Zdrowie 21 maja 2024

Partnerzy w zdrowiu – rola mężczyzn w profilaktyce zdrowia kobiet

Według raportu „Rozmowy Polek i Polaków o zdrowiu intymnym” przygotowanego na zlecenie Gedeon Richter Polska nawet 30 proc. [1] mężczyzn ma duże trudności w prowadzeniu rozmów na tematy związane ze zdrowiem intymnym. Dlatego tegoroczna akcja „W kobiecym interesie” została zorganizowana pod hasłem „Powiedz jej o tym” i jest kierowana także do panów. Kampania nie tylko przypomina o regularnych badaniach profilaktycznych, ale także zachęca mężczyzn do zaangażowania i wspierania kobiet.

Gdy ktoś otacza nas opieką, nie ucieka od rozmów, po prostu jest – czujemy się bezpieczniej, podchodzimy do wszystkiego bardziej optymistycznie. Ten stan jest szczególnie ważny, gdy czegoś się obawiamy, zwłaszcza jeśli w grę wchodzi zdrowie. Według raportu „Rozmowy Polek i Polaków o zdrowiu intymnym” na zlecenie Gedeon Richter Polska aż 70 proc. z nas uważa, że rozmowa z bliską osobą pomogłaby przezwyciężyć barierę przed badaniami profilaktycznymi. Tymczasem wykonujemy je zdecydowanie za rzadko, co pokazują alarmujące statystyki. Z wymienionego raportu wynika, że ponad połowa kobiet nie wykonała w ciągu ostatniego roku USG ginekologicznego ani cytologii, zaś 12 proc. mieszkanek wsi zadeklarowało, że nie wykonuje żadnych badań. Stąd wyjątkowa 6. odsłona akcji „W kobiecym interesie” pod hasłem „Powiedz jej o tym”, która ma zachęcić do zaangażowania w nasze zdrowie także naszych partnerów.

Czas przełamać tabu

Od ponad 120 lat Gedeon Richter troszczy się o zdrowie kobiet. Oprócz samego dostarczania innowacyjnych terapii istotne dla marki jest nagłaśnianie znaczenia profilaktyki zdrowia, stąd kolejna edycja kampanii „W Kobiecym Interesie”. Tegoroczna akcja ma na celu nie tylko zachęcić Polki do badań ginekologicznych, ale także jest skierowana do mężczyzn. Według raportu „Rozmowy Polek i Polaków o zdrowiu intymnym” nawet 30 proc. z nich ma duże trudności w kwestii rozmów na temat zdrowia intymnego. Czują się niepewnie, niektórzy mają obawy dotyczące przekraczania granic kobiet (28 proc.), lub sądzą, że brakuje im doświadczenia (27 proc.). Co więcej, aż 52 proc. mężczyzn przyznaje, że nie przypomina bliskim kobietom o regularnych badaniach profilaktycznych, a 40 proc. uważa, że każdy jest odpowiedzialny za swoje własne zdrowie. Aby to zmienić hasłem tegorocznej kampanii „W Kobiecym Interesie” jest „Powiedz jej o tym”. Akcja ma zachęcić mężczyzn do większego zaangażowania i chęci edukacji. Według 83 proc. ankietowanych Polek, mężczyźni powinni zwiększyć swoją wiedzę na temat zdrowia intymnego kobiet.

„Kampania >>W Kobiecym Interesie<< skupia się na uświadamianiu Polek, jak istotne są badania profilaktyczne dla nich samych i ich bliskich. W tym roku podejmujemy problem rozmów o zdrowiu intymnym, które nadal pozostają w sferze tabu. Chcemy zapewnić bezpłatny dostęp do gabinetów ginekologicznych oraz zachęcać do otwartej rozmowy na ten temat bez skrępowania” – mówi Aneta Grzegorzewska, dyrektor ds. korporacyjnych i relacji zewnętrznych w Gedeon Richter Polska.

Akcja inna niż wszystkie

Kampania „W Kobiecym Interesie” ma nie tylko wydźwięk edukacyjny, nakierowany także na mężczyzn. To także niezwykła szansa dla Polek, by lepiej zadbać o swoje zdrowie. 8 maja obchodzony był Światowy Dzień Świadomości Raka Jajnika i dokładnie tego dnia w ramach kampanii w trasę po Polsce ruszył wyjątkowy mobilny gabinet ginekologiczny. To miejsce, w którym można bezpłatnie wykonać niezbędne badania profilaktyczne, w tym badania piersi, USG ginekologiczne, cytologię płynną oraz test na obecność wirusa HPV. To dzięki nim udaje się wcześnie wykryć nowotwory, dzięki czemu rozpoczynamy leczenie we wczesnym stadium choroby. Niejednokrotnie mogą więc ratować życie, a o ich konieczności przypominają eksperci. „Brak regularnych kontroli ginekologicznych to niepokojące zjawisko, które obserwujemy od lat. Profilaktyka zdrowia intymnego jest kluczowa z punktu widzenia wczesnego wykrywania problemów zdrowotnych i skutecznego leczenia. Interwencja na czas może zapobiec rozwojowi poważnych zmian, włączając w to nowotwory, co może być decydujące dla życia pacjentek lub znacząco poprawić ich codzienne funkcjonowanie” – podkreśla lek. Joanna Bonarek-Sztaba, ginekolożka-położniczka.

Bezpłatne badania i konsultacje ginekologiczne

W ramach dotychczasowych edycji „W Kobiecym Interesie” już 1500 kobiet skorzystało z kompleksowych bezpłatnych badań i konsultacji, a ponad 200 otrzymało skierowania do szpitala. Warto dodać, że mobilny gabinet ginekologiczny jest przystosowany także do potrzeb kobiet z niepełnosprawnościami. To ważne, bo w Polsce jest ich ponad 1,5 mln i zaledwie ok. 150 miejsc przystosowanych do ich potrzeb. Jak wspomina Aneta Grzegorzewska, dyrektor ds. korporacyjnych i relacji zewnętrznych w Gedeon Richter Polska, w zeszłym roku akcja zakończyła się ogromnym sukcesem. „Udostępniliśmy odpowiednio wyposażony gabinet do badań oraz przeprowadziliśmy szeroką kampanię informacyjną na ten temat. Zaskakujące było to, że na badania przyszły m.in. kobiety, które nie odwiedzały ginekologa 20, a nawet 30 lat. W tej grupie były też kobiety, które przyszły do gabinetu ginekologicznego pierwszy raz w życiu!” – opowiada. Dlatego nagłaśnianie tego typu akcji jest niezwykle ważne i nierzadko potrafi dać drugie życie.

Partnerzy kampanii 

Patronami tegorocznej edycji kampanii są: Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników, Fundacja Avalon, Stowarzyszenie Kobiet z Problemami Onkologiczno-Ginekologicznymi „Magnolia”, Fundacja Pokonać Endometriozę, Fundacja Kulawa Warszawa, Polski Związek Niewidomych oraz Fundacja Rozwoju Psychospołecznego SELF (Chełm). Patronem wspierającym kampanii jest portal „Zdrowa Ona”.

Szczegółowe informacje o kampanii dostępne są na stronie: www.wkobiecyminteresie.pl

[1] Metoda badawcza: Badanie internetowe CAWI z wykorzystaniem panelu SWpanel.pl. Próba badawcza: Kobiety (70%) i mężczyźni (30%) powyżej 18 roku życia. W ramach badania przeprowadzono 1005 ankiet z respondentami z panelu SW Research. Termin realizacji badania: 08/03 – 18/03.2024

akcja Powiedz jej o tym

 

Źródło informacji: Gedeon Richter Polska

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Zdrowie 20 maja 2024

15 defibrylatorów od Natural Pharmaceuticals trafi do lokalnych społeczności w ramach akcji „Ratuj z Sercem”

Spółka Natural Pharmaceuticals (NP), która w tym roku obchodzi 15-lecie wznawia współpracę z projektem „Ratuj z Sercem”, przekazując lokalnym społecznościom 15 defibrylatorów AED – urządzeń ratujących życie w przypadku nagłego zatrzymania krążenia. 12 z nich trafi do lokalizacji wybranych w konkursie skierowanym do klientów NP.

Zgłoszenia lokalizacji dla 12 urządzeń AED można przesyłać do 22 maja 2024 poprzez formularz na stronie konkursu Natural Pharmaceuticals „Ratuj z Sercem”.

Defibrylator AED (Automated External Defibrillator) może przywrócić prawidłowy rytm serca w przypadku nagłego zatrzymania krążenia. Jest intuicyjny w obsłudze i zaprojektowany tak, by każdy, nawet bez medycznego wykształcenia, mógł udzielić skutecznej pomocy.

„Zdrowie i życie są najważniejsze. Gdy szukaliśmy sposobu na uczczenie 15-lecia, wybór okazał się łatwy. Odnowiliśmy kontakt z inicjatorem projektu „Ratuj z Sercem” i już za chwilę w 15 miejsc w Polsce trafią nowe defibrylatory, które mogą uratować komuś życie. Wierzymy, że w ten sposób nasze 15-lecie będzie naprawdę wyjątkowe” – mówi Jonas Törnquist, prezes Natural Pharmaceuticals.

Statystyki pokazują, że w przypadku zatrzymania krążenia mamy kilka minut na podjęcie działania, zanim niewłaściwa praca serca zacznie powodować nieodwracalne szkody w organizmie. Przybycie służb ratowniczych w tak krótkim czasie jest często niemożliwe, dlatego obecność defibrylatora AED i natychmiastowa reakcja świadków mogą uratować życie.

„Szansa na przeżycie spada z każda minutą: w pierwszej wynosi 90 proc., a po 10 minutach już tylko 10 proc. Szybko rozpoczęty masaż serca i natychmiastowa defibrylacja to >>żyć albo nie żyć<< dla chorego. Defibrylatory AED dają szansę na >>zrestartowanie<< serca i pomagają we właściwym tempie prowadzić uciski klatki piersiowej do czasu przyjazdu pogotowia” – podkreśla dr Wojciech Rychlik, inicjator akcji „Ratuj z Sercem” i powstałej w jej ramach mapy dostępnych automatycznych defibrylatorów w całej Polsce.

O tym, że defibrylator AED ratuje życie opowiada dr Wojciech Wróbel, kardiolog, który półtora roku temu uratował życie 10-latkowi. Chłopiec zasłabł w trakcie treningu na katowickim basenie – nie oddychał, nie reagował, ale nie był też siny. Urządzenie AED pozwoliło na postawienie wstępnej diagnozy i za pomocą komunikatów głosowych koordynowało masaż serca oraz zdecydowało dwukrotnie o przeprowadzeniu defibrylacji.

„Jestem wprawdzie kardiologiem, ale leczę dorosłych – u dzieci zatrzymanie krążenia wygląda inaczej. Nie miałem EKG pod ręką a bez tego trudno zorientować się, na ile poważny jest stan pacjenta. Czułem jedynie pojedyncze pobudzenia na tętnicach szyjnych. Po przyklejeniu elektrod urządzenie AED zanalizowało rytm serca, postawiło wstępną diagnozę. Była to arytmia, która dla dziecka może być śmiertelna” – wspomina dr Wróbel.

Ekspert podkreśla, że defibrylator AED rozpoznaje wstępnie chorobę, pomaga zdecydować o formie akcji reanimacyjnej, a także czasie jej rozpoczęcia i zakończenia. Dodatkowo w kolejnych dniach udało się uzyskać zapis EKG z urządzenia, co zdecydowanie przybliżyło mechanizm nagłego zatrzymania krążenia u chłopca.

„Jedyne, czego jeszcze brakuje, to systemu automatycznego powiadamiania służb ratowniczych. To jest jak najbardziej możliwe, ponieważ każde urządzenie AED jest rejestrowane i kiedy zostaje użyte, pogotowie powinno być natychmiast o tym poinformowane” – wskazuje dr Wróbel.

W krytycznej sytuacji kluczowa jest znajomość lokalizacji najbliższego defibrylatora AED. Dlatego na stronie inicjatywy „Ratuj z Sercem” znajduje się interaktywna mapa, na której można znaleźć aktualne informacje o defibrylatorach w najbliższym otoczeniu.

„Każdy mały defibrylator kosztuje kilka tysięcy złotych. Kupowane są przez świadome i odpowiedzialne firmy, miasta, gminy, szkoły, ze zbiórek społecznych, przez ochotniczą straż pożarną, a nawet przez księży w parafiach. Ale często o ich lokalizacji czy możliwości zastosowania wie tylko nieliczna grupa osób. To tak, jak gdyby skuteczne, drogie lekarstwo trzymać w zamkniętej szafce bez instrukcji obsługi. Strona Ratuj z Sercem i MAPA AED starają się to zmienić” – zaznacza dr Rychlik.

Mapa istnieje od 2010 roku. Powstała w Katowicach, z oddolnej inicjatywy jako reakcja na brak oficjalnych map AED. Obecnie jest na niej zlokalizowanych ponad 2700 defibrylatorów.

„Nie wyobrażam sobie, bym nie wiedział, gdzie są najbliższe od domu i miejsca pracy urządzenia AED, bo każdy chory, u którego resuscytację rozpoczęto w ciągu kilku minut, ma szansę na powrót sprawności ruchowej i intelektualnej. Późny powrót akcji serca powoduje, że mózg jest już niedotleniony. To skutkuje tym, że chory żyje, ale się nie wybudzi i będzie wymagał wielomiesięcznej, kosztownej i często nieskutecznej intensywnej terapii” – zaznacza dr Rychlik.

Dodaje, że ma nadzieję, iż program „Ratuj z Sercem” zostanie także objęty wsparciem ze strony Ministerstwa Zdrowia.

Natural Pharmaceuticals Sp. z o.o., wywodzący się z Norwegii i działający na 8 europejskich rynkach dystrybutor suplementów diety, dostarcza swoje produkty do 3 mln klientów, w tym do 1,5 mln osób w Polsce. Spółka od 15 lat wspiera ważne przedsięwzięcia społeczne i charytatywne. W poprzednich latach przekazała AED m.in. do Mielna, Katowic, Lubonia i Chełmna.

Szczegóły dotyczące konkursu, w ramach którego 12 defibrylatorów AED trafi do lokalizacji wskazanych przez klientów NP., znajdują się na stronie. Konkurs trwa do 22 maja. Nagrodą jest roczny zapas suplementu diety na odporność ImuBerin.

defibrylatory Ratuj z Sercem

 

Źródło informacji: PAP MediaRoom

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Zdrowie 19 maja 2024

Terapia dopasowana do dziecka daje najlepsze efekty

Terapia środowiskowa jest szybkim i skutecznym sposobem na to, by pomóc rosnącej grupie dzieci bez diagnozy psychiatrycznej, ale z poczuciem beznadziei, braku rozwiązań, negatywnym nastrojem, które często prowadzą do myśli samobójczych – zgadzają się specjaliści z Centrum CBT uczestniczący 9 maja w konferencji w Centrum Prasowym PAP o rozwoju i usprawnieniu takiej pomocy w sektorze publicznym oraz o jej tworzeniu w sektorze prywatnym.

Każdy kryzys pogarsza kondycję zdrowia psychicznego i po pandemii wyraźnie to widać: wzrosła częstość zaburzeń psychicznych i odsetek osób, które w przebiegu zespołu depresyjnego wykazują zachowania samobójcze. Pojawiła się także grupa dzieci wprawdzie bez diagnozy psychiatrycznej, ale z poczuciem beznadziei i braku rozwiązań. W efekcie częstość zachowań samobójczych w całej Europie wzrosła dwu-, trzykrotnie.
Zdaniem ekspertów zgromadzonych w Centrum Prasowym PAP na konferencji „Kompleksowa opieka psychiatryczna dla dzieci i młodzieży w sektorze publicznym i prywatnym”, właśnie z wymienionych zjawisk wziął się obserwowany w ostatnich latach wzrost zgłaszalności do systemu opieki zdrowotnej w celu poszukiwania pomocy psychiatrycznej.
„Pandemia dramatycznie wpłynęła na zachowanie dzieci i młodzieży. U dorosłych zmiany, do których czasowo byliśmy zmuszeni, były niejako elementem życia, jednak dla dziecka w wieku szkolnym, który jest okresem kluczowym dla uczenia się relacji społecznych, współpracy, bycia z innymi ludźmi, rozwiązywania problemów pojawiających się w kontaktach społecznych, izolowane od rówieśników jest katastrofą” – podkreśla specjalista psychiatrii dzieci i młodzieży, prof. dr hab. n. med. Tomasz Wolańczyk kierownik Kliniki Psychiatrii Wieku Rozwojowego WUM.
Pocieszające jest to, że jak pokazują dane z tego roku, liczba osób zgłaszających się po pomoc przestała tak gwałtownie rosnąć. Nie oznacza to niestety, że już możemy odetchnąć. Według ekspertów sytuacja nadal jest niepokojąca i wymaga interwencji, dlatego też tak ważna jest kontynuacja rozpoczętej w 2020 r. reformy systemu psychiatrii.
Kryzys w najbliższym otoczeniu
Zwiększa się liczba kryzysów, które wiążą się z szeroko rozumianymi czynnikami środowiskowymi, czyli funkcjonowaniem rodziny, grupy rówieśniczej, środowiska szkolnego.
„One zawsze miały znaczenie, ale teraz obserwujemy coraz większy ich udział w powstawaniu różnych problemów” – uważa specjalista psychiatrii dzieci i młodzieży, prof. dr hab. n. med. n. zdr. Anita Bryńska, Centrum CBT, profesor w Klinice Psychiatrii Wieku Rozwojowego WUM.
W tę potrzebę wpasowuje się deinstytucjonalizacja opieki psychiatrycznej, co jest głównym celem przeprowadzanej właśnie reformy. Złotym standardem stał się model środowiskowy, który skupia się na udzielaniu dziecku wsparcia w jego najbliższym otoczeniu.
„Chodzi o przeniesienie ciężaru na opiekę w ramach poradni, ale też o stworzenie ścieżki pacjenta, w której jako pierwszy z dzieckiem kontaktuje się psycholog, a nie psychiatra. To on ma za zadanie zdiagnozować problem i zaplanować dalsze działania, w tym interwencje środowiskowe. Ma to ułatwić zorganizowanie pomocy jak najszybciej i jak najbliżej miejsca zamieszkania osobom, które nie spełniają kryteriów diagnozy psychiatrycznej, ale są w kryzysowym momencie związanym np. z rozwojem, funkcjonowaniem rodziny, z problemami szkolnymi. Nie chcemy czekać, aż problem narośnie i być może doprowadzi do kryzysu psychicznego” – wyjaśnia prof. Bryńska.
W tym celu powstała trójpoziomowa struktura obejmująca ośrodki pierwszego poziomu referencyjnego, gdzie opieka jest udzielana przez psychologów, psychoterapeutów i terapeutów środowiskowych dzieci młodzieży.
„Jest ich w Polsce ponad 472, ale już widzimy, że czas oczekiwania na taką pomoc sukcesywnie się wydłuża. Problem w tym, że wciąż zbyt mało jest specjalistów na tym pierwszym poziomie. Za mało jest psychologów klinicznych, psychoterapeutów dzieci i młodzieży oraz terapeutów środowiskowych” – zwraca uwagę specjalistka.
Dopiero na drugim poziomie referencyjnym – w ośrodkach, których obecnie jest ok. 80 – ma miejsce kontakt z lekarzem psychiatrą. Tych zresztą też jest za mało, bo 560 na cały kraj.
Trzeci poziom to stacjonarne oddziały psychiatryczne, oddziały szpitalne. W założeniu specjaliści wszystkich poziomów powinni ze sobą współpracować, a proces leczenia ma być koordynowany.
Konieczne zmiany w sektorze prywatnym
Tak jest już w sektorze publicznym, ale w prywatnym póki co wciąż brakuje wypracowanego modelu. W efekcie proces ten jest najczęściej przypadkowy; nie ma wymiany informacji ani opieki środowiskowej. Proces leczenia nie jest zaplanowany, a gdy dziecko trafia do wielu specjalistów – nie są to działania skoordynowane. Ciężar zorganizowania opieki spoczywa na rodzicach – zwracają uwagę specjaliści.
„Zaplanowanie oddziaływania kilku specjalistów oraz szeroka interwencja środowiskowa: w domu, w szkole, bezpośrednio wobec dziecka, znacząco skróciłaby okres oddziaływania, dając przestrzeń innym potrzebującym” – uważa psycholog, dr n. med. n. zdr. Nina Szalas, specjalista psychoterapii dzieci i młodzieży z Centrum CBT.
Prof. Wolańczyk przytacza historię jednej ze swoich nastoletnich pacjentek, która trafiła do niego z depresją: smutna, przygnębiona, wciąż okaleczająca się po sześciu miesiącach w terapii indywidualnej.
„Chodziło o trwającą od wielu miesięcy przemoc rówieśniczą oraz przemoc emocjonalną ojca. Terapia, którą prowadzono, nie zmieniała tej sytuacji. Zamiast wzmacniać pacjentkę, by umiała sobie radzić z trudnościami, cały wysiłek szedł na to, by utrzymać to dziecko na powierzchni. Praca środowiskowa z ojcem i w szkole byłaby i skuteczniejsza, i krótsza” – ocenia prof. Wolańczyk.
Zgodnie z założeniami realizowanej od 2020 r. w sektorze publicznym reformy systemu opieki psychiatrycznej dla dzieci i młodzieży, kompleksowa pomoc dla dziecka i jego otoczenia powinna być dostępna w jednym miejscu. Oddziaływania te mają wspierać nie tylko samego pacjenta, ale też jego rodzinę i szkołę, a wiodącą rolę powinien mieć terapeuta środowiskowy, który pracuje z dzieckiem i jego rodziną na terenie domu i szkoły.
„Zaczęliśmy zastanawiać się, czy możliwe jest stworzenie takiego systemu w poradniach komercyjnych. Doszliśmy do wniosku, że nie tylko jest to możliwe, ale i konieczne” – opowiada prof. Bryńska, współautorka programu Kompleksowa Opieka Terapeutyczna dla Dzieci i Młodzieży (KOT), który ma zaimplementować rozwiązania zaplanowane w reformie do sektora prywatnego.
Zgodnie z założeniami programu dwie wizyty u psychologa mają wystarczyć na przeanalizowanie sytuacji, zdiagnozowanie problemu i zaplanowanie dalszych działań specjalistów. Opieka prowadzona ma być w jednej placówce, a naczelną zasadą jest współpraca psychologa, psychoterapeuty, psychiatry i terapeuty środowiskowego. Każdy pacjent ma mieć przydzielonego opiekuna, który będzie koordynował tę opiekę.
Jak powinna przebiegać terapia środowiskowa?
Przykład Leny, u której w wieku 5 lat zdiagnozowano autyzm, pokazuje, że takie działanie jest możliwe.
„Lena zaczęła szkołę w czasie pandemii, online. Rozpoczynając drugą klasę w realu, miała wiele problemów, nie mogła dogadać się z rówieśnikami. Hałas szkolny, dzwonki i rozgardiasz powodowały u niej duży stres. Pod koniec roku ta nerwowość zaczęła przejawiać się w ten sposób, że podczas lekcji ujawniły się u niej uciążliwe zachowania – krzyki, piski, które przeszkadzały nauczycielom i uczniom. Nie mogliśmy poradzić sobie z tym na poziomie rozmów z dzieckiem. Nie wiedzieliśmy, dlaczego tak się zachowuje i co robić. W szkole pomoc też była niewystarczająca, choć Lena chodzi do szkoły integracyjnej. Dopiero gdy specjaliści otoczyli nas kompleksową opieką, zobaczyliśmy efekty” – opowiada mama dziewczynki.
Terapeuta udał się do szkoły, obserwował klasę, zachowanie Leny, innych dzieci oraz nauczycieli. Był także w domu, by zobaczyć, jak dziewczynka funkcjonuje w relacjach z rodzicami i bratem. Na podstawie tych obserwacji wypracował sposoby radzenia sobie z jej trudnymi zachowaniami na lekcji. Kiedy nauczyciele zaczęli wdrażać jego sugestie w życie, w niedługim czasie udało się je wyeliminować. Rodzina cały czas miała też wsparcie psychiatry.
„Mamy poczucie, że dzięki takiemu podejściu nie spisano Lenki na straty, a był taki pomysł – powiedziano nam, żebyśmy zabrali córkę ze szkoły, bo nie mogą sobie z nią poradzić. Nie zrobiliśmy tego, zwróciliśmy się po pomoc do Centrum CBT i dziś Lena jest w czwartej klasie i całkiem nieźle sobie radzi” – oceniają rodzice dziewczynki.
Jak tłumaczy dr n. med. Tomasz Srebnicki – psychoterapeuta i terapeuta środowiskowy dzieci i młodzieży, który opiekował się tą rodziną – chodzi o sposób myślenia, który dotyczy nie tego, co pacjentowi jest, na co choruje, ale jaki jest jego problem. Najczęściej bez względu na diagnozę, jaką ma dziecko, pojawiają się jakieś zachowania, które zaburzają jego funkcjonowanie.
„Każde dziecko, które prezentuje trudne zachowania, usiłuje rozwiązać jakiś problem. Jeżeli te trudne zachowania się powtarzają, to znaczy, że dziecko ów problem tymi zachowaniami rozwiązuje. W przypadku Lenki były to piski, krzyki, dość często występujące w trakcie jednej jednostki lekcyjnej. By pomóc, należało odkodować, jaki to problem, co starała się nam powiedzieć” – wyjaśnia terapeuta.
W przypadku Leny ta „zagadka” była związana z dążeniem, i to bardzo skutecznym, do tego, żeby pozostawać pod intensywną opieką pani nauczycielki, do poziomu zarządzania całą klasą, co dawało jej poczucie bezpieczeństwa. Drugą rzeczą było unikanie relacji rówieśniczych, z którymi miała problemy. Jednocześnie krzyki dawały jej poczucie władzy nad klasą. Trzecim problemem było unikanie trudności związanych z edukacją, a dziewczynka poprzez krzyki otrzymywała pomoc w zadaniach, z którymi miała problem.
„Każdy pacjent, który prezentuje trudne zachowania, przychodzi do nas z >>zagadką<<. Diagnoza to za mało, trzeba rozwikłać tę zagadkę. Po jej rozpoznaniu przeprowadziłem rozmowę z nauczycielami, ale rozmowę nie obwiniającą, lecz tłumaczącą istotę problemu. Chodziło o to, by otworzyć pole porozumienia z nauczycielkami i wspomóc je w radzeniu sobie z Leną, czyli wypracowaniu sposobów na komunikowanie w inny sposób niż poprzez krzyki oraz zabraniu jej możliwości dostania tego, co chce otrzymać, gdy tak się zachowuje. Wytyczne zostały przekazane terapeucie środowiskowemu, który funkcjonuje na terenie Łodzi i on podtrzymuje wdrażanie tych procedur” – opowiada dr Srebnicki.
Jak wylicza, praca w środowisku zajęła mu 3 godziny, w gabinecie mogłoby to trwać ok. 30 godzin . Do tego Lenka nawet nie odczuła, że zastosowano wobec niej terapię.
Rodzice potrzebują wsparcia
Przewagą terapii środowiskowej jest szybkie zbudowanie wspólnoty terapeutycznej wokół dziecka. Konsultowanie się specjalistów pozwala zaś dopasować terapię do dziecka, a nie dziecko doterapii.
„Musimy pamiętać, że nie ma opieki zdrowotnej nad dzieckiem bez udziału rodziców. To oni najlepiej wiedzą, jak ono funkcjonuje. Ich udział w procesie terapeutycznym jest niezbędny. Często zdarza się, że rodzice przerzucają odpowiedzialność na system, ale najczęściej nie dlatego, że nie chcą w tym uczestniczyć, lecz ponieważ nie wiedzą jak. Naszą rolą jest im to wytłumaczyć, pokierować nimi tak, by umieli wesprzeć swoje dziecko, nauczyć się, jak rozwiązywać sytuacje powodujące silny stres To często wymaga zmiany strategii wychowawczej, np. jak zamiast nadmiernej kontroli wprowadzać monitoring” – mówi dr n. zdr. Anna Kaźmierczak-Mytkowska, specjalista psychologii klinicznej i psychoterapii dzieci i młodzieży.
Terapeuta środowiskowy, czyli kto?
Jak podkreśla terapeutka środowiskowa Paulina Krupińska, zmiana dotyczy nie tylko dziecka, ale całej rodziny.
„Terapia niewiele zmieni, jeśli nie zmieni się struktura rodziny. To może wymagać indywidualnych spotkań z rodzicami, czasem wysłania ich na warsztaty dla opiekunów, ale taka pomoc wniesie dużo w proces naprawczy” – uważa terapeutka.
Terapia środowiskowa to model pracy skupiony na angażowaniu środowiska, w którym żyje pacjent, aby stworzyć mu najbardziej optymalne warunki do rozwoju.
„Odbywa się to poprzez różnego rodzaju oddziaływania. Czasem potrzebna jest interwencja. Jako terapeuta środowiskowy mogę pracować ze wszystkim członkami rodziny i z całym systemem, w którym ta rodzina funkcjonuje. Największą korzyścią terapii środowiskowej jest możliwość działania na >>gorąco<< i razem z pacjentem” – podkreśla Paulina Krupińska.
Fakty
  • Rośnie liczba dzieci i młodzieży wymagających specjalistycznej pomocy (zaburzenia psychiczne u ok. 10 proc. populacji dzieci i młodzieży, tj. ponad 600 tys. osób poniżej 18 r.ż.).
  • Wpływ pandemii COVID-19: troje na czworo dzieci zaczęło gorzej radzić sobie z emocjami, 28 proc. stale lub często odczuwa złość, ok. 21 proc. przygnębienie lub osamotnienie, 18 proc. smutek (patrz Difference, 2021).
  • Ok. 15 proc. uczniów w Polsce zgłasza złe samopoczucie psychiczne i niezadowolenie z własnego życia, a ok. 14 proc. wymaga interwencji związanej z funkcjonowaniem psychicznym (Badania na zlecenie Rzecznika Praw Dziecka, 2021).
  • Próby samobójcze to pierwsza przyczyna zgonów osób w wieku 14-19 lat. Myśli samobójcze ma 16 proc. nastolatków w Europie. 15 proc. na całym świecie, w tej grupie 17 proc. podejmuje próbę samobójczą!
  • Do 2030 r. roku depresja może przewyższyć zagrożenie chorobami sercowo-naczyniowymi pod względem globalnego obciążenia chorobami niezakaźnymi (WHO, 2023).
źródło: konferencja „Kompleksowa opieka psychiatryczna dla dzieci i młodzieży w sektorze publicznym i prywatnym”, 9.05.2024r.
Źródło informacji: Serwis Zdrowie
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close