą raz zapytała mnie z pewną dozą wścibskości a może nawet współczucia „a po co Pani tak biega ciągle?”
No i pomyślałam, jak to po co? Bo chcę bo lubię, bo nie dokucza mi tak bardzo moje „ADHD” jak się odpowiednio zmęczę? I nawet zmęczona jestem lepsza dla psa i męża. I jak się dotleniam to cera ma się lepiej, i tłuszczyk nie narasta i sto tysięcy innych „jestem na tak”. No ale jak Pani Sąsiadka była tak ciekawa to z uśmiechem między jednym a drugim „ziapem” odrzuciłam, że bardzo to lubię.
Niestety zmęczenie nie wyłącza słuchu, bo jeszcze doleciało w moje plecy „ no nie wiem, bo Pani taka chuda i jeszcze chudsza chce być”, no i wspaniałe „ no ale Pani to sapie jak lokomotywa” i „niezdrowo tak się męczyć”.
Nie, no pewnie, Pani Szanowna, zdrowiej siedzieć na czterech literach dzień po dniu zażerając tłuste i czekając na zawał jeszcze przed czterdziestką ! Co więcej, nie jestem chuda tylko szczupła a biegam nie ponieważ się odchudzam, tylko od tak i bo tak. Chcę, mogę i już! I nic Ci do tego wścibskie babsko. Nawet chude może się poruszać, i ziapać o ile uda się chudemu tak mega zmęczyć. A co, ziapac mi nie wolno?
A co jest najbardziej zaskakujące, to nie pierwsze tego typu pytanie, i nie raz udzielałam już na nie odpowiedzi, grzecznie i z uśmiechem, jak tylko najpiękniej mnie tego mamusia nauczyła. A może trzeba choć raz się odszczekać? A co, z sąsiadką sąsiaduję a nie mieszkam, więc nie musi mi zaglądać do lodówki, łóżka i liczby przebiegniętych kilometrów. Może trzeba w ramach troski zaproponować Pani Sąsiadce bieganie? Może jak się zajmie czymś pożytecznym, to nie będzie miała czasu i ochoty na zadawanie durnowatych pytań.
Wiem, że ludzi spotykają większe nieszczęścia niż sąsiedztwo osób z góry układających teorię spiskową na temat każdej aktywności, no ale proszę Was… To mnie strasznie irytuje, podobnie jak wszelka przekłamana troska pod tytułem „Ty już tak nie biegaj bo Ciebie i tak już nie widać”. Paszli!
Biorąc powyższe na poważnie, musiałabym dokonać ponownego desantu na kanapę i czekać na boskie zmiłowanie i napływ kalorii, a jak już nabiorę sił i ciała, wyjdę klapnąć na ławkę pod blokiem i pozaczepiam trochę młodsze dziewczyny „ takie chude a biega, dziecko daj se spokój chudsza i tak już nie będziesz” 😉 Ciekawa perspektywa…
To jak poczepiamy się razem ;)?
aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa dodałam komentarz, napisałam się jak głupia i zniknęło!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! wrrrrrrrrrrrrrrr! nie piszę drugi raz- mam podobnie jak Ty, Żaklina-więcej nie piszę 😉
Oj, nie bądź taka 😉 Internet się przestraszył tego że w kobietach siła i zjadł profilaktycznie Twój komentarz 😉
Bo tak to właśnie bywa pies się topi łańcuch pływa a ludziom to zazwyczaj żal dupy ściska, że ktoś ma czas na przyjemność, a nie siedzi w domu,jak inni.
I nie, nie poczepiamy się razem- dalej będziemy biegały, sapały… będziemy się później dzieliły TU na blogu jak nam idzie ( a raczej biegnie) i będziemy miały w tyłkach (i daleko za sobą) „co ludzie powiedzą”… a za kilkanaście lat słowo „miażdżyca”, „nadwaga”, „cholesterol” będą dla nas tak samo słownikowym pojęciem jak i dziś! AMEN!
Dobrze gada! Na prezydentkę i to jak najszybciej 😀
🙂 ach sąsiedzi, parę hmm no dobra ok 20 lat temu jak chodziłam do szkoły miałam sąsiadkę i to z bloku obok, która kodowała wszystko( z jej córka chodziłam do klasy) , pewnego dnia powiedziała mi w jakich godzinach wchodziła do mojego bloku moja babcia o której wychodziła, jej ciekawość posunęła sie do tego że zapytała czy cos babcia sypnęła mi kasą 🙂 wiedziała wszystko o wszystkim, jednak ta jej wścibskość raz zaowocowała, widziała samochód który uderzył w inny i uciekł, zapisała rejestracje i przestępce złapano .
Bo to tzw. sąsiedzki monitoring, przy takiej postawie „poduszkowców” można czuć się bezpiecznie 😉
oj jak ja kocham sąsiadki 🙂 mam podobne
Też biegam i tak jak dla Ciebie, staje się to mój odruch bezwarunkowy. Biegam bo lubię. Odczuwam taką chęć zrobienia choć tych kilku kilometrów. Osiągnięcia tego pozytywnego zmęczenia. Ludzie się dziwią po co to robię. Wytłumaczenie, że po prostu to lubię ich nie satysfakcjonuje. Doszukują się zawsze głębszego powodu, bo niby „jak można lubić się tak męczyć?” Można! 🙂 Każdy robi co chcę. Ja wkładam wygodne buty i gnam przed siebie. Wracam, by z satysfakcją i uśmiechem na twarzy usiąść na fotelu i obejrzeć film. Może znajdziesz tu coś dla siebie: http://filmowa-amantka.blogspot.com/ 😉
Tak, bieganie uzależnia, przyjemność z oglądania filmów również. Pozdrawiam 🙂