Zazdrościsz pracy w domu? Przestań, nie wszystko złoto co się świeci!
Wróciłam do pracy. Po dwóch miesiącach lekkiego lenistwa, wróciłam, a może raczej zaczęłam pracę na pełen etat. Do tej pory pracowałam po urodzeniu drugiego dziecka jako redaktor, reporter przez 2-3 godziny dziennie. Moja praca była dość specyficzna, polegała na zbieraniu newsów w mieście i opracowywaniu ich w domu. Lekko i przyjemnie, również z powodu fajnej szefowej, od której wiele się nauczyłam. Traktowałam to jak odskocznię od dzieci, mogłam wyjść “bezkarnie” z domu, zostawiając pociechy pod okiem ojca albo babci. Nie ciążył mi wymiar pracy, ale zarobki nie zachwycały. Teraz pracuję na pełen etat i jest zupełnie odwrotnie – ciąży mi wymiar czasu pracy ale zarobki zachwycają (w porównaniu z tym co do tej pory zarabiałam).
Pracuję w domu, czego nie są w stanie zrozumieć moje znajome, które nawet tego nie ukrywają. “Tobie za to płacą?”, lub “ale ty masz fajnie!” to norma. Tak, płacą mi, ale nie za grzanie fotela, tylko sprzedawanie moich umiejętności posługiwania się słowem. Owszem, mam fajnie nie licząc tego, że przez umówione godziny plecami jestem odwrócona do dzieci, a wtedy stać mnie jedynie na “mhmmm”, “też Cię kocham” oraz ”poczekaj chwilkę, muszę to dokończyć”.
Wiem, że kto tego nie spróbował nie będzie wiedział, jak to jest odrywać się od pracy co pięć minut bo “mamo to, mamo tamto”. Gdy się nie wyrabiam, siedzę wieczorami, bo posiadanie dzieci nie zwalania mnie od wykonywania obowiązków. Dalej mi zazdrościsz? Niepotrzebnie, choć ja tobie trochę też zazdroszczę – czasami. Fajnie jest wyjść z domu i nie oglądać się na bałagan czy dzieci. Pracując między ludźmi, pokazujesz się z ogarniętymi włosami i makijażem. Ja też się maluję, bo lubię ładnie wyglądać, tyle że mnie nikt więcej poza dziećmi nie ogląda. Czasem czuję, że mózg mi sztywnieje, gdy przez parę dni pod rząd nie wymienię nawet pół słowa z kim innym niż dzieci.
Cholera, chce mi się do ludzi, pogadać w przerwie na kawę, pośmiać się. To wielki minus pracy we własnych czterech ścianach. Jeszcze w grudniu pracowałam jako nauczycielka, co zresztą jest moim wyuczonym fachem, i uwielbiałam być wśród młodzieży. Kocham gdy wokół mnie się dzieje, a praca przy komputerze takiej adrenaliny raczej nie zapewnia. Nie dziw się więc droga koleżanko/kolego że łapię głęboki oddech, gdy pytasz mnie kto, ile, za co i jakim “cudem” mi płaci. Nie wysypuj mi worka pretensji na głowę, bo musisz zostawiać dziecko w przedszkolu – o rany, jak ja bym tak chciała, mieć ciszę przy pracy! – gdy ja cały dzień “ćwierkam” sobie radośnie z dzieciakami.
Doceń swoją pracę, bo nawet jeśli nie lubisz rano wstawać i zostawiać za drzwiami przedszkola swoich dzieci, i tak zyskujesz. Pieniądze, kontakt z innymi i chwilę wytchnienia, gdy wracasz z pracy do domu. Ja mam to pierwsze, a z grzeczności i szacunku do mojej pracy o reszcie uprzejmie nie wspominam.
Pamiętaj, jak się nie ma co się lubi, to się lubi to co ma. Ja lubię, to wszystko.
.
Pracuje w domu i wiem ze jest ciężko. Tak naprawdę mogę coś konkretnego zrobić dopiero jak mój roczniak zasypia. Wiec niewiele zostaje czasu dla siebie. Jednak nie wyobrażam sobie póki co zrywać się skoro świt, zawozic dziecko do żłobka a później lecieć do pracy. Coś za coś. 🙂
tak, coś za coś. Najważniejsze to mieć zdrowy ogląd na sytuację
Pracuję poniedziałek, wtorek i środę a w czwartek, piątek w domu i jest ciężko, po pracy nie mam siły a w pozostałe dni nadrabiam co do zrobienia, nie jest łatwo ale ja kocham moją pracę i jest to dla mnie odskocznia, miejsce gdzie jestem kimś innym niż w domu i czegoś innego się wymaga i oczekuje.
Veronika ja podobnie – w szkole pracowałam pon – śr- pt a reszta w domu lub po szkole w domu, było hard, ale wiadomo, że gdy się chce utrzymać dzieci to się kombinuje i zasuwa
Ale nie powiem – na jeden dwa dni bym się wyrwała do ludzi. 🙂
ja też, ja też !!!!
Jestem mamą dwójki urwisów (1,5 i 4 lata). Pracuje w domu. Wszystko jest kwestią organizacji, ale jest ciężko i nie ma co tego ukrywać. Często kończę swoją pracę w późnych godzinach nocnych, bo w ciągu dnia nie mam na nic czasu. Niestety, nie mam możliwości podjęcia pracy poza domem. Dlatego powtórzę słowa – jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma
ja mam możliwość podjęcia pracy poza domem, ale nie opłaca się, oddałabym większość wypłaty niani, bardziej opłaca się gimnastyka w domu, mimo tego że czasem i po nocy trzeba usiąść 🙂
Dokładnie, niania kosztuje niemało, a pracując w domu mamy całą wypłatę i dzieciaki pod ręką… dosłownie ?
Klaudia a czasem i na ręku, i za rękę z hasłem „no mama, choooodź!” 😉
Na pewno obie strony mają wady i zalety
w sumie najważniejsze jest to, by wykonywana praca dawała nam jakąś satysfakcje, inaczej nie ma sensu się męczyć ani w domu ani poza nim
Mi daje dużą choc.nie zawsze jest przyjemna 😉
Poza domem latwiejsza jednak… Nie wyobrazam sobie pracy w domu przy malych dzieciach. Podziwiam.