Na zakupach 26 maja 2022

Wzruszające, zabawne i pełne magii – idealne książki na Dzień Matki

Bukiety kwiatów, perfumy i odzież – to prezenty, które Polacy najczęściej wybierają z okazji Dnia Matki [1]. Bez wątpienia są to sprawdzone pozycje, które niemal na pewno ucieszą każdą mamę – zwłaszcza jeśli dobrze znamy jej gust i preferencje. Jako uzupełnienie takiego upominku doskonale sprawdzi się książka, która pozwoli obdarowanej na chwilę relaksu i oderwanie się od codzienności. Podpowiadamy, jakie tytuły wybrać dla współczesnej mamy.

Książka to niekwestionowana królowa wśród prezentów i sprawdza się przy wielu okazjach. Ponadto czytanie inspiruje, poszerza horyzonty, ćwiczy mózg [2] i pomaga w zredukowaniu stresu. Wciągająca powieść to świetny sposób na chwilę spokojnego odpoczynku i przeniesienie się w wyobraźni do innego świata.

– Osoby, które lubią relaksować się przy książce z pewnością chętnie poznają nowego autora lub tytuł ze swojego ulubionego gatunku. Jeśli mama lubi lekką i zabawną lekturę, nie podarujemy jej kryminału, lecz skierujemy się bardziej w stronę “Dziennika Bridget Jones” czy “Matki roku”. Natomiast panie, preferujące poważniejsze powieści będą zadowolone z biografii Wiesława Myśliwskiego „W środku jesteśmy baśnią. Mowy i rozmowy”. Dla miłośniczek czytania można do prezentu dobrać ciekawe gadżety, takie jak magnetyczne zakładki czy kubki z pięknymi cytatami, dzięki którym kawa będzie smakowała jeszcze lepiej – mówi Agata Kaczanowska z księgarni internetowej TaniaKsiazka.pl

Jaką książkę kupić mamie? Zarówno w księgarniach internetowych, jak i stacjonarnych warto zwrócić uwagę na nowości. Wybierając taką pozycję, jest większe prawdopodobieństwo, że mama jeszcze nie miała okazji się z nią zapoznać.

Coś poruszającego – “Tam, gdzie las spotyka się z niebem”

Za przepiękną okładką i baśniowo brzmiącym tytułem kryje się opowieść, która wciąga już od pierwszej strony. Czytelnik zagłębia się coraz bardziej w przedstawione w niej tajemnice i do końca nie jest pewny czy ma do czynienia z science-fiction czy z powieścią obyczajową. Bohaterka – ornitolożka Joanna – wynajmuje dom w lesie, by badać ptaki. Pewnego dnia wśród drzew spotyka małą dziewczynkę, bosą i posiniaczoną. Mała ma na imię Ursa i twierdzi, że przybyła z gwiazd, aby zobaczyć pięć cudów na Ziemi. Joanna nie wierzy ani w cuda, ani w kosmitów, jednak udziela schronienia zagubionemu dziecku. Pomaga jej w tym sąsiad Gabriel, który z czasem spędza z Joanną i Ursą każdą chwilę. Okazuje się, że dziewczynka rzeczywiście ma w sobie coś magicznego! “Tam, gdzie las spotyka się z niebem” to lektura o tym, że nawet jeśli w życiu przytrafiają się nam złe rzeczy, to za rogiem czeka coś dobrego. Czytelniczki lubiące wzruszenia z pewnością się nie zawiodą. Książka niesamowicie wciąga i pozwala na zapomnienie o całym świecie, a przy tym niesie mądre przesłanie i skłania do refleksji.

Coś zabawnego – “Wpadka roku”

“Wpadka roku” to lekka i przyjemna historia dla mam, które kochają się śmiać. Pozycja to kontynuacja bestsellerowej “Matki roku”, w której autorka Gabriela Gargaś opisuje przezabawne losy Tatiany. Bohaterka ma czterdzieści dwa lata, dwóch odchowanych synów i męża, z którym zachodzi w niespodziewaną ciążę! Okazuje się, że wpadek w rodzinie jest więcej, a to dopiero początek niespodzianek. Książka jest o kobietach i dla kobiet – matki doskonale zrozumieją problemy Tatiany, jej walkę z burzą hormonów i zabawne sytuacje, które spotykają ją w najmniej oczekiwanych momentach. Każda czytelniczka podczas lektury znajdzie cząstkę siebie i poczuje więź z innymi matkami, kochankami, żonami, przyjaciółkami, którym przecież życie też płata figle. “Wpadka roku” świetnie sprawdzi się na poprawę humoru – można śmiać się na głos!

Coś na czasie – “Córeczka”

Wojna oczami kobiety – tak w skrócie można przedstawić powieść Tamary Dudy, ukraińskiej pisarki, tłumaczki i wolontariuszki w strefie działań wojennych. “Córeczka” to jedna z tych pozycji, którą trzeba przeczytać – jest świetnie napisana, wciąga i mistrzowsko łączy w sobie ciężkie tematy z inteligentnym poczuciem humoru. Nie bez powodu została uznana przez ukraińską redakcję BBC za najlepszą książkę beletrystyczną 2019 roku. Powieść przenosi czytelnika do Donbasu 2014 roku, gdzie młoda dziewczyna walczy z wrogiem tak jak potrafi najlepiej: dostarcza żołnierzom żywność, amunicję i broń. Dzięki wartkiej akcji oraz bohaterom z krwi i kości całość czyta się jednym tchem, miejscami nie mogąc uwierzyć w przedstawione tam sytuacje. Autorka porusza trudny temat, jednak robi to w bardzo przystępny, a momentami wręcz zabawny sposób. Mówi również o feminizmie, roli kobiet podczas wojny oraz o pięknych przykładach siostrzeństwa. Powieść wzrusza, bawi do łez, pobudza do refleksji i pozostaje w pamięci.

Coś nietypowego – kwiaty, których nie trzeba podlewać

Chyba nikogo nie trzeba przekonywać do tego, że kwiaty to absolutny prezentowy must have z okazji Dnia Matki. Jednak zamiast tradycyjnego bukietu można sprawić mamie nietuzinkową ozdobę, która zostanie z nią na długie lata. Na rynku dostępne są zestawy klocków dla dorosłych, które po złożeniu stają się pięknymi roślinami w doniczkach! Taki pomysł doskonale sprawdzi się dla mam, które lubią prace manualne lub w wolnych chwilach układają puzzle.

– Kwiaty z klocków, na przykład orchidee można składać na wiele sposobów, dowolnie przestawiając łodygi, liście i pąki. Budowanie takiego zestawu to trening uważności, a zarazem relaks i sposób na oderwanie się od codzienności. Składanie nietypowego bukietu to dobry pomysł na rodzinne spędzenie czasu i świetną zabawę razem z mamą. Gotowy kwiat będzie stanowił nietypową, acz piękną ozdobę domu na wiele lat – mówi Agata Kaczanowska z księgarni internetowej TaniaKsiazka.pl.

Szukając pomysłu na idealny upominek z okazji Dnia Matki, często zapominamy, że klasyczne rozwiązania sprawdzają się najlepiej. Jeśli dobierzemy książę do osobowości i gustu obdarowywanej osoby z pewnością będzie to trafiony prezent.

1: Badanie AdColony Mother’s Day Shopping Survey 2021
2: https://www.sciencedaily.com/releases/2013/07/130704094454.htm

TaniaKsiazka.pl to istniejąca od 2006 roku, prężnie rozwijająca się księgarnia online z siedzibą w Białymstoku. TaniaKsiazka.pl to marka należąca do spółki Glosel. Jej misją jest wyjście naprzeciw oczekiwaniom konsumentów i poszerzanie grona polskich czytelników. W asortymencie sklepu znajduje się ponad 400 tys. produktów, wśród których dostępne są m.in. książki, gry i zabawki. TaniaKsiazka.pl stale powiększa sieć punktów odbioru zamówień online. Obecnie w całej Polsce jest ich 21, w tym 10 księgarni stacjonarnych i 11 partnerskich lokalizacji, w których można bezpłatnie odebrać przesyłki. Do końca roku firma planuje kilka kolejnych otwarć. Od 2020 roku marka organizuje TargiKsiążki.Online. Ostatnia edycja przyjęła formę festiwalu literackiego WyCzytOn, w którym wzięło udział ponad 3 miliony czytelników.
Marta Kamola

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Lifestyle 21 maja 2022

Wystawianie młodej skóry na słońce jak bomba z opóźnionym zapłonem

Oparzenie słoneczne zazwyczaj szybko się wyleczy, ale szkodliwe jego skutki mogą pojawić się po latach. O tym, dlaczego i jak należy chronić szczególnie młodą skórę – dzieci i młodzieży – opowiada prof. Andrzej Kaszuba z Kliniki Dermatologii, Dermatologii Dziecięcej i Onkologicznej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Czy nadmierne naświetlanie dzieci bez żadnych osłon przeciwsłonecznych jest bombą z opóźnionym zapłonem?

Skóra dzieci wystawiona bez protekcji, bez ochrony UV przez kilka godzin na słońce w przyszłości będzie narażona na niebezpieczeństwo poważnych powikłań. Jest cieńsza niż dorosłego, delikatna, skłonna do oparzeń. To ryzyko jest szczególnie wysokie u dzieci z pierwszym i drugim fototypem skóry, czyli ze skórą jasną. My, dermatolodzy,  dobrze wiemy, że każde oparzenie skóry w okresie dzieciństwa, nawet to pierwszego stopnia, dokłada się do możliwości powstania czerniaka w przyszłości, najgroźniejszego nowotworu człowieka, nie tylko skóry, bo może on dawać przerzuty do wszystkich narządów. Za ten nowotwór odpowiada liczba oparzeń w młodości, a nie tylko czynniki genetyczne. Oparzenia słoneczne w młodym wieku – do 16.-18. roku życia są bardzo niebezpieczne.

Co więc robić, skoro dziś o filtrach przeciwsłonecznych są nie najlepsze wieści, np. mowa jest o zakazie kąpieli po wysmarowaniu się kremem z filtrem w pobliżu rafy koralowej. Używać ich czy nie?

Używać bezpiecznie dla siebie i środowiska naturalnego. Są też filtry fizyczne, czyli filtry mineralne w postaci mikropigmentów. Odbiją i rozpraszają promieniowanie UV, tworząc tzw. efekt „lustra” dla słońca. Nie działają szkodliwie na środowisko, chronią i przed UVB i przed UVA, a szczególnie przed UVC, a więc najbardziej rakotwórczym promieniowaniem. Jeśli mamy problem z filtrami, są inne proste metody ochronienia naszego dziecka przed słońcem. Np. parasolki rozłożone nad wózkami. W sprzedaży są dostępne ponadto koszulki bawełniane z filtrem UV. Można również założyć dziecku kapelusz z dużym rondem. Takie osłony stosuje się w rejonach świata, gdzie jest największe narażenie na promieniowanie słoneczne i promieniowanie UV – w stanie Queensland w Australii czy w Kalifornii. Tam to jest powszechne zachowanie, a ludzie są nawet przyzwyczajeni do spacerowania po zacienionej stronie ulicy.

Przed słońcem w naturalny sposób chroni nas melanina, ale proces jej produkcji jest dość długi…

Skórę dzieci i dorosłych dzielimy na sześć podstawowych fototypów zależnie od skłonności do oparzenia i od ilości melaniny w skórze. Fototyp skóry jest na całe życie. Skóra szóstego fototypu jest ciemna, ma najwięcej melaniny, nie reaguje na promienie. W pierwszym fototypie skóra jest najbardziej wrażliwa na oparzenia słoneczne i zawsze ulega poparzeniu przy pierwszych kontaktach ze słońcem. Należy pamiętać, że to właśnie te pierwsze kontakty są najgroźniejsze i najczęściej pod ich wpływem nasza skóra ulega poparzeniu. W drugim, trzecim fototypie po trzech, czterech naświetlaniach wytworzy się bariera melaninowa i jest szansa, że już nie będziemy dalej ulegać poparzeniom. Wszystko zależy jednak od czasu naszego przebywania na słońcu.

Skórę do słońca przyzwyczajmy zatem stopniowo? 

Oczywiście, początkowo na promienie wystawiamy się bardzo krótko, żeby skóry nie oparzyć. Powtarzam – to jest najgroźniejsze. Szczególnie na dziecko uważać powinni ci rodzice, jeśli u członków jego rodziny na skórze występują liczne znamiona. U dziecka może ich jeszcze nie być, ale do 18. roku życia powstają, a potem nawet do 40. roku życia, może ich przybywać. Niektórzy ludzie mogą mieć na ciele do 100, 200, a nawet więcej znamion barwnikowych, które tworzą tzw. zespół znamion dysplastycznych, czyli niebezpiecznych. W przyszłości pod wpływem promieni skumulowanych w okresie dzieciństwa przekształcić się mogą w czerniaka, a w miejscach szczególnie narażonych na słońce mogą powstać najczęstsze nowotwory człowieka, czyli nowotwory skóry.

Tu chodzi również o problem wczesnego starzenia się skóry. O ile bardzo istotnym czynnikiem ryzyka czerniaka jest oparzenie, to rak kolczystokomórkowy czy rak podstawnokomórkowy, podobnie jak stany przedrakowe skóry, powstają na bazie skóry starzejącej się pod wpływem długotrwałego działania słońca, skumulowanych dawek promieniowania, nie zaś pod wpływem wcześniejszych oparzeń. Wszystkie rodzaje promieniowania kumulują się po latach i ich wynikiem jest nie tylko proces starzenia, ale częstsze nowotwory skóry po 50. i 60. roku życia. Współcześnie my, dermatolodzy, obserwujemy nowotwory skóry już u dwudziestopięciolatków, trzydziestolatków. Kiedyś to było nie do pomyślenia.

Jaki czas przebywania na słońcu jest bezpieczny? 20-30 minut?

To zależy od fototypu skóry. Człowiek z fototypem trzecim w pierwszym kontakcie ze słońcem może wystawić się na działanie jego promieni 20-30 minut, fototyp pierwszy tylko 10-15 minut, nie dłużej. Każdy musi poznać wrażliwość swojej skóry. Radziłbym nie opalać się „na hurra”, gdy zdarzy się pierwszy słoneczny dzień. Pamiętajmy też, że najbardziej szkodliwe jest promieniowanie między godziną 11 a 15. Wtedy do skorupy ziemskiej dociera najwięcej promieni UVA i UVB. One mogą mocno oparzyć, co początkowo wydaje nam się niezbyt groźne, ot, takie tam oparzenie. Aby sobie ulżyć, bierzemy się za domowe sposoby: kwaśne mleko, śmietana i uważamy, że jest OK. Tymczasem wcale nie jest OK, bo to jest bardzo niebezpieczne dla zdrowia naszej skóry w przyszłości.

Z jednej strony mamy mocno zakodowany negatywny wpływ słońca: starzenie się skóry, zmarszczki, czerniaki, o których mówiliśmy, ale z drugiej strony mamy mocno zakodowany jego dobroczynny wpływ na zdrowie: witamina D3, redukcja chorób serca. Jak to pogodzić?

Nasi przodkowie sobie z tym radzili, sto lat temu było 15 razy mniej nowotworów skóry. Na wzrost ich liczby wpłynęła zmiana nawyków: korzystanie z solariów, dążenie do absorpcji jak największej ilości promieni słonecznych, bo to zdrowo, a także niekorzystny wpływ dziury ozonowej. Tak więc niszczenie środowiska, chemizacja życia, złe odżywianie – to wszystko razem, a także wiele tzw. środowiskowych czynników ma wpływ na starzenie się skóry, na rozwój nowotworów. Witamina D3 jest potrzebna, ale w okresie letnim do przyswojenia wystarczającej jej ilości wystarcza normalne chodzenie po słońcu, bez opalania się.

Ale dziś przecież niemal każdy krem dla kobiet ma filtr. Czy to nie blokuje produkcji witaminy?

To nie ma wielkiego znaczenia, ilość witaminy D3 będzie w organizmie wystarczająca nawet po użyciu kremu z wysokim filtrem. Nigdy nie ma pełnej ochrony. Uważam, że kwestia witaminy D3 to dziś sprawa rozdmuchana. Oczywiście, jest bardzo potrzebna, ale tak jak ze wszystkim – bez przesady. Mam pacjentów, którzy na skutek niesamowitej presji mediów, reklamy, stosują dietę bezglutenową, bez laktozy, w całości chronią się za pomocą filtrów, a witaminę D3 przyjmują w ogromnych dawkach i uważają, że mają zdrowe nawyki i tak trzeba. Często po badaniach okazuje się, że dieta bez glutenu nie jest im potrzebna, bo nie mają kłopotów z jego przyswajaniem, nie mają też alergii na laktozę. Uważam więc, że wszystko powinno być robione z umiarem.

A co z zespołami genetycznymi, w których bardzo wcześnie występują nowotwory skóry?

Są bardzo niebezpieczne. Jeden z nich, skóra pergaminowa i barwnikowa polega na tym, że dziecka nie można wystawić na słońce nawet na ułamek sekundy, nawet, gdy będzie wysmarowane najwyższym filtrem. Co byśmy jako rodzice nie robili, w wieku 15-16 lat, a czasem wcześniej, dojdzie u niego do rozwoju nowotworów skóry i czerniaka i szybkiego starzenia się skóry. Szesnastoletnia dziewczynka, której zdrowie kontroluję od wielu lat, miała już usuniętych 12 poważnych nowotworów skóry. Te dzieci naprawdę muszą być chowane w ciemności.

Jaki procent populacji ma skórę pergaminową?

Bardzo niewielki. To jeden przypadek na 1 mln osób. W Polsce cierpi na to schorzenie kilkanaście osób. O tym zespole trzeba jednak mieć wiedzę, żeby szybko go rozpoznać. Każdy dermatolog jest w stanie poprawną diagnozę postawić, a dzieci te trafiają wcześnie do tego specjalisty, bo mama bardzo szybko widzi, że coś jest nie tak. Dziewczynkę, o której opowiadam, „przejąłem” po starszej koleżance, prof. Zofii Olszewskiej, która przed kilkunastu laty od razu po wejściu tego dziecka do gabinetu rozpoznała chorobę ‘xeroderma pigmentosum’, czyli skórę pergaminową i barwnikową. Dzięki temu ta dziewczynka tak długo żyje. Rozpoznane u niej nowotwory są wcześnie diagnozowane i od razu usuwane.

Rozmawiała Beata Igielska, zdrowie.pap.pl

Źródło informacji: Serwis Zdrowie

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Zdrowie 20 maja 2022

Małpia ospa. Możesz się zarazić od… wiewiórki

Małpia ospa nie jest nową chorobą, mieszkańcy Czarnego Lądu znają ją od wielu lat. Niedawno jednak pojawiła się w Europie, siejąc postrach i grożąc widmem nowej pandemii. Przekopałam internet, żeby sprawdzić, co w trawie piszczy. 

Małpia ospa – brzmi jak żart, ale taka choroba naprawdę istnieje 

O małpiej ospie pierwszy raz usłyszałam od rejestratorki w naszej przychodni i szczerze mówiąc, potraktowałam trochę jak żart. Ot, rzuciłam w luźnej rozmowie:

– Ciekawe, czym nas teraz internet będzie straszył, jak moda na koronę mija.

I usłyszałam:

– No jak to czym, małpią ospą, już o niej piszą.

 

Druga z rejestratorek o małpiej ospie w ogóle nie słyszała, czyli sama choroba i wiedza o niej nie jest taka powszechna. Niemniej już pobieżne przeszukanie internetu pozwala się dowiedzieć, że zagrożenia może i nie ma, ale tak całkiem spokojnie spać to też nie powinniśmy. W internecie dzień bez straszenia to najwyraźniej dzień stracony. 

 

Jak można się zarazić małpią ospą?

Małpia ospa to choroba odzwierzęca i wbrew nazwie nie tylko małpy ją przenoszą. Sama terminologia wzięła się stąd, że mieszkańcy Afryki faktycznie zarażali się nią od małp. Jednak to, że w Polsce małp nie ma, nie oznacza, że możemy spać całkiem spokojnie. Okazuje się bowiem, że tę chorobę mogą przenosić też wiewiórki, co nie powiem, trochę mnie zaniepokoiło. Na moim podwórku są stałymi gośćmi, a czasem nawet porywają jakieś resztki z kompostu. Niedawno przyłapałam wiewiórkę na ogryzaniu skórki z banana. Coś je najwyraźniej łączy z małpami. 

W każdym razie wiewiórek lepiej nie głaskać. Nawet tych oswojonych jak w warszawskich Łazienkach.  Małpią ospę mogą przenosić też inne gryzonie, na przykład oposy albo szczury. O myszach internet milczy, ale niby czemu mają być gorsze? 

 

Coraz częściej mówi się o przenoszeniu małpiej ospy z człowieka na człowieka, ale twardych danych brak. Są tylko różnorakie podejrzenia, np. że potrzebny jest długi kontakt skóra do skóry. Niektórzy specjaliści idą dalej i mówią coś o przenoszeniu małpiej ospy drogą płciową, ale nie ma na to dowodów. Tak naprawdę, ponieważ choroba pojawiła się w Europie niedawno, wiele z teorii opiera się raczej na spekulacjach. Mówi się też o tradycyjnej metodzie zarażania ospą – drogą kropelkową, ale potrzebny jest długotrwały kontakt twarzą w twarz. 

 

Małpia ospa – objawy 

Objawy małpiej ospy przypominają klasyczną wiatrówkę:

– gorączka,

– osłabienie,

– ból głowy,

– bóle mięśniowe,

– powiększenie węzłów chłonnych,

– dreszcze,

– charakterystyczna wysypka.

 

Niestety internet nie był łaskaw powiedzieć, czym różni się zewnętrznie małpia ospa od wietrznej. Wiadomo natomiast, że wywołują ją dwa różne wirusy, przy czym wirus małpiej ospy jest bliskim kuzynem wirusa ospy prawdziwej. Udało mi się jedynie znaleźć informację, iż małpia ospa nie jest tak zakaźna jak wietrzna, co w sumie jest dobrą wiadomością. Ale żeby nie było różowo, zła też się znalazła. Ponoć po odpadnięciu strupów po małpiej ospie zostają blizny na kilka lat i to niezależnie od tego, czy się drapało, czy też nie. 

 

Czy małpia ospa jest groźna? 

Przebieg małpiej ospy jest podobny do ospy wietrznej, zaczyna się wysoką gorączką, później przychodzą wykwity skórne, które mogą utrzymywać się do czterech tygodni. 

Choroba może mieć jednak ostry przebieg, który kończy się śmiercią. I tu pojawia się zła wiadomość: im młodszy pacjent, tym większe ryzyko. 

 

Jak się leczy małpią ospę?

Nie ma specjalnego lekarstwa na tę chorobę. Leczenie ogranicza się do łagodzenia objawów i podawania leków przeciwwirusowych. 

 

Czy szczepionka na ospę chroni przed jej małpią wersją? 

Pytanie z gatunku podchwytliwych, chociaż nie każdy zdaje sobie z tego sprawę. 

W internecie można przeczytać, że osoby szczepione na ospę są też w osiemdziesięciu pięciu procentach chronione przed małpią ospą. Ale jest jeden haczyk – mowa tu o szczepionce na ospę prawdziwą, którą przestano podawać w 1980 r. WHO uznało, że już nie ma takiej potrzeby. Nie znaczy to jednak, że osoby, które urodziły się przed 1980 r., mogą czuć się bezpiecznie. Nawet jeśli były szczepione na ospę prawdziwą, to ich odporność dawno wygasła. 

Natomiast szczepionka na ospę wietrzną w żaden sposób nie chroni przed małpią. Podobnie przechorowanie wietrznej ospy nie daje odporności na inne warianty. 

 

Czy małpia ospa jest w Polsce?

W tej chwili (mamy połowę maja 2022) nie stwierdzono przypadków małpiej ospy w Polsce. Odnotowano natomiast zachorowania w Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Portugalii, USA i Kanadzie. No i w Afryce oczywiście, ale tam ta tropikalna choroba nie jest żadnym novum. 

 

Epidemiolodzy uspokajają: obecnie nie ma zagrożenia epidemią ani tym bardziej pandemią małpiej ospy. Niemniej warto wiedzieć, że taka choroba istnieje. 

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close