Emocje 7 listopada 2011

Kobieta kobiecie wilkiem na drodze

Kobieta kobiecie wilkiem — to tytuł idealny na dzisiejszy wpis.
Wózek – nieodłączny atrybut młodej matki podczas spacerów, zakupów i innych wycieczek.
Dziecko – nierozłączny towarzysz tych matczynych wypraw.
A że żyjemy w kraju cywilizowanym, to zazwyczaj włączamy się z tym wózkiem i dzieckiem do ruchu drogowego  – przechodząc na drugą stronę ulicy.

Od wielu miesięcy prowadzę osobiste „badania empiryczne”, posługując się najpopularniejszą metodą naukową – metodą obserwacji. Rejestruję płeć kierowców, którzy przejeżdżają obok mnie i mają mnie gdzieś, gdy stoję przed przejściem dla pieszych. Owe obserwacje zaczęłam, gdy mój brzuch znacząco wyprzedzał resztę mojego ciała, później, aż do teraz, gdy czekam z wózkiem.

I do jakiego wniosku doszłam w swojej eksploracji otaczającej mnie rzeczywistości?
Kobieta kobiecie wilkiem na drodze!

Ile razy bym nie przechodziła przez ulicę, to nigdy kobieta nie zatrzyma się autem przed pasami, żeby mnie przepuścić.
W odróżnieniu do facetów, którzy widząc matkę z wózkiem zatrzymają się!

Dlaczego tak jest? Nie mam pojęcia! Sama nie posiadam prawa jazdy i jeżdżę samochodem tylko jako pasażer obok mojego męża. Mąż po pierwsze jest mężczyzną, po drugie – przepuszcza na przejściu zarówno mamy jak i tatusiów z dziećmi.

O co więc chodzi z tymi kobietami za kierownicą?
Spróbuję pokusić się o postawienie kilku domysłów:

– Może kierowca – kobieta myśli sobie o mnie: sama tyle razy stałam z wózkiem/ z dzieckiem/  z brzuchem, to „ta” (czyli ja) też może.

– Albo kierowca – kobieta ma dla odmiany słabą pamięć i nie pamięta jak sama takowy wózek pchała.

– Możliwie też że kierowcę – kobietę drażni moja figura ;), w przeciwieństwie do kierowcy – mężczyzny, któremu się podoba moja sylwetka i dlatego się zatrzyma, by sobie dłużej popatrzeć ;).

– A może to kwestia opanowania techniki jazdy? Bo trzeba zredukować biegi, zahamować, zatrzymać się, potem nacisnąć sprzęgło, wrzucić jedynkę – tyle czynności. A jeszcze się coś nie uda i samochód zgaśnie. Na wszelki wypadek lepiej się nie zatrzymywać jak już się ruszyło.

– Inna opcja, że kierowca – kobieta ma tyle na głowie: zastanawia się właśnie, co na obiad dziś zrobić, a co za tym idzie, jakie składniki spożywcze kupić, jak zdążyć odebrać dziecko z przedszkola, a wcześniej sprawę w ZUSie załatwić, zrobić pranie i z apteki lekarstwo odebrać i jednocześnie prowadzić samochód zgodnie z przepisami. Myśli o tylu rzeczach na raz, że nie dostrzega możliwości bycia uprzejmą.

I żeby było jasne – korona mi z głowy jeszcze nie spadła, jak tak musiałam przepuścić kilka/ kilkanaście samochodów i nie traktowałam nigdy tego, jak obrazy majestatu. Nawet szczególnie się nie wkurzałam jak tak kolejne panie olewały mnie i moje dziecko przejeżdżając obok – no może czasem, gdy było zimno, wietrzno i deszcz zacinał. Po prostu przechodzę jak mam możliwość i tyle. Bo zawsze się jednak ktoś zatrzyma żeby przepuścić – jeśli nie pierwszy to dziesiąty samochód.

Publikując na łamach bloga moje „wyniki badań”, a poważnie – to dając upust swojemu rozżaleniu, że nie jesteśmy wobec siebie solidarne, szczerze liczę na burzliwą dyskusję. Mam nadzieję, że mnie zakrzyczycie twierdząc, że nie mam racji! i że tylko ja mam takiego pecha! A Wam się to w cale nie zdarza. I że same jako kierowcy, jak tylko są ku temu warunki, przepuszczacie inne kobiety na przejściu!


Fot. Mike Kilcoyne/Unsplash

Subscribe
Powiadom o
guest

32 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Fizinka
Fizinka
12 lat temu

Hmmm a mnie się zdarza czasem że kobieta-kierowca puści mnie na pasach 😀 Ale to faktycznie jest CZASEM! 😉 Mężczyźni bywają w tej kwestii bardziej uprzejmi i kulturalni 🙂 Nawet posilają się o uśmiech w moją stronę 😀 i kiwnięcie ręką mówiące mi -„Proszę” 🙂 Co do Twoich domysłów,uważam że wszystko w jakimś tam stopniu są trafione!! Kobiety -bywają obrzydliwie zazdrosne i potrafią drugiej zrobić na złość tylko dlatego że ta jest ATRAKCYJNA! Kobiety -bywają wybitnie złośliwe! (wiem to po sobie 😛 😀 hehe ) Kobiety -często gęsto nie potrafią prowadzić samochodu i nie wiem po co się w ogóle… Czytaj więcej »

Paulina2209
Paulina2209
12 lat temu

zawsze jak widzę wózek dziecko czy brzuch zatrzymuje samochód i czekam aż dobrze przechodnie znajdą sie na chodniku. nigdy nie ruszam jak mnie minie tylko czekam. kiedyś widziałam jak facet! ruszył gdy matka przeszła z wózkiem i drugim dzieckiem za rękę ale chłopczykowi upadła zabawka wyrwał się i cofnął. dużo nie trzeba było do tragedii. na szczęście nic się nie stało.

myślę że to nie o płeć chodzi bardziej o różne inne czynniki w tym zamyślenie, roztargnienie i w końcu komuś się może śpieszyć

Fizinka
Fizinka
12 lat temu
Reply to  Paulina2209

Ale żeby AŻ tylu ludziom NA RAZ się spieszyło ?!?!?! 🙂
Jak sobie pomyślę ile się czasem naczekam,jaki długi sznur aut muszę „puścić przodem” to aż nie wierzę 😛 🙂

Basia
Basia
9 lat temu
Reply to  Fizinka

Spieszy się teraz wszystkim….takie czasy. A co do tematu – ja gdy prowadzę STARAM się zatrzymywać przed pasami jeśli ktoś czeka. Ale szczerze rzadko zwracam uwagę kto to jest. Z reguły w codziennym życiu mam bardzo podzielna uwagę. Ale gdy jadę samochodem patrzę na drogę, znaki, przejścia skupiając się na jeździe i jej bezpieczeństwie. Tak samo jak nie zauważam zazwyczaj ze to jakiś znajomy mnie minął, nie zwracam uwagi kto stoi na przejściu tylko czy ktoś stoi. Dopiero jak juz zatrzymam auto to zwrócę na to uwagę. Tak mam. Nie wiem dlaczego. Mąż potrafi widzieć ładne domy, jakieś samochody na… Czytaj więcej »

Marysia
Marysia
12 lat temu

Faktycznie, częściej niż kobiety, to mężczyźni przepuszczają na pasach, ale sama nie jestem pewna, czy to efekt „wózka u boku” czy raczej wyglądu kobiety czekającej na przejście 😉 A tak poważnie, rzadko kiedy zdarza mi się czekać na zatrzymanie się kierowcy, może ma na to wpływ, że mieszkam w średniej wielkości mieście, i tu ludzie w korkach nie czekają, i aż tak bardzo nie muszą pędzić na złamanie karku?

Natalia Smykowska
12 lat temu

Ja nie zauważyłam takiej zależności…chociaż jak tak sobie pomyśle i przypomnę kogo widzę za kierownicą jak samochód zatrzymuje się przed pasami to kojarzę jedynie mężczyzn…(?!) Muszę poobserwować 🙂
Ale NIENAWIDZĘ jak przechodzę po pasach na drugą stronę a samochód rusza jak jestem przy krawężniku! Przejeżdża wtedy mi niemal po piętach! Bo przecież zatrzymuję się przy końcu żeby wprowadzić wózek pod (niestety…) bardzo wysoki krawężnik… jak mnie to denerwuje!

a dodam jeszcze tylko jedno, że zarówno mój mąż jak i ja bardzo często zatrzymujemy się przed pasami jadąc autem ku ogromnemu niezadowoleniu reszty kierowców 😛

Kamil Serafin
Kamil Serafin
12 lat temu

Wiem, że jak napisze to facet to kobiety mogą się podirytować. Ale kobiety za kierownicą nie widzą za wiele. I to nie jest niczyja wina. Zwyczajnie tak jak WIĘKSZOŚĆ facetów nie nadaje się do szycia czy pieczenia ciast tak też większość kobiet nie nadaje się do prowadzenia pojazdów. Nie jest tak, że auto może prowadzić każdy. Trzeba mieć do tego predyspozycje. Niestety „wyzwolonym” kobietom wmawia się od lat, że mogą robić wszystko to co faceci. Otóż nie. Różnimy się od siebie. Bóg stworzył nas do innych celów. Facet to myśliwy, rolnik a nie stróż domowego ogniska. Kobieta zaś to właśnie… Czytaj więcej »

Marysia
Marysia
12 lat temu
Reply to  Kamil Serafin

Panie Szanowny, nie mogę zgodzić się z Pana poglądami, choć cieszę się, że Pan je nam wszem i wobec przedstawił…. Zgadzam się z Panem, że nie każdy może prowadzić auto- a i owszem, potwierdzam- niewidomy tego nie zrobi, ale kobieta jak najbardziej… Z największą przyjemnością zapiszę się na kurs, i zdam egzamin celująco, by móc udowodnić , że kobiety jeżdżą znakomicie, i mimo mojej wady wzroku, zobaczę więcej, niż nie jeden mężczyzna. Pisze Pan, że mężczyźni to myśliwi, niestety nazbyt często strzelają ślepakami ;p Równouprawnienie mamy, więc nie chcę być wciskana w zbyt ciasne ramy! czasy średniowiecza minęły już dawno-… Czytaj więcej »

Kamil Serafin
Kamil Serafin
12 lat temu
Reply to  Marysia

Dziękuję za włączenie się do dyskusji. Ale do rzeczy. Samo zdanie egzaminu celująco, nie robi z NIKOGO (obojętnie czy kobieta czy mężczyzna) kierowcy. Pamiętam jak w wieku 17 lat tego dokonałem i bardzo zbulwersowałem się, gdy nauczyciel w szkole samochodowej powiedział mi: Serafin! Ty masz prawo jazdy. A kierowcą zostaniesz jak zrobisz ze 100 000 kilometrów. Teraz ja powtarzam to samo tym, którzy dopiero co odebrali dokument. Trzydzieści godzin nauki to nic. Człowiek staje się kierowcą po doświadczeniach. Ja dość szybko, bo po pół roku rozbiłem samochód i nauczyłem się nie szarżować. Ale wracając do wątku kobiet za kółkiem. Moja… Czytaj więcej »

Marysia
Marysia
12 lat temu
Reply to  Kamil Serafin

Witam ponownie! czytając Pana wypowiedź, trudno jest mi powstrzymać się od sformułowania własnej. Moja teściowa jeździ autem od 20 lat. Nie mniej, nie wiele osób chce z nią jeździć. A moja Mama od 5 lat, i z dumą mogę brać z niej przykład 🙂 Dla Niej zaparkowanie Jeepem nie stanowi kłopotu , a dla mojego Ojca, nie stanowi kłopotu powierzyć Jej samochód 🙂 Kolejno: Zaręczam Pani, że równouprawnienie to wymysł niedowartościowanych kobiet, które nie kochają samych siebie, że o mężach nie wspomnę. Widocznie ma Pan zbyt mało kontaktu z kobietami mojego charakteru, gdyż moje poparcie równouprawnienia, idzie w parze z… Czytaj więcej »

Kamil Serafin
Kamil Serafin
12 lat temu
Reply to  Marysia

Można jeszcze rzucać szereg kontrargumentów ale nie ma po co.
Wszystko już zasadniczo wiadomo.

Jeśli tylko będę miał coś do powiedzenia, to pewnie podyskutujemy.

Pozdrawiam
Kamil

Fizinka
Fizinka
12 lat temu
Reply to  Kamil Serafin

Kamil już Cię lubię! 😉 😀

I chciałam powiedzieć (nieskromnie) ,że JA akurat mam predyspozycje do bycia super-kierowcą 😉 😛 😀 😀 hihi

Paulina2209
Paulina2209
12 lat temu

a mi się wydaje że najmniej nadają się chłopcy, którzy dopiero co zrobili prawko i już muszą się pochwalić jakimi cwaniakami są przed kumplami. też odbiegłam od tematu przepraszam

Kamil Serafin
Kamil Serafin
12 lat temu
Reply to  Paulina2209

Ja nie poruszałem kwestii wieku. Można dalej dyskutować jak prowadzą dziadkowie po 65 roku życia, jak prowadzą ludzie nie noszący okularów pomimo iż powinni itd. itd. Ale to jest inna rzecz.

Karolinamagda
Karolinamagda
12 lat temu

z mojego doświadczenie wynika że kobitki właśnie puszczają mnie na pasach gdy idę z wózeczkiem, i ja sama jako kierowca również staram się zawsze przepuszczać nie tylko kobietki z wózeczkami czy dziećmi

baby_55
baby_55
12 lat temu

Osobiscie uważam, że faktycznie wiele kobiet nie potrafi prowadzić samochodu, co do tego nie ma watpliwości, ale jest też wielu mężczyzn którzy nie potrafią i tu też jest to kwestia bezdyskusyjna. Jednak płeć w tym temacie nie ma znaczenia a orientacja przestrzenna, podzielność uwagi i pokora, bo zbytnia pewność siebie to pierwszy krok do wypadku… Znam co najmniej kilku mężczyzn którym nie pożyczyłabym samochodu i co najmniej kilka kobiet, ale i takich którym spokojnie bym powierzyła też sie kilkoro znajdzie obojga płci. Co do kwestii równouprawnienia, to cała rzecz polega na tym aby każdy miał prawo swobodnego wyboru zarówno zawodu… Czytaj więcej »

Kamil Serafin
Kamil Serafin
12 lat temu
Reply to  baby_55

Subiektywnie rzecz biorąc, nie sądzę bym kogoś obraził czy to personalnie czy ogólnikowo. Ale jeśli tak, to przepraszam. Co do takich samych płac za taką samą pracę. To jest temat do dyskusji. Na pewno, jeśli chodzi o ustalenie płacy nie można brać pod uwagę tylko i wyłączenie tego czy pracownik to kobieta czy mężczyzna. To jest bezsprzeczne. Jedynym kryterium powinno być to, jak ten pracownik wykonuje swoją pracę. Jak szybko, jak dokładnie, jak sumiennie itd. Jeżeli kobieta pracująca jako mechanik pojazdów samochodowych wykona pracę szybciej i dokładniej od mężczyzny, to w moim zakładzie zarobiłaby więcej niż też mężczyzna. Nie można… Czytaj więcej »

baby_55
baby_55
12 lat temu
Reply to  Kamil Serafin

Odnosząc się do zatrudnienia Pana w salonie bielizny damskiej, widocznie ma Pan zbyt małe doświdczenie w tym zakresie 😉 Przy dzieciach nie zawsze wszystko da się przewidzieć i nie można tak po prostu zacisnąć pasa bo zawsze może coś wyskoczyć, co zrujnuje nam domowy budżet dopiety na przysłowiowy ostatni guzik, więc te 400zł jest nieraz ogromną pomocą. Czytając o Pana pracy w marketach nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że jest Pan jednym z niewielu mężczyzn, którzy prawie „wyginęli jak mamuty” 🙂 Wracając do tematu płacy to specjalnie napisałam, że chodzi o dobrze wykonaną pracę. Nie chodzi mi też o jakieś… Czytaj więcej »

nudzinka
nudzinka
12 lat temu
Reply to  Kamil Serafin

Bardzo fajnie, ze mamy na blogu meski punkt widzenia 🙂
Przydaloby sie wiecej panow komentujacych, bo robi sie ciekawa dyskusja.

Marysia
Marysia
12 lat temu
Reply to  Kamil Serafin

Może trzeba małżonce pyszny obiad zrobić, to zmięknie, i przynajmniej pozwoli się Panu wykazać ? 😉 To może być bardzo ciekawe doświadczenie, również dla klientek 🙂 I jeszcze takie jedno pytanie. Jeśli kobieta pracuje w markecie i zarabia 1200 – 1300 netto to jaki sens jest chodzić do pracy i jednocześnie opłacać opiekunkę do dziecka za 800 – 900 złotych? Owszem jeśli te 400 złotych uratują domowy budżet, to nie ma dyskusji, ale czy nie lepiej zacisnąc pasa i pozostać ze swoim dzieckiem w domu? Wie Pan, to nie zawsze jest takie proste, kobieta też człowiek, i czasem dla samego… Czytaj więcej »

Marysia
Marysia
12 lat temu
Reply to  Kamil Serafin

Może trzeba małżonce pyszny obiad zrobić, to zmięknie, i przynajmniej pozwoli się Panu wykazać ? 😉 To może być bardzo ciekawe doświadczenie, również dla klientek 🙂 I jeszcze takie jedno pytanie. Jeśli kobieta pracuje w markecie i zarabia 1200 – 1300 netto to jaki sens jest chodzić do pracy i jednocześnie opłacać opiekunkę do dziecka za 800 – 900 złotych? Owszem jeśli te 400 złotych uratują domowy budżet, to nie ma dyskusji, ale czy nie lepiej zacisnąc pasa i pozostać ze swoim dzieckiem w domu? Wie Pan, to nie zawsze jest takie proste, kobieta też człowiek, i czasem dla samego… Czytaj więcej »

Acekiera
Acekiera
12 lat temu

rozbawił mnie argument z figurą :)))))))))
A tak na poważnie to moje obserwacje pokrywają się z Twoimi – autorko artykułu.
I to już śmieszne nie jest niestety:(

Kobiecym_okiem
12 lat temu

A propos tego, co piszesz, jestem skłonna do diagnozy pt. „sama przez to przeszłam, to niech i ona (tzn. ta matka z wózkiem) zobaczy, jak to jest”. Niestety. 🙁 Też pisałam o tym na swoim blogu, ale w związku z czymś innym, tzn. z ustępowaniem miejsca kobiecie w ciąży. http://mojesedno.blogspot.com/2011/04/slepota-nabyta-w-metrze.html

Marysia
Marysia
12 lat temu
Reply to  Kobiecym_okiem

Ciężko się z tym nie zgodzić :/

Kobiecym_okiem
12 lat temu
Reply to  Marysia

Wiesz, mnie w pierwszej ciąży zdarzyła się sytuacja w sklepie (którą może też kiedyś opiszę na blogu), która doprowadziła mnie do płaczu z bezsilności nad głupim zachowaniem innych kobiet. Pani ekspedientka nie kwapiła się mnie obsłużyć (byłam z brzuchem na 2 tygodnie przed porodem) i użyła argumentu, że…przecież ona sama wie, jak to jest! Doprowadziła mnie tym do zwątpienia i w tym momencie stwierdziłam, że to chyba mechanizm „sama wiem, jak to jest, więc niech i inne się męczą”…

Fizinka
Fizinka
12 lat temu
Reply to  Kobiecym_okiem

to chyba mechanizm „sama wiem, jak to jest, więc niech i inne się męczą”… – no właśnie!! Tak myśli zdecydowana większość osób z którymi mam styczność!! :[
Czego ja osobiście nie rozumiem!! Bo JA podchodzę do tematu zupełnie z innej strony – „Wiem jak to jest,więc POMOGĘ innym”!
I życzyłabym,zarówno sobie jak i innym,żeby każdy miał takie podejście!Byłoby nam w życiu zdecydowanie łatwiej!!
😉

Kobiecym_okiem
12 lat temu

Abstrahując od głównego tematu – czyli przepuszczania kobiet z wózkiem przez inne kobiety – dzisiaj wpadły mi w ręce Wysokie Obcasy – numer październikowy, w którym p. Hanna Samson napisała ciekawy felieton o zaobserwowanym przez siebie zjawisku niewpuszczania innych kierowców na pas jezdni przez kierowców – kobiety. Każdy ma jakieś swoje obserwacje na zbliżone tematy – niezależnie od tego, czy jest mamą czy nie …

Katarzyna Jaroszewicz
12 lat temu

Na polskich drogach ciężko o uprzejmość i kulturę jazdy. Wszystkim tak się spieszy, że inni im przeszkadzają. Ja będąc kierowcą wpuszczam jak ktoś chce zmienić pas (pod warunkiem, że włączy kierunkowskaz) lub przejść przez pasy, szczególnie gdy pada, przecież mi na nos nie pada, a przechodnie mokną i dodakowo narażeni są na ochlapanie przez pojazdy.

Anna Oparowicz
11 lat temu

widzę, że człowiek, człowiekowi wilkiem, zrobiło się popularną maksymą w kontekście matek https://wrolimamy.pl/wpis-konkursowy-dzieciece-klimaty/

Joanna Pawlińska
Joanna Pawlińska
11 lat temu

Ja się zatrzymuję bardzo często przed przejściem, nie zwracam uwagi na płeć. Czasami na utrudnienia, typu wózek, dziecko, starszy człowiek. W pełni świadoma, że takie osoby nie przelecą szybko na drugą stronę. Praktycznie zawsze zatrzymuję się kiedy pogoda na zewnątrz nie zachęca do spacerowania. Wychodzę z założenia, że ja mam ciepło i sucho to tym co mają gorzej mogę odrobinę życie ułatwić. Zrobiłam już trochę kilometrów w życiu, cały czas robię postępy w umiejętnościach prowadzenia, nie mówię o sobie „dobry kierowca” chociaż nie jeżdżę źle. Natomiast co do obserwacji autorki, mam wrażenie że wynika to z innego postrzegania czasu i… Czytaj więcej »

Kasia, kierowca
Kasia, kierowca
10 lat temu

Ja tam zawsze przepuszczam (jak prowadzę), bo mnie wkurza chamstwo kierowców na drodze.

Go Sia
7 lat temu

Ja z kolei zawsze się uśmiecham jak mija mnie sznur samochodów , około 15-20 i już się pogodzilam z myślą że postoje aż na skrzyżowaniu zapali się czerwone światło to ten ostatni , zupełnie ostatni przed tym czerwonym swiatelkiem zatrzymuje się i mnie przepuszcza .. ale .. już raz mąż miał stluczke przez to że facet przed nim przepuszczal , mąż się zatrzymal , a facet za nim już nie i w niego wjechał .. kilka dni temu wracając z pracy sam przepuscil babę na pasach , a ona jakąś nie zdecydowana weszła na jezdnię , zrobiła dwa kroki i… Czytaj więcej »

Znad kołyski 4 listopada 2011

Słoiczki dla dzieci czy gotowanie – oto jest pytanie

Szczęśliwie, od urodzenia Adrianka, karmię go piersią. Uwielbiam tę naszą bliskość i to kiedy patrzy na mnie swoimi wielkimi niebieskimi oczami ssąc pierś. Nie zamieniłabym tego na nic i najchętniej dalej karmiłabym tylko piersią. Jednak każde dziecko musi zacząć jeść normalne posiłki (lub to, co ma je na początku przypominać, czyli różnego rodzaju papki), bo niestety na samym mleczku nie będzie się rozwijało prawidłowo. Słoiczki dla dzieci 

Kiedy pewnego dnia podczas wizyty u pediatry usłyszałam, że niedługo będziemy wprowadzać nowe jedzonko, w mojej głowie zaczęły się pojawiać liczne pytania, na które musiałam znaleźć odpowiedź.

  • Po pierwsze – czy chcę podawać synkowi zawartość słoiczków, których jest w sklepach cała masa?
  • Jeśli tak, to jakiej firmy mają być słoiczki dla dzieci (znów duży wybór)?
  • Ile będzie nas to kosztowało?
  • Jeśli nie słoiczki dla dzieci to czy gotowanie samodzielne, będzie zdrowsze?
  • Skąd brać produkty do gotowania, jeśli się zdecyduję?
  • Gotować codziennie czy raz na jakiś czas?

Te i inne pytania, kłębiły się w mojej głowie. Zaczęłam więc przeszukiwanie Internetu, strona po stronie… Pojawiały się tam podpowiedzi dość skrajne, zaczynając od entuzjastów słoiczków, którzy nade wszystko cenią sobie wygodę, a kończąc na mamach, które wolą wiedzieć co dokładnie wkładają dziecku do buzi, gotując samodzielnie.

Każdy przedstawiał swoje, jakże istotne argumenty. Tylko ja nadal nie wiedziałam, co będzie lepsze, bo każdy miał trochę racji. Z jednej strony producenci słoiczków spełniają rygorystyczne normy, więc posiłki dla dzieci powinny być wysokiej jakości. Z drugiej – nasuwa się pytanie: Co sprawia, że takie danie w słoiczku ma 3 lata gwarancji?
Co do samodzielnego gotowania – nie do końca wiadomo, z jakiego źródła pochodzą produkty, z których przygotujemy posiłek dla naszego dziecka. Wiemy jednak, że jest rozwiązanie tańsze – zwłaszcza jeśli przygotujemy większą ilość i zapasteryzujemy w słoiczkach.

Zdałam się zatem na mój instynkt, który podpowiadał mi, że samodzielne gotowanie będzie dla mojego synka najlepszym wyborem.

Postanowiłam, że aby ułatwić sobie życie, zapasteryzuję trochę dań w słoiczkach na zapas. Znalazłam słoiczki odpowiedniej wielkości, zamówiłam ich większą ilość, w międzyczasie gromadziłam przepisy i szukałam odpowiednich produktów. Mężowi udało się znaleźć kolegę, który ma owoce z pewnego źródła, a znajomi przywieźli od swoich rodziców warzywa. Ruszyłam do pracy i po kilku dniach miałam już całą masę gotowych dań dla synka i przy okazji zrobiłam co nieco dla nas. Poukładałam wszystko w szafkach i teraz kiedy chcę podać coś synkowi, otwieram szafkę, wyciągam słoiczek, podgrzewam i gotowe.

Jestem dumna z mojej pracy nad menu mojego dziecka i cieszę się, że mój synek będzie jadł zdrowe posiłki. Ważny dla mnie jest fakt, że nie zbankrutujemy wydając fortunę na słoiczki dla dzieci.

A jak Wy radzicie/ radziłyście sobie z rozszerzaniem diety swoich maluchów?


Fot. hui sang/Unsplash
Subscribe
Powiadom o
guest

23 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Fizinka
Fizinka
12 lat temu

Ja póki mam czas i chęci wszystko dla mojego małego księciunia przygotowuję SAMA 🙂 Gotowanie sprawia mi przyjemność,a jeszcze jak widzę że to co zrobiłam smakuje i szybko znika z talerza – cieszę się podwójnie!! 🙂
Moje dzieciątko jest zdrowe i pięknie rośnie także czuję ogromną satysfakcję! 🙂
Mam nadzieję że już zawsze będzie mi się chciało tak pichcić 😛 i że moje dziecię zawsze będzie tak pięknie jadło! 🙂

divette
divette
12 lat temu

Do 6 miesiąca karmiłam tylko piersią. I dziecko rozwija się prawidłowo 😉
A teraz? Mała dostaje to co my. Pcha palce do owsianki, ciamka chleb,zlizuje masło i wciera w siebie kalafior, brokuł, cukinie i ziemniaki. Jedzeniem trudno to nazwać, ale smakuje. Dalej wystarcza jej moje mleko. A co najpiękniejsze mam pełne poparcie pediatry, który na ostatniej wizycie powiedział, że niektóre dzieci nie mają takiej formy mając rok i najnowsze badania wykazują 3 lata jako optimum karmienia piersią.
Moje dziecko jest szczęśliwym i samodzielnym maluchem. A wszystko dzięki czemuś co ludzie nazywają blw 🙂

Fizinka
Fizinka
12 lat temu
Reply to  divette

A co to jest „blw” ? 😛 🙂 😀

divette
divette
12 lat temu
Reply to  Fizinka

Baby led weaning- prowadzenie stał ych pokarmów z ominięciem etapu papek. Pozwala się dziecku jeść to co dorośli, razem z nimi, tak jak oni.

Barbara Heppa-Chudy
12 lat temu

Aleks do 6 miesiąca pierś, a potem słoiczki ze sklepu. Próbowałam też sama przygotowywać co nieco, ale niestety – nie smakowało mu (może jestem kiepską kucharką 😉 ).
Słoiczkowy etap trwał krótko, później już gotowałam zupki – takie jak dla nas, ale z drobnymi modyfikacjami typu brak soli – i obiadki (już nie papki, tylko krojone warzywa, rybka na parze itp).
I tak jak Fizinka – mam w domu małego smakosza – smakuje mu wszystko – wyjątek: buraczki i barszcz 😉

Marysia
Marysia
12 lat temu

Ja uwielbiam gotować dla synka, choć nie wiem czy aż tak mu moje obiadki smakują, czy ogólnie takim jest głodomorkiem, ale wszystko znika z talerza 🙂 a że gotuję najchętniej na parze i z własnych warzyw, wychodzi to na zdrowie całej rodzinie, bo jadamy razem przy stole 🙂 Oczywiście małemu przyprawiam przede wszystkim ziołami, żadnych sztucznych polepszaczy. Ale gdy sytuacja nie pozwala mi na zrobienie posiłku, zdarza się otworzyć małemu słoiczek, i nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia 🙂

Natalia Smykowska
12 lat temu

Pierwsze stałe posiłki były ze słoiczka – nie wiedziałam jeszcze ile jest w stanie zjeść mój maluch a stanie nad kuchenką nad jedną marchewką, która i tak lądowała na ubranku dziecka lub w koszu wydawało mi się co najmniej stratą czasu…dopiero gdy mały przywyknął jako tako do nowych rzeczy – zaczęłam gotować sama 🙂 robię zawszę większą porcję i przechowuję w pojemniczkach w lodówce lub mrożę…a to dlatego, że o ile słoiczki z warzywami i owocami nie wydają mi się niczym złym – o tyle te z mięskiem już nie koniecznie…ale to tylko taka moja wewnętrzna fanaberia po aferze ze… Czytaj więcej »

Barbara Heppa-Chudy
12 lat temu

Dokładnie tak jak piszesz – zupka nie na mięsku, ale z dodatkiem tłuszczu. Ja to też gdzieś wyczytałam i się stosowałam.

margolcia
margolcia
11 lat temu

ja sama zawsze gotowałam mojej małej, i do zupek obowiązkowo zawsze dodawałam świeżego dobrej jakości masełka lub oliwy.Słoiczków nigdy nie dawałam bo Jula najzwyczajniej w świecie ich nie chciała i jak tylko zorientowała się że to nie moja zupka to wszystko lądowało na śliniaczku 🙂

Marysia
Marysia
12 lat temu

Jak najbardziej gotuję ze zdrowym tłuszczem np. oliwa z oliwek, bo w nim rozpuszczają się witaminy, a cholesterol zawarty w masełku, potrzebny jest do rozwoju układu nerwowego dziecka. I też czytałam ten artykuł, po nim wiele mam na pewno się poprawi 😉

Fizinka
Fizinka
12 lat temu

Ja również gdzieś wyczytałam o dodawaniu tłuszczy – masła bądź oliwy i tak też robię 😉

Divette dzięki za wyjaśnienie 🙂 Przyznaję że niigdy tego nie słyszałam 😛 My papki jedliśmy na samym początku naszej wielkiej przygody z jedzeniem 🙂 Teraz podaję mojemu (7miesięcznemu) synkowi takie jedzonko z którym musi się trochę pobawić – tj. próbować/uczyć się gryźć 🙂 😀

Aldona Seemann-Gnida
12 lat temu

Oleńce gotowałam obiadki i teraz dla Beniaminka też gotuję. Warzywa kupuję w ulubionym warzywniaku a owoce mamy swoje. Na zimę gotowi jesteśmy- musy, soki, kompoty itp. Oczywiście na bieżąco jakieś owoce też kupujemy 🙂 Wracając do obiadków, Ola nie bardzo lubiła papek. A o słoiczkach nawet mowy nie było. Pluła tym. Więc szybko jakieś kawałki warzyw pojawiły się na talerzu. Uwielbiała sama 'jeść’. Mnie to bardzo cieszyło, że jest samodzielna. Syn też nosem kręcił jak dałam mu słoika. Nie chcą jeść słoikowego jedzenia. Nie chcą jeść wszelkich kaszek/kleików dla dzieci. Grysik to jest to, co moje tygryski lubią najbardziej 🙂… Czytaj więcej »

Acekiera
Acekiera
12 lat temu

Przy pierwszym dziecku czułam sie troche zagubiona jeśli chodzi o rozszerzanie diety, do tego wszystkiego dołączyła alergia pokarmowa. Korzystałam ze słoiczków + moje mleko + trochę sama gotowałam+BLW ale nie restrykcyjnie.
Teraz będzie inaczej, do 6msc tylko pierś, później pierś + domowe jedzenie+BLW Pewnie awaryjnie pojawią się słoiczki – ale po kilku artykułach i książkach dot. koncernów produkujących jedzenie dla dzieci to słoiczków będę unikać.
Ale i tak wszystko wyjdzie „w praniu ” 🙂

Marysia
Marysia
12 lat temu

Trzymam kciuki, aby wszystko poszło zgodnie z planem 🙂

Sylwia
Sylwia
12 lat temu

Gotowanie, choć przyznam się bez bicia że nie raz nie dwa synek zjadł słoiczek. Na początku podawałam kilka razy słoiczek póki nie mielismy swoich warzywek. Teraz na zimę mam pomrożone swojskie warzywa i mięsko z których gotuję obiadki. Owoce przerobiłam na soki i musy. Mamy zapas na okres zimowy 🙂

Marysia
Marysia
12 lat temu
Reply to  Sylwia

Pewnie że dziecku nic nie będzie od „ratunkowych ” słoiczków, a domowe weki i pomrożone warzywa i owoce, to jedna z lepszych inwestycji w zdrowe żywienie malucha 🙂 Ja osobiście bardzo lubię tak inwestować, choć czasem ręce odpadają od ilości przerobionych słoików 🙂

Sylwia
Sylwia
12 lat temu
Reply to  Marysia

Ręce odpadają, ale jak fajnie później popatrzeć na stół zastawiony gromadą przetworów 🙂 Super też zimą wejśc do piwnicy penej soków, grzybków czy dżemów

Marysia
Marysia
12 lat temu

Ja mam całą piwnicę zastawioną, i wolę nie chwalić się sąsiadom o moich skarbach, bo na wypadek wojny, nie ja jedna stanę do niej w kolejce 😉

Angelika
Angelika
10 lat temu
Majka Wojciuch
Majka Wojciuch
10 lat temu

Moje dziecko jak spróbowało zupek które sama robiłam całkowicie zrezygnował z kupnych słoiczków dlatego chcący- niechcący musiałam mu gotować .Wkrótce córeczka zaczyna przygodę z zupkami i znów zacznę gotować 🙂

Aneta Zaręba- Maksymiuk
Aneta Zaręba- Maksymiuk
10 lat temu

Moja córcia od początku na obiadkach mamy. My nie pasteryzujemy a mrozimy kilka słoiczków na potem i przyznam, że córa nie zje słoiczka choćby nie wiem kto ją karmił. Odwraca głowę albo wypluwa i dla mnie to znak, że mamine obiadki najlepsze. Teraz je to samo co my ale kilka slłoiczków w pogotowiu pomrożone.

Laura ma 4mce
Laura ma 4mce
8 lat temu

Bede gotować sama, bo moje papki bedą takie jakie chcę!! Mogę zrobić smak kalafiora z jabłkiem jeśli będe miała taką zachciankę. Mogę zrobić o konsystencji do picia lub ze sporymi kawałkami do gryzienia. Mogę popakować po 200,100 lub po 20ml.

Kamila Matyś
Kamila Matyś
7 lat temu

Jasne, że lepiej jest samej zrobić i zblendowac bo ma się realny wpływ na to co maluch zje, ale nie zawsze ma się taką możliwość. Ja sama pracuję i nie za każdym razem zdążę zrobić obiad dla syna, dlatego u mnie są słoiczki i od czasu do czasu Staś je dostaje. Zdecydowaliśmy się z mężem na te holle od ekopiramidy, bo mają zdrowe składniki, zero chemii i duże urozmaicenie w smakach.

Zabawa 29 października 2011

Brzdąc w natarciu – gdy dziecko zmienia się w odkrywcę

Skończyły się czasy spokojnego siedzenia bądź wykonywania domowych obowiązków, gdy synek leżał i bawił się na macie czy kocyku. Wystarczyło gotując obiad zerkać czy maluszek bawi się spokojnie, czy może śpi. Słodki, bezbronny bobas zmienił się w prawie 8,5-miesięcznego małego odkrywcę, którego wszędzie pełno.

Synek leżenie zamienił na raczkowanie i wspinaczkę.  Najlepszy do uskuteczniania wspinaczki okazał się bujaczek — leżaczek, nie mniej przydatne mamine lub tatusiowe nogi.  Wystarczy objąć i piąć się do góry jak bluszcz.  Alpinista nie przepuści oczywiście także kanapie, fotelom czy nogom od stołu. Nic, co prowadzi do pionizacji i jest w miarę łatwe do uchwycenia nie może stać bezużyteczne. Mój syn, brzdąc w natarciu, zaraz znajdzie mu milion innych zastosowań.

Oczywiście w związku z poczynaniami synka, cały dom musiał przejść ponowną reorganizację w celu spełnienia wymogów bezpieczeństwa. Pojawiły się zaślepki do kontaktów, zabezpieczenia na kanty mebli, pochowałam wszystkie kable i poprzestawiałam kwiatki… Tak kable i kwiatki to ulubieńcy mojego szkraba. Ciągnie go do nich jak kotka. Czai się, a gdy nie patrzę zaraz skrada się, by nagle zaatakować lub choć wyciągnąć rączkę, złapać i włożyć do buzi jak nie kabel to listek fikusa.  Na szczęście udaje mi się go zawrócić, gdy tylko zmierza w kierunku „dżungli”.

Zmiany zaszły także w pokoju Kubusia. Łóżeczko zostało obniżone o poziom w dół, co spotkało się z dezaprobatą ze strony mobilnego malucha. W końcu rodzice zepsuli najfajniejszą zabawę, jaką było podciąganie się do klęku i wstawanie.  Zamiast kocyka na dywanie rozłożona kołdra, bo mały odkrywca w czasie wspinaczek zaliczał bęcki a mama nie zawsze zdążyła z asekuracją.  Rozważaliśmy nawet z mężem zakup kasku ochronnego.  Wyglądałby wtedy jak prawdziwy alpinista.

Nasz mały skarbek nie posiedzi w miejscu 10 min (musi coś go bardzo zainteresować np. pilot TV). Jest jak sprężynka, takie żywe srebro. Wszędzie go pełno. Często schowany byłby nie do znalezienia, ale okrzyki radości zdradzają miejsce ukrycia. Nawet nasz czworonóg został wyeksmitowany ze swoim legowiskiem do kuchni. W ten sposób w każdej chwili mogę zamknąć kuchnię dla jego dobra i spokoju. Synek wprost uwielbia sierściucha i byłby gotowy zagłaskać go na śmierć. Teraz gdy jest w stanie sam do niego dotrzeć stwierdziłam, że trzeba stanąć w obronie psiaka i synka, bo nigdy nie wiadomo jak zareaguje zmęczony nieustannym tarmoszeniem pies. Poza tym psia karma mogłaby przez przypadek trafić do buźki ciekawskiego malucha.

Jednym słowem mój słodki bobas zmienia się w małego wędrowniczka, odkrywcę.  Mama musi mieć teraz oczy dookoła głowy i być dwa kroki przed pomysłami syna. Mój skarbek codziennie zaskakuje nowymi umiejętnościami, oczekując z błyskiem w oku pochwały. Jego radość z czegoś, co mu się udało dokonać jest bezcenna. Ja natomiast z dnia na dzień zdaję sobie sprawę jak dzieci szybko rosną, rozwijają się i kształtują swój charakter.

Ciekawa jestem, co interesowało Wasze szkraby, gdy stawały się małymi odkrywcami i w jaki sposób starałyście się chronić je przed wypadkami, jakie czyhają na nie w Waszych czterech kątach?


Źródło zdjęcia: JillWellington/Pixabay

Subscribe
Powiadom o
guest

18 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Magda
Magda
12 lat temu

Ja czekam na „natarcie”. Mój brzdąc jeszcze się tak nie porusza. Jeszcze znajduję go w miejscu, w którym zostawiłam. Ale z moich obserwacji wynika, że lada moment ruszy. A wtedy zacznie się przemeblowanie mieszkania w celu zwiększenia jego bezpieczeństwa. I masz rację, dzeci rosną strasznie szybko. Na co dzień tego nie zauważamy, dopiero jak tak człowiek przystanie, poduma…wtedy widać!

Barbara Heppa-Chudy
12 lat temu

Oj wiele niebezpieczeństw czeka na maluchy. My zaliczyliśmy wycieczkę na pogotowie, gdy 10-miesięczny Aleks rozwalił sobie głowę o kant stolika (papierowego z Ikea). Stres ogromny, bo krwi było mnóstwo – dziecko, białą koszulka męża, pokój, łazienka – lało się strumieniem! W rezultacie rana niewielka, obyło się bez szycia (pomógł specjalny plasterek), a doktor wytłumaczył, że urazy główki są właśnie takie „krwawe”. Na drugi dzień kanty stolika zostały ozdobione specjalnymi zabezpieczeniami (polecam te z Rossmanna).
I jeszcze chciałam dodać, że przy wypadku byliśmy oboje – ja i mąż – 10 cm od synka!

Marysia
Marysia
12 lat temu

U mnie działo się dosłownie to samo, przy czym z małym byłam tylko ja, i Bartek gruchnął główką o drewniany kant łóżka :/ Niestety, rodzic choćby miał oczy wokół głowy, nie jest wstanie ochronić malca przez wszystkimi guzami.

Sylwia
Sylwia
12 lat temu
Reply to  Marysia

Zgadzam się z tobą Marysiu. Kuba nie raz nie dwa wylądował na dywanie w czasie próby wstawania i zaliczył bęcki w łóżeczku. Żadna mama nie jest w stanie strzec swojego skarbu 24 godziny na dobę. Jak napisałam w tekście Kuba jest dość mobilny a niekiedy nie nadązam za jego pomysłami.

Fizinka
Fizinka
12 lat temu

Mój 7-miesięczny Królewicz też ostro „naciera” 🙂 od momentu kiedy załapał jak może się SAM przemieszczać (pełzać) ciągle znajduję na Nim nowe siniaki i otarcia!!! 😛 I z tym pełzaniem doszedł do takiej wprawy że ciężko za nim nadążyć! „Biega” po całym mieszkaniu!Wciśnie się w każdy kąt,wejdzie pod łóżko,pod stolik,za biurko…zagląda do szafek,tarmosi mi firanki,kontakty i wszelkie kable które znajdą się w jego zasięgu! 🙂 No jakby mógł to by rozniósł całe mieszkanie!! 🙂 A to dopiero początek takich przygód! 🙂
Teraz próbuje się podnosić…..więc już się boję kiedy rozbije głowę,jak Twój Aleks Basiu ?! 😉

Magdalena446
Magdalena446
12 lat temu

My póki co należymy do „leniwców” i znajduję Maję tam gdzie ją zostawiłam, ale myślę że nasz spokój już długo nie potrwa. Oj, będzie się działo;-)

Sylwia
Sylwia
12 lat temu
Reply to  Magdalena446

Oj będzie wesoło 🙂

Katarzyna Jaroszewicz
12 lat temu
Reply to  Magdalena446

Oj będzie, będzie:) Ja czasami tęsknię za czasami jak moje dwa kręciołki były mniej mobilne:)

Kobietnik
12 lat temu

My jak nasz pierworodny stawiał pierwsze kroki mieliśmy taki wielki drewniany kojec. Bardzo pomagał. Ale córka w ogóle go nie chciała (kojca 😉 Trzeba wszystko co jest za nisko przestawić na górę (szybko się wolne półki zapchają). Kanty stolików zabezpieczyć gumowymi narożnikami. Nie da się wszystkiego przewidzieć, ale z perspektywy czasu, pierwsza ciekawość szybko mija – to co intrygowało na początku staje się normalne.

Iwona Wajs-Gorgoń
12 lat temu

Podstawa to usunąć wszystko niebezpieczne z zasięgu ręki takiego szkraba…ale fakty są takie, że mając oczy na około głowy i zabezpieczone wszystkie niebezpieczne miejsca to i tak może zdarzyć się sytuacja, gdy szkrab coś przeskrobie, gdzieś się uderzy czy stłucze. Możemy prawdopodobieństwo wypadku tylko minimalizować. Przecież takie żywe srebro zawsze znajdzie jakiś nowy sposób na wspinaczkę, mimo, iż my byśmy na to nie wpadli nigdy 🙂

Aldona Seemann-Gnida
12 lat temu

Olga to żywe srebro 🙂 Jak już tylko przestała być dzieckiem stacjonarnym, to trzeba było mieć ją ciągle na oku a i tak bez wypadków się nie obeszło. Pierwsza i druga krew polała się z rozwalonej wargi- 'spadając’ z materaca, który i tak leżał na podłodze- końcówka raczkowania a początki chodzenia. Poważniejszy wypadek miał miejsce na tydzień przed świętami Bożego Narodzenia w zaszłym roku- oblała się dziadkową kawą 🙁 Aż wstyd się przyznać były przy tym 4 dorosłe osoby! To był moment i kawa wylądowała na brzuszku Olci. Szczęście w nieszczęściu, że kawa stała już z 5 minut na stole;… Czytaj więcej »

Sylwia
Sylwia
12 lat temu

Aldono nie zazdroszczę przeżyć. Starchu napewno najadlaś się co niemiara widząc jak Ola ląduje na szpitalnej posadzce 🙁 Najważniejsze że nic się jej nie stało. A ta kawa też na szczęscie wielkie szczęscie 😀

Aldona Seemann-Gnida
12 lat temu
Reply to  Sylwia

Oj tak, Ola potrafi zadbać o nasze emocje 🙂 Przypomniały mi się jeszcze jej akrobacje na placu zabaw, czy chęć zjechania na rowerku po schodach!!! W ostatniej chwili ją zatrzymałam. Niestety jest tak, że widzi co robią starsze dzieci i ona też tak chce. Nie raz i nie dwa zwróciłam uwagę takiemu dzieciakowi by np. nie skakał po zjeżdżalni czy huśtał się na stojąco na huśtawkach bo raz, że niszczą, dwa młodsze patrzą i też tak chcą. Wiem, że czasem patrzą na mnie jak na dziwoląga. No ale cóż, chodzi mi tylko i aż o bezpieczeństwo. Tak na marginesie- na… Czytaj więcej »

Kobiecym_okiem
12 lat temu

Ze starszym synem było bardzo spokojnie, jeśli nie liczyć upadku z łóżka na wakacjach (a zarzekałam się, że mojemu dziecku się to nie przydarzy). Syn ma raczej spokojny charakter, zwykle po prostu siedział na podłodze i bawił się zabawkami. Ulubioną zabawką była 5-litrowa pusta butelka po wodzie mineralnej, którą targał po mieszkaniu. Oczywiście, na porządku dziennym było szperanie w szufladach, dlatego zostały zaklejone zabezpieczeniami (ale potem żałowałam tego, bo trzeba było zdrapywać klej). Szkrab miał do dyspozycji dolną szufladę w kuchni z plastikowymi pudełkami do zabawy i z tego chętnie korzystał. Rogi stolika kawowego okleiliśmy zabezpieczeniami, które po pewnym czasie… Czytaj więcej »

Aldona Seemann-Gnida
12 lat temu
Reply to  Kobiecym_okiem

Moim sprawdzonym sposobem na kleje po taśmach czy naklejkach/nalepkach to zmywacz do paznokci. Nasączyć wacik i kilka razy przetrzeć- powinno pomóc 🙂

Katarzyna Jaroszewicz
12 lat temu

Ja żadnych szuflad nie zaklejałam, szafek nie zawiązywałam. Wyjęłam z nich niebezpieczne i cenne przedmioty o zostawiłam to co spokojnie może być przeglądane, wyjmowane i wkładane przez małych odkrywców. W kuchni np. w szufladach (tych niżej położonych) zostały ściereczki, fartuszki, zapasowe gąbeczki i plastykowe kubeczki, pojemniczki do przechowywania żywności (oczywiście przed uzyciem wszystko musi zostać umyte:).

Katarzyna Jaroszewicz
12 lat temu

Młody alpinista wymyślił sobie jak wyjrzec przez okno: odsuwał kolejno szuflady, te co niżej to mocniej wysunięte. W ten sposób powstały „schodki”, po których sprytnie się wspinał aż mógł zobaczyć co dzieje się za oknem:)

Basia Wawrzyczek
12 lat temu

O widzę, że panie niezłe zabezpieczenia stosowały, u mnie niczego takiego nie było, mówiło się tylko po kilkanaście razy „nie wolno” i koniec, aż dziecko posłuchało 🙂

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close