Szczepienie. Moja decyzja, moje wątpliwości
Zaszczepienie lub nie szczepienie dziecka, to decyzja, która spędza sen z powiek wielu rodzicom. Mnie również. Przy starszych dzieciach nie miałam wątpliwości – za radą pediatry – trzeba szczepić i tyle. Wybrałam sprawdzone przez lata szczepionki standardowe, bezpłatne. Mnie też kłuto i mam się nieźle, dlaczego więc moje dzieci miałyby mieć problemy?
W międzyczasie poznałam historie matek i ich dzieci, które dotknął w różnym stopniu NOP. Poznałam stanowisko pro- i antyszczepionkowców, wiele faktów i jeszcze więcej domysłów i mitów, rozważałam długi czas za i przeciw. Nie wierzę w spisek lekarzy z koncernami farmaceutycznymi, ale nie odważyłabym się zachęcać czy doradzać innym matkom w tej kwestii.
Osobiście, jako rodzic, czuję, że słusznie robię szczepiąc, choć boję się podskórnie niechcianych konsekwencji. Szczerze mówiąc, ryzyko zdrowotnych komplikacji, zatrzymania w rozwoju ( ile w tym prawdy?) – jednym słowem najgorszego, sprawiła, że u starszych dzieci opóźniałam wizytę i kłucie, do momentu aż po okresie chorowania, wyniki badań laboratoryjnych czarno na białym określiły, że dzieci są zdrowe. Nie zniosłabym świadomości, że w ich organizmach coś złego się działo, a szczepionka spowodowała powikłania.
Dziś byłam na szczepieniu z najmłodszym, wybrałam za radą pediatry szczepionkę 6w1 plus obowiązkowe pneumokoki. Daj Boże, żeby nic złego się nie działo, poza marudzeniem i gorączką. Nikt nie zaprzeczy, że szczepionki były wielkim osiągnięciem medycyny, jak i że istnieje ryzyko wystąpienia NOP. Tak jak nikt nie zagwarantuje mi, że akurat moje dzieci będą bezpieczne. Poczucie, że mimo zebranej wiedzy o szczepieniach i długo rozważanych decyzji, dzieci mogłyby ucierpieć, zabiłoby mnie jako matkę.
Nie dziwię się, że ci rodzice, którzy zgłaszali zauważone u swoich pociech NOP, odmawiają kolejnych szczepień. Odpowiedzialność ostatecznie i tak spada na rodzica, a konsekwencje dotkną i dziecko i jego najbliższych. Oby moja wiara w konieczność takiego działania, tak jak przy starszych synach, okazała się słuszna. I wcale nie pociesza mnie myśl, że nie ja jedna mam wątpliwości podyktowane obawą o najcenniejsze co mam – zdrowe dzieci.
Gorzej, jeśli rodzicem jest osoba niekompetentna.
Ile dostałaś za propagowanie szczepień? Już na wymioty zbiera od tej Twojej propagandy….
A mnie zbiera na wymioty, gdy trzeba tłumaczyć, że każdy tekst czytać należy ze zrozumieniem!
Zapraszam do przeczytania tekstu raz jeszcze. Ze zrozumieniem.