Targi 25 lutego 2021

Mamaville Winter Sale

Mamaville nie próżnuje! Koronawirus nie odpuszcza, organizacja targów stacjonarnych jest wstrzymana, więc po raz kolejny przenosi swoją imprezę do sieci. Już niemal za chwilę, 26 lutego, rozpocznie się Mamaville Winter Sale!

Targi Mamaville – jak to było dawniej 

Dawniej życie było piękne, bo można było iść sobie na targi stacjonarne, wszystko dokładnie obejrzeć, a nawet dotknąć! Nasi rodzimi wystawcy prześcigali się w projektowaniu oryginalnych ubranek i akcesoriów dla dzieci i rodziców. Bo na targach Mamaville nie uświadczymy masówki – unikalne projekty tworzone są z wykorzystaniem polskich surowców, a wszystko to z dbałością o szczegóły, pietyzmem, jaki należy się tylko najmłodszym. 

Obok stoisk handlowych były gastronomiczne, bo na targach jeść trzeba, żeby mieć siłę na zakupy. Dodatkowo organizowano warsztaty dla dzieci i rodziców. 

 

Targi Mamaville w czasie pandemii 

Osobiste zakupy niestety nie są możliwe, ale w zamian mamy aż trzydniową wyprzedaż w Mamaville Online Winter Sale. Dobrze znani i nowi wystawcy zaproponują swoje wyroby po bardzo okazyjnych cenach. To nic, że za oknem prawie wiosna, niektóre akcesoria przydają się cały rok. 

Aby móc skorzystać z atrakcyjnych rabatów, warto zapamiętać ten kod: MAMAVILLE. 

 

Niewątpliwą zaletą targów online jest czas ich trwania. Zakupy można robić przez trzy dni bez przerwy, nawet w nocy. 

 

Targi Mamaville na Facebooku i i Instagramie 

To właśnie w tych mediach będą relacjonowane najważniejsze wydarzenia. Poznamy też wystawców od ich prywatnej strony, zobaczymy, jak pracują i skąd czerpią inspirację. Wszystkie szczegóły można znaleźć na stronie wydarzenia na Facebooku: https://www.facebook.com/events/432075474886864 lub na profilu @mamavillepl na Instagramie. Organizatorzy gwarantują relacje w obu tych mediach. 

 

Nie tylko zakupy 

Tradycyjne warsztaty towarzyszące Targom Mamaville niestety nie mogą się odbyć. W zamian organizatorzy proponują cykl wykładów. Codziennie o 20.30 na Facebooku lub Instagramie odbędzie się jeden wykład z tematyki ciąży i szeroko pojętego macierzyństwa. 

 

Blog W Roli Mamy tradycyjnie obejmuje Targi Mamaville patronatem medialnym. 

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Ciąża i dziecko 23 lutego 2021

Żelazo w diecie maluszka a produkty zbożowe – jak komponować posiłki?

Układanie jadłospisu pociechy, która dopiero odkrywa nowe smaki i konsystencje, to ważne zadanie, jakie stoi przed rodzicami.  Jednym z kluczowych składników w menu maluszka jest żelazo. Na co wpływa? Gdzie go szukać? Dlaczego jest tak ważne?

Żelazo jako ważny składnik diety dziecka

Zdrowe niemowlęta, urodzone w terminie mają zapas żelaza przekazany przez mamę w czasie życia płodowego. Pokrywa on ich zapotrzebowanie na ten składnik nawet do końca 6. miesiąca życia. W drugim półroczu dzienna ilość żelaza, jakiej potrzebuje organizm dziecka, znacząco wzrasta, dlatego trzeba je dostarczać maluszkowi wraz z posiłkami. Żelazo ma ogromne znaczenie dla prawidłowego rozwoju funkcji poznawczych u maluszka. Odpowiedni poziom żelaza wspiera również układ odpornościowy niemowlaka. Ważne jest zatem, by uwzględniać w jadłospisie dziecka produkty bogate w żelazo. Co włączyć więc do diety dziecka?

W jakich produktach szukać żelaza?

Kiedy nasz maluszek zaczyna poznawać nowe smaki, rodzice powinni zadbać o to, by jadłospis dziecka był zbilansowany, czyli zawierał wszystkie niezbędne dla niego składniki odżywcze, w tym składniki mineralne i witaminy. Jednym z nich jest właśnie żelazo. Produktami bogatymi w żelazo są:

  • czerwone mięso,
  • jaja,
  • nasiona roślin strączkowych.

Zapotrzebowanie niemowlaka na żelazo w przeliczeniu na kilogram masy ciała jest nawet o 5 razy większe niż u osoby dorosłej. Sprytnym sposobem na to, aby dostarczyć maluszkowi każdego dnia odpowiednią ilość tego składnika jest podawanie mu posiłków wzbogaconych o taki składnik, przeznaczonych dla niemowląt i małych dzieci. Wśród nich wymienić można np. kaszki Nestlé, które doskonale mogą się sprawdzić w roli pierwszych produktów zbożowych.

Sposób na pokrycie zapotrzebowania na żelazo

Po 4.-6. miesiącu życia, kiedy maluszek zdobędzie umiejętności niezbędne do spożywania pokarmów innych niż mleko, można wprowadzać do diety nowe produkty, w tym kaszki zbożowe. Rodzice mają do wyboru produkty glutenowe lub kleiki i kaszki – np. kaszki mleczno-ryżowe Nestlé. To bezglutenowy posiłek wyprodukowany z wysokiej jakości ryżu, w składzie którego znajdziemy:

  • immunoskładniki, takie jak: cynk, żelazo, witaminy A* i C, wspierające układ odpornościowy dziecka,
  • żelazo ważne dla rozwoju funkcji poznawczych dziecka. Jedna porcja** kaszki dostarcza ponad 50% dziennego zapotrzebowania dziecka na żelazo, a obecność witaminy C wspomaga jego wchłanianie,
  • ALA (kwas alfa-linolenowy z rodziny omega-3), wspierający rozwój mózgu dziecka.
  • jod, który wspiera rozwój poznawczy dziecka,
  • kultury bakterii Bifidobacterium lactis, które naturalnie zasiedlają przewód pokarmowy dzieci karmionych piersią.

Kleiki i kaszki stworzone z myślą o najmłodszych, w tym kaszki mleczno-ryżowe Nestlé należą do grupy żywności dla niemowląt i małych dzieci. To produkty wysokiej jakości, które muszą spełniać rygorystyczne normy m.in. w zakresie wykorzystywanych składników oraz procesu produkcyjnego. Kaszki i kleiki dla niemowląt i małych dzieci są badane np. pod kątem obecności pestycydów i metali ciężkich, takich jak kadm, ołów i arsen.

Żelazo to ważny składnik niemowlęcej diety. Dbając o urozmaicony, zawierający produkty bogate w nie jadłospis dziecka, rodzice mają szansę pomóc maluszkowi dostarczyć odpowiednią ilość żelaza każdego dnia i w ten sposób wspierać jego prawidłowy rozwój!

 

*zawartość zgodnie z przepisami prawa

**1 porcja = 45 g kaszki + 150 ml wody

Ważna informacja

W okresie pierwszych 6 miesięcy życia dziecka zalecane jest wyłączne karmienie piersią. Po tym okresie należy rozpocząć wprowadzanie żywności uzupełniającej o odpowiedniej wartości odżywczej przy jednoczesnej kontynuacji karmienia piersią do ukończenia przez dziecko 2 lat i dłużej. Dzieci rozwijają się w różnym tempie, dlatego czas wprowadzenia posiłków uzupełniających należy skonsultować z lekarzem lub położną.

Artykuł powstał we współpracy z programem edukacyjnym dla rodziców Nestlé Baby&me

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Lifestyle 19 lutego 2021

Jak się jeździ na sankach? Nie wszyscy robią to dobrze

Jazda na sankach nie jest skomplikowaną czynnością. Teoretycznie nawet dziecko da radę. W praktyce, przynajmniej tak wynika z moich obserwacji, nie wszystkie dzieci umieją jeździć na sankach. Co prawda zima odpuszcza, ale tylko chwilowo, dlatego postanowiłam przygotować krótki poradnik. Może się przydać jeszcze w tym roku. 

 

Jazda na sankach – jakie sanki kupić?

Ponoć w tym roku z kupnem sanek były gigantyczne problemy. Wiem to z pierwszej ręki, bo od kasjerki z Biedronki. Jak nawet jej nie udało się kupić, to faktycznie musiało być ciężko. Za to jak świeże bułeczki rozchodziły się sanki używane, co wcale nie było takim złym pomysłem, bo te stare konstrukcje nierzadko są lepsze.

 

Jeśli jednak kupujesz nowe sanki to:

– nie oszczędzaj na cenie kosztem wielkości – lepiej trochę dopłacić i kupić większe,

– poszukaj takich, z których można zdjąć oparcie. Ono przydaje  się tylko w przypadku bardzo małych dzieci, tym starszym przeszkadza w swobodnym zjeżdżaniu,

– drewniane płozy z aluminiowymi blachami to średnio dobre rozwiązanie, lepiej jeżdżą sanki, które mają płozy w całości z aluminium,

– jeśli sanki mają pałąk do pchania (bardzo przydatny w przypadku najmłodszych), sprawdź, czy można go odczepić.

 

Na temat plastikowych sanek się nie wypowiem, bo ich nie znam. Wyglądają spoko, ale czy faktycznie takie są, to Wy mi powiedzcie. 

 

Jaką pozycję przyjąć do jazdy na sankach?

Niegdyś najwięksi kozacy zjeżdżali „na śledzia”, czyli kładli się na brzuchu głową w kierunku jazdy. W tym roku takiego odważniaka nie widziałam, może nikt nie powiedział, że można, a sami na to jeszcze nie wpadli. Za to przy siadaniu na sankach sporo dzieci popełnia błąd, przybierając niewłaściwą pozycję. Po prostu siadają okrakiem jak na krześle, stawiając nogi na płozach. Może z małej górki da się tak zjechać, z dużej już nie. Sanki nabierają rozpędu, ciało automatycznie przechyla się do przodu i… bum na śnieg! 

Dlatego uczulcie dzieciaki, że przy zjeżdżaniu na sankach należy odchylić tułów do tyłu, a nogi wyprostować i nie stawiać ich na płozach. To przecież za pomocą nóg (butów) zmienia się w razie potrzeby kierunek jazdy. Dla niewtajemniczonych – przy postawieniu na śniegu prawej nogi skręcimy w prawo, lewej – w lewo. Oczywiście stawiamy raczej piętę niż całą stopę, albo, bardziej dosłownie, ryjemy nią po śniegu. Nie boli i buty się nie niszczą. 

 

Jakie zasady obowiązują na górce?

Jeśli na górce jest dwoje dzieci to spokojnie, dadzą radę. Ale jak jest tych dzieciaków dwadzieścia albo więcej, to robi się problem. Niestety nie wszystkie (obserwowałam jedną górkę, ale sporą, lekko licząc, było pięćdziesięciu małych amatorów zjeżdżania), albo raczej zaledwie kilkoro wie, że o ile zjeżdża się środkiem, to podchodzi się bokiem. Bokiem kurde, bo środkiem jadą następni i nie wchodzi się im pod sanki. Nie każdy umie skręcać, właściwie mało kto umie. 

Podobny problem zauważyłam z tymi dziećmi, które się przewrócą. Zamiast się szybko podnieść (rzadko, naprawdę rzadko dziecko po upadku się samo nie podniesie), leżą i czekają na zmiłowanie. A za nimi jadą następni… Właściwie fajnie byłoby, gdyby dzieciaki młodsze i starsze zapamiętały jedną zasadę: kto jedzie, ten ma pierwszeństwo. Aha, dla własnego i cudzego bezpieczeństwa warto zachować odstęp między zjeżdżającymi. 

 

Rodzice na górce 

Nie ukrywam, że mocno mnie rozczarowali, przynajmniej niektórzy. No nie są tacy starzy, żeby na sankach nigdy nie zjeżdżać, za czasów ich dzieciństwa jakieś zimy chyba bywały. Tymczasem poziom ich wyobraźni jest mniej więcej taki sam, jak ich dzieci. Właściwie trudno do tych dzieci mieć pretensje, skąd mają wiedzieć, że podchodzi się bokiem, jak nikt im tego nie powie? 

Albo inny obrazek. Dziecko na oko trzy – czteroletnie samo zjeżdża na sankach. Daje radę. No super. Ale podchodzi środkiem. Zwracamy ojcu uwagę, aby pouczył dzielnego potomka, żeby jednak bokiem, bo to i dla niego i innych uczestników zabawy będzie bezpieczniejsze. Na co tatuś:

– On uważa na siebie.

I w tym jednym zdaniu zawiera się kwintesencja wszystkiego: NA SIEBIE.  Co zresztą nie jest prawdą, bo taki maluch nie zdąży uciec przed pędzącymi na niego sankami, a nie wszystkie dzieci umieją skręcać. Niemniej to „na siebie” wyraźnie pokazuje, w jakim kierunku idzie (przynajmniej u niektórych) współczesne wychowanie. A fajnie by było, jakby taki krasnoludek i o innych pomyślał. Bokiem górki wcale nie idzie się dłużej. 

 

Czy na górce można pić?

Moim prywatnym zdaniem nie, bo zaraz pojawi się problem braku toalety. Natomiast warto wziąć jakiś  termos albo butelkę termiczną z ciepłym napojem na powrót. Bo, jak wiadomo, z górki schodzi się nie gdy jest ciemno, ale gdy dłonie i stopy całkiem zesztywnieją, a na twarzy pojawią się pierwsze ślady odmrożeń. Przynajmniej tak się robiło w czasach mojego dzieciństwa. 

Zdjęcie: Pixabay

Zobacz inne wpisy o tej tematyce:
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close