Ceny nad morzem – raport z Władysławowa
Ceny nad morzem w tym roku może nie zaskakują, bo do inflacji wszyscy zdążyli się przyzwyczaić, niemniej niestety każą trzymać się za kieszeń. Z drugiej strony – paragony grozy, jakie pojawiają się od czasu do czasu w internecie, nie oddają w pełni rzeczywistości. Jak zatem jest naprawdę? Sprawdziłam, za ile się odpoczywa we Władysławowie.
Ile kosztuje nocleg nad Bałtykiem?
Ceny noclegów nad morzem poszły w górę, ale nie tak bardzo, jak można by się spodziewać. We Władysławowie da się upolować nocleg za 50 zł od osoby, ale trzeba przyjechać na tydzień. Podobnie jest w Karwi, więc pewnie i na całym wschodnim wybrzeżu. Jeśli ktoś przyjeżdża na dzień lub dwa, zapłaci więcej, nawet 70 zł. To zrozumiałe, bo generuje większe koszty, np. częstszego prania. Może też powodować puste przestoje.
Oczywiście powyższe ceny dotyczą noclegów w pensjonatach i kwaterach prywatnych. Hotele i apartamenty są dużo droższe. No ale co kto lubi. Ja nigdy nie poluję na drogie noclegi, bo nie wykorzystałabym ich potencjału. Ot, rano wychodzimy, wieczorem wracamy. Byle łóżko było wygodne.
Tanie obiady nad morzem – czy da się nie zbankrutować?
Ceny obiadów nad morzem zdrożały i to mocno. Zdecydowanie więcej, niż wynosi inflacja. Nie kłócę się z tym, bo rozumiem, że ostateczna cena jest składową wielu czynników. Niemniej takie są fakty. O zestawie z rybą za 25 zł można zapomnieć, a jeszcze dwa lata temu (tak, nawet na początku pandemii) nie było z tym problemu. W tej chwili trzeba raczej spodziewać się ceny w okolicach 35 – 40 zł. Ryby grillowane są droższe.
Oczywiście nie samą rybą człowiek żyje. Można jeść mięso. Jednak tu też nie jest różowo. Jeszcze rok, dwa lata temu, zestaw obiadowy (zupa, drugie, kompot) z mięsem kosztował średnio 20 zł. Dziś takie same zestawy kosztują minimum 30 zł, a potrafią dojść i do 40 zł. Zależy od miejsca i tego, co sobie zażyczymy zjeść.
Trochę tańsze są opcje typu placki ziemniaczane lub naleśniki. Tu ceny nie dochodzą do 20 zł, ale dużo im nie brakuje. Podobnie rzecz ma się z zapiekankami. Mam wrażenie, że one zdrożały dwukrotnie, ale mogę się mylić.
Mamo kup mi, czyli ile kosztują lody i gofry
Za dużego świderka i to wcale nie przy plaży zapłaciłam 10 zł. I na tym moja wiedza na temat cen lodów się kończy, bo jakoś nie mieliśmy na nie ochoty. I nie ze względu na ceny, bo te nie miały szans nas odstraszyć. Ot, nie było specjalnie gorąco i nie rozglądaliśmy się za lodami, więc ich cena była nam obojętna.
Moja redakcyjna koleżanka, Żaklina, twierdzi, że te świderki to lody typu Americana (bardzo być może) i one są droższe, kosztują nawet 12,50 zł. Tyle, że Żaklina porusza się po Pomorzu Zachodnim, może tam faktycznie ceny są wyższe, nie sprawdzałam. Za to ja na pewno dałam 10 zł, a Duśka upiera się, że to był duży lód.
Gofry niestety nie są tanie. Zdrożały i to bardzo. Rok temu za wypasionego gofra z bitą śmietaną i owocami płaciło się około 12 – 15 zł. Dziś to już 20 zł, a ponoć są i takie miejsca, gdzie płaci się jeszcze więcej. Za gofra z bitą śmietaną i polewą trzeba dać 15 zł. Suchy gofr bez dodatków to wydatek rzędu 6 –7 zł.
Czy warto kupować jedzenie na plaży?
Nigdy nie byłam fanką takich zachowań, bo to nigdy nie było tanie, a i ilość nie powala. Za sałatkę, która składała się głównie z arbuza, trzeba było dać 20 zł. Nie jestem pewna, ale podejrzewam, że na całego arbuza by wystarczyło. No, powiedzmy, że takiego mniejszego.
Za worek popcornu na plaży trzeba zapłacić 12 zł. Tyle samo za małą kawę w puszce. Szału nie ma. Zdecydowanie lepiej przynieść coś ze sobą, bo jadłodajnie w pobliżu morza także liczą sobie więcej, niż te w głębi miasta. Szczególnie za gofry, zapiekanki i kebaby.
Ceny pamiątek nad morzem, czyli czy faktycznie trzeba je kupować?
Powiem szczerze – ich jakość z roku na rok wydaje mi się coraz gorsza. Jeszcze kilkanaście lat temu naprawdę można było sobie przywieźć coś fajnego i do tego kupionego w przystępnej cenie. Teraz coraz więcej chińskiej, masowej tandety, niekoniecznie z morzem powiązanej.
Rokrocznie kupujemy magnesy i w tym roku ich ceny skoczyły średnio do 10 zł. Niegdyś kupowaliśmy za połowę tego. Za magnes ręcznie malowany zapłaciliśmy 16 zł, no ale powiedzmy, że to unikat, więc ma prawo być droższy. Podobnie sporo więcej płaci się za bransoletki. To akurat wiem, bo co roku kupuję.
Im młodsze dziecko zabierzemy w podróż, tym bardziej trzeba się za kieszeń trzymać, nie ma się co oszukiwać. Na najmłodszych czekają naprawdę spore pułapki, i to na każdym kroku. Szczególnie dużo jest automatów z tymi kulkami, co to kryją w sobie prezenty. Ceny od 1 do 5 zł.
Ceny zabawek tez poszybowały w górę. Duża łopatka do piachu kosztuje już 20 zł. Mała plastikowa figurka z ruchomą głową, przedstawiająca trudno zgadnąć co, to wydatek rzędu 30 zł.
Nie wszystko drożeje w ekspresowym tempie
Jest i dobra wiadomość w natłoku tych złych. Przejażdżki meleksami zdrożały bardzo symbolicznie, bo tylko o złotówkę, przynajmniej we Władysławowie. Po mieście zapłacimy 7 zł, do Chłapowa 8 zł. Co w sumie trochę mnie dziwi, bo prąd zdrożał, i to bardzo.
Jestem kilka kilometrów za Władysławowem ceny lodów świderków duzych 8zl gofry z bitą śmietana i owocami za 13.50 juz można dostać najdrożej zapłaciłam 16 zł za takiego gofra jeśli chodzi o obiady to ceny zup Ok 10-12zl drugie danie między 25 a 29zl tyle płaciłam za dorsza z ziemniakami i surowka. Nie widzę jakoś strasznej drożyzny w jedzeniu niż 3 lata temu w Jantarze. Jednak zakupy spożywcze to jest prawdziwy szok cenowy. Pozdrawiam z Ostrowa
Haczyk tkwi w tym, że z Ostrowa na plażę to kawałek jest 😉 No i chyba ratowników tam nie ma?
Łukęcin – suchy gofr 5 zł, z pudrem +1zl, z bitą śmietaną i polewą 14 zł. Duże lody włoskie 9 zł, gałka 5-6zl.
Zestaw dorsz z dodatkami 42 zł, sola nieco ponad 30 zł. Tyle płaciliśmy co roku np w Niechorzu. Ale już w Pobierowie ceny wyższe o około 2 zł. I tłumy..