Gry planszowe i nie tylko 4 sierpnia 2016

Szalona Misja. Gra co najmniej niekonwencjonalna!

W różne gry grałam już z jednym moim dzieckiem, a z drugim czyniłam pewne przygotowania do wspólnej zabawy. Tym razem weszliśmy na inny, wyższy poziom trudności gier planszowych, sięgając po Szaloną Misję od Rebel.

Gra wygląda rewelacyjnie. Ktoś zadał sobie niemało trudu, by tak przyłożyć się do szaty graficznej i precyzyjnie zaprojektować plansze do gry o różnych poziomach trudności, a także elementy jak “pionki” oraz dodatkowe żetony i nie tylko…

W skład koniecznych elementów do rozegrania partyjki, wchodzą również akcesoria takie jak klepsydra, mazaki z gąbeczką do zmazywania, do tego podkładki i przezroczysta pleksi, na której gracze odwzorowują wybraną przez siebie trasę. Brzmi zachęcająco? szalonamisja1.jpg

I to bardzo, bo już na pierwszy rzut oka widać, że z tradycyjnym pojęciem “planszówki” nie ma Szalona Misja wiele wspólnego. To jak najbardziej nowoczesna forma gry towarzyskiej, która jest wstanie rozruszać każde towarzystwo.

Szalona Misja przypomina trochę klasyczną planszę gry komputerowej, z licznymi “bonusami” i zagrożeniami oraz poziomami, których jest do przejścia aż 42 na 21 planszach! Nie da się w nią “ograć” i znudzić.

Zasady

Przy nich trzeba dobrze wytężyć umysł, bo z początku wydają się być one wyjątkowo zagmatwane. Gdy po raz pierwszy sięgnęłam po rozbudowaną instrukcję, włos na głowie mi posiwiał od prób ułożenia po kolei informacji. A reguły, jak się okazało w instrukcji wrzuconej na YT, sprzyjają dobrej zabawie i umysłowej gimnastyce, więc niech nikt się nie zniechęca przed rozegraniem kilku partyjek. szalonaamisja3.jpg

Gracze (od 2-5 osób w wieku powyżej 8 r.ż), mają za zadanie przy pomocy umiejętności analizy punktów umieszczonych na planszy, wyobraźni przestrzennej oraz zdolności do odtwarzania różnych tras ze wzroku, pokonywać ustaloną na każdym poziomie trasę. Gdy gracze wyrysują linie do celu na swojej pleksi, po upływie czasu kończą partię, kolejno przykładając swoje rysunki do głównej planszy. Na podstawie porównania swojego rysunku do oryginału, należy podsumować punkty za bezproblemowe pokonanie trasy zgodnie z wytycznymi, lub też ponieść konsekwencje pomyłki w wytyczeniu przebiegu lub długości trasy. 

Klepsydra wskazuje czas (30s.) jaki gracze mają na odwzorowanie mazakami przebiegu danej trasy. W razie pomyłki, gdy czas nie upłynął, gracz może zmazać i od nowa poprowadzić mazakiem na pleksi nową trasę. Po każdej partii gracze sumują punkty, które zebrali. Wygrywa ten, kto zbierze najwięcej punktów, na jak najwyższym poziomie gry. A im wyższy poziom, tym trudniejszy orzech do zgryzienia.szalonaamisja2.jpg

Trudno mi wyłożyć tu wszystkie zasady rządzące Szaloną Misją. Warto jednak przyjrzeć się tej niezwykłej grze i dać sobie szansę na szalone przygody “pisakiem po mapie”. To fantastyczna zabawa i doskonały pomysł nie tylko dla starszych dzieci, ale i dla dorosłych np. na imprezie :).

Próbowałam grać w tę grę z moim sześcioletnim synem, jednak trudno wyjaśnić małemu dziecku wszystkie zasady, ponieważ może mieć kłopot z zapamiętaniem i stosowaniem się do reguł. Można jednak uprościć zasady, pomijając premiowanie bądź karanie odpowiednimi żetonami. Jednak ta gra jest idealną rozrywką dla parę lat starszych kombinatorów. Zresztą, spróbujcie sami!

zdjęcia: A. Jelinek

Wpis jest elementem współpracy z Rebel.pl

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
ania
ania
8 lat temu

o super! wygląda na ciekawą grę.

Milena Kamińska
8 lat temu

Gry planszowe lubimy bardzo

Ciąża 2 sierpnia 2016

Do trzech razy sztuka,czyli jak mój mały chłopiec odmienił moje życie

Córki rodziłam w czasach, kiedy w szpitalach zaraz po urodzeniu  położne podawały butelkę z mlekiem modyfikowanym. Najstarszą córkę karmiłam więc w taki sposób.

Młodsza córka była karmiona mieszanie, nie wiedziałam wtedy ,że karmiąc w ten sposób mam małe szanse na podtrzymanie laktacji,szybko straciłam pokarm,zostałyśmy  tylko z butelką.

Na szczęście czasy się zmieniły,zmieniłam się ja, sama. W tym roku urodziłam Frania i postawiłam  całkowicie  na naturę. Zdecydowałam się ,że będę walczyć o karmienie naturalne, chociaż nie wiedziałam do końca ,że to wymaga  tyle czasu i całkowitego poświęcenia z mojej strony.

Dzisiaj mogę powiedzieć, że jestem dumna z siebie,karmię już ponad pięć miesięcy. Czasem jest pot i są łzy, ale wciąż karmię piersią. Zaniedbałam  całkowicie swoją rodzinę, dom, swoje życie. Na szczęście w pobliżu był ON.

Tata

On wiedział, że to naturalne i trzeba zająć się domem i nami. O nic nie musiałam prosić i przypominać.Pomagał we wszystkich obowiązkach domowych. To on robił zakupy, sprzątał i gotował wszystkie posiłki dla naszej czwórki. Często kiedy była pora śniadania, obiadu czy kolacji, a ja w tym czasie karmiłam piersią , zawsze miałam wszystko podane w taki sposób bym mogła zjeść swobodnie karmiąc maluszka. Jestem spokojna kiedy zajmuję się najmłodszym dzieckiem, wiem że nie jestem sama ze wszystkimi kobiecymi obowiązkami. Kobiecymi ponieważ większość mężczyzn tak myśli,że to nasza czarna robota i umywa swoje ręce od jakiejkolwiek pomocy w domu.

Jest ze mną osoba ,która potrafi zadbać o naszą całą rodzinę. Na niego zawsze mogę liczyć w każdej sytuacji.

Nigdy nie usłyszałam  od niego złego słowa. Nie było wyrzutów ,że siedzę w domu i pachnę, czy że znowu nic nie jest zrobione, bo mały potrzebował mojej bliskości. Doskonale wie, że wychowanie dzieci i zajmowanie się domem to ciężka praca.

To na nas, matkach spoczywa najwięcej obowiązków po narodzinach dziecka ale musimy pamiętać, że nie tylko my jesteśmy za nie odpowiedzialne.

Powinnyśmy dzielić się odpowiedzialnością z tatą dziecka. Wszystkie kobiety powinny uświadamiać swojego partnera ,że obowiązki domowe nie  są  tylko dla kobiet. Przecież nie możemy mieć wszystkiego na naszych barkach,  nie jesteśmy siłaczkami by udźwignąć codzienny ciężar, jakim jest życie. Przecież w końcu to nasze wspólne życie.

naturalnierazem-kurnikowo

Autorką wpisu jest Agata mama dwóch dziewczynek i jednego chłopca,który zmienił całe jej życie. Czas leci,dzieci tak szybko się zmieniają, rosną i wciąż nas zadziwiają, życie codziennie nas zaskakuje, a ona zapisuje to na stronach swojego bloga Kurnikowo.

Dziękujemy Agacie za wsparcie naszej akcji #NaturalnieRazem!

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Ciąża 1 sierpnia 2016

Karmienie piersią. Znany ląd, odkrywany na nowo z każdym dzieckiem

Mój najmłodszy – trzeci z kolei maluch, skończył właśnie sześć miesięcy. Cały czas karmię go wyłącznie piersią. W zasadzie powinnam już zacząć mu wprowadzać jakieś dodatkowe posiłki, ale wcale mi do tego nie spieszno.

Koniec wyłącznego karmienia piersią, to dla mnie wyjątkowy moment, kiedy maluch przestaje być na przysłowiowym „maminym cycku”. Każdy może go wtedy nakarmić, przestaje być takim małym słodkim cycoholikiem 😉 To taki swoisty krok w „dorastanie”, który odciągam, jak mogę najdłużej, bo uwielbiam te nasze wspólne chwile, kiedy patrzymy sobie głęboko w oczy. Kiedy wtulony we mnie otrzymuje to, co mogę mu dać najcenniejszego. Naturalny, zdrowy, specjalnie dla niego przygotowany pokarm…

Pewne doświadczenie już w tym zakresie mam. W końcu kolejny raz karmię malucha piersią. Pomyślicie sobie pewnie, że za trzecim razem już wszystko wiadomo, więc pewnie żadnych problemów nie miałam.

I tak i nie:

Tak, bo wiem już jak przystawić dziecko do piersi.
Tak, bo wiem czego się spodziewać.
Tak, bo nie stresuję się tym.
Tak, bo jestem spokojniejsza i bardziej zrelaksowana.
Tak, bo wierzę w swój instynkt.
Tak, bo nie przejmuję się ciociami dobra rada (większość z nich ma mniej dzieci niż ja, więc łatwo je zbyć ;))

Nie, bo wiem co mnie czeka (ból, ale o tym za chwilę).
Nie, bo każde dziecko jest inne.
Nie, bo nie wszystko można zaplanować.

Doświadczenie z wcześniejszych ciąż i karmienia pomaga, ale czasem też przeszkadza. Mam niezwykle wrażliwe piersi i dlatego mimo tego, że to nie pierwszy raz, i w  tym przypadku przez ponad półtora miesiąca czułam ból za każdym razem, gdy Oskar zasysał pierś, aż podskakiwałam odruchowo, to było niezależne ode mnie.

Jestem raczej odporna na ból, w końcu urodziłam troje dzieci naturalnie bez znieczulenia. Mimo to, moment kiedy maluch łapał za pierś zawsze był na początku dużym problemem.

Oczywiście jakoś sobie z tym poradziłam w każdym przypadku i dzięki temu starszaki karmiłam około półtora roku, zarówno Adiego jak i Niśkę. W obu przypadkach mimo trudnych początków ten okres był dla mnie okresem bardzo wyjątkowym, czasem tylko dla nas -mnie i maleństwa.

Nie wiem, ile będę mogła tym razem karmić synka. W końcu nie tylko ode mnie to zależy, ale też, a może i przede wszystkim od niego oraz od różnych okoliczności, na które często nie mamy wpływu. Mam jednak zamiar cieszyć się tym jak najdłużej. Bo nic, nigdy nie zastąpi nam tej niesamowitej bliskości…

Subscribe
Powiadom o
guest

5 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Milena Kamińska
8 lat temu

Oj tak piękny to był czas kiedy karmiłam syna 1.5 roku choć poczatki były koszmarnie trudne a corke niestety tylko 6 miesięcy a było o wiele łatwiej niż za pierwszym razem, ale to niestety z mojej winy zanikl pokarm nie mogłam sobie tego wybaczyć

W roli mamy - wrolimamy.pl

Ważne, że choć te 6 miesięcy się udało, dla córki to bezcenne ?

W roli mamy - wrolimamy.pl

Co do koszmarny początków z synem, miałam podobnie z Adim, pogryzione brodawki, potworny ból, krew, brak pokarmu, wiszenie na piersi po godzinie i więcej nieraz… Dopiero gdy zaprosilam doradcę laktacyjnego na prywatną wizytę domową, zobaczyła wszystko, doradzil co pozmieniać w kwestii karmien, dodała otuchy i udało się ustabilizowac sytuację ?

Martyna Gajowska
8 lat temu

Syna karmiłam tylko (albo aż) pół roku, niestety z mojej winy odrzucił pierś. Teraz córkę karmię prawie pół roku i tu zapowiada się długie karmienie z czego ogromnie się cieszę. Początki nie są łatwe.

Marta Kraszewska
Marta Kraszewska
8 lat temu

Trzymam kciuki, aby tym razem też karmienie piersią trwało podobnie jak u starszych dzieci. Faktycznie ból początkowy przy przystawianiu jest dość mocny i może przeszkadzać. Ale te aspekty na tak przy kolejnym dziecku są bardzo ważne. Przy starszym synku pierwszy miesiąc był walką o poprawne przystawianie, z córką byłam dużo spokojniejsza i dużo szybciej korygowałam złe chwytanie. 🙂 przez to teraz mając dwa miesiące jest małą pyzunią bo uwielbia mleko:) POzdrawiam i powodzenia!

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close