Zamek Królewski w Warszawie
– Mamusiu, tatusiu, pamiętacie, że dziś jedziemy na wycieczkę?
No tak, słowo się rzekło kobyłka u płota, nic to, że pogoda mało zachęcająca, nic to, że tydzień był intensywny i rodzice na twarze padają, nic to – wycieczka urodzinowa została obiecana i musi się odbyć. A jak musi to musi.
– Dokąd chcesz jechać?
– Do zamku, chcę zobaczyć salę tronową.
Tak naprawdę planowaliśmy Centrum Nauki Kopernik, ale w weekendy tam są straszne tłumy, bilety w internecie wyprzedane długo naprzód, stać dwie godziny w kolejce do kasy bez sensu, trzeba to będzie przełożyć. Dobrze, że nie zdążyliśmy Duśce powiedzieć, bo pewnie by nie odpuściła. I nie pytajcie mnie, skąd ona wie, że w zamku jest sala tronowa. Pewnie w jakiejś bajce było.
Zamek Królewski w Warszawie to bardzo przyjemny obiekt do zwiedzania, zwłaszcza dla małych księżniczek. Duśka chodziła po salach z otwartą buzią i dosłownie nie wiedziała gdzie patrzeć – na sufitach freski, na ścianach lustra i obrazy, podłogi też warte obejrzenia. Tak tak, patrzcie pod nogi w zamku, posadzki to istne dzieła sztuki.
Warszawa wychodzi naprzeciw zarówno mieszkańcom jak i turystom – w niedzielę zamek zwiedza się za darmo. Ale coś za coś, tego dnia obowiązuje tylko jedna trasa i do tego skrócona. Jeśli ktoś liczy na szczegółową wycieczkę to musi wybrać inny dzień. Natomiast ta trasa skrócona to coś w sam raz dla dziecka, obejście zamku zajęło nam półtorej godziny.
Ponieważ po drodze nie wypada jeść ani pić jest to idealny czas na wycieczkę z dzieckiem, dłuższa mogłaby być trudniejsza, już pod koniec słyszałam „mamo pić!” Wykorzystaliśmy do tego celu jedną salę, taką hmm… przejściową, odsłonięte okna i podłoga z marmuru albo czegoś podobnego, w razie awarii łatwo wytrzeć. Tam gdzie było drewno konsekwentnie odmawiałam wyjęcia butelki, niech się dziecko uczy kultury 😛
Zwiedzanie zamku jest trochę klaustrofobiczne bo wszystkie okna są pozasłaniane. Wbrew pozorom, nie po to, żeby się do nich nie zbliżać, tylko dlatego, że światło słoneczne szkodzi obrazom. A jest ich tam naprawdę duuuużo. Matejko, Canaletto, Rembrandt… Duśka długo stała przed obrazami starej Warszawy – to kiedyś tak tu wyglądało?? Naprawdę??
Zamek to oczywiście nie tylko obrazy, ale także meble, zegary i inne ciekawe eksponaty.
W każdej sali zamkowej zobaczycie pracownika zamku. To bardzo dyskretne, prawie niezauważalne osoby. Wbrew pozorom są tam nie tylko po to, żeby chronić zamek przed dewastacją przez turystów 😉 Nikomu się nie narzucają ale zapytane potrafią opowiadać naprawdę ciekawe historie i robią to bardzo chętnie. Na przykład my już wiemy dlaczego w sali sypialnianej nie ma prawdziwego łóżka 😉
Jeśli ktoś ma ochotę może sobie wypożyczyć wirtualnego przewodnika. Słuchawki na uszy i w drogę. Ta przyjemność kosztuje jakiś symboliczny pieniążek, kojarzy mi się 7zł, ale upierać się nie będę. Ze względu na Duśkę nie korzystaliśmy z tej możliwości, ale widziałam, że wiele osób chodziło ze słuchawkami na uszach.
Z tych samych powodów, z których pozasłaniano okna nie można robić zdjęć z użyciem flesza. Ale nie martwcie się, w zamku jest jasno, spokojnie można zrobić całą dokumentację z wycieczki. Tylko poproście dzieci, żeby się przez chwilę nie ruszały 😉
Podejrzewam, że jak Duśka będzie starsza jeszcze wrócimy do zamku, może na jakąś wycieczkę tematyczną. Historia na żywo jest o wiele ciekawsza niż w szkole.
zdjęcia: Mirella
🙂
e dla mojego dziecka – bo by wszystkiego dotykała, w Kozłowce alarm wyl kilka razy