W szkole 14 stycznia 2022

7 książek, które moje dziecko będzie musiało przeczytać

Czytanie to przyjemność, a w moim przypadku wręcz nałóg. Duśka może nie zagłębia się w książki tak mocno, jak ja kiedyś, ale też nie mogę jej odmówić pasji. W zasadzie sama sobie wybiera lektury, ale czasem coś tam jej podsuwam. Poniżej siedem książek, które polecę mojemu dziecku w pierwszej kolejności.

Ania z Zielonego Wzgórza – Lucy Maud Montgomery

Nie będę Wam pisała, o czym to jest, bo po pierwsze już to zrobiła Fizinka, po drugie obstawiam, że większość z Was książkę czytała. A jak nie, to pewnie widzieliście jedną z wielu ekranizacji.

Ania jest swego rodzaju fenomenem, powstała ponad sto lat temu, a jej przesłanie jest nadal uniwersalne. Skoro nie tak dawno Netflix wziął się za zrobienie serialu na podstawie książki, to widocznie tkwi w niej potencjał.

Na mojej półce stoją wszystkie części – okrągłe dziesięć. Dostałam je kiedyś od mojej mamy, która uznała, że każda dziewczynka powinna te książki mieć i wszelkie dyskusje są zbędne. Wtedy nie rozumiałam, dziś wiem, że miała rację.

Dlaczego dam tę książkę dziecku? Marzenia to ważna rzecz, warto marzyć i w te marzenia wierzyć.

Zdjęcie dostałam od naszej Agnieszki. Taką luksusową edycję stworzyło Wydawnictwo Świat Książki. Na naszym Instagramie znajdziecie więcej zdjęć.

 

Pollyanna – Eleanor H. Porter

Kolejna „staroć”, która ma ponad sto lat. Pollyanna to sierota (najwyraźniej modny motyw w tamtych czasach), wychowana w rodzinie pastora, odesłana na wychowanie do bezdzietnej ciotki. Jej przygody nie są może bardzo spektakularne, natomiast jej „gra w zadowolenie” jest genialna. I właśnie dlatego moje dziecko będzie musiało Pollyannę poznać. Umiejętność szukania w życiu pozytywów to ważna rzecz, trzeba ją trenować. A dobry przykład na pewno się przyda.

 

Zaginął pies – Elżbieta Zechenter–Spławińska

Przenieśmy się do współczesności. Tę książkę czytałam jakoś w drugiej połowie podstawówki i pamiętam do dziś. Myślę, że ujął mnie motyw czwórki przyjaciół, młodych ludzi, bardzo lojalnych wobec siebie i bardzo zżytych. Dziś, gdy podstawowe wartości trochę się dewaluują, chciałabym pokazać Duśce, na czym powinna polegać przyjaźń. O co chodziło z psem, tak do końca nie pamiętam, chyba komuś uciekł i ktoś z tej paczki go przygarnął, ale mogło być odwrotnie.

 

Jezioro osobliwości – Krystyna Siesicka

W moich czasach była to lektura obowiązkowa, książkami pani Siesickiej zaczytywały się wszystkie dziewczynki w wieku nastoletnim. Faktycznie, sporo tego było. Było jeszcze kilka autorek, które poruszały podobną tematykę, no ale królowa była tylko jedna.

Jezioro osobliwości to rzecz o miłości licealnej. Trudnej miłości, bo uwikłanej w nieszablonową sytuację rodzinną. No i jest jeszcze zazdrość oraz lojalność, której czasem brakuje. A lojalność w miłości to ważna rzecz, chciałabym, żeby moje dziecko to zrozumiało.

 

Magdalena w nocy – Tadeusz Papier

Bardzo, bardzo trudna książka, zarówno pod względem treści, jak i formy. Niewiele moich koleżanek chciało ją czytać (a czytałam ją jakoś pod koniec podstawówki), bo jest zbitym blokiem tekstu, a dialogi, jeśli w ogóle tam są, to powkładane w cudzysłowy. Forma faktycznie może odstraszać, ale jak się już w tę książkę wejdzie, to wyjść ciężko. To studium schodzenia na samo dno młodzieńczego piekła, o ile pamiętam, jest tam mowa o narkotykach i prostytucji wśród nastolatek. Chciałabym, żeby moje dziecko to przeczytało. Piekło lepiej poznać z daleka niż osobiście doświadczyć.

 

Tajemniczy ogród – Frances Hodgson Burnett

Kolejna książka, która powstała sto lat temu i w której mamy motyw sieroty. Mogłabym sobie darować, bo ile można podsuwać dziecku takich samych książek, prawda? Jednak Tajemniczy ogród ma w sobie pewną magię, a historia przemiany małej Mary bardzo chwyta za serce. No i jest jeszcze mnóstwo dziecięcej wrażliwości i empatii, otwarcia na drugiego – potrzebującego człowieka. Duśka widziała już film, ale książkę też przeczyta.

 

Księga dżungli – Rudyard Kipling

Też klasyka, ale w zupełnie innym wydaniu. Niewątpliwie bajka, bo trudno sobie wyobrazić chłopca wychowanego w dżungli przez zwierzęta. Niemniej warto się w tę bajkę zagłębić, bo to genialna książka odróżnianiu dobra od zła. To też fenomenalny sposób na poznanie świata zwierząt, uwrażliwienie się na niego i wzbudzenie w sobie miłości do braci mniejszych. Co prawda, jeśli chodzi o zwierzęta, to w moim dziecku tej wrażliwości jest aż za dużo, ale myślę, że książkę przeczytać powinna. Bo jest zwyczajnie fajna 😉

 

Właściwie powinnam tu jeszcze wspomnieć o Momo, bo wiedziałam, że Duśka będzie musiała to przeczytać, nawet gdyby nie chciała. Na szczęście chciała. Zakochała się tak samo, jak ja kiedyś 😉

No ale gdyby ktoś chciał z mojej listy skorzystać, to koniecznie pamiętajcie o Momo!

Zdjęcie: Pixabay 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Uroda 13 stycznia 2022

Przesuszone, łamliwe i elektryzujące się włosy – jak nie dać się zimie?

Zimą wiele osób skarży się na problemy ze swoimi włosami. Niesforne, naelektryzowane kosmyki nie chcą dać się ujarzmić, są przesuszone i łatwo się łamią. Choć jest to wymagający czas w roku, istnieją sposoby, aby uchronić włosy przed negatywnymi konsekwencjami zmiennych temperatur i uszkodzeniami wynikającymi z noszenia zimowej odzieży.
Dobra kondycja włosów zależy od wielu czynników. Pierwszym z nich jest dieta – to właśnie we fryzurze często odbijają się pierwsze oznaki niedoborów i problemów zdrowotnych. Nie bez znaczenia pozostaje również pielęgnacja – i to przez cały rok! Włosy dobrze odżywione i nawilżone w ciepłych miesiącach lepiej zniosą zimę.

Czapki, zamki błyskawiczne… czyli uszkodzenia mechaniczne włosów

Jednym z ważniejszych powodów, przez który nasze włosy mogą stracić zimą nieco rezonu jest uszkodzenie ich w sposób mechaniczny. Czapki, choć warto je nosić ze względu na ochronę włosów przed mrozem, mogą także osłabiać ich łuski. Zwiększają one także ryzyko splątania włosów. Jeszcze większych uszkodzeń mogą dokonać zamki błyskawiczne kurtek.

Jest to zagrożenie, które bardzo trudno wyeliminować. Najlepiej nosić włosy po prostu związane – dzięki temu pozostaną na swoim miejscu i będą mniej podatne na uszkodzenia.

Zmiany temperatur

Kolejną ważną przyczyną uszkodzeń włosów są zmiany temperatur. Należy pamiętać, aby nie wychodzić na zewnątrz z niedosuszonymi włosami. O ile latem możemy liczyć na to, że wyschną one po prostu same, o tyle zimą przy ujemnych temperaturach wilgoć w naszych włosach ma sporą szansę po prostu zamarznąć. Woda zamarzając zwiększa swoją objętość, co prowadzi do rozerwania łusek włosowych. Dlatego przed wyjściem nie używamy też żadnych mgiełek do włosów ani innych kosmetyków bazujących na wodzie.

Mile widziane są jednak produkty na bazie olejów, które ochronią delikatne łuski włosowe zarówno przed uszkodzeniami mechanicznymi, jak i nie pozwolą na ucieczkę nawilżenia z włosa.

Porady na elektryzujące się włosy

Elektryzowanie się włosów to częsty problem w okresie zimowym. Przyczyną tego zjawiska jest suche powietrze, które ma dużą tendencję do przenoszenia ładunków elektrycznych. Jak więc można się domyślić, suche włosy także będą bardziej podatne na poddawanie się temu zjawisku w porównaniu do dobrze nawilżonych i odżywionych kosmyków.

– Aby włosy mniej się elektryzowały warto stosować kosmetyki silnie nawilżające i odżywiające. Punktem obowiązkowym po ich umyciu jest więc maska lub odżywka. Pomocne okażą się także kosmetyki antystatyczne oraz odżywki dwufazowe bez spłukiwania, które dzięki fazie olejowej wygładzą i dociążą włosy – wyjaśnia Magdalena Meller, młodsza kierowniczka ds. marketingu w Kontigo.

Jest jeszcze jeden sposób na zmniejszenie elektryzowania się włosów – ograniczenie detergentów, w których pierzemy czapki. To one bardzo często potęgują ten efekt. Istnieją także specjalne płyny do płukania o właściwościach antystatycznych.

Zabezpiecz końcówki

Końcówki są najbardziej narażoną na uszkodzenia częścią włosa, a zimą to zagrożenie tylko się potęguje. W większości przypadków zniszczenia idą właśnie od końców ku górze, dlatego końce włosów warto odpowiednio zabezpieczyć, np. serum olejowym lub silikonowym.

– Produkty zawierające silikony często są demonizowane, choć w niektórych warunkach mogą się świetnie sprawdzić. Silikony tworzą na włosie warstwę chroniącą przed czynnikami zewnętrznymi, zapobiegają uciekaniu wilgoci czy wykruszaniu się końcówek. Jeśli stosujemy produkty ochronne z silikonami, warto umyć je raz na jakiś czas silniejszym szamponem – tłumaczy Magdalena Meller. – Poza serami silikonowymi do dyspozycji mamy kosmetyki na bazie naturalnych olejków, które także uelastycznią końce oraz chronią je przed skrajnymi temperaturami i warunkami pogodowymi – dodaje ekspertka.

Zimowa pielęgnacja włosów może wydawać się wyzwaniem, jednak wciąż jest zdecydowanie łatwiejszym i mniej czasochłonnym rozwiązaniem niż naprawianie powstałych zniszczeń przez pozostałą resztę roku. Jeśli postaramy się ochronić je przed wpływem czynników zewnętrznych oraz zastosujemy odpowiednie, odżywcze kosmetyki, możliwe będzie przetrwanie tego trudnego czasu i cieszenie się pięknymi włosami na dłużej.

Kontigo to sieć sklepów kosmetycznych należących do grupy Eurocash. Koncept powstał z myślą o współczesnej kobiecie, której zapewnia wyjątkową, indywidualną obsługę oraz unikatowy asortyment, by mogła poczuć się zadbana. W ofercie sklepów znajdują się produkty do pielęgnacji ciała, twarzy i włosów, kosmetyki do makijażu oraz zapachy i akcesoria. Wyróżnikiem sieci jest bogaty asortyment kosmetyków naturalnych i azjatyckich. Kontigo pozycjonuje się jako jeden z ekspertów od popularnych na polskim rynku kosmetyków koreańskich. Marka prowadzi sprzedaż za pośrednictwem sklepu online, a także w ponad 30 sklepach stacjonarnych w całej Polsce.
Angelika Zarzycka

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Gry planszowe i nie tylko 9 stycznia 2022

Rune – tak niewielkie pudełko a tak dużo możliwości

Rune przenosi nas w świat magów i runicznych kamieni, za sprawą klimatycznych postaci Mistrzów Run oraz kart. Ten świat kojarzy mi się z nieodkrytą, mroczną tajemnicą, spisaną na kamiennych płytach. Odczytanie ich może zmienić losy świata. 

W grze Rune wcielamy się w Mistrzów, którzy próbują przywołać Zemilio z odległego wszechświata. W trakcie rozgrywki zbieramy many z kamieni runicznych, a ten, który z nas zbierze ich najwięcej, będzie mógł dokończyć rytuał. Niby prosta układanka, ale powoduje szybsze bicie serca. Kto by pomyślał, że tak niewiele potrzeba, aby rozbudzić wyobraźnię przestrzenną i rozpalić do białości szare komórki. 

Rune można grać już w dwie osoby, ale prawdziwe wyzwanie jest przy pełnym składzie, czyli trzech osobach. Sugerowany wiek na pudełku to osiem plus i nie będę się tutaj kłócić. Młodsze dzieci mogą oczywiście zagrać, ale przygotujmy się na to, aby im podpowiadać w rozgrywce. 

W niewielkim pudełku znajdziemy:

  • 16 kart run
  • 1 dwustronną kartę startową
  • 9 mistrzów Run – drewniane ludziki (meple) w trzech kolorach
  • 3 karty Adeptów (rozszerzenie Adepci)
  • 3 znaczniki Arcymistrza (rozszerzenie Arcymistrz)
  • instrukcję

 

Przygotowanie rozgrywki w Rune

Przed rozgrywką upewnijcie się, że macie przed sobą wystarczającą przestrzeń, bo planszę będziecie tworzyć z kart. Nie polecam grać w Rune na dywanie, czy kocu. Wybierzcie solidne podłoże, bo karty lubią się przesuwać. Kartę startową kładziecie pośrodku stołu, a pozostałe karty run dobrze potasujcie i połóżcie w zakrytym stosie, w zasięgu ręki wszystkich graczy. Każdy z Was wybiera Mistrza Run, trzy drewniane mepelki w jego kolorze oraz trzy karty run ze stosu. Jeśli gracie z młodszymi dziećmi, pierwsze rozgrywki grajcie w otwarte karty. 

Jak grać w Rune?

Rune to gra turowa, w której realizujecie dwie następujące akcje:

  • zagranie karty run z ręki i umieszczenie jej na jednej lub kilku kartach już leżących na stole. Tutaj należy pamiętać o dwóch podstawowych zasadach:

    – każda z dokładanych run musi być dokładnie takiego samego koloru jak runa, którą przykrywa;

– każda z dokładanych run musi przylegać, zarówno w pionie jak i poziome, do run w tym samym kolorze.

  • dobranie karty lub zagranie Mistrza Run – ułożenie drewnianej figurki na wybranym kamieniu. 

Gracie naprzemiennie wykonując po dwie powyższe akcje. W momencie, gdy któryś z Was ułoży ostatniego Mistrza Run na planszy, pozostali gracze grają dalej, ale nie mogą już dobierać kart ze stosu, który szybko się wyczerpuje. 

Po wyłożeniu wszystkich Mistrzów Run należy podliczyć punkty. Za każdą runę kontrolowaną przez swoich Mistrzów, otrzymujecie punkty. Najcenniejsze są czerwone kamienie – 3 punkty, potem zielone – 2 punkty i najsłabsze niebieskie – 1 punkt. 

Nasze wrażenia z rogrywek

Rozgrywka w Rune zajmuje raptem dziesięć, góra piętnaście minut. Zdecydowanie za szybką kończą się karty, gdyż w naszym przypadku każdy ociągał się z układaniem Mistrza Run, by zobaczyć, czy uda mu się stworzyć większy obszar. Grając z dziećmi głośno mówiliśmy na jakiej zasadzie układamy runy, czy zakrywamy, czy przykładamy. To pozwoli im kontrolować sytuację, sprawdzać przy okazji dorosłego, a wszelki błąd chętnie Wam zaraz wypunktują. 

Długo zastanawiałam się, czy Rune to losowa gra i po wielu rozgrywkach dochodzę do wniosku, że tego elementu, niewiele w rozgrywce. Tak naprawdę bardzo dużo zależy od naszych i innych graczy decyzji. Jedno zagranie może zniszczyć budowany od początku plan, a inne zaskoczy nas dodatkowym bonusem.

 

Warto zaznaczyć, że karty run podzielone są na sześć sekcji, na których znajdują się kamienie runiczne. Na karcie zawsze są trzy runy niebieskie, dwie zielone i jedna czerwona w różnych układach. W sumie najmniej jest czerwonych kamieni, a najwięcej niebieskich. Łatwo stworzyć obszar z błękitnych pól, ale pamiętajmy, że mają one najniższą wartość. Grając w Rune trzeba się nieźle nagimnastykować, by znaleźć korzystny układ run. Nie zdziwcie się, że będziecie obracać co chwilę karty, albo chodzić wokół stołu. To świetny trening dla rozruszania naszej przestrzennej wyobraźni. 

Rune to przyjemna i szybka karcianka, do tego zmieści się w małej torebce i jest na każdą kieszeń. To świetny tytuł na początek, więc jeśli lubicie tajemnicze klimaty, rozkminianie, kombinowanie, to gra powinna zwrócić Waszą uwagę. Już jutro (10.01.2022), ma ona swoją premierę, więc śpieszcie się, zanim skończy się nakład. 

 

Na koniec mam dwie drobne uwagi. Kart run jest zdecydowanie za mało, zbyt szybko kończy się rozgrywka, a człowiek chciałby jeszcze poszerzyć kontrolowane przez siebie obszary. Druga uwaga pochodzi od mojej córki, która zwróciła uwagę, że wszyscy Mistrzowie Run to panowie, czyżby mała dyskryminacja? Tymczasem mistrzynią została czerwona postać, bo jako jedyna nie ma brody =D. 

Uwaga na spojler

   moim zdaniem, kluczem do wygrania są zielone pola, ale cicho sza, nie mówcie innym.

Recenzja powstała w ramach współpracy z Moria Games

Więcej informacji o grze znajdziesz na stronie GramywPlanszowki.pl | GwP https://gramywplanszowki.pl/gra/1783/rune

 

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Wiktoria
Wiktoria
2 lat temu

Uwielbiamy karcianki i wszelkie kombinowanie! Dzięki za info!

Radjoka Radjokan
Radjoka Radjokan
2 lat temu

Mam, kupiłam, jeszcze nie ograłam:)

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close