Zakaz parawanów nad morzem? Nie wierzę, że w tym roku to się uda
Zakaz parawanów nad morzem to pomysł nienowy i nawet były miejscowości, które próbowały wcielić go w życie, choćby Darłowo. Nie wyszło i pewnie nie wyjdzie. Raz, że parawany są silnie zakorzenione w polskiej mentalności, dwa – trudno sobie bez nich wyobrazić spokojny wypoczynek na plaży.
Dlaczego Polacy potrzebują parawanów?
Przeciwnicy parawanów mówią o złośliwym grodzeniu plaży, a ci bardziej bezpośredni – o buractwie. Twierdzą przy tym, że parawany nie są nikomu do niczego potrzebne, kaprys to jedynie i fanaberia. Tymczasem moje wieloletnie doświadczenia z parawaningiem nauczyły mnie dwóch rzeczy:
— Jak wieje wiatr, to bez parawanu na plaży nie da się wysiedzieć. Unoszony przez wiatr piasek (często nawet na wysokość kolan) trafia dosłownie wszędzie i zasypuje wszystko. Pomijam już to, że wiatr jest po prostu zimny i skutecznie potrafi zepsuć relaks na plaży. Natomiast dobrze ustawiony parawan poprawia komfort termiczny.
— Brak parawanu traktowany jest jak nieme przyzwolenie na bieganie po kocu, zasypywanie go piachem lub oblewanie wodą. Najczęściej przez dzieci, bo „to jest plaża, są wakacje i dziecko się musi wybiegać”. To, że ja mam urlop i chcę odpoczywać na swoich warunkach, większości rodziców nie obchodzi.
Dlaczego parawany to zło i powinny zniknąć?
Parawany same w sobie złem nie są, natomiast ludzie, którzy z nich korzystają, często zachowują się tak, jakby morskie powietrze im rozum odebrało. Postawi taki jeden z drugim parawan kompletnie bezmyślnie, a potem kłóci się, że on go nie usunie, bo potem nie odzyska swojego miejsca. Niestety nie wymyśliłam tego, taki argument padł na jednej z plaż, gdy ratownicy prosili o złożenie parawanów, bo muszą się dostać do mężczyzny, który stracił przytomność. Niestety nie zdążyli z pomocą.
I aż ciśnie się na usta i klawiaturę pytanie: „Gdzie była policja?!”. Bo na to akurat jest paragraf. Dokładnie artykuł 51 Kodeksu Wykroczeń. Co prawda nic tam nie ma o parawanach, ale o zakłócaniu porządku publicznego już tak, a utrudnienie prowadzenia czynności ratujących życie na pewno można pod takowy podciągnąć.
Widziałam, jak wygląda samochód do przemieszczania się po plaży w skrajnej sytuacji i zapewniam Was, że to nie jest małe autko, tylko potężny kolos na kołach przypominających te od traktora. I na przejazd takiego auta w sytuacji zagrażającej zdrowiu i życiu zawsze powinno być miejsce.
Argumenty, które mnie nie przekonują do likwidacji parawanów
Dzieci gubią się między parawanami i rodzice tracą je z oczu.
Ja pier…… dykam. Co to znaczy, rodzice tracą dzieci z oczu? Nad morzem?! Jeśli krasnoludka nie widać zza parawanów, to znaczy, że ma mniej niż metr wzrostu, bo przeciętny parawan ma wysokość 80 cm. Czyli co, dwu albo trzylatka luzem się puszcza i niech sobie pobiega? Przykro mi, ale żadnej solidarności z rodzicami w tym momencie nie czuję.
Parawany są brzydkie i szpecą plaże
Kwestia gustu, niektóre są ładne, inne brzydkie, jeszcze inne zabawne. Podobnie jak ludzie, którzy na plaży przebywają. Tylko ludzi nie można się pozbyć, nawet jeśli są brzydcy, głośni i ogólnie grubiańscy.
Jak nie będzie parawanów, to ludzie będą kulturalniejsi
Nie. Nie będą. Kultura nie zależy od tego, czy ktoś jest osłonięty od wiatru. Albo się ją ma, albo nie.
Jak nie będzie parawanów, to ludzie nie będą pić alkoholu na plaży i nie będą włączać muzyki na full
Owszem, będą robić jedno i drugie. Wystarczy się wybrać nad mazurskie jeziora, żeby się o tym przekonać. Zresztą jakiekolwiek miejsce nad wodą się nada, nawet miejskie baseny.
A może zamiast zakazu ustawiania parawanów wybrać kompromis?
Darłowo próbowało zakazać parawaningu, ale szybko się z tego wycofało. Ponoć nie miał kto egzekwować nowego prawa. Poza tym miasto, które wyda takie rozporządzenie, szybko odczuje brak turystów.
Czego potrzebujemy na plażach? Przede wszystkim jasnych zasad i to nie tych spisanych na tablicy z regulaminem, bo nikt ich nie czyta. Chociaż umieścić można. Jeśli w regulaminie pojawi się zapis o karach porządkowych, to przynajmniej będzie podstawa do utarcia nosa niepokornym.
Na plażach są potrzebne korytarze życia, bo w dramatycznych sytuacjach liczy się każda minuta. Czyli po prostu trzeba wydzielić miejsca, gdzie można wypoczywać, ile dusza zapragnie oraz takie, na których rozłożenie choćby koca poskutkuje upomnieniem (na początek).
Osobna kwestia to wielkość „parceli” grodzonej parawanami. Tu wystarczy ustalić przybliżoną liczbę metrów kwadratowych na osobę i po problemie. Mam wrażenie, że nasza trójka zajmowała około 8 m². I wcale nie było nam ciasno.
Jest jeszcze jedna kwestia, o której mówi się mało, a szkoda. Parawany powinny być ustawiane tak, by dało się między nimi swobodnie chodzić. Metr odległości od każdego to absolutne minimum. Tymczasem bardzo często parawany (szczególnie w pierwszej linii) są „poprzytulane” jeden do drugiego, żeby „nikt się tu nie kręcił”. Słowo honoru nie wiem, czemu nikt nic z tym nie robi. Jakoś ze zwracaniem uwagi turystom, którzy ośmielali się nie zakładać maseczek na plażach, nie było problemu. I nawet ludzie się do tego znaleźli.
Problem nie leży w parawanach jako takich. Problemem jest brak odgórnie narzuconych zasad i niestety nasza narodowa mentalność – co nie jest zabronione, jest dozwolone. Stąd właśnie brak przejeść na plażach, grodzenie parcel i problemy z dotarciem z pomocą tam, gdzie ona jest potrzebna. Korytarz życia na plaży widziałam jedynie w Karwii. Co prawda był to tylko odcinek od wejścia na plażę do brzegu morza, ale dobre i to na początek. Da się.