Kiedy dziecko może iść samo na dwór i dlaczego zdaniem internetowych ekspertów kiedyś było lepiej?
Gdybym chciała wierzyć internetowi, to powinnam puścić moje dziecko samo na dwór, jak tylko nauczyło się chodzić. Internetowi eksperci są zgodni: trzymamy dzieci pod kloszem. Nie to, co za czasów ich dzieciństwa… A kiedy, według prawa, dziecko może iść samo na dwór?
Kiedy dziecko może iść samo na dwór?
Pewnie sporo zależy od tego, jakie to podwórko i jakie dziecko. Są dzieci, które tylko czekają, żeby coś spsocić, albo wejść tam, gdzie absolutnie nie powinny. Takich nie można spuścić z oka nawet na chwilę. Są też dzieci bardziej zachowawcze, ponad miarę ostrożne. Im można zaufać nieco bardziej.
Rodzice, którzy mają domy i prywatne, ogrodzone podwórka, często wypuszczają na nie już kilkulatków, a sprawowanie opieki nad nimi ograniczają do wyglądania przez okno co jakiś czas. Czy to w porządku? Teoretycznie nie do końca, ale w praktyce na ogół się sprawdza.
Trochę inaczej wygląda sytuacja osób, które mieszkają w blokach. Nowe osiedla są ogrodzone i powiedzmy, że tu czyha na dzieci mniej niebezpieczeństw. Stare budownictwo to duże, nieogrodzone osiedla i na pewno więcej zagrożeń. Wypuszczenie na takie osiedle pięciolatka może być ryzykowne. No, chyba że będzie się on karnie bawił pod oknem, z którego mama lub babcia będą wyglądały co pięć minut, a dziecko należy raczej do tych posłusznych i samo nigdzie się nie oddali. Niemniej nadal można być na bakier z prawem.
Co mówi prawo o przebywaniu dzieci poza domem bez opieki?
Kiedy dziecko może iść samo na dwór według prawa? No muszę przyznać, że to ciekawe rzeczy. Na przykład to, że dziecko poniżej siódmego roku życia nie może przebywać bez opieki w miejscu, w którym mogłoby wzniecić pożar. Co prawda zapałki już wychodzą z mody, ale z drugiej strony pojawiły się zapalarki, które mogą wyrządzić więcej szkody. Jeśli maluch jest kreatywny to faktycznie i plac zabaw podpali. Niemniej takie przypadki zdarzają się naprawdę rzadko, o ile w ogóle. Szybciej bym uwierzyła, że rzeczony plac zabaw podpali znudzony nastolatek. O tak, internet mi podpowiedział, że były dwa takie przypadki. Niestety też powiedział, że dwulatek podpalił się zapałkami w czasie zabawy. Więc coś z tym ogniem jest na rzeczy. Nie wiem tylko, czemu siedem lat uznaje się za granicę bezpieczeństwa. Ośmiolatek może bez opieki rodziców wzniecić pożar i to jest w porządku? Czy też rodzice są zwolnieni z odpowiedzialności? Skądinąd wiem, że nie, więc nie do końca rozumiem ten zapis.
Wspomniany Kodeks Wykroczeń prawi też, że dziecko do lat siedmiu nie powinno przebywać samo tam, gdzie jest dla niego niebezpiecznie. Na mój gust i starsze nie powinno, ale może ja się nie znam. Jest też zapis o zakazie przebywania dziecka do lat siedmiu na drogach. Teoretycznie takie dziecko może samo chodzić po chodnikach między blokami na osiedlu, ale z drugiej strony mogłoby wzniecić pożar, więc chyba jednak nie może.
Dlaczego kiedyś było inaczej?
Jeśli zapytacie Waszych rodziców i dziadków, to na pewno usłyszycie, że kiedyś dzieci były bardziej samodzielne, nikt się nad nimi nie trząsł, szybciej doroślały i w ogóle jakieś inne były. Faktycznie były. Tylko że czasy też były inne. Nie raz i nie dwa powtarzałam, że gdybym ja wychowywała dziecko tak, jak mnie wychowywano, to by mi opieka społeczna wjazd na chatę zrobiła. Dlaczego? Bo nie dość, że sama po ulicach chodziłam, to jeszcze i po torach! I po dnie basenu, z którego spuszczono wodę! Mogłam sobie iść do kiosku albo do sklepu i nikt się nad tym specjalnie nie rozczulał. Tyle że wówczas ulice były puste do tego stopnia, że zimą wychodziliśmy na pobliską asfaltówkę, żeby sobie na niej na łyżwach pojeździć. Nie, to nie jest żart. Tak była oblodzona. No fakt, że zimy trochę inne wtedy były. Dziś przez tę samą asfaltówkę jest naprawdę trudno przejść i nawet nowy przepis o pierwszeństwie pieszych na pasach nie rozwiązał problemu do końca. A niektóre dzieci w moim wieku to musiały same ogień w piecu rozpalić jak miały dziesięć lat! No kto to widział, prawda? W dzisiejszych czasach nie do pomyślenia!
Kiedyś też istniało coś takiego jak instynkt stadny i to nawet wśród dzieci. Kiedy jako mały szkrab chodziłam na plac zabaw, wiedziałam, że jak mi się coś stanie, to podejdzie jakieś starsze dziecko i pogardliwie zapyta, gdzie mieszkam i dlaczego ryczę. Pogardliwie, bo jakaś hierarchia obowiązywała, maluchów do spraw starszych nie dopuszczano. Niemniej nikt ryczącego siedmio czy ośmiolatka nie zostawił samemu sobie. Dziś oczywiście nie ma takiej potrzeby, bo siedmio czy ośmiolatek jest na placu zabaw pod opieką, ale gdyby nie był, to śmiem wątpić, czy ktoś z ekipy nastolatków by się nim zainteresował w razie potrzeby. Ot inne czasy, inne zasady. Pod pewnymi względami pewnie lepsze, pod innymi na pewno gorsze. Czytam sobie czasem komentarze tych internetowych ekspertów, żeby się pośmiać, ale stosować się nie mam zamiaru. Zaryzykuję tezę, że większość z tych mądrali nie ma dzieci. Kiedy dziecko może iść samo na dwór?
Zdjęcie: Pixabay
Interesująca treść wnosząca wiele nowej wiedzy https://piccolotesoro.pl