Challengers: Drużyna marzeń. Tej gry na pewno nie schowasz do szuflady!
Czy turniejowa karcianka musi być nudna? Nie musi, ale nie wierzcie mi na słowo. Koniecznie zajrzyjcie do pudełka z grą Challengers: Drużyna marzeń. Bogate rozgrywki, zero nudy i akcja, która zadowoli nawet wybrednego dwunastolatka. Dodajcie do tego świetne wykonanie i to, co pokochają rodzice – koniec bałaganu i rozplaszczonych na stole kart. Nie będę wam wszystkiego zdradzać od razu. Przeczytajcie, nad czym tak pieję z zachwytu.
Twórcy tej gry doskonale wiedzą, co tygryski lubią najbardziej. A rozgrywka jest tak samo przyjemna, niezależnie od tego, czy grasz we dwie, cztery czy osiem osób. Nie masz z kim zagrać albo jest was trójka? Nic straconego, bo to gra, w którą można zagrać nawet solo. Co mnie w niej urzekło?
Jest doskonale dopracowana i ciekawa zarówno dla ośmiolatka, starszego rodzeństwa, jak i rodziców, którzy mają już dość grania godzinami w wojnę lub inna oklepaną grę. My graliśmy we czwórkę i we dwie osoby i… jesteśmy zachwyceni.
Challengers: Drużyna marzeń
Wydawcą gry jest dobrze znany w świecie gier Rebel, który już swoją marką gwarantuje nam rozrywkę wysokich lotów. Jednak w tym przypadku nie oznacza to, że musisz najpierw spędzić dwa tygodnie na studiowaniu zasad. Choć z początku (jeśli wcześniej nie grałeś w tak rozbudowane karcianki czy planszówki) możesz zrobić wielkie oczy, oglądając zawartość pudełka, wystarczy jedna rozgrywka z pomocą instrukcji, żeby wciągnąć się i załapać wszystkie zasady. Na końcu wpisu znajdziecie filmik wydawcy z instrukcją i przykładową rozgrywką (również z użyciem robota).
Gra jest dość złożona, ale dzięki temu właśnie jest ciekawa. Rodzinne rozgrywki przyniosą sporo korzyści poza wspólnym spędzeniem czasu, ponieważ wymaga ona strategicznego myślenia.
Challengers — co znajdziesz w pudełku?
W pudełku znajdziecie sporo składników, a wszystkie razem tworzą przepis na emocjonującą rozgrywkę. Na grę składają się:
- planszetki pojedynków,
- talie kart początkowych – używamy tyle talii, ilu jest graczy,
- talie miasta,
- 6 dodatkowych talii,
- pomocnicze karty z planami turniejów,
- karty robota – służą do gry w pojedynkę lub gdy mamy nieparzystą liczbę graczy,
- żetony trofeów,
- żetony kibiców,
- cztery flagi,
- tacki na karty – nie mogę się powstrzymać, żeby ich nie zachwalać! Znacie ten moment, kiedy dzieciaki w emocjach łapią karty, jakby miały macki zamiast rąk i starannie ułożone stosiki zalewają planszę? Mhm, nigdy więcej, kocham te tacki!
I oczywiście instrukcja. Instrukcja jest świetnie przygotowana. Duża i czytelna. Na oddzielnych kartach twórcy umieścili najważniejsze informacje. Na pierwszej, przygotowania do gry, czyli, jak i co rozmieścić i przygotować do rozgrywki oraz zasady. Na drugiej, przykładowy przebieg rozgrywki, który świetnie wyjaśnia nam, co zrobić, jeśli na jakimś etapie się pogubimy lub zagapimy.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc pora opowiedzieć nieco więcej o samej rozgrywce i dlaczego tak wiele osób się grą Challenger: Drużyna marzeń zachwyca.
Challengers: Drużyna marzeń. Jak przebiega rozgrywka?
Jak sama nazwa wskazuje, gra turniejowa opiera się na działaniu turnieju. Podczas 7 rund stoczycie mnóstwo pojedynków. Każda z takich rund ma dwie fazy. Choć kart jest naprawdę dużo, bez problemu przygotujecie zestaw do rozgrywki, są świetnie i intuicyjnie oznaczone. Karty są również podzielone według kategorii A, B, C – i tak umieszczamy je na słynnych już tackach.
Najpierw budujemy swoją talię. Grę zaczynamy z 6 kartami, do których możemy dobierać dodatkowe (zgodnie z zasadami na planie turnieju). Losujemy, kto rozpoczyna dany pojedynek (przypominam, że pojedynki rozgrywamy w parach). Karty tasujemy i rozpoczynamy walkę.
W pojedynku zagrywamy kartę, na której bohater ma swoją określoną siłę i funkcję. Następnie kolej przeciwnika. Jeśli jego karta jest słabsza, zagrywa następną, robi to tak długo, aż przebije kartę.
Słabsze karty, które zbił przeciwnik, odkładamy na ławkę (jest tam sześć miejsc, jednak te same karty można odkładać jedna na drugą). Gdy przeciwnik nas przebije, kolej na nasz ruch – tez wykładamy karty tak długo, aż przebijemy gagatka. Przegrywa ten, komu zabraknie kart i nie ma jak przebijać dalej lub zabraknie mu miejsca na ławce, żeby odłożyć pokonanego bohatera. Na koniec rundy zwycięzca zostaje nagrodzony grupą kibiców.
W ten sposób gramy 7 rund, a dwie osoby, które w pojedynkach zbiorą najwięcej kibiców, biorą udział w wielkim finale.
Wrażenia
Co jeszcze fajnego odkryjecie w tej grze? Różnorodność, a przy tym uniwersalność. Bohaterowie pochodzą z tak różnych kategorii i uniwersów, że trudno zacząć marudzić, że tematyka nie pasuje. Be trudu pogodzicie typowo męskie, jak i dziewczyńskie potrzeby. Wśród bohaterów znajdziecie gumową kaczkę, potwory z głębin czy syrenę, księcia, kucharza albo psa.
Każdy z każdym ma szanse stoczyć pojedynek i trafić na zupełnie inny zestaw kart. W dodatku inni bohaterowie umożliwiają uzyskanie zupełnie innych efektów. Możliwości jest naprawdę wiele i właśnie dlatego to gra, która prędko się nie znudzi i długo nie wyląduje w szufladzie. Możesz grać w nią dziesiąty raz i czuć się jak za pierwszym razem.
A gdy dzieci skończą grać, rodzice z powodzeniem mogą zabierać ją na spotkania ze znajomymi.
PS: Gra również świetnie nadaje się na prezent, to prawdziwe cacko.
Challengers: Drużyna marzeń. Film z instrukcją:
Informacje o grze: Challengers: Drużyna marzeń
Autorzy: Johannes Krenner, Markus Slawitscheck
Ilustracje: Jeff Harvey
Wydawca:Rebel
Wiek: 8+
Liczba graczy: 1 – 8
Cena: ok. 170 zł
Wpis powstał we współpracy z Rebel
Zdjęcia: Archiwa prywatne, materiały prasowe