Warszawskie Targi Książki – impreza nie dla dzieci?
Wstyd przyznać, ale nie pamiętam, kiedy pierwszy raz odwiedziłam Warszawskie Targi Książki. No w każdym razie było to na tyle dawno, że miejscem akcji był Pałac Kultury, a nie, jak teraz, Stadion Narodowy. Stadionu Narodowego chyba nawet w planach jeszcze nie było.
Kiedyś w ogóle ta impreza miała większy rozmach. Zaraz, inaczej. Kiedyś to w ogóle były dwie imprezy. Na wiosnę odbywały się Międzynarodowe Targi Książki z mnóstwem gości – wydawnictw z nawet bardzo odległych zakątków świata. Na jesieni – Krajowe Targi Książki, skupiające tylko polskich wydawców. Czym jeszcze różniły się tamte targi od obecnych? Hmm, może ja mam sklerozę, może mnie to jakoś nie bardzo obchodziło, ale wydaje mi się, że na tamtych targach nie było nic poza książkami. A nie, przepraszam, raz mi się zdarzyło płytę kupić. Ale generalnie na targach książki były książki. Tylko książki.
Czasy się zmieniają. I chociaż tłumy na Stadionie Narodowym zadają kłam twierdzeniu, iż Polacy nie czytają książek, to książki nie są jedynym towarem, jaki na targach można znaleźć. Oczywiście dominują, to nie ulega wątpliwości. Ale poza książkami na targach widziałam: notesy, magnesy na lodówkę, gry planszowe, puzzle, pocztówki trójwymiarowe, koszulki, poduszki, torby, klocki, kredki, flamastry, breloczki, mapy, globusy, atlasy… pewnie nie wszystko pamiętam. Ale powyższe to nic, można by potraktować jako elementy towarzyszące. To, co mnie naprawdę zaskoczyło, to narty! Serio, na targach książki w Warszawie można było w tym roku kupić narty. No niech mi jeszcze ktoś powie, że na targach książki jest nudno bo są tylko książki i nic więcej!
Pierwszy raz zabrałam Duśkę na Warszawskie Targi Książki zaraz po czwartych urodzinach. Książki jako takie nie były dla niej nowością, jednak rozmiar i rozmach, z jakim była przygotowana impreza, chyba zrobił na niej wrażenie. Chciała zobaczyć wszystko i natychmiast.
A coroczna oferta skierowana do najmłodszych jest naprawdę bogata. Dzieci na targach się nie nudzą, nie ma takiej opcji. W sali dla dzieci mogą się do woli bawić, lub brać udział w warsztatach dla najmłodszych.
Animatorzy dbają o dobry humor maluchów. Ale to nie wszystko. Poszczególni wystawcy, aby zainteresować dzieci swoją ofertą, pozwalają bawić się tym, czym akurat handlują. Przez kilka lat widziałam na targach chyba wszystkie zabawkowe nowości. Dwa lata temu Duśka grała w Gąsieniczki (gra trafiła na naszą półkę, a jakże!) W zeszłym roku wylepiałyśmy obrazek z czegoś podobnego do chrupek kukurydzianych.
W tym roku Duśka skorzystała z okazji, by zadać jakieś cztery miliony pytań autorce bardzo fajnych puzzli traktujących o kosmosie. Puzzle oczywiście musiałam mojej małej Kosmitce kupić.
Ale tym co zainteresowało ją w tym roku najbardziej były miliony gier planszowych, w które można było sobie pograć. Strefa gier mieściła się na mniej więcej ćwiartce płyty stadionu. Ile ich było tak dokładnie? Na moje oko stołów z grami było kilkadziesiąt i praktycznie przy każdym grano w co innego. Wyjątkiem była gra „Domek”, która zajęła coś koło dziesięciu stołów i przy każdym ktoś grał! O grze możecie przeczytać tutaj, a ja tylko nieskromnie dodam, że Blog W Roli Mamy objął tę grę patronatem medialnym.
Targi Książki są co roku obowiązkowym punktem na naszej mapie wycieczkowej. Zastanawiacie się, czy można wybrać się z dzieckiem na wycieczkę na targi? Szczerze mówiąc, nie widziałam tam żadnego znudzonego i marudzącego dziecka, a dzieci było naprawdę dużo.
Z kronikarskiego obowiązku powinnam chyba wspomnieć o spotkaniach autorskich, które podczas targów trwają praktycznie non stop. Co chwila nadziewaliśmy się na kolejkę po autograf. Niektóre były krótkie, kilkuosobowe, inne zakręcone jak serpentyna na Sylwestra.
Czy pojadę z Duśką za rok na Warszawskie Targi Książki? No pewnie, że tak!
Byliśmy i my-to był nasz pierwszy raz, ale już planujemy kolejne!!!!!
Jestem na targach z córką co roku. Zaczełyśmy wspólne wyprawy chyba w zerówce, od tamtej pory nie robimy sobie przerwy. To dla nas jedno z najważniejszych wydarzeń w roku, poza rodzinnymi 🙂 Pozdrawiam,
Zaczytana do samego rana