Ja i Hashimoto
Kiedy miałam około 14/15 lat byłam na swojej pierwszej wizycie u ginekologa, z powodu nieregularnych miesiączek. Nie podejrzewałam, że będzie to miało związek w przyszłości z hashimoto. Do dziś pamiętam tę wizytę, byłam przejęta, pełna obaw i pełna strachu. Pani ginekolog uspokoiła mnie i moją mamę, tłumacząc nam, że w tak młodym wieku to jest normalne, że miesiączki z czasem się wyregulują, itd. Minęło parę lat, kiedy znów się pojawiłam u lekarki, powód – cały czas ten sam – nieregularny okres.
Na moje pytanie, czy jest jakiś sposób, aby je wyregulować – bo było to męczące kiedy okres przychodził mi co dwa, a czasem trzy miesiące – dostałam wtedy swoje pierwsze tabletki antykoncepcyjne. Miałam nadzieję, że mój organizm kiedyś zaskoczy. Najpierw nie obeszło się bez luteiny, aby go przywołać, a potem mijało 27-28 dni i okres był. Skakałam z radości, cieszyłam się, że nie muszę się wstydzić przed innymi dziewczynami, które co miesiąc narzekały na swój odmienny stan. Dołączyłam do nich, byłam jedną z nich.
W ten sposób brałam leki przez 5 lat z przerwami, nawet zahaczyłam o plastry antykoncepcyjne, bo tabletki źle wpływały na moją wątrobę. W trakcie nie miałam prawie żadnych badań krwi. Okres był i to było najważniejsze dla mnie i mojego ginekologa. Po tym czasie zmieniłam miejsce zamieszkania, lekarza i podejście do antykoncepcji jako sposobu na uregulowanie miesiączek, bo po 5 latach mój organizm nie zaskoczył.
Zaczęło się od częstego kłucia i nowych tabletek na zbicie podobno wysokiej prolaktyny. Oczywiście regularnie musiałam przyjmować luteinę i okres powoli przychodził, jednak przerwy zaczęły się robić coraz krótsze. Co tu robić. Mój nowy lekarz załamywał ręce i skierował mnie na diagnostykę hormonalną.
Czekałam pół roku, aby się dostać na Karową w Warszawie i trzy lata temu spędziłam tam kilka dni nad Wisłą. Tam dopiero zaczęło się kłucie, podczas pierwszego pobytu było ich aż 18 – ale to dzięki moim niewidocznym żyłom. Podczas drugiej tury, wszystkim dziewczynom wykonywano usg tarczycy. W dniu wypisu upomniałam się, że ja takowego badania nie miałam, że moja mama miała wyciętą tarczycę, itd. Szybciutko skierowano mnie na badanie i tam usłyszałam – zapalenie tarczycy, klasyczne Hashimoto. Hashi…, że co?
Jak tylko dotarłam do domu, otworzyłam komputer i szukam:
Co to takiego jest?
Z czym się to wiąże?
Czy będę mogła zajść w ciąże?
Jak się leczy?
Czy wyzdrowieję?
Wiele więcej pytań mnie gnębiło, powoli się uspokajam, czytając, że Hashimoto to stan zapalny tarczycy, który jest efektem nie leczenia niedoczynności tarczycy. Jeśli niedoczynność zostanie wcześnie wykryta, można śmiało mieć ten gruczoł pod kontrolą i nie dopuścić do tego stanu.
Stanęłam jak wryta, przecież mój pierwszy lekarz wiedział, że moja mama miała problemy z tarczycą, wystarczyło już wtedy zrobić kilka testów i teraz nie miałabym tego Hashimoto. Teraz już zrozumiałam, dlaczego tak trudno było mi zgubić te dodatkowe kilogramy, dlaczego cały czas chciało mi się spać.
Czy złoszczę się na pierwszego lekarza? Może wtedy nie było jeszcze takiej wiedzy i możliwości. Niestety zostaję z Hashimoto do końca mych dni.
Kolejny rok próbowałam lekami wyrównać hormony tarczycy, nadal przyjmując leki wywołujące miesiączki. Perspektywa na zajście w ciąże była, ale odległa. Nikt nie dawał mi gwarancji, że się uda, że poziomy hormonów ustabilizują się na tyle, aby się udało. Byłam załamana. Mam już powoli trzydziestkę na karku, większość znajomych cieszy się już potomstwem, a my?
Przez pół roku nie było efektów, co miesiąc na teście była tylko jedna kreska, a wkrótce potem okres. Traciłam już wiarę, że się uda. Lekarze dawali mi jeszcze pół roku, wytyczne co i jak aby polepszyć szanse. Powoli to wszystko mnie przytłaczało, tak bardzo pragnęłam być jedną z mam, tulić maleństwo w swych rękach. I wtedy, na teście dwie kreski! Nie mogłam uwierzyć i tego samego dnia i następnego robiłam dodatkowe badania, aby się upewnić, że jestem w ciąży.
Dziś jestem szczęśliwą mamą z Hashimoto, mam zdrowego, trzy miesięcznego Marcinka, a co trzy miesiące kontrola hormonów tarczycy i ewentualna zmiana dawkowania. Cuda się zdarzają, wtedy kiedy tracimy nadzieję.
Wzruszająca historia potwierdzająca tezę, że wszystko jest możliwe. Trzeba tylko uwierzyć;-)
Hej!
Zupełnie jakbym czytała swoją własną historię. Miałam bardzo późno okres, w wieku 17 lat, wywoływany tabletkami antykoncepcyjnymi. A teraz Hashimoto.
Czy będę mamą? Mam nadzieję że w końcu tak. Staram się nie wariować bo staramy się już tak długo i męczę się z tą chorobą która nie daje mi zielonego światła na dziecko.
Ale co ma być to będzie. Oby!
Hej
Hashimoto nie jest wyrokiem. Znajdź dobrego endokrynologa, który wyrówna ci hormony a także sprawdź jak u ciebie z witamina D – pod nazwą ohd25. Marcin przyszedł po pół roku starań natomiast Lusia za pierwszym strzałem. Zatem wszystko jest możliwe. 🙂 pamiętaj także aby odpuścić i wrzucić na luz. Często nasze emocje nam w tym nie pomagają. Życzę powodzenia i mam nadzieję że już niedługo będziecie tulić w ramionach małę dziecię
Dla mnie absurdem jest jak w Polsce podchodzi się do diagnozowania. Tabletki antykoncepcyjne, luteina, inne leki… wszystko tylko nie szczegółowe badania!
Cieszę się, że wreszcie udało się ustalić POWÓD. Cieszę się, że jesteś teraz pod dobrą opieką specjalistów. No i bardzo się cieszę, że jesteś mamą Marcinka 🙂
na nas – mamach córek spoczywa duża odpowiedzialność i świadomość, że nieregularne miesiączkowanie to nie jest „normalne”, nie można dać się zbyć, że wszystko się wyreguluje, bo niestety czasem jest za późno na pomoc. Poza tym lepiej zapobiegać niż leczyć, wiec jeśli lekarz nie będzie chciał zrobić badań – zmienić lekarza.
Cieszę się z kolejnej historii z szczęśliwym zakończeniem.
Wzruszyłam się czytając. Gratulacje w związku z pojawieniem się na świecie upragnionego dziecka i życzę wszystkiego dobrego 🙂
„Cuda się zdarzają, wtedy kiedy tracimy nadzieję.” Święte słowa! Podczas drugiej naszej ciąży też trafiliśmy na DZIWNEGO lekarza…a niby z dobrej, prywatnej, katowickiej kliniki :/ Tzn. był to lekarz od badań prenatalnych. Dość późno zorientowałam, że jestem w ciąży- poszłam do lekarza bo coś źle się czułam i się dowiedziałam- ciąża 9 tydzień 🙂 Radość była wielka. A za chwilę zaszła mnie refleksja- jak sobie damy radę? Przecież dopiero co Olga trzynasty miesiąc skończyła. No ale myślę sobie- nie ja pierwsza, nie ostatnia- damy radę 🙂 Przy pierwszych badaniach prenatalnych dowiaduję się- zespół Downa. Lekarz oschły i małomówny a jak… Czytaj więcej »
Oj, Aldona… Ale mnie poruszyła historia Twojej drugiej ciąży. Tak bardzo się cieszę, że masz zdrowego synka! I współczuję tych wszystkich przeżyć związanych z rozpoznaniem wady genetycznej.
Odezwę się do Ciebie na fb, bo też jestem ze Śląska i czuję potrzebę poznania nazwiska lekarza, żeby przestrzegać inne przyszłe mamusie.
Ok. Chętnie podam nazwisko.
Dziękuję za miłe słowa.
Wlasnie cuda sie zdarzaja , tez sie pod tym podpisuje. Ja z mezem staralismy sie o dzidzie 1,5 roku. Okazalo sie ,ze to moj partner mial problem, za wolne plemniki. Zmiana diety, witaminy, aktywny tryb zycia i wiara w to,ze sie uda. Niestety lekarz skierowal go na operacje. Gdy zblizal sie termin moj maz nie okazujac mi tego , bal sie tego zabiegu i w ostatniej chwili zrezygnowal i powiedzial,ze dajmy sobie jeszcze czas, sprobojmy bez pomocy sklapela. To byl maj a w czerwcu poczelismy coreczke. To ja stracilam wiare,ze nam sie uda tym bardziej,ze maz nie chcial pomocy lekarskiej….… Czytaj więcej »
Początkowo nie zgodziłam na amniopunkcję. Ale miałam powiedziane, że jeżeli echo serduszka wyjdzie źle- to mam zrobić. Rozumiem i wiem, że badania są ważne bo różne choroby można już rozpoznać albo je wykluczyć.
Aldono, także życzę wszystkiego dobrego. Dziękuję za miłe słowa. Niestety mój Hashimoto ma wpływ na tarczycę synka, którą będziemy musieli także kontrolować. Na dzień dzisiejszy wszytko jest dobrze z tarczycą Marcinka.
Magda zgodzę się z Tobą, że ciąży na nas większa odpowiedzialność. Wtedy w małej wiosce pewnie nikt nie słyszał o takiej chorobie, a dwa rodziców nie było stać, aby jechać do większego miasta do prywatnego lekarza.
Wszystkim życzę dużo siły i wytrwania
Człowiek uczy się cały czas. Tyle jest różnych 'dziwactw’ wokół nas, nawet nie mamy pojęcia, że są :/
Nie wiedziałam, że może to też mieć wpływ na Marcinka.
Dobrze, że znasz już powód bo wiesz teraz co i jak.
Trzymajcie się zdrowo i dzielnie. Myślami jestem z Wami 🙂
ja rowniez mam problemy z tarczyca od dziecka, mam nadczynnosc tarczycy, zawsze przyjmowalam na to leki. zawsze bylam bardzo nerwowa, mialam problemy z oddychaniem dusznosci, a jak sie denerwuje to czuje ucisk i nie moge zlapac tchu. pare razy zdarzylo mi sie zaslabnac, mam problemy z utrzymaniem wagi, ale moja waga potrafila spadac gwaltownie i w krotkim czasie, ciezko mi jest jak sa za wysokie temeratury, chociaz teraz przeprowadzilsimy sie w dosc cieple miejsce, moje rece sa zazwyczaj lodowate, czesto sie trzese. to wszystko i konflikt serologiczny sprawil, ze stracilismy pierwsze dziecko. potem zaszlam w ciaze, i musialam odstawic leki,… Czytaj więcej »
Marta jestes bardzo dzielna dziewczyna mimo takich strasznych objawow nie poddajesz sie, zycze ci duzo sily i duzo zdrowia dla swoich najukochanszych i dla siebie.
dziekuje bardzo:)
Marto, jesteś dla mnie superkobietą!!!!!
ja i tak pomimo wszystko traktuje zycie z dystansem i wlasnie dlatego ciesze sie kazda chwila i kazda minuta, bo przeciez mam tak wiele, dziekuje za te slowa, pozdrawiamy serdecznie
Wiesz, moja córcia też potrafiła mnie na swój sposób pocieszyć. Przytulić. A szczególnie jedną scenę zapamiętam na długo- miałam gorszy dzień, leżałam i płakałam. Olcia obok bawiła się puzzlami. W pewnym momencie podchodzi do mnie i daje mi fragment układanki- na obrazku niebo i gwiazdka. Może ktoś pomyśli, że wariatka jestem. Ale dla mnie, w tamtym momencie znaczyło to jakby mi chciała nieba przychylić, gwiazdkę z nieba dać. Pocieszyć, że dobrze będzie. Uspokoiłam się. Czułam tak od wewnątrz- spokój.
I ja Tobie życzę dużo siły i zdrowia!!
dziekuje, prawda, dla mnie takie chwile sa wzruszajace, moze ktos inny w tym nic nie zobaczy, ale ja plakalam ze szczescia, ostatnio duzo placze, jestem ogromna optymistaka, ale czasem nawet moj mega optymizm wysiada jak ostatnio, ale wtedy patrze na mojego synka, moj brzuch i mojego meza i czuje, ze dam rade,a moj maz pozwala mi sie w swoj rekaw wyplakiwac dowoli, lzy same ciekan i beda ciekly, jestem mama boje sie o moje dziecko, ale milosc do dziecka jest silniejsza niz strach, ostatnio nie mam nawet sily podniesc sie z lozka, ale i tak mam odpoczywac i lezec caly… Czytaj więcej »
u nas bylo tez tak, ze moj maz jest po wypadku samochodowym, na domiar zlego w te wakacje mial wypadek, powazny bardzo, ja w ciazy z malym dziekciem bylam kompletnie sama, on w szpitalu ze zlamaniem kompresyjnym kregoslupa, mial operacje, ktore byly dla mnie jak tragedia,. wielogodzinne czekanie pod sala operacyjna, diagnoza przed pierwsza byla, ze szanse sa pol na pol, po pierwszej mial problemy z czuciem, potem kolejen dwie, jego pobyt w szpitalu, odwiedzalismy go codzinnie, potem zaczal rehabilitacje, wygralismy walke o niego i jego zdrowie, a gdy wrocil do domu to nasz synek tak bardzo byl zanim teskniony,… Czytaj więcej »
Marto, gratuluję tej wewnętrznej siły. Życzymy wszystkiego dobrego i niewyczerpanej pozytywności 🙂
dziekuje bardzo 🙂
Miałam pododną historię z tym że moją niedoczynnośc tarczycy stwierdzono dopiero w 16 tc. Ciąży o której każdy lekarz mówił że nie daje na nią szansy. Nieregularne @, problemy z sercem, podejrzenie policystycznych jajników…. i nikt z lekarzy nie wpadl na to że to tarczyca. Dopiero w ciąży zrobiłam jeszcze raz badania i poziomy hormonów arczycowych dopiero zainteresowały lekarzy a wcześniej były podwyższone ale kazdy mówił mi że taki poziom może byc. Żeby nie ciąża to nadal łykalabym leki na serce a tarczyca dalej je by ruinowała (kardiolodzy niemogli ustslić przyczyny tachykardii) W ciąy leków od serca nie mogłam brać… Czytaj więcej »
U mnie podobnie jak u Sylwii , niedoczynność zdiagnozowano dopiero w ciąży , tyle że w 13 tc. Po wysłuchaniu diagnozy i tego jakie zagrożenie dla mojej małej istotki stanowi zaburzenie poziomu hormonów zwłaszcza w 1 trymestrze ciąży wróciłam do domu załamana . Oczywiście w domku w ruch poszedł internet i DR Google , a tam najczarniejsze scenariusze . Dopiero wizyta u Ginekologa i skierowanie do kliniki na badania prenatalne , na których okazało się , ze Dzidzia jest cała i zdrowa , trochę mnie uspokoiły . Całą ciąże przyjmowałam hormony i drżałam o Maleńką . Pod koniec ciąży doszła… Czytaj więcej »
Moja mama była w ciąży wtedy, radzili usunąć gdyż mieszkali na podlasiu… blisko … nie zgodziła się,urodziłam się 🙂 mam nadczynność tarczycy , nie wiem czy to ma związek z Czarnobylem
Jak dobrze że nie posłuchała lekarzy! Trudno powiedzieć czy Czarnobyl coś z tym ma wspólnego. Ale patrząc ile kobiet, które wtedy miały zaledwie parę lat ma dziś problem zajść w ciążę, ma problemy z tarczycą, to daje do myślenia
Teraz większość ludzi ma problemu problemu tarczyca
Mam i ja 🙂 rocznik ’86:)najpierw 3letnie starania by zajsc w ciążę..po porodzie okazuje się że mam Hashimoto.. a teraz poronienie:(
Magda Czujko Kochana tulę mocno. Ważne by wyrównać hormony. O pierwsze staraliśmy się ponad pół roku, drugie za pierwszym strzałem 🙂 Będzie dobrze. Trzymam mocno kciuki
Dzięki i ja mam nadzieje ze to było tylko raz i ostatni raz w zyciu !! Okropne chwile…boli do dziś. ..ale…nic nie dzieje się od tak sobie… teraz jestem na etapie huśtawki hormonalnej .. walczę ale nie dam się tak łatwo ☺
Ja Bogu dzięki mam dwoje dzieci 🙂 nie staraliśmy się co prawda 😀 ale i nic nie robiliśmy żeby ich nie mieć 😛
Mój synek ma obecnie 9 lat a od 4 leczymy go na Hashimoto. Ja i mąż nie mamy problemu z tarczycą. Też słyszałam opinie, że jak rodzice urodzili się za czasów wybuchu w Czarnobylu to ich dzieci mogą chorować.
O tym że dzieci mogą chorować nie słyszałam. 🙁
U mnie wykryto w wieku 18 lat hashimoto. Instynkt macierzyński pojawił się szybko i pokierował mnie na badania do ginekologa bo czułam, że coś jest nie tak… mogłam dużo spać, byłam strasznie płaczliwa i miałam częste lęki paniczne, bolesne miesiączki przy ktorych mdlalam, wymiotowalam… później znikł mi okres na około 50 dni i wykryto również dwie wielkie torbiele na jajniku … po dwóch latach brania tabletek, dwóch operacjach i masie stresu mogłam zajść w ciążę 🙂 lekarz powiedział, że to idealny czas dla mojego organizmu bo później byłoby bardzo trudno. 🙂 udało się, będzie maluszek za +/- 5 tygodni ❤
Ah i moja siostra i brat również mają problem z tarczyca za to mama w pełni zdrowa bo robila badania…
Gratuluję maluszka. Niech będzie zdrowiutki 😉
Dziękujemy ;*
Miałam wtedy 10 lat, piłam jod i przejmowałam się informacjami, że będę miała kiedyś chore dzieci 🙂
A ja nam hashimoto i dwójkę dzieci 😉 myślałam że będzie ciężko zajść mi w ciążę… ale w obie ciąże zachodziłam od razu 😛 więc rożnie to bywa 🙂
Ważne jest mieć wyregulowane hormony. Ja też mam już dwójkę kochanych dzieci. 😉
Również mam niedoczynność tarczycy i Hashimoto – około roku starałam się żeby zajść w ciążę – udało się ale niestety w 9 tygodniu poroniłam 🙁 Dokładnie 8 miesięcy póżniej znowu się udało i tym razem synek urodził się cały i zdrowy a rok pozniej dołączyła do niego siostrzyczka – piękna i zdrowa 🙂 pozdrawiam was kobitki i zycze wszystkiego dobrego
gratuluje wszystkim mamuśką, cieszę się waszym szczęściem 🙂 ja mam syna 6 letniego Filipka. a od 2,5 roku staramy się o drugiego dzidziusia i nic 🙁 tez mam niedoczynność i hashimoto, i już tracę nadzieję. jest mi tak strasznie ciężko, tym bardziej że Filipek tak bardzo chce mieć braciszka. w podświadomości czuję że kiedyś mi się jeszcze uda,ale trochę się boję ze jednak to złudne myślenie
pozdrawiam was bardzo gorąco 🙂