Nie jestem bajkopisarzem, nigdy zresztą nie chciałam być, ale na życzenie moich maluchów zostałam “bajkowymyślaczem”, zwyczajnie wymyślam bajki dla dzieci.
Zaczęło się od tego, że przerabiałam znane klasyki na nieco lżejszą formę, bez brutalnych fragmentów. Wilk nie chciał zjeść Czerwonego Kapturka i Babci tylko chciał zjeść smakołyki, które Czerwony Kapturek niósł chorej Babci, żeby ta szybciej wyzdrowiała. Baba Jaga nie chciała wsadzić Jasia do pieca, tylko szukała grubaska-kolegi, bo sama też bardzo przytyła od słodyczy. Dzięki pomocy Małgosi, oboje z Jasiem trenowali i dobrze się odżywiali i zgubili zbędne kilogramy 😉
Szybko mi się to jednak znudziło i trzeba było wymyślić coś… nowego. Zapytałam więc pewnego wieczoru Adrianka o czym mam mu tym razem opowiedzieć. Tak oto powstała bajka o samolociku Rajanku.
Daleko, daleko, za górami, za lasami żył sobie mały samolocik Rajanek. Miał Mamę, Tatę i młodszą siostryczkę. Wszyscy pracowali na lotnisku zabierając pasażerów na różne wyprawy.
Jak co dzień rano, tak samo i tego dnia Rajanek wyjechał z hangaru i podjechał pod terminal pasażerski.
Otworzył drzwi oraz luki bagażowe i czekał na pasażerów. Obsługa zapakowała wszystkie bagaże, pomogła ludziom wsiąść i zająć miejsca. Rajanek zamknął wszystkie wejścia i powoli ruszył z miejsca kierując się w stronę pasa startowego.
Zaczął się rozpędzać, coraz szybciej i szybciej, aż wreszcie poderwał dziób do góry i oderwał się od ziemi. Leciał coraz wyżej i wyżej. Zbliżał się do chmur, w końcu wleciał w nie – były białe jak śnieg, nic nie było widać przez okna. Chwilę później wzniósł się ponad białe obłoki i wszyscy zobaczyli piękne słońce. Natychmiast zrobiło się jasno i przytulnie oraz cieplutko.
Stewardessy zaczęły pasażerom roznosić lody dla ochłody. Dość długo lecieli ponad chmurami obserwując jak zmienia się kolor słońca, kształty chmur, a także jak pod nimi przesuwają się wyglądające jak mrówki samochody, podziwiali piękno krajobrazów. Mijali góry, morza, rzeki i jeziora, mniejsze i większe miasta, aż wreszcie Rajanek zaczął obniżać lot. Najpierw wleciał w chmury, gęste i białe, następnie tuż poniżej chmur trafił na deszcz.
Pasażerowie oglądali jak po szybach spływają strugi wody, przygladali się błyskawicom, które raz po raz rozświetlały niebo i chmury. Wreszcie przestało grzmieć i już po chwili ich oczom ukazała się piękna i kolorowa tęcza. Wszyscy byli zachwyceni tym widokiem. Samolocik leciał dalej, nadal powoli obniżając lot. W końcu zbliżył się do lotniska i sprawnie wylądował. Spokojnie podjechał pod terminal pasażerski, otworzył drzwi oraz luki bagażowe. Zarówno pasażerowie jak i Rajanek byli nieco zdziwieni widokiem jaki rozciągał się wokół. Wszędzie było mnóstwo piasku. Nic tylko piasek i słońce oraz kilka budynków lotniska. To była pustynia w Egipcie – taka ogromna niekończąca się piaskownica.
Na przybyłych czekał już nietypowy środek lokomocji. Były to zaprzęgnięte wielbłądy. Każdy zajął miejsce na grzebiecie zwierzaka i ruszyli w nieznane. Przewodnicy zabrali pasażerów do piramid. Były to ogromne budynki złożone z czterech złączonych ze sobą trójkątów. Okazało się, że te niesamowite budowle były grobowcami, które obecnie zamieszkiwały mumie – zabandażowane postacie wyglądające nieco strasznie ale jak się później okazało niezwykle przyjazne i uprzejme.
Każda z mumii opowiedziała przybyłym niesamowitą historię z przeszłości. Jedne były o Faraonach – dawnych władcach Egiptu, inne opowiadały o wielkiej rzece Nil, a jeszcze inne o zaginionych wśród piasków pustyni skarbach, które po dziś dzień spoczywają wokół piramid.
Czas szybko zleciał na słuchaniu ciekawych opowieści. Zbliżało się popołudnie. Psażerowie dojechali na wielbłądach do rzeki Nil, wsiedli na statek i jedząc obiad popłynęli z powrotem w stronę lotniska. Kiedy byli już dość blisko przesiedli się ponownie na wielbłądy. Dojechali na miejsce i zmęczneni wsiedli do Rajanka. Ten pozamykał wszystkie drzwi oraz luki bagażowe i ruszył. Najpierw powoli dojechał do pasa startowego, następnie zaczął się rozpędzać i kiedy jechał już bardzo szybko oderwał się od ziemi i wzleciał w stronę chmur. Leciał coraz wyżej i wyżej, prosto w białe jak mleko chmury. Przez chwilę nic nie było widać, lecz zaraz potem oczom wszystkich ukazało się śliczne, ciepłe słoneczko. Wnętrze samolotu rozjaśniło się i ogrzało. Każdy z pasażerów otrzymał szklankę pysznego chłodzącego napoju. Zmęczeni wyprawą szybko usnęli.
Lot minął nadspodziewanie szybko i spokojnie. Rajanek jako doświadczony już samolot gładko wylądował i podjechał do terminala pasażerskiego gdzie pożegnał się z wysiadającymi pasażerami. Potem powoli pojechał w stronę swojego hangaru, aby po męczącym dniu odpocząć i zaraz potem zasnął aby śnić kolejne o kolejnych fantastycznych przygodach.
Muszę koniecznie zrobić. Wszystko co uwielbiamy z mężem:)
Weekend to dobry moment by wypróbować nowe przepisy. Spróbuję tę fantazję na temat innej odsłony pizzy wypróbować dziś na kolację.
uwielbiam i katuję nim rodzinę 🙂 wiem, że to samo zdrowie
Polecam! Aż mi ślinka cieknie jak o nim myślę 😉
Uwielbiam! Jak dowiedziałam się, że on i cebula obniżają ciśnienie, zrozumiałam dlaczego moje ciało je kocha. Tylko do ciast nie dodaje. Chociaż…