Jakich zabawek najwięcej w domu ma moje dziecko? Odpowiedź jest tylko jedna, gier planszowych. W niejedną już na przestrzeni lat zagraliśmy. Apetyt jednak rośnie w miarę jedzenia, wiec teraz sięgnęliśmy po dość trudną zręcznościówkę od firmy Rebel- „Smocza Dolina”.
„Gdzieś w ukrytej dolinie mieszka mała smocza rodzinka. Tylko nieliczni czarnoksiężnicy i magowie wiedzą o jej istnieniu. Tak zaczyna się opowieść o magicznej krainie w której przyjdzie nam zostać magami.
Gra planszowa w 3D, czemu nie?
Gra na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się niczym spośród innych dostępnych na sklepowych półkach. Duże, kolorowe pudełko, dopiero po dokładnym obejrzeniu zamieszczonych na nim obrazków widać innowacyjność gry. Po otwarciu w opakowaniu znaleźć można planszę – wkładkę z otworami. Ową wkładkę umieścić trzeba w pudełku a w otwory włożyć należy tekturowe elementy krajobrazu: drzewo, skały, krzak. Zbudować trzeba jeszcze tylko wieżę złego maga Razandara i ustawić ją koło jego planszy po której będzie się poruszał oraz rozłożyć karty smoków. Wszystkie elementy planszy wykonane są z mocnej tektury a szata graficzna to prawdziwy majstersztyk.
Czym byłaby gra bez pionków? Tym razem są to różnej wielkości kolorowe drewniane figurki, które dzięki naklejkom zamieniają się odpowiednio w smoki, czarnoksiężnika Razandara oraz ognistą piłkę. Do przenoszenia smoków potrzebne będą drewniane magiczne różdżki. Do wyboru są 2 zestawy: grubsze i cieńsze – dla bardziej zaawansowanych graczy.
W skład gry wchodzą jeszcze: 2 kostki (biała i czarna), karty dodatkowych zadań (utrudniające grę) i płócienny woreczek na smoki.
Jak te smoki latają?
Zadaniem graczy (magów) jest przeniesienie wszystkich 6 smoków znajdujących się na wieży czarnoksiężnika Razandara do Smoczej Doliny na głównej planszy – wkładce. Każdy z graczy otrzymuje zestaw kart ze smokami, określają one, jakie smoki zostają mu przypisane.i. Ich układ zależy od liczby graczy.
By rozpocząć grę należy wykonać rzut białą kostką zawierającą różne obrazki (smoka, słońce lub smoka i ognistą piłkę) Gdy wypadnie smok należy wylosować jednego smoka z woreczka i sprawdzić z którym graczem musimy go przenieść do Smoczej Doliny (wykonują to ci gracze, którzy mają karty z tym samym smokiem).
Teraz kolej na trudniejszą część gry w której do gry wchodzą różdżki a zasada jest tylko jedna: smok w czasie podróży nie może spaść nie doleciawszy do Smoczej Doliny. Każdy gracz bierze do ręki drewnianą różdżkę i ściskając smoka z dwóch stron wspólnymi siłami muszą przenieść go z wieży czarnoksiężnika do Smoczej Doliny.
Jeśli się to uda – gracze są krok bliżej zwycięstwa. Jeśli nie – muszą, wykonać dodatkowy rzut czarną kostką. Niestety wówczas zły czarodziej przesuwa się na swojej planszy w stronę wieży. Jeśli czarnoksiężnik Razandar dotrze pierwszy do swojej wieży – wszyscy gracze przegrywają. Natomiast jeśli to wszystkie smoki przed nim dolecą do Smoczej Doliny – wówczas wygrywają gracze. Jak widać Magiczne potyczki mogą skończyć się na dwa sposoby a zakończenie gry nie jest typowym dojściem do mety, jak to zazwyczaj kojarzone jest z grami planszowymi.
„Smocza Dolina” wymaga precyzji i współpracy graczy na wszystkich poziomach gry, a jest ich kilka. Autorzy gry pomyśleli o utrudnieniu dla zaprawionych w boju magów. Opisane wyżej zasady obrazują podstawowy poziom, który dzięki dodatkom może stać się trudniejszy. Służą do tego karty z zadaniami (jest ich 6 sztuk) np. trzymanie różdżki dwoma palcami czy zamkniecie oczu przez jednego z graczy. Prócz stosowania kart rozgrywkę można utrudnić przez zwiększenie odległości lotu smoków czy też precyzyjne określenie miejsca lądowania smoków na planszy (pomiędzy elementami krajobrazu).
Podsumowanie
Cała grę oceniam bardzo dobrze. Jakość wykonania elementów naprawdę zachwyca zarówno pod względem estetycznym jak i użytkowym. Tekturowe elementy gry (karty, plansza, wieża) dzięki swojej grubości myślę, że spokojnie przetrwają grę z dzieckiem młodszym niż 6 lat (gra dedykowana jest dla graczy 6+).
Elementy drewniane są wygładzone i nie ma obawy o drzazgę w małej ręce. Problem stanowić może jedynie przetransportowywanie smoków. Tu niestety bez dobrze wyćwiczonej zdolności manualnej będzie trudniej i rozgrywka potrwa dłużej (standardowa trwa 15-20 minut). Ale z drugiej strony to dobra forma ćwiczenia motoryki małej usprawniającej rękę oraz współpracy w dążeniu do celu. Gra uczy ponadto dokładności, cierpliwości i opanowania. Tu stabilna i sprawna ręka to tylko połowa sukcesu drugą stanowi współpraca pomiędzy graczami. Wspólnie można zdziałać więcej!
Barwna szata graficzna cieszy oko a zastosowanie elementów 3D sprawia, iż gra staje się atrakcyjniejsza dla młodego gracza. Wyróżnia ją to na tle innych dotychczas nam znanych gier planszowych.
Kolejnym plusem przemawiającym na korzyść gry są sposoby zakończenia rozgrywki oraz możliwość jej urozmaicenia. Zasady gry nie są zawiłe i można je rozbudować o dalsze poziomy trudności, dzięki czemu gra szybko nie pójdzie w odstawkę. Na pewno każdy gracz w różnym wieku znajdzie tu coś dla siebie. Niby prosta planszówka a nawet dorosły może mieć problem by za pierwszym razem przenieść smoka do jego doliny, szczególnie gdy do gry wchodzi ognista piłka. Śmiało można ją pożyczyć od dzieci i zagrać ze znajomymi w czasie na domówki.
Duży plus dla autorów gry za to, że odpowiedzialni za zwycięstwo bądź porażkę są wszyscy gracze. Nikt nie gra przeciwko drugiemu zawodnikowi, wszyscy stanowią jedną drużynę. Wspólnymi siłami walczą o bezpieczny powrót smoków do domu.
Zdjęcia: Sylwia
Wpis jest elementem współpracy z Rebel.pl
Opowiem moja ostatnia sytuacje bo jest totalnym zaprzeczeniem tego co jest w artykule. Moje dziecko bylo zawsze przykladem do nasladowania. Grzeczna, posluszna, delikatna. Pojechalysmy do sanatorium. Czas, ktory jej poswiecalam to 200%. Nie musialam nic robic, bylam tylko dla niej. Niestety przebywanie z innymi dziecmi spowodowalo ze moja latorosl dostala kociego rozumu. Mowienie, tlumaczenie grozby, prosby nie daealy efektu. Pod koniec kiedy moje dziecko mialo kolejny grnialny plan ktory mogl sie bardzo zle skonczyc nie wytrzymalam i……..moje dziecko wrocilo na wlasciwy tor 😉 klaps byl lekki, to raczej psychika bardziej zabolala. Jestem z epoki gdzie klaps byl czyms normalnym. Pare… Czytaj więcej »
Dzięki za twój tekst. To prawda że dziś rodzicom brakuje konsekwencji w wychowaniu.
Oczywiscie nie wszystkim. Sa tacy co dobrze wychowuja swoje dzieci ale ogolnie ludziom sie nie chce
Klaps to najczęściej przejaw słabości rodzica…
Owszem. Kiedy braknie sil argumentow i czegokolwiek tam jeszcze, rodzic lapie sie tego ostatniego posuniecia.
Jestem z czsow gdzie klaps byl czyms normalnym ale nie dla mnie i mojej rodziy niewyobrazam sobie ze mama mogla by udezyc mnie za kare . U mnie w rodzinie byl wzajemny szacunek oczywiscie do kata stac chodzilam ale nikt na nikogo reki niepodnosil i wyroslam na normalnego czlowieka . Mam teraz syna ma 5 lat i niewyobrazam sobie go udezyc mozna dac kare zabrac zabawki ale nie bic
Może i nie jestem zwolenniczką bicia dzieci, stosowania bicia jako kary, sama też nigdy niczego takiego nie doświadczyłam. Raz tylko dostałam w tyłek od taty, ale to wiem i jestem świadoma, że załsużenie. Od mamy częściej, ale zawsze mnie te sytuacje bardziej śmieszyły niż dawały do myślenia. No – może byłam tylko nieco spokojniejsza. Ale nie uważam, że to było coś złego. Klapsy – okej, ale żadna przemoc, bicie.