W szkole 11 lutego 2022

Efektywna nauka a widmo powrotu edukacji zdalnej – co możemy zrobić, aby pomóc dzieciom?

Po krótkiej przerwie świątecznej, uczniowie po raz kolejny wrócili do nauki w trybie stacjonarnym. Niestety ze względu na utrzymującą się wysoką liczbę chorych na COVID-19, wiele klas wciąż trafia na kwarantannę. Jak zatem ponownie zmotywować i zachęcić dzieci do nauki podczas zajęć zdalnych? Na czym polega efektywna nauka? Warto sięgnąć po wnioski z raportu Designing for Learning przygotowanego przez Transcend Education i pomóc uczniom w efektywnym zdobywaniu wiedzy.

Nauka zdalna jest trudna zarówno dla nauczycieli, rodziców, jak i uczniów. W poprzednim roku szkolnym nie raz doszło do nadszarpnięcia autorytetu nauczycieli, rodzice nie zawsze radzili sobie z pogodzeniem kształcenia dzieci z pracą, a sami uczniowie nie do końca odnajdywali się w nowej sytuacji. Trudno winić tu kogokolwiek – nikt nie był przygotowany na taką sytuację, a ogólna izolacja źle wpływała na psychikę. I to właśnie ta powszechna izolacja stworzyła problemy, które mają bezsprzeczny wpływ na uczniów i ich chęć do nauki. Według badań przeprowadzonych w 2021 roku na zlecenie Rzecznika Praw Dziecka aż 83 proc. uczniów uważa brak kontaktu z rówieśnikami za największą wadę zdalnego nauczania. Niepokojące jest również to, że aż 26 proc. ankietowanych wskazało, że ma negatywne relacje z otoczeniem rówieśniczym[1]. Niestety po kilku miesiącach nauki w szkole wiele klas znów musi uczyć się zdalnie ze względu na kwarantannę, co wiąże się z ponowną izolacją i odseparowaniem od rówieśników.

– Po prawie roku w izolacji różnice w poziomie wiedzy poszczególnych uczniów mogą być wyraźniejsze niż w analogicznym okresie w latach poprzednich. Nie jest to w żadnym wypadku wina samych uczniów, a jedynie sytuacji, w jakiej się znaleźli – mówi Ola Żdżarska, Platform Development Manager z platformy edukacyjnej Squla, lidera wśród platform edukacyjnych online dla dzieci w wieku 3-12 lat w Polsce. – Dużo ważniejsze dla dzieci jest teraz budowanie na nowo relacji z rówieśnikami niż przyswajanie książkowej wiedzy, dlatego tak ważne jest odpowiednie podejście nauczycieli oraz rodziców do nauczania. Design for Learning to doskonałe źródło wiedzy, które pozwoli na wdrożenie strategii, która sprzyja efektywnemu nauczaniu – dodaje.

Efektywne nauczanie – potrzebne bardziej niż kiedykolwiek

Raport Design for Learning przygotowany przez Transcend Education[2] prezentuje trzy wnioski, które mają największy wpływ na efektywne uczenie się:

  • uczniowie chętniej się uczą, gdy chcą się uczyć i nie czują z tego powodu stresu;
  • uczniowie wolą się uczyć, kiedy mają postawione przed sobą wyzwania;
  • uczniowie efektywniej przyswajają wiedzę, gdy czują, że jest ona dla nich przydatna.

– Nauka jest naturalnym elementem naszego życia, ale żeby poszerzać swoją wiedzę, musimy mieć odpowiednią motywację. Wielu nauczycieli uważa, że są nią głównie stopnie, zapominając, że stanowią one także źródło powszechnego stresu. Tymczasem podstawową motywacją są relacje międzyludzkie – próbujemy komuś dorównać, zaimponować, dlatego też sięgamy po nowe źródła wiedzy – mówi Magdalena Brych, Country Lead platformy edukacyjnej Squla. Ekspertka zauważa, że ocenianie uczniów, szczególnie w trudnym czasie nauki zdalnej podczas kwarantanny, stanowi największą demotywację, która może ciągnąć się przez cały rok szkolny. – Tym bardziej cenne jest to, że w czasie nauki zdalnej wielu nauczycieli – nie rezygnując z jedynek całkowicie – zredukowało liczbę ocen negatywnych do koniecznego minimum – dodaje.

Grywalizacja jako motywacja do nauki

Co z pozostałymi wnioskami z raportu? Warto zwrócić uwagę na wyzwania, które jako czynnik wspomagający naukę wynika z naszej natury. Lubimy konkurować, pokonywać przeszkody. Podobnie jest z dziećmi, dlatego też do programu nauczania powinny zostać dodane elementy grywalizacji, ale dopasowane do umiejętności – zbyt wysoko postawiona poprzeczka demotywuje.

– Ciekawym uzupełnieniem szkolnych zadań będą wszystkie te rozwiązania, które połączą naukę, zabawę oraz zdrową, motywującą rywalizację – przekonuje Ola Żdżarska ze Squli. – W tej sytuacji świetnie sprawdzają się interaktywne quizy nt. aktualnie przerabianego na lekcjach materiału. Możemy być pewni, że potyczka naszego dziecka z kolegami ze szkolnej ławki, przyniesie nie tylko sporo frajdy, ale także utrwali zdobytą już wcześniej wiedzę, np. przed planowanym sprawdzianem – dodaje.

Ostatni wniosek z badań dotyczy przydatności wiedzy. W teorii zdajemy sobie z tego sprawę, ale nadal pokazanie uczniom, że poszczególne elementy nauki składają się na całość, stanowi bardzo duży problem. W przypadku najmłodszych uczniów pozytywny wpływ na zrozumienie otaczającego świata mają wycieczki do lasu czy zabawa na świeżym powietrzu. Nie zawsze są one możliwe, szczególnie w czasie przymusowej kwarantanny, dlatego warto korzystać tu z dodatkowych narzędzi. To podpowiedzi zadań czy rozmowy z osobami, które pokazują, jak nauka wpływa na spełnianie marzeń.

Jak zmotywować dziecko do nauki w domu?

Tradycyjne siedzenie nad podręcznikiem nie jest tak efektywne, jak wydaje się wielu rodzicom. Na rozwój znacznie lepiej wpływa rozwiązywanie zadań czy quizów. Nawet w przypadku błędnej odpowiedzi uczeń dostaje wyjaśnienie i przy następnej próbie odpowiada na pytanie bezbłędnie. – Trzeba jednak pamiętać o tym, że nie każdy quiz dostępny w internecie będzie wartością dodaną i odpowiednim wsparciem w nauce. Warto wybierać takie quizy. które redagowane są bezpośrednio przez nauczycieli czy autorów podręczników. Dla uczniów znaczenie ma też to, że platforma wykorzystywana jest także przez nauczycieli oraz innych uczniów – to sposób zarówno na rywalizację między rówieśnikami, jak i zacieśnianie więzi, szczególnie jeśli wspólnie próbują znaleźć rozwiązanie problemu – komentuje Magdalena Brych ze Squli.

Efektywne nauczanie zdalne jest możliwe, ale wymaga od nauczycieli i rodziców zrozumienia, że po kilku miesiącach „normalności” świat dziecka znów staje na głowie, kiedy trafia na kwarantannę. Kontakt z rówieśnikami jest ograniczony, a motywacja i skupienie są dużo gorsze niż za szkolną ławką. Dlatego też należy dać uczniom czas na oswojenie, wyeliminować te czynniki stresu, które zależne są od nas. Bez wątpienia wsparciem będzie także nauka po lekcjach podana w przystępny i ciekawy sposób.

***

Squla to nowoczesna platforma edukacyjna dla dzieci w wieku przedszkolnym oraz uczniów klas 1-6 szkół podstawowych, która pozwala im rozwijać zainteresowania i istotnie poprawić wyniki w nauce. Squla oferuje ponad 65 000 zadań w postaci gier, filmów i quizów ze wszystkich przedmiotów szkolnych, zgodnych z aktualną podstawą programową Ministerstwa Edukacji i Nauki. Platformę tworzą specjaliści do spraw edukacji wraz z nauczycielami.. W Squli, dziecko może grać samodzielnie lub z rodzicem czy przyjacielem, np. w zadania z języka polskiego, matematyki czy historii. Platforma jest częścią firmy Futurewhiz. Oprócz polskiej i holenderskiej wersji Squli, Futurewhiz jest również właścicielem Scoyo (niemieckiego odpowiednika Squli) oraz WRTS –  internetowej platformy edukacyjnej dla uczniów szkół średnich, działającej w tej chwili w Holandii i Belgii. Więcej informacji: https://www.squla.pl/

 

[1] Raport na zlecenie Rzecznika Praw Dziecka, “Badania postaw wobec nauczania zdalnego”, https://brpd.gov.pl/2021/01/05/najnowsze-badanie-dla-mlodziezy-izolacja-jest-gorsza-niz-nauka-zdalna/

[2] Raport Transcend Education, “Design for Learning”, https://www.transcendeducation.org/designing-4-learning

 

Materiał i zdjęcie przesłane przez zewnętrznego partnera

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Ciąża 10 lutego 2022

Niewydolność łożyska: groźna dla matki i dziecka, można jej uniknąć

Kobiety w ciąży często nie zdają sobie sprawy z tego, że na jej wczesnym etapie, zwykle bezobjawowo, może dojść do rozwoju niewydolności łożyska. To poważny problem występujący pięć razy częściej niż zespół Downa u płodu. Niesie konsekwencje zarówno dla matki, jak i dziecka. Na szczęście w dużym stopniu można mu zapobiegać. Kluczem jest wiedza na wczesnym etapie ciąży, że do nieprawidłowości doszło. Warto się badać.

Jeśli do porodu dochodzi przed 37. tygodniem ciąży, mówimy o nim, że jest przedwczesny. Częstość porodów przedwczesnych w Polsce wynosi około 6-7 proc., a głównymi ich przyczynami najczęściej jest samoistna czynność skurczowa macicy oraz przedwczesne pęknięcie pęcherza płodowego i odpływanie płynu owodniowego.

„W ostatnich dziesięcioleciach obserwujemy jednak ciągle wzrastający odsetek tzw. jatrogennych porodów przedwczesnych, czyli wynikających z decyzji medycznych o konieczności zakończenia ciąży. W jednej czwartej przypadków decyzja ta wynika ze zdiagnozowania niewydolności łożyska w ciąży” – mówi prof. Katarzyna Kosińska-Kaczyńska, z.o. ordynatora Oddziału Położniczo-Ginekologicznego Szpitala Bielańskiego w Warszawie.

Podstępne początki kłopotów z łożyskiem

Łożysko pełni ważną funkcję – zapewnia płodowi odżywienie oraz dostarcza mu odpowiednią ilość tlenu. Gdy dochodzi do jego niewydolności, te procesy zostają zaburzone, co wiąże się zazwyczaj z poważnymi konsekwencjami – zahamowaniem wzrastania (tak zwaną hipotrofią), a następnie niedotlenieniem. Zaburzenie rozwoju płodowego to konsekwencje na całe życie. Bywa, że wskutek niewydolności łożyska zagrożone jest życie płodu.

Najczęściej przyczyną niewydolności łożyska jest jego nieprawidłowe tworzenie się w początkowym etapie ciąży. Problem jest wyraźnie zauważalny później.

Niestety, tego rodzaju zaburzenia początkowo mogą nie dawać żadnych objawów, zatem kobieta w ciąży nie wie, że powstające łożysko jest dysfunkcyjne. Kłopoty pojawiają się dopiero w drugiej połowie ciąży. Pojawia się nadciśnienie tętnicze, któremu mogą towarzyszyć białkomocz, nieprawidłowe funkcjonowanie nerek, wątroby, a nawet napad czy napady drgawek. Niedożywiony i niedotleniony płód nie może się zaś prawidłowo rozwijać. Niewydolność łożyska stanowi poważne zagrożenie zarówno dla mamy, jak i jej dziecka.

„Najczęściej niewydolność łożyska rozwija się u zdrowych młodych kobiet, które nie miały dotąd żadnych kłopotów zdrowotnych. Nie spodziewają się więc także nieprawidłowości w przebiegu ciąży – mówi prof. Katarzyna Kosińska-Kaczyńska. – Możliwe jest natomiast określenie ryzyka niewydolności łożyska już w pierwszym trymestrze ciąży, a następnie skuteczne zapobieganie mu”.

Profilaktyka ma sens, jeśli zacznie się przed 16. tygodniem ciąży.

Diagnostyka prenatalna

Jej celem nie jest jedynie – jak przyjęło się uważać – wykrycie u płodu nieprawidłowości genetycznych, np. zespołu Downa. Nawet ważniejszym zadaniem diagnostyki prenatalnej jest określenie ryzyka wystąpienia niewydolności łożyska w ciąży.

„Ważniejszym, bo patologie te występują znacznie częściej. Przykładowo dla 33-letniej zdrowej kobiety ryzyko, że jej dziecko ma zespół Downa, wynosi około 1 proc., natomiast ryzyko wystąpienia niewydolności łożyska pod postacią stanu przedrzucawkowego w ciąży wynosi aż 5 proc. A ponieważ możliwe jest skuteczne zapobieganie wystąpieniu tego powikłania, najważniejsze jest to, żebyśmy wiedzieli, komu taką profilaktykę zalecić” – podkreśla specjalistka.

Szczególnie, że ryzyko tego powikłania można stwierdzić już na wczesnym etapie ciąży, pomiędzy 11. a 14. tygodniem, na podstawie badania USG oraz badań biochemicznych krwi ciężarnej pacjentki, przeprowadzenia wywiadu oraz oceny ciśnienia tętniczego. Wtedy jeszcze nieprawidłowo tworzące się łożysko nie daje żadnych objawów.

Każda kobieta w ciąży, niezależnie od swojego wieku, powinna mieć wykonane badanie prenatalne.

To najlepsza gwarancja tego, że zarówno ona, jak i jej dziecko zostaną ochronione przed konsekwencjami niewydolności łożyska, a więc również konsekwencjami urodzenia wcześniaka.

Skuteczne zapobieganie niewydolności łożyska

Na podstawie badania prenatalnego można określić, u których kobiet istnieje wysokie ryzyko pojawienia się niewydolności łożyska w drugiej połowie ciąży.

„Czekanie na pojawienie się objawów nie ma sensu, ponieważ wystąpienie nadciśnienia czy wykrycie zahamowania wzrastania dziecka świadczy o tym, że łożysko jest już niewydolne i nie da się zrobić nic, żeby je naprawić. Natomiast jeżeli wcześnie wprowadzimy profilaktykę u kobiet, które są zagrożone rozwojem niewydolności łożyska, możemy skutecznie jej zapobiec – tłumaczy prof. Kosińska-Kaczyńska. – Kluczowe jest stosowanie profilaktyki u kobiet zagrożonych, ale jest to skuteczne postępowanie jedynie, jeśli zostało rozpoczęte przed 16. tygodniem ciąży. Gdyby wszystkie kobiety w Polsce miały wykonane pełne badanie prenatalne, a następnie te, które były obarczone wysokim ryzykiem niewydolności łożyska stosowały profilaktykę, rocznie 8 tysięcy dzieci w kraju nie urodziłoby się jako wcześniaki”.

Źródło informacji: Serwis Zdrowie

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Rozwój 4 lutego 2022

Bóle wzrostowe u nastolatków – jak rozpoznać i leczyć

Bóle nóg u dzieci nie muszą oznaczać symulowania. Chociaż mogą 😉 Jednak bardzo często dziecko skarży się na rzeczywiste bóle, które dorośli lekceważą, bo „za mały jesteś, żeby cię nogi bolały”. To jak to jest z tymi bólami wzrostowymi u nastolatków?

Jak często u nastolatków występują bóle wzrostowe?

Na początek wyjaśnijmy, że nie chodzi tu o bóle związane z zakwasami po intensywnym wysiłku fizycznym. Mówimy o bólach, które pojawiają się nagle i nie da się przypisać im żadnej racjonalnej przyczyny, choć mogą (ale nie muszą) pojawiać się po treningach sportowych. Najczęściej występują w porze popołudniowej i wieczornej, ale bywa, że pojawiają się w nocy. Jeśli są bardzo intensywne, mogą obudzić dziecko.

Szacuje się, że co trzeci nastolatek doświadcza bólów nóg, zwanych też bólami wzrostowymi. Dolegliwość ta najczęściej dopada dzieci między ósmym a dwunastym rokiem życia (chociaż niektóre źródła podają, że bóle wzrostowe mogą dotyczyć już trzylatków), jednak może pojawić się i później. Częściej dotyczy dziewczynek.

Bóle wzrostowe najłatwiej określić słowem: „nieprzewidywalne”. Mogą pojawiać się codziennie lub raz na kilka miesięcy.

 

Jakie są przyczyny bólów wzrostowych u nastolatków?

Niestety tutaj medycyna jest bezsilna, jednoznacznych powodów nie udało się ustalić. Bóle wzrostowe nazywane są też idiopatycznymi, czyli samoistnymi. Statystyki wskazują jednak grupę pacjentów bardziej narażonych na ich występowanie. Są to dzieci z płaskostopiem, obniżoną gęstością kości, większą ruchomością stawów, a także – co może wydać się zaskakujące – dzieci/nastolatkowie uprawiający sport.

 

Jak rozpoznać bóle wzrostowe u nastolatków

Bóle wzrostowe dotyczą dolnych partii ciała, dlatego często nazywane są bólami nóg lub kolan. W rzeczywistości dotyczą nie tylko samych kolan i obszaru pod nimi, ale także łydek, goleni, tylnych części ud. Ból może dotyczyć jednej lub obu nóg, pojawia się nagle i nie promieniuje do góry. Jeśli więc dziecko skarży się na bóle nóg, ale też rąk oraz np. żeber, nie powinniśmy wiązać tego z bólami wzrostowymi.

Bóle wzrostowe diagnozuje się trochę „naokoło”. Jeśli u dziecka nie występują zaburzenia poruszania się, w szczególności chodzenia, lekarz nie znajdzie żadnych powodów do niepokoju, a wyniki krwi są w normie, najczęściej przyczyną dyskomfortu są właśnie bóle wzrostowe. Jednak nie powinno się stawiać diagnozy samoistnie. Jeśli napady bólowe pojawiają się często, trzeba skonsultować je z lekarzem, ponieważ nie muszą, ale mogą być symptomem poważniejszej choroby.

Czy można leczyć bóle wzrostowe?

Nie tyle leczyć, ile łagodzić i nie tylko można, ale nawet się powinno, bo po co skazywać dziecko na niepotrzebne cierpienie? Bóle wzrostowe mogą trwać od kilkunastu minut do nawet kilku godzin. Ich intensywność potrafi wycisnąć łzy z oczu nawet u największego nastoletniego twardziela.

 

Aby ulżyć dziecku w bólu, można:

– zaproponować mu ciepłe okłady lub ciepłą kąpiel,

– zrobić delikatny masaż w okolicy bolących miejsc,

– zasugerować proste ćwiczenia rozciągające.

 

Jeśli domowe metody nie zadziałają, a dziecko ukończyło 12 lat, na bolące miejsce można przykleić plaster rozgrzewający. 

Czy bóle wzrostowe pojawiają się w okresie intensywnego wzrostu?

Tutaj zdania są bardzo podzielone. Większość naukowców przychyla się do tej teorii, wskazując między innymi związek bólów z porą nocną, kiedy wzrost kości jest najintensywniejszy. Są jednak zdania obalające tę tezę, wręcz uznające ją za archaiczną. Fakt, iż sama nazwa bóle wzrostowe pojawiła się blisko sto lat temu, jednak do dziś nie udało się jednoznacznie ustalić, czym też owe bóle są. Jedna z teorii głosi, że faktycznie oznaczają intensywny wzrost kości, druga, że jest dokładnie odwrotnie. Bóle miałyby się pojawiać nie w okresach największego i najszybszego przyrostu kości, ale pomiędzy nimi. Czym by jednak one nie były i kiedy by się nie pojawiły, na pewno nie można lekceważyć informacji od dziecka na temat bolących nóg.

 

Zdjęcie: archiwum własne – Mirella 

Zobacz inne wpisy o tej tematyce:
Subscribe
Powiadom o
guest

1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Aneta
Aneta
2 lat temu

Ah pamiętam ten ból. Niestety tego doświadczyłam i nie miałam wówczas pojęcia, co obecnie dzieje się z moim ciałem 🙁 Nie mogłam stać, ciężko było się poruszać. Na szczęście nie trwało to u mnie zbyt długo.

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close