Podróże 19 czerwca 2015

Zamek Królewski w Warszawie

– Mamusiu, tatusiu, pamiętacie, że dziś jedziemy na wycieczkę?
No tak, słowo się rzekło kobyłka u płota, nic to, że pogoda mało zachęcająca, nic to, że tydzień był intensywny i rodzice na twarze padają, nic to – wycieczka urodzinowa została obiecana i musi się odbyć. A jak musi to musi.

IMG_4427.resized

– Dokąd chcesz jechać?
– Do zamku, chcę zobaczyć salę tronową.
Tak naprawdę planowaliśmy Centrum Nauki Kopernik, ale w weekendy tam są straszne tłumy, bilety w internecie wyprzedane długo naprzód, stać dwie godziny w kolejce do kasy bez sensu, trzeba to będzie przełożyć. Dobrze, że nie zdążyliśmy Duśce powiedzieć, bo pewnie by nie odpuściła. I nie pytajcie mnie, skąd ona wie, że w zamku jest sala tronowa. Pewnie w jakiejś bajce było.

IMG_4455.resized

IMG_4439.resized

Zamek Królewski w Warszawie to bardzo przyjemny obiekt do zwiedzania, zwłaszcza dla małych księżniczek. Duśka chodziła po salach z otwartą buzią i dosłownie nie wiedziała gdzie patrzeć – na sufitach freski, na ścianach lustra i obrazy, podłogi też warte obejrzenia. Tak tak, patrzcie pod nogi w zamku, posadzki to istne dzieła sztuki.

IMG_4464.resized

IMG_4440.resized

Warszawa wychodzi naprzeciw zarówno mieszkańcom jak i turystom – w niedzielę zamek zwiedza się za darmo. Ale coś za coś, tego dnia obowiązuje tylko jedna trasa i do tego skrócona. Jeśli ktoś liczy na szczegółową wycieczkę to musi wybrać inny dzień. Natomiast ta trasa skrócona to coś w sam raz dla dziecka, obejście zamku zajęło nam półtorej godziny.

IMG_4451.resized

 

 

Ponieważ po drodze nie wypada jeść ani pić jest to idealny czas na wycieczkę z dzieckiem, dłuższa mogłaby być trudniejsza, już pod koniec słyszałam „mamo pić!” Wykorzystaliśmy do tego celu jedną salę, taką hmm… przejściową, odsłonięte okna i podłoga z marmuru albo czegoś podobnego, w razie awarii łatwo wytrzeć. Tam gdzie było drewno konsekwentnie odmawiałam wyjęcia butelki, niech się dziecko uczy kultury 😛

IMG_4426.resized

IMG_4485.resized

 

Zwiedzanie zamku jest trochę klaustrofobiczne bo wszystkie okna są pozasłaniane. Wbrew pozorom, nie po to, żeby się do nich nie zbliżać, tylko dlatego, że światło słoneczne szkodzi obrazom. A jest ich tam naprawdę duuuużo. Matejko, Canaletto, Rembrandt…  Duśka długo stała przed obrazami starej Warszawy – to kiedyś  tak  tu wyglądało?? Naprawdę??

IMG_4516.resized

IMG_4493.resized

 

Zamek to oczywiście nie tylko obrazy, ale także meble, zegary i inne ciekawe eksponaty.
W każdej sali zamkowej zobaczycie pracownika zamku. To bardzo dyskretne, prawie niezauważalne osoby. Wbrew pozorom są tam nie tylko po to, żeby chronić zamek przed dewastacją przez turystów 😉 Nikomu się nie narzucają ale zapytane potrafią opowiadać naprawdę ciekawe historie i robią to bardzo chętnie. Na przykład my już wiemy dlaczego w sali sypialnianej nie ma prawdziwego łóżka 😉

IMG_4454.resized

IMG_4422.resized

 

Jeśli ktoś ma ochotę może sobie wypożyczyć wirtualnego przewodnika. Słuchawki na uszy i w drogę. Ta przyjemność kosztuje jakiś symboliczny pieniążek, kojarzy mi się 7zł, ale upierać się nie będę. Ze względu na Duśkę nie korzystaliśmy z tej możliwości, ale widziałam, że wiele osób chodziło ze słuchawkami na uszach.

Z tych samych powodów, z których pozasłaniano okna nie można robić zdjęć z użyciem flesza. Ale nie martwcie się, w zamku jest jasno, spokojnie można zrobić całą dokumentację z wycieczki. Tylko poproście dzieci, żeby się przez chwilę nie ruszały 😉

IMG_4435.resized

IMG_4465.resized

IMG_4469.resized

 

Podejrzewam, że jak Duśka będzie starsza jeszcze wrócimy do zamku, może na jakąś wycieczkę tematyczną. Historia na żywo jest o wiele ciekawsza niż w szkole.

IMG_4482.resized

IMG_4462.resized

 

zdjęcia: Mirella

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Edyta Skrzydło
8 lat temu

🙂

Dorota Michalak
8 lat temu

e dla mojego dziecka – bo by wszystkiego dotykała, w Kozłowce alarm wyl kilka razy

Emocje 18 czerwca 2015

7 nawyków by dzień był lepszy

Kiedyś uświadomiłam sobie, że odkąd stałam się mamą, to nieodłącznym elementem mojego życia jest pośpiech. Szybko ugotować obiad i powiesić pranie, zanim dziecko się obudzi albo po pracy jak najprędzej pędzić do domu, bo stęskniony maluch czeka – znasz to?

Obserwuję też, że wiele z nas zatraca się w roli mamy – ta rola całkowicie zdominowała codzienność i wiele innych obszarów życia. A bycie matką nie wyklucza bycia człowiekiem (i posiadania naturalnych ludzkich pragnień), czy bycia kobietą (z jej naturalnymi potrzebami i marzeniami). Chyba każdy czuje się dobrze, gdy znajduje równowagę i wewnętrzny spokój.

Mnie w tym pomaga kilka wskazówek, które kolekcjonuję od lat. O niektórych gdzieś przeczytałam, część z nich ktoś kiedyś mi podpowiedział – łączy je to, że stały się powtarzającymi punktami każdego mojego dnia, stały się nawykami. Może też skorzystacie i te, które Wam się spodobają wdrożycie do swojej codzienności. Pamiętajcie, że „Motywacja jest tym, co pozwala Ci zacząć. Nawyk jest tym, co pozwala Ci wytrwać”.

  1.   Zasada dwóch minut – jeśli zrobienie czegoś nie zabiera więcej czasu niż dwie minuty – robię to od razu. Odkrycie tej oczywistości bardzo ułatwiło mi życie i pomogło np. wyeliminować domowy rozgardiasz (typu pozostawianie rzeczy gdzie popadnie, zamiast odkładanie ich na swoje miejsce) i zaśmiecanie umysłu bzdetami do zrobienia później.
  2.   Zachowuję się tak, jakbym chciała się czuć. Stosuję tę zasadę, gdy przychodzę zmęczona z pracy i jedyne o czym marzę, to wyłożenie się na kanapie, a jednocześnie chciałabym żeby było inaczej, żebym miała dużo energii np. na szaloną zabawę z moim synem. Okazuje się, że jest to bardzo proste – wystarczy to zrobić! Nie wyobrażałam sobie, że wystarczą tylko chęci, a reszta – siły, entuzjazm, radość – pojawia się sama.
  3.   Staram się widzieć w drugim człowieku to, co dobre i nie zakładam, że kieruje nim zła wola. Pewne nieakceptowane przeze mnie zachowania napotkanych osób usprawiedliwiam ich zmęczeniem, przeżywanymi problemami, niewiedzą. Takie podejście do ludzi wpływa na to, że we mnie samej jest mniej negatywnych emocji – mniej się denerwuję, jestem spokojniejsza, bardziej empatyczna.
  4.   Przed zaśnięciem przypominam sobie minimum trzy przyjemne wydarzenia, które miały miejsce w ciągu dnia i za nie dziękuję. Tego nauczyłam też moje dziecko, które odkąd skończyło trzy lata, tuż przed pójściem spać dziękuje za wszystkie miłe rzeczy, które go spotkały. A że robi to na głos jest to jednocześnie informacja dla mnie, co tak naprawdę je cieszy, co jest dla niego ważne.
  5.   Staram się nie roztrząsać i nie przejmować drobiazgami, własnymi potknięciami, popełnionymi gafami – prawda jest taka, że jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że nikt poza mną nie zwrócił na to uwagi, a na pewno tego nie analizuje i roztrząsa.
  6.   Wieczorem przygotowuję sobie listę obowiązków do zrobienia następnego dnia – ułatwia mi to zorganizowanie się, porządkuje następny dzień i sprawia, że nie muszę o nich pamiętać. Dobrze też na mnie działa, że wszystko to co udało mi się już zrobić, mogę po prostu skreślić z listy.
  7.   Staram się każdego dnia choć krótką chwilę spędzić ze swoimi myślami. Jest to czas tylko dla mnie, chwila na refleksję, poukładanie sobie w głowie tego i owego, na snucie planów. Wykorzystuję do tego ciszę o poranku, albo samotną podróż do pracy.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

9 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Magda
Magda
8 lat temu

Proste, ale wierzę że działa. Jeszcze tylko zacząć praktykować i będzie ekstra 😀

Agata G-ska
8 lat temu

Moja Maja dziś przed snem 15 minut jęczała bo chciała majteczki z metką z tyłu nie z boku…..

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Agata G-ska

o rany…

Agata G-ska
8 lat temu
Reply to  Agata G-ska

Pierwszy raz o to był foch no ale co zrobić

Edyta Synowiec
8 lat temu

Skad ja to znam…

Milena Kamińska
8 lat temu

A u mnie dzisiaj ok

Anna Gradek
8 lat temu

Tez tak mam ręce opadają. ..

Maria Ciahotna
8 lat temu

My rozkoszowaliśmy się wspaniałym dniem na Słowacji, zaśnieżone góry, wspaniały spacer, jacuzzi i wellnes, bilard, pyszna kolacja… Czasami po prostu trzeba się zrelaksować 🙂

Napoje 13 czerwca 2015

Syrop z kwiatów dzikiego bzu

Z każdej podróży przywożę przeróżne przepisy, które czekają cierpliwie na swoją kolej. Będąc ostatnio na spacerze spostrzegłam krzewy dzikiego bzu, które były obsypane baldachimami pełnymi białych kwiatków. Coś zaświtało mi w głowie – przecież rok temu z wakacji przywiozłam zarówno syrop z kwiatków dzikiego bzu, jak również przepis. Jeszcze tego samego dnia zerwałam kwiaty i zabrałam się do roboty. Efekt – 6 słoików i 2 butelki syropu z kwiatów dzikiego bzu czekają w szafce na jesienne dni.

Dlaczego warto zrobić swój syrop? Po pierwsze po co przepłacać w aptece. Po drugie jego przygotowanie naprawdę nie zajmie wam dużo czasu (oprócz jego leżakowania). Kwiaty dzikiego bzu zawierają wiele cennych składników, które mają właściwości napotne i przeciwgorączkowe. Działają także moczopędnie, jak również mają właściwości przeciwzapalne. Taki syrop w jesienno-zimowe dni wzmocni odporność twego dziecka.

Dość już teorii, poniżej praktyka.

Potrzebujesz:

15-20 kwiatostanów dzikiego bzu
2 litry przegotowanej wody
2 kg cukru kryształu
4dkg kwasku cytrynowego
wódka – czysta 🙂 – ok. 8-10 kieliszków
pojemnik lub garnek 3l
ręcznik papierowy, sitko

Przygotowanie:

  • Najpierw zbieram baldachimy z kwiatami dzikiego bzu i rozkładam je na ręczniku papierowym, by umożliwić małym owadom ucieczkę.

IMG_8732

  • Później wkładam do miski (3l) kwiatki dzikiego bzu. Im więcej odetniesz głównych zielonych łodyg, tym mniej cierpki będzie syrop.

IMG_8735

  • Tak obrane kwiaty zalewam przegotowaną wodą – a dokładnie 2 litrami i pozostawiam na noc.Następnego dnia dokładnie odcedzam wodę z kwiatów.

IMG_8737

  • Dodaję do niej 2 kg cukru kryształu i ok. 4 łyżek kwasku cytrynowego. Całość mieszam i pozostawiam na pół dnia. Co jakiś czas warto zamieszać by cukier się rozpuścił.
  • Kiedy cukier i kwasek się rozpuszczą przelewam syrop do butelek i na górę za pomocą zakrętki wlewam czystą wódkę. Dzięki temu zabiegowi nie straszna nam pleśń. Wódka stanowi rolę konserwującą syrop.

IMG_8748

  • Odstawiam w ciemne, chłodniejsze miejsce, gdzie czeka na jesienne i zimowe dni.

To naprawdę wszystko, nic nie musisz gotować. Pamiętajcie tylko, aby pierwszą łyżeczkę syropu dostał ktoś z dorosłych 🙂

Zdjęcia: Rachela

Subscribe
Powiadom o
guest

9 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Weronika K.
Weronika K.
8 lat temu

Dzięki za przepis- jutro zerwiemy!

Anna Kowal-Gąska
8 lat temu

51 słoików;)

Milena Kamińska
8 lat temu

Czekam na owoc

Jagoda Kanczyk
8 lat temu

a jaki dobry w cieście naleśnikowym……

Milena Kamińska
8 lat temu

Znamy bardzo dobrze a jeszcze lepiej owoce z czarnego bzu

Anna Tygrysiaki
Anna Tygrysiaki
8 lat temu

Znam i lubię, choć nigdy go sama nie robiłam.

Agatka Sworska
Agatka Sworska
8 lat temu

Kurcze, zawsze kupowałam ekstrakty z bzu w aptekadziecka.pl ale widzę, że to jest łatwiejsze niż mi mówiono. Jedyną rzeczą jaką przy robieniu takiego syropy trzeba uważać, to brać ze sprawdzonych miejsc, które są daleko od dróg (podobno ta roślina bardzo łatwo wchłania ołów – nie wiem czy to tylko plotka)

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close