„Nauczyciele to nieroby i darmozjady!” – słów kilka o (braku) szacunku do nauczycieli
Strajk nauczycieli to ostatnio temat numer jeden we wszystkich chyba możliwych mediach. Oczywiście społeczeństwo chętnie komentuje całą tę sytuację, dzieląc się na tych, którzy wspierają belfrów w ich działaniach, jak i tych, którzy krytykują, żeby nie powiedzieć – obrzucają mięsem całą oświatę.
I na tym obrzucaniu chciałabym się dzisiaj zatrzymać, ponieważ jestem dosyć mocno poruszona komentarzami, które zdążyłam przeczytać, dowiadując się tym samym, że nauczyciele w powszechnej opinii to nieroby i darmozjady!
Co prawda nie pierwszy raz spotykam się z takim zdaniem, ale niewątpliwie teraz, w czasie strajku tego typu komentarze wyrosły w sieci jak grzyby po deszczu. A przez to zaczęłam się zastanawiać skąd w ludziach tyle jadu, niechęci, antypatii i przede wszystkim braku szacunku do pracowników szkół?!? Do każdego z osobna i wszystkich razem. Do tych, którzy uczą języka polskiego, matematyki, historii, przyrody, plastyki, czy muzyki, i każdego innego przedmiotu.
To doprawdy zatrważające, że nauczycielom nie okazują respektu zarówno dzieci, jak ich rodzice, młodzi ludzie (np. studenci),a także starsi, którzy już dawno zakończyli przygodę z edukacją.
Z przykrością, ale otwarcie trzeba przyznać, że żyjemy w czasach, kiedy nauczyciele nie mają żadnego autorytetu, nie są traktowani poważnie i w pewnym sensie nie mają prawa głosu. Związuje im się ręce zabraniając dotykać w jakikolwiek sposób uczniów (dosłownie i w przenośni), strasząc przy tym różnymi paragrafami, sądami, i czym tam jeszcze popadnie.
Natomiast, w przeciwieństwie do nich, dzieciom i młodzieży (prawie) wszystko wolno. Mogą sobie kpić, drwić, olewać, lekceważyć, wyśmiewać, obrażać, a nawet kosz na śmieci założyć belfrowi na głowę! I często mają na to przyzwolenie swoich rodziców, którzy stają w obronie własnych pociech, nie zważając na okoliczności i słuszność takiego, a nie innego zachowania.
Czasem zastanawiam się, gdzie podziały się te czasy, kiedy nauczyciela szanowało się z marszu, choćby za to, że pełnił bardzo ważną rolę w społeczeństwie? Gdzie te czasy, kiedy w szkole trzymało się dyscyplinę i uczyło między innymi: obowiązkowości, odpowiedzialności, sumienności, szczerości i ponoszenia konsekwencji? Choć wiadome jest, że te wartości powinno wynieść się przede wszystkim z domu, to jednak w szkole również niegdyś wymagano, by w ten sposób kształtować charakter uczniów.
Nie twierdzę przy tym, że nauczyciele sprzed nastu, czy kilkudziesięciu lat byli lepsi i ich metody wychowacze były dobre – nigdy bowiem nie popierałam zachowań typu bicie po rękach linijką, czy książką po głowie, a tak przecież bywało! Nie mniej jednak, wydaje mi się, że kiedyś nauczycielom lepiej się wiodłoi, a uczniowie bardziej słuchali i częściej okazywali szacunek swoim przełożonym.
Poza tym kontakty i stosunki nauczycieli z rodzicami też były inne. Pamiętacie te czasy, gdy nasze matki i ojcowie posłusznie przychodzili do szkoły na każde wezwanie, z pokorą słuchali, co ma do powiedzenia na temat ich dzieci belfer, a potem, w domowym zaciszu wyciągali odpowiednie konsekwencje? Dziś, mam wrażenie, że jest dokładnie na odwrót i to rodzice wzywają na dywanik nauczyciela, obarczając go winą za wszelkie niepowodzenia, a ten słucha ich ze spuszczoną głową…
I nie chodzi mi w tym wszystkim o to, że pedagodzy to święte krowy, przed którymi trzeba się płaszczyć i włazić tu i ówdzie z wazeliną. Jak wszędzie znajdą się lepsi i gorsi, tacy, którzy nadają się do swej pracy, i tacy, którzy minęli się z powołaniem.
Nie chcę też za wszelką cenę bronić grona pedagogicznego i obarczać całą winą otaczający ich świat. Ale myślę, że mimo wszystko, powinniśmy zadbać o tych, którzy odpowiadają za edukację naszego społeczeństwa. Nie mają bowiem łatwego zadania.
Zrozumie to pewnie tylko ten, kto choć raz próbował ogarnąć gromadkę rozwydrzonych dzieci, uciszyć, skupić ich uwagę na sobie, wytłumaczyć coś, tak by każdy zrozumiał i nauczyć czegoś.
Jeśli nie było Wam dotąd dane wystąpić w tej roli, to chociaż zastanówcie się i szczerze odpowiedzcie sobie na pytanie – ile macie pokładów cierpliwości dla swoich dzieci, a później pomnóżcie jeszcze ich ilość, bo przecież nauczyciele mają w jednej klasie do ogarnięcia zazwyczaj powyżej dwudziestu uczniów.
Reasumując, moim zdaniem należy im się szacunek.
…
Taką grafikę znalazłam, trochę z przymrużeniem oka, ale w sumie to prawda… Demotywatory.pl
Każdemu należy się szacunek z automatu, racja. Niestety nauczyciele bardzo nadwyrężają go, uważam że nie jest to żadna elita ani prestiżowa kasta społeczna. Może kiedyś w dobie analfabetyzmu, kiedy na trzy wioski dwie osoby potrafiły się podpisać można było mówić,że nauczyciel to na równi z księdzem i doktórem. Wybrali taki zawód, w pełni świadomie, każdy z nas ma w sobie pasję do tego co robi, każdy z nas bardzo ciężko haruje na wszystko co ma, czy każdy z nas sprawiedliwie zarabia? Chciałabym ,żeby kasa nie przesłaniała im odpowiedzialności za nasze dzieci, a oni nimi grają. Strajk może się skończyć za… Czytaj więcej »
Nóż w plecy dzieciom… Cóż za dramatyzm…