W szkole 5 listopada 2021

Cnoty niewieście w cenie? A gdzie są cnoty męskie?!

Kiedy w mediach wrzało po niefortunnej wypowiedzi jednego z polityków na temat ugruntowywania cnót niewieścich, byłam akurat na urlopie. Gdy wróciłam, temat ucichł, a ja uznałam go za kaczkę dziennikarską sezonu ogórkowego. Niestety, temat jakby wraca i mnie, mamy nastolatki wcale to nie cieszy.

Dochodzą mnie słuchy, że w niektórych szkołach trzeba się „stosownie” ubierać

W ostatnich dniach, a może tygodniach, w internecie pojawiły się doniesienia z różnych stron kraju na temat stosownego ubioru w szkole. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo w końcu szkoła to szkoła i jakoś wyglądać wypada, gdyby rzecz nie dotyczyła tylko dziewczynek. To one mają się ubierać skromnie i nobliwie. Zasłaniać ramiona, łokcie i kolana. Oczywiście także brzuchy, plecy i dekolty.

Co w tym złego? No w zasadzie nic, tyle że te same obostrzenia nie dotyczą chłopców. Wyraźnie mówi się o dziewczynkach, bo to ich niefrasobliwy strój rozprasza chłopców i utrudnia im naukę.

Mamy jesień i o stosowny ubiór nietrudno, ale czas pędzi nieubłaganie i za chwilę znowu będzie maj. I co? Dziewczynki mają się piec w leginsach i długich do pół łydki spódnicach, a chłopcy biegać w krótkich szortach? Dziewczynki w bluzkach z rękawami co najmniej do łokcia, a chłopcy, jaka się akurat trafi?

Nie wiem, dlaczego nikt nie pomyślał o tych biednych dziewczynkach, które będą się pocić z gorąca i tylko marzyć o tym, żeby wrócić do domu i się rozebrać. Już widzę, jak to pozytywnie wpłynie na ich oceny w szkole. A zaraz? Może właśnie o to chodzi? Wszak po co im dobre oceny, skoro i tak mają stać przy garach i dzieci rodzić? Do tego dyplom niepotrzebny.

 

Chłopcy nie chcą być rozpraszani? A kto im każe patrzeć?

W klasie mojej córki nikt golizny nie prezentuje, bo jakby pora roku nie sprzyja, a z tego, co wiem, ze skupieniem u chłopców i tak bardzo ciężko. W innych klasach jest podobnie. Podejrzewam więc, że nie nagie łokcie koleżanek są tu winne. A co jest? Nie wiem, może to okres dojrzewania, a może fakt, że lekcje są… nudne? Owszem, niektóre są i uczniowie tego nie ukrywają.

Jest jeszcze druga strona tego medalu. Od chłopców nikt nie wymaga, żeby się zachowywali właściwie, bo i po co. To obowiązek dziewczynek, a jak coś będzie nie tak, to one są winne, prawda? Czyli to one są winne przemocy domowej, gwałtów, dyskryminacji? To właśnie chcemy teraz pakować młodym mężczyznom do głów? To kobiety mają dbać o ich komfort? Serio? A gdzie cnoty męskie, które przedwojennym dżentelmenom nakazywały nie patrzeć tam, gdzie patrzeć nie wypadało? O tym się jakoś nie mówi.

Zainteresowanie, wręcz zafascynowanie płcią przeciwną w pewnym wieku jest naturalne. Biologia tak to urządziła i nie ma co z tym walczyć. Czy to źle? No raczej nie. Ja bym powiedziała, że bardzo dobrze. Po to jest okres szkolny, żeby się chłopcy napatrzyli na koleżanki, OSWOILI z tymi nagimi łokciami i kolanami. Dzięki temu w dorosłym życiu nie będą głupieć na widok krótkiej spódniczki. No dobra, niektórzy pewnie będą, ale tylko niektórzy. Większość będzie umiała się właściwie zachować, bo się tego nauczy w szkole. A jeśli się nie nauczy, to co? Dorosłe kobiety też będą nosiły spódnice do kostek niezależnie od okoliczności, coby panów nie denerwować?

I niech mi ktoś wytłumaczy, jak to jest, że to mężczyźni zajmują bardziej eksponowane stanowiska, więcej zarabiają i ogólnie mają łatwiej na rynku pracy (statystyki są nieubłagane), skoro wystarczy im kolano pokazać, żeby przestali głową myśleć?

 

Jak wygląda ugruntowywanie cnót niewieścich w praktyce?

Opowiem Wam sytuację ze szkoły mojej córki.

Dziwnym zbiegiem okoliczności (albo celowego działania nie wiem kogo) pod koniec zeszłego roku szkolnego, po powrocie do szkoły po siedmiu miesiącach nauki zdalnej, okazało się, że Duśka ma towarzystwo w szafce w szatni. Nagle zaczęły się tam pojawiać czyjeś rzeczy. Jak się okazało, kluczyk do owej szafki dostał pewien chłopiec z czwartej klasy. Rzecz raczej podejrzana, bo po pierwsze szafki przydziela się we wrześniu, nie w maju, po drugie – uczniowie kwitują odbiór kluczy, trzymają w szafkach osobiste rzeczy, ubrania nierzadko są firmowe, i takie dorzucenie kogoś jest co najmniej dziwne. Jednak był koniec roku, Duśka z szafki korzystała mało, ów chłopiec też. Nie robiliśmy afery, zakładając, że we wrześniu rzecz się wyjaśni.

We wrześniu do klasy wkroczyła pani woźna i oświadczyła mojej córce, że ta musi oddać kluczyki do szafki owemu chłopcu, a sama dostanie inną. Powiem Wam tylko tyle: dobrze, że wychowawczyni załatwiła to na drodze pokojowej i do niczego takiego nie doszło, bo gdybym ja do tej szkoły wkroczyła, to nie wiem, czy coś by z niej zostało.

Chcecie wiedzieć, co mnie tak wkurzyło? Po pierwsze mowa o chłopcu, a jakby nie patrzeć, nasza kultura zakłada ustępowanie kobietom. No ale dobra, powiedzmy, że jest równouprawnienie. Mam jeszcze dwa inne argumenty:

– Chłopiec jest młodszy, jest dwie klasy niżej, a hierarchia obowiązuje, nie tylko w szkole, ale i w późniejszym życiu, miejscu pracy chociażby.

– Szafkę dostał przez pomyłkę albo czyjeś celowe działanie (może pani woźnej, nie wiem). Duśka zajmowała ją od dwóch lat.

I teraz miałaby ustąpić chłopcu, bo tak? Bo trzeba te cnoty niewieście ugruntowywać? A jakby tak chłopcu powiedzieć, że jako dżentelmen, uczciwy i dobrze wychowany młody człowiek powinien zwolnić coś, co nigdy mu nie przysługiwało? Gdzie te cnoty męskie ja się pytam?!

 

Zdjęcie: Pixabay

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Zdrowie 4 listopada 2021

Tych dobroczynnych substancji aronia ma najwięcej spośród wszystkich owoców…

Cudze chwalicie, swego nie znacie! Warto wiedzieć, że pod względem zawartości polifenoli, a więc bioaktywnych związków mających liczne, udowodnione walory prozdrowotne, aronia dosłownie bije na głowę nie tylko inne owoce oraz warzywa, lecz także m.in. zieloną herbatę, imbir czy czerwone wino. To właśnie dlatego już od wielu lat polskie przetwory z aronii kupują na potęgę np. Japończycy, Koreańczycy i Chińczycy.

Najwyższy czas, aby po latach zachwytów nad różnymi egzotycznymi „superfoods” – pochodzącymi z mniej lub bardziej oddalonych od nas regionów świata – polscy konsumenci odkryli i docenili wreszcie bogactwo rodzimej „superżywności”, a więc produktów spożywczych o wyjątkowych walorach odżywczych i zdrowotnych, które wytwarzane są w Polsce.

Jedną z największych „gwiazd” w tej kategorii powinna stać się aronia, której Polska jest zresztą czołowym producentem i eksporterem na świecie. Warto wiedzieć, że te wciąż niedoceniane w naszym kraju, niepozorne owoce, a także ich przetwory, wyróżniają się na tle innych rekordową zawartością polifenoli, przez co nazywane są czasem przez znawców tematu „polskim czarnym złotem”.

Aronia: długa lista potencjalnych korzyści dla zdrowia

Najpierw wyjaśnijmy, czym są polifenole. „Polifenole to bioaktywne związki roślinne, które nadają roślinom barwę. Są one odpowiedzialne także za ich charakterystyczny cierpki i gorzki smak. Ponadto chronią rośliny przed grzybami, bakteriami, owadami oraz przed promieniowaniem UV. Wszystkie polifenole pełnią w organizmie człowieka bardzo ważną rolę – są antyoksydantami, dzięki czemu mają m.in. działanie przeciwnowotworowe, przeciwzapalne, przeciwmiażdżycowe i hipotensyjne (czyli przeciwnadciśnieniowe – przyp. red.)” – czytamy na stronie Narodowego Centrum Edukacji Żywieniowej NIZP-PZH.

W praktyce, polifenole stanowią bardzo liczną i zróżnicowaną grupę związków, wśród których wyróżnia się m.in.: kwasy fenolowe, flawonoidy, stilbeny i lignany.

Jak już wcześniej wspomniano, aronia zawiera wyjątkowo dużą ilość polifenoli. Konkretnie, ich łączna zawartość w tych owocach wynosi od blisko 2000 nawet do 8000 mg na 100 g suchej masy, w zależności od odmiany, metod uprawy i momentu zbioru. Spośród różnych polifenoli występujących w aronii najwięcej jest antocyjanów oraz procyjanidyn. Owoce te są jednak również źródłem wielu innych polifenoli, choć w mniejszej ilości, takich jak np. flawanole czy kwasy fenolowe.

aronia

Fot. PAP/MediaRoom

„Według współczesnych badań farmakologicznych aronia ma wiele działań prozdrowotnych. Bogate w antocyjany ekstrakty z owoców aronii posiadają m.in. właściwości przeciwutleniające, antymutagenne, kardioprotekcyjne i przeciwhiperglikemiczne (przeciwcukrzycowe – przyp. red.)” – wskazują naukowcy z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego w poświęconej aronii analizie, która została opublikowana w specjalistycznym czasopiśmie „Journal of Medicinal Food”.

Podobnych publikacji naukowych na temat aronii można znaleźć bardzo wiele.

„Liczne badania potwierdzają, że wzbogacanie diety w polifenole, których dobrym i naturalnym źródłem jest aronia, chroni przed miażdżycą, zawałem serca, udarem mózgu oraz spowalnia starzenie się organizmu. Związki te nie tylko chronią organizm przed licznymi chorobami, ale także łagodzą ich skutki” – czytamy w eksperckim artykule opublikowanym na łamach fachowego czasopisma „Medycyna Rodzinna”.

Na tym jednak lista korzyści dla zdrowia oraz potencjalnych zastosowań aronii w profilaktyce i leczeniu chorób wcale się nie kończy.

„Np. piloci narażeni są na promieniowanie jonizujące niekiedy znacznie wyższe niż pracownicy elektrowni atomowej. Promieniowanie to powoduje, iż w organizmie wytwarzane są wolne rodniki, które uszkadzają lipidy, białka i DNA. Najlepszą metodą zmniejszania genotoksyczności jest podawanie silnych antyoksydantów. Tutaj także znalazły zastosowanie owoce aronii oraz sok z tych owoców” – podkreślają autorzy wspomnianego wyżej opracowania.

To właśnie w dużej mierze z tego powodu, czyli możliwości stosowania aronii jako środka zapobiegawczego i leczniczego przeciw szkodliwym skutkom promieniowania jonizującego (np. w chorobie popromiennej) zawdzięcza ona rosnącą popularność w krajach Azji, m.in. Japonii i Korei – ocenia dr hab. Stanisław Pluta z Instytutu Ogrodnictwa w Skierniewicach.

aronia

Fot. PAP/MediaRoom

Jakie jeszcze istotne korzyści zdrowotne może nam przynieść konsumpcja aronii?

Prof. Iwona Wawer z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, która należy do największych znawców tego tematu w naszym kraju, wskazuje, że spożywanie aronii lub jej przetworów może być też zalecane osobom mającym problemy ze wzrokiem, ponieważ zawarte w aronii składniki bioaktywne m.in. poprawiają mikrokrążenie i zmniejszają kruchość naczyń włosowatych w obrębie narządu wzroku. Ponadto, specjalistka zwraca uwagę na fakt, że polifenole spowalniają rozwój zmian i chorób neurodegeneracyjnych (upośledzenia funkcji mózgu postępującego z wiekiem lub wskutek niezdrowego trybu życia, nadużywania alkoholu, etc.).

Kończąc wątek polifenoli warto jeszcze wspomnieć, że w rankingu produktów spożywczych zawierających największą ich ilość – opublikowanym na łamach prestiżowego czasopisma „European Journal of Clinical Nutrition” – aronia zajęła siódmą lokatę wśród blisko 500 analizowanych produktów! Z analizy tej wynika, że jest ona najbogatszym na świecie źródłem polifenoli wśród owoców, ustępując jedynie niektórym ziołom i przyprawom, a także kakao. Daleko w tyle aronia zostawia takie produkty, jak np.: zielona herbata, brokuły, czerwone wino czy jabłka.

Aronia – nie tylko dla koneserów

Oczywiście, jak na prawdziwy „superowoc” przystało, aronia – poza samymi polifenolami – zawiera także mnóstwo innych cennych składników odżywczych.

Jak można się dowiedzieć m.in. na stronie NCEŻ, a także z różnych publikacji naukowych, np. z czasopisma „Postępy fitoterapii”, aronia zawiera także liczne witaminy (C, B2, B6, E, P, PP, K) oraz składniki mineralne (Mo, Mn, Cu, B, I, Co, Zn, Mg, K, Fe, Ca), jak również kwasy organiczne, białka, błonnik, karotenoidy, ksantofile, kwasy tłuszczowe i wiele innych. To wszystko sprawia, że jagody aronii naprawdę zasłużyły na miano superfood.

Mimo to, nie są one pozbawione pewnych wad. Za największą uchodzi ich cierpki smak. Dlatego rzadko spożywane są w postaci świeżej, nieprzetworzonej. Najczęściej konsumowane są w formie soków, dżemów, ekstraktów lub liofilizatów. Na szczęście w każdej z tych postaci stanowią mniej lub bardziej zasobne źródło wymienionych wyżej prozdrowotnych składników.

Prof. Iwona Wawer podpowiada, że optymalna dawka aronii dla osoby dorosłej to pół filiżanki owoców lub filiżanka soku lub łyżka stołowa płynnego koncentratu soku dziennie. Znawcy tematu podpowiadają, że warto korzystać też z mrożonych oraz liofilizowanych (suszonych w niskiej temperaturze) owoców aronii, gdyż zachowują one większość walorów świeżych owoców i jednocześnie są bardzo praktyczne w użyciu – można je zastosować jako dodatek do wielu dań, wypieków, deserów czy koktajli.

A zatem smacznego i na zdrowie!

Wiktor Szczepaniak, zdrowie.pap.pl
Materiał przygotowany we współpracy z Krajowym Związkiem Grup Producentów Owoców i Warzyw.
Źródła:
Journal of Medicinal Food: „Aronia plants: a review of traditional use, biological activities and perspectives for modern medicine”.
Narodowe Centrum Edukacji Żywieniowej: „Aronia – cierpka jagoda na zdrowie”.
Postępy Fitoterapii: „Ekologia, skład chemiczny, działanie prozdrowotne oraz badania biotechnologiczne aronii czarnoowocowej, aronii czerwonej i aronii śliwolistnej”.
Wykład prof. Iwony Wawer pt. „Aronia – polski czarny skarb”.
Medycyna Rodzinna: „Prozdrowotne właściwości owoców i przetworów z aronii”.
European Journal of Clinical Nutrition: „Identification of the 100 richest dietary sources of polyphenols: an application of the Phenol-Explorer database”.
Krajowe Zrzeszenie Plantatorów Aronii: „Aronia… Na zdrowie! Najkrótsza droga z krzewu na stół”.
Kompendium wiedzy na temat aronii ze strony kampanii informacyjno-edukacyjnej „Czas na polskie superowoce”.
Źródło informacji: Serwis Zdrowie
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Gry planszowe i nie tylko 3 listopada 2021

Kto da mniej – edukacyjna gra dla całej rodziny

„Kto da mniej” to emocjonująca gra edukacyjna dla całej rodziny. Licytuj, pytaj, dedukuj, zgaduj i baw się dobrze! 

Nie wiem, czy ktoś z Was będzie kojarzył, ale w latach dziewięćdziesiątych do czipsów Star Foods Tazo dodawane były małe okrągłe karty do gry. Znajdowały się na nich rysunki zwierząt, a wokół widniały takie informacje jak: waga, szybkość (z jaką się poruszały) i długość życia. Były też karty z państwami, na których widniały ich flagi, nazwy stolic, liczba ludności, powierzchnia oraz najwyższy szczyt. Po dziś dzień razem z braćmi i mamą wspominamy, jak lubiliśmy w to grać. Genialne było to, że przy okazji zwykłej (z pozoru) zabawy uczyliśmy się wielu ciekawostek (niektóre informacje nadal pamiętam, jak choćby to, że gepard biega z prędkością 112 km/h ?).

Poczułam więc miłe łaskotanie w brzuchu, kiedy dowiedziałam się, że Wydawnictwo Edgard Games ma w swojej ofercie grę „Kto da mniej”, która w pewnym stopniu przypomina mi popularną zabawę żetonami Tazo. Różnią się one oczywiście formą i zasadami, ale mają jedną wspólną cechę – bawią i edukują jednocześnie, co stanowi dla mnie ogromny atut!

Gra ma dwie wersje: Państwa i Zwierzęta. Jedna i druga ma te same proste zasady oraz niewiele elementów, co też jest dla mnie swego rodzaju plusem.

Owe elementy to:

– 50 kart zwierząt z podpowiedziami i ciekawostkami,

– 5 kart licytacji,

– 5 kart dodatkowego pytania,

– 1 kostka.

Celem rozgrywki jest odgadnięcie, jakie zwierzęta, bądź jakie państwa ukryte są na poszczególnych kartach. Aby to zrobić, osoba prowadząca rundę odczytuje z wybranej karty zapisane na niej podpowiedzi – teoretycznie powinny to być trzy wskazówki z sześciu możliwych, które losuje się przy pomocy kostki, ale w praktyce tę zasadę można nieco zmodyfikować i umówić się, że prowadząca osoba odczyta wszystkie podpowiedzi widniejące na karcie. Jest to szczególnie pomocne w kilku pierwszych rundach lub gdy gramy z małymi dziećmi (+/- poniżej 10 roku życia).  

Następnie gracze licytują, po ilu pytaniach (które sami zadadzą prowadzącemu) będą w stanie odgadnąć, co lub kto widnieje na karcie. Jedna osoba może zadać maksymalnie piętnaście pytań, jednak prawo pierwszeństwa do odgadywania ma ten, kto zalicytuje najmniejszą liczbę pytań.

To trochę, jak w programie „Jaka to melodia”, gdzie uczestnicy licytują, po ilu nutkach odgadną piosenkę – kto zalicytuje mniej nutek, próbuje swoich sił. Tutaj jest bardzo podobnie, tyle że podajemy liczbę pytań pomocniczych, a nie nutek.

Pytania mogą być ogólne np. Czy to jest ssak? Czy to zwierzę żyje na pustyni? Albo… Czy to państwo leży w Europie? Czy jest tam gorąco?

Mogą też być bardziej szczegółowe np. Czy to zwierzę ma kopyta? Czy poluje w wodzie? Albo… Czy w tym państwie jest wiele starożytnych zabytków? Czy leży w Azji? Etc.

Po zadanych pytaniach gracze próbują odgadnąć, co widnieje na danej karcie, jeśli komuś się uda, zdobywa ją.

Gra kończy się wtedy, kiedy ktoś zdobędzie określoną liczbę kart – w instrukcji jest napisane, że w wersji szybkiej należy zgarnąć trzy, w wersji długiej pięć, jednak tę liczbę można spokojnie zmienić wedle uznania. My np. lubimy grać do końca, tj. do wyczerpania wszystkich kart.

I to mi się w tej grze bardzo podoba, nie dość, że zasady są proste, to jeszcze dodatkowo można je swobodnie modyfikować, dopasowując np. do wieku graczy. Świetnie się to sprawdza w przypadku moich dzieciaków, które mają trzy, pięć i dziesięć lat. Teoretycznie Staś i Pola są jeszcze za mali na tę rozgrywkę – sugerowany wiek graczy na opakowaniu to 8-99 lat – jednak w praktyce okazało się, że Pola świetnie sobie radzi w wersji „Zwierzęta”.

Państwa” są zdecydowanie trudniejsze, nie tylko dla moich dzieci, ale i dla mnie!  ? Choć tu muszę przyznać, że w tej wersji gry zdecydowanie lepiej jest zgadywać, gdy pomija się losowanie podpowiedzi i odczytuje się je wszystkie, z góry na dół. Tym bardziej że ostatnia na liście wskazówka to zawsze stolica danego państwa. Więc jeśli nic nam nie mówią podpowiedzi typu: koniczyna, deszczowa pogoda, zielony skrzat i św. Patryk, to jak usłyszymy Dublin, od razu będziemy wiedzieli, że chodzi o Irlandię ?

Generalnie gra przeznaczona jest dla dwóch do pięciu osób, ale równie dobrze można wciągnąć do rozgrywki większą liczbę uczestników, tworząc jedną drużynę i grając wspólnie. Można wówczas ustalić, że musimy odgadnąć jak największą liczbę zwierząt bądź państw, zadając prowadzącemu określoną liczbę pytań. Na przykład ustalamy, że zadajemy wspólnie prowadzącemu 45 pytań i po ich wyczerpaniu, liczymy, ile udało nam się zebrać kart.

Gra „Kto da mniej” w zasadzie z marszu podbiła nasze serca, doskonale zabija nudę. Podoba nam się to, że możemy grać zarówno razem, jak i osobno rywalizując ze sobą. Myślę, że świetnie będzie się sprawdzać podczas spotkań z rodziną lub przyjaciółmi i na wszelkich wyjazdach. Gra bowiem, jak wspominałam wyżej, zawiera raptem kilka elementów, które dodatkowo można jeszcze ograniczyć tylko do kart zwierząt i państw, dzięki czemu rozgrywkę będzie można toczyć również w podróży.

Ja jestem tą grą zachwycona, urzekła mnie jej prostota i edukacyjny charakter.

 

Dziękuję wydawnictwu Edgard Games za przekazanie recenzenckiego egzemplarza gry.

Fot. Archiwum prywatne J. Fizia

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
DAGMARA P.
DAGMARA P.
2 lat temu

Ale to fajne! Mikołaj się zbliża ?

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close