Ciąża 16 kwietnia 2023

Choroby weneryczne u kobiet a ciąża i płodność

Choroby weneryczne a ciąża i płodność — co należy wiedzieć? Ciąża nie chroni przed chorobami wenerycznymi. Mało tego, jeśli w ciążę zachodzi kobieta, która nie wie, że jest zakażona, bo nie ma żadnych objawów, będzie bardziej podatna na szybsze rozwinięcie objawowej infekcji i większe ryzyko powikłań niż kobieta nieciężarna. A kiła, rzeżączka czy chlamydioza wcale nie są takie rzadkie w Polsce.

Jeśli chodzi o choroby weneryczne w Polsce to „złotą trójcą”, czyli najczęściej występującymi są: chlamydioza, rzeżączka i kiła. Sporadycznie zdarzają się pacjenci z zakażeniem rzęsistkiem pochwowym czy mykoplazmozą.

Przy czym w statystykach sprawa nie wygląda źle. Ale… Nie powinny uspokajać oficjalne dane na temat liczby nowo wykrywanych chorób wenerycznych w Polsce. Wprawdzie jest obowiązek ich zgłaszania przez lekarzy do bazy prowadzonej przez nadzór epidemiologiczny, ale z jednej strony nie zawsze jest dopełniany, a z drugiej istnieje prawdopodobnie relatywnie spora grupa pacjentów, którzy o chorobie po prostu nie wiedzą. Dlaczego? Dlatego, że nie mają objawów. Dotyczy to na przykład rzeżączki czy chlamydiozy u kobiet – często przebiega bezobjawowo lub skąpoobjawowo, co niestety, nie znaczy, że nie sieje w organizmie zniszczeń, a nadto transmisja patogenu na partnerów seksualnych odbywa się bez przeszkód.

Częstość występowania chorób wenerycznych w Polsce

  • Rzeżączka: 523 przypadki w 2019 roku (1,36 na 100 tys. zakażeń), 246 w 2020 roku (0,64 na 100 tys.)
  • Kiła: 1607 nowych przypadków w 2019 roku (zapadalność: 4,19 na 100 tys.), 710 w 2020 roku (zapadalność 1,85 na 100 tys.)
  • Kiła wrodzona: 14 przypadków w 2019 roku

Chlamydioza (choroby wywołane przez tę bakterię poza ziarnicą weneryczną) – 418 w 2019 roku (1,09 na 100 tys.), 169 w 2020 (0,44 na 100 tys.) (wszystkie dane za publikacją NIZP-PZH i GIS „Choroby zakaźne i zatrucia pokarmowe w Polsce w 2020 roku).

W kontekście powyższych statystyk należy zwrócić uwagę m.in na to, że w Wielkiej Brytanii, w której prowadzone są programy przesiewowe w kierunku rzeżączki, notuje się znacznie wyższą zapadalność na tę chorobę niż w Polsce – aż ok. 75 przypadków na 100 tysięcy mieszkańców. W Polsce jest niemal 75 razy mniejsza. Należy wątpić jednak w to, że to dlatego, iż Polki i Polacy są tak wstrzemięźliwi w praktykach seksualnych w porównaniu z Brytyjkami i Brytyjczykami.

Stąd epidemiolodzy i lekarze podkreślają, że dostępne informacje o liczbie zachorowań nie odpowiadają rzeczywistości. W powyższych danych statystycznych z Polski widać też efekt pandemii – niemal dwukrotnie mniejszą zapadalność niż rok wcześniej. Zdaniem wielu specjalistów to nie tyle efekt braku zachorowań, a niemożności zgłoszenia się do profesjonalisty.

Lek. Monika Wasilewska dermatolog – wenerolog z Centrum Medycznego Damian wskazuje, że w poradniach wenerologicznych w czasie pandemii zanotowano istotny spadek zgłaszających się na leczenie, także do Kliniki Dermatologii i Wenerologii w Szpitalu Klinicznym Dzieciątka Jezus, która jest jednym z najlepszych ośrodków wenerologicznych w Polsce.

Choroby weneryczne w ciąży

Na szczęście pacjentki w ciąży z chorobą weneryczną stanowią mniejszość u specjalisty dermatologa zajmującego się wenerologią. Najczęściej tego rodzaju konieczność konsultacji pojawia się w sytuacji dodatnich badań przesiewowych w kierunku kiły – te rutynowo wykonywane są u każdej kobiety w ciąży będącej pod opieką ginekologa. Dodatni wynik w kierunku kiły nie zawsze oznacza chorobę. Sytuacja taka wymaga dokładnej weryfikacji, czy są to fałszywie dodatnie wyniki czy też trzeba wdrożyć leczenie. Choroby weneryczne a ciąża  

„Warto rozwiać mit, który wciąż gdzieś krąży, że ciąża chroni przed zakażeniem chorobami wenerycznymi. Jest wręcz przeciwnie – ciąża jest bowiem stanem tolerancji układu immunologicznego i dlatego właśnie ciężarne są bardziej podatne na szybsze rozwinięcie objawowej infekcji, mają wyższe ryzyko rozwoju choroby rozsianej i większe ryzyko powikłań, np. zajęcia układu nerwowego, w tym zapalenia nerwu wzrokowego z uszkodzeniem wzroku w przypadku kiły. W przypadku chlamydii czy rzeżączki istnieje zagrożenie tzw. SARA (sexually acquired reactive arthiritis), czyli reaktywnego zapalenia stawów związanego z chorobą weneryczną” – mówi lek. Monika Wasilewska.

Choroby weneryczne a ciąża: co grozi dziecku?

Zarażenie chorobą weneryczną przyszłej mamy jest ogromnym zagrożeniem dla jej nienarodzonego jeszcze dziecka, choć wiele zależy od rodzaju choroby i jej etapu.

„Zakażenie płodu to bardzo poważna sytuacja, bo może dojść do poronienia, przedwczesnego porodu lub – w przypadku kiły – urodzenia dziecka z kiłą wrodzoną, co oznacza szereg zaburzeń dotyczących skóry, rozwoju kości, ośrodkowego układu nerwowego czy zębów i są to trwałe powikłania, z którymi dziecko boryka się potem przez całe życie” – ostrzega specjalistka.

Jeśli kobieta została przed porodem zarażona rzeżączką czy chlamydiozą, istnieje ryzyko zarażenia dziecka drogą okołoporodową, na skutek którego u noworodków dochodzi do zapalenia spojówek. Dlatego też nowo urodzonym dzieciom rutynowo zakrapla się oczy roztworem azotanu srebra (tzw. zabieg Credego) jako przeciwdziałanie zapaleniu rzeżączkowemu lub chlamydiozie ocznej, które – nieleczone – wywołują u dzieci ślepotę.

„Chlamydia i mykoplazmoza niosą ze sobą także ryzyko rozwoju u dziecka zapalenia płuc, które stanowi zagrożenie dla ich życia, dlatego nawet jeżeli mamy tylko podejrzenia, że mogło dojść do zakażenia, bezwzględnie należy podjąć leczenie” – podkreśla lekarka.

Zarażenie dziecka chorobą weneryczną wiąże się z ryzykiem upośledzenia jego rozwoju na całe życie.

W przypadku kiły może dojść do rozwoju tzw. zespołu kiły wrodzonej – to bardzo groźne powikłanie, które objawia się przede wszystkim zmianami skórnymi (wysypka pęcherzykowa lub grudkowo-plamista), nieprawidłowym wzrostem kości, zmianami w ośrodkowym układzie mózgowym, czyli występowaniem mikroudarów i niedokrwienia tkanki nerwowej, zapalenia opon mózgowych, zapalenie rogówki, które uszkadza wzrok.

„Typowy dla tego zakażenia jest nieprawidłowy rozwój kostno-zębowy, którego objawem jest m.in. nos siodełkowaty oraz deformacja zębów – bardzo charakterystyczne stygmaty kiły wrodzonej. Wiele objawów zostaje z dzieckiem na całe życie” – ostrzega lek. Monika Wasilewska.

Na szczęście do takich sytuacji w Polsce dochodzi jednak rzadko (kilkanaście przypadków rocznie) – zdecydowana większość kobiet korzysta z opieki lekarskiej w czasie ciąży, a na samym jej początku wykonywany jest test mający na celu wykrycie ewentualnego zakażenia krętkiem kiły – bakterią wywołującą tę chorobę.

Jeśli chodzi o choroby weneryczne, warto też wspomnieć o zakażeniu wirusem opryszczki zwykłej typu 1, 2 (wirus HSV) czy zakażeniu wirusem brodawczaka ludzkiego HPV w okolicy anogenitalnej.

Jak wyjaśnia lekarka, objawowa infekcja HSV okołoporodowo może doprowadzić do zakażenia noworodka i wystąpienia u niego infekcji układu nerwowego. Pierwotne zakażenie okołogenitalne wirusem opryszczki w I i II trymestrze może doprowadzić do rozwoju wad płodu z grupy tzw. zespołu objawów wrodzonego zakażenia u noworodków TORCH (ang. TORCH syndrome).

Jeśli chodzi o zakażenia HPV w ciąży, to często dochodzi do znacznego rozrostu zmian brodawkowych w okolicy krocza, co stanowi przeszkodę do porodu drogami natury i stanowi ryzyko zakażenia dziecka.

„Choroby weneryczne na wczesnych etapach dobrze się leczą, ale trzeba bardzo pilnować wizyt, przestrzegać zaleceń od wenerologa, bo może się to bardzo źle skończyć. Często wiążą się z tym osobiste dramaty, bo na jaw wychodzą problemy z niewiernością partnera” – mówi lekarka.

Choroby weneryczne a ciąża: leczenie

Powinno się rozpocząć jak najszybciej. Dostępne są standardy postępowania i leczenie bezpieczne dla kobiet w ciąży. Gdy pochodzenie choroby jest bakteryjne (jak w przypadku kiły, rzeżączki, chlamydii) mamy do dyspozycji antybiotyki. Lekarka wskazuje, że w przypadku kiły najlepsze są iniekcje z penicyliny, czyli starego leku, który jest bardzo skuteczny. Problem pojawia się, gdy kobieta jest uczulona na penicylinę. Według wytycznych należy ją odczulić i następnie podać penicylinę, ale w praktyce jest to bardzo trudne do wykonania.

Jeśli chodzi o choroby wirusowe, takie jak zakażenie HSV czy HPV, można podawać leki lub podjąć leczenie zabiegowe, które jest bezpieczne w ciąży.

Choroby weneryczne a płodność

Przebycie choroby wenerycznej to nie tylko kłopoty w ciąży, ale także problemy z zajściem w ciążę.

„Choroby wenerologiczne są najczęstszą przyczyną niepłodności mechanicznej u kobiet. W Europie powoduje je najczęściej chlamydioza, która nie u wszystkich pacjentek daje objawy, można więc ją przejść i nawet o tym nie wiedzieć, a pozostałością jest powikłanie w postaci zrostów w jajowodach. Podobnie jest z rzeżączką, która z kolei jest najczęstszą przyczyną niepłodności w Stanach Zjednoczonych, a której efektem jest zapalenie narządów miednicy mniejszej i także zrosty jajowodów, utrudniające zapłodnienie. Dlatego planując ciążę, nawet mając stałego partnera, warto zrobić przesiewową diagnostykę w kierunku takich chorób jak kiła, zakażenie HIV czy WZW typu B i C, żeby zabezpieczyć siebie i dziecko” – radzi wenerolog.

Warto dodać jeszcze jedno – zabezpieczenie mechaniczne, czyli prezerwatywa, chroni nie tylko przed niechcianą ciążą, ale też przed chorobami przenoszonymi drogą płciową. Należy też pamiętać, że do zakażenia chorobami wenerycznymi dochodzi w trakcie każdego rodzaju kontaktu seksualnego, czyli waginalnego, analnego lub oralnego.

Źródła:

  • Wytyczne dotyczące diagnostyki i leczenia kiły wrodzonej
  • Rekomendacje Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego

Źródło informacji: Serwis Zdrowie
Źródło zdjęcia: Ömürden Cengiz/Unsplash
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Zdrowie 16 kwietnia 2023

Czym grozi jazda hulajnogą?

E-hulajnogi podbijają świat. Jak pokazują jednak nowe badania, z jazdą na tym wehikule wiąże się ryzyko specyficznych urazów, do których  na dodatek dochodzi coraz częściej. Warto wiedzieć, jakie ryzyko stwarza nieostrożna jazda i jak zmniejszyć zagrożenie.

Wypadki na hulajnodze mogą być poważne

Nic dziwnego, że elektryczne hulajnogi zyskują na popularności – oferują świetny sposób na ominięcie korków, są niedrogie, a przy tym dają niemałą frajdę z jazdy. Do tego wiele miast inwestuje w systemy wypożyczania hulajnóg przez smartfonowe apki. Jednak, mimo że rozwijane prędkości nie są wysokie, to użytkownik pojazdu jest w dużej mierze nieosłonięty i porusza się często w zatłoczonym otoczeniu. O wypadki na hulajnodze i urazy w takich warunkach nietrudno. Opublikowane właśnie badanie autorstwa zespołu z londyńskiego St Mary’s Hospital i innych brytyjskich ośrodków pokazało, że na elektrycznych hulajnogach częściej dochodzi do poważnych obrażeń ciała, niż na rowerach. Naukowcy przeanalizowali dane na temat pacjentów w dowolnym wieku, przyjmowanych do szpitali w Anglii i Walii w 2021 roku. Choć hulajnogi odpowiadały za niecałe 300 przyjęć do klinik, a rowery – za ponad 2,5 tys., to użytkownicy hulajnóg częściej trafiali na oddziały leczące poważne urazy i na oddziały intensywnej terapii.

Nieco ponad 35 proc. przypadków z udziałem użytkownika hulajnogi dotyczyło poważnego urazu głowy, a 39 proc. – kończyny. W przypadku kolarzy odsetki te wyniosły natomiast niecałe 20 i nieco ponad 27 proc. Miłośnicy rowerów częściej padali natomiast ofiarą uszkodzenia miednicy lub klatki piersiowej. „Te wczesne wyniki sugerują większe relatywne prawdopodobieństwo doznania poważnej traumy na e-hulajnodze niż na rowerze. Wskazują jednocześnie na odmienny charakter urazów” – piszą autorzy pracy opublikowanej w piśmie „Injury Prevention”.

Coraz więcej poszkodowanych

Liczba wypadków przy tym rośnie. Dobrze pokazało to amerykańskie badanie sprawdzające wzrost takich zdarzeń między rokiem 2014 i 2018. Naukowcy zauważyli wyraźną zmianę, szczególnie w roku ostatnim. W czasie badania, w USA, na e-hulajnogach doszło do prawie 40 tys. wypadków z zarejestrowanymi urazami. Liczba wypadków na 100 tys. osób wzrosła w uwzględnionym okresie o 222 proc, a liczba przyjęć do szpitala – o 365 proc. Ta analiza także pokazuje, że nierzadko dochodzi do urazów głowy – w 2018 roku, na 14 651 urazów 4707 dotyczyło tej właśnie części ciała. Liczba uszkodzeń kończyn górnych wzrosła natomiast z ponad tysiąca do ponad 3700, a dolnych – z ponad 1700 do ponad 4700. Najpowszechniejszym rodzajem urazu było złamanie (27 proc.). Relatywnie częste były też stłuczenia, otarcia i rany szarpane. Jedna z przyczyn częstych urazów głowy, jest dosyć trywialna. Otóż naukowcy przywołują inne badania, według których tylko kilka proc. amatorów jazdy na hulajnodze zakłada kask. Badanie pokazało jednocześnie, że 36 proc. ofiar wypadków stanowiły kobiety, a najbardziej narażoną na zranienia grupą były osoby w wieku od 18 do 34 lat, a także osób poniżej 18 roku życia. „Donosimy o znaczącym wzroście częstości urazów i hospitalizacji związanych z jazdą na e-hulajnogach, w latach 2-14-2018, szczególnie w ostatnim roku” – piszą naukowcy w swojej pracy.

Wypadki na hulajnodze. Uwaga rodzice!

Przez wypadki na hulajnodze coraz częściej cierpią także dzieci. W ubiegłym roku donieśli o tym autorzy jednego badań przedstawionych w trakcie 2022 American Academy of Pediatrics National Conference & Exhibition. Zauważyli oni, że w latach 2011-2020 urazy doznawane przez dzieci na elektrycznych hulajnogach stały się jednocześnie poważniejsze i częstsze. W 2011 roku mniej niż jeden uraz na 20 wymagał hospitalizacji, a zgłoszonych przypadków było 130. W roku 2022 – już 1 na 8 wypadków wymagał przyjęcia do szpitala, a wszystkich zdarzeń było prawie 250. Średni wiek poszkodowanych wyniósł 11 lat, a ponad 40 proc. stanowiły dziewczęta.

Również wśród dzieci i młodzieży często dochodziło do urazów głowy (10 proc.), w tym wstrząśnienia mózgu, pęknięcia czaszki, wewnętrznych krwotoków. Najczęściej jednak dochodziło do złamań rąk (27 proc.). „Roczna liczba uszkodzeń ciała doznanych na e-hulajnogach wzrosła w latach 2011-2020, po części, prawdopodobnie z powodu wzrostu popularności pojazdów wynajmowanych przez aplikację. Nasze badanie opisało spektrum urazów pojawiających się u dzieci i pomoże pracownikom oddziałów ratunkowych w odpowiednim przygotowaniu a także rodzicom i rodzinom w lepszej trosce o bezpieczeństwo” – zwraca uwagę główny autor badania, dr Harrison Hayward z Children’s National Hospital. „Rodzice, których dzieci jeżdżą na e-hulajnogach powinni wiedzieć, jak najlepiej o to bezpieczeństwo zadbać. Kaski to podstawa, ponieważ ponad 10 proc. zgłoszonych urazów dotyczyło głowy” – podkreśla ekspert i przypomina badania, według których kaski, użytkownikom rowerów ratują niejednokrotnie życie.

Piłeś? Nie jedź

Nie dotyczy to tylko samochodów, ale wszystkich pojazdów, również e-hulajnóg, co dobrze pokazało badanie przeprowadzone w Berlinie. To miasto o wysokiej popularności tego środka lokomocji. Naukowcy przeanalizowali informacje o wszystkich ofiarach wypadków na e-hulajnogach, którzy między czerwcem i grudniem 2019 roku trafili do czterech miejskich oddziałów ratunkowych. Analiza ukazała różne informacje. Wśród 248 pacjentów ok. połowa stanowiły kobiety, a średni wiek uczestników niebezpiecznych zdarzeń wyniósł 29 lat (od 5 do 81). Ponad połowa wypadków miała miejsce w weekendy, a urazy zwykle dotyczyły różnych części ciała, w tym głównie kończyn i głowy. Badanie pokazało jednocześnie wysokie zagrożenie ze strony alkoholu – urazowe uszkodzenia mózgu wiązały się, w dużej mierze właśnie z jego spożyciem. kilka zaleceń mają. „Badanie to opisało przypadki urazów związanych z użytkowaniem e-hulajnóg w dużym, europejskim mieście. Bardziej restrykcyjne przepisy, kaski oraz techniczne modyfikacje e-hulajnóg powinny w przyszłości ograniczyć związane z tymi pojazdami wypadki skutkujące urazami” – wyniki podsumowują naukowcy.

Wypadki na hulajnodze — jak ich uniknąć?

Jak więc zmniejszyć ryzyko wypadku i urazu? Zajęli się tym już specjaliści z amerykańskiej Komisji ds. Bezpieczeństwa Produktów Konsumenckich.

Punkt pierwszy na sporządzonej liście to wspominany już kask, z zaleceniem dodania do niego ochraniaczy dla kolan i łokci. Po drugie, przed jazdą lepiej sprawdzić, czy pojazd nie jest uszkodzony. Dobrze też jest przetestować hamulce, bo droga hamowania zależy od różnych czynników, w tym pogody. Równie ważne są zalecenia producenta np. co do wagi czy wieku kierowcy. Kolejna sprawa to widoczność – elektryczne hulajnogi są nieduże i lepiej zakładać, że inni użytkownicy drogi mogą jej kierowcy nie zauważyć na czas. Dlatego, zawczasu trzeba zwalniać, w razie potrzeby używać sygnału dźwiękowego, a także unikać gwałtownych, trudnych do przewidzenia ruchów.

Cały czas trzeba przyglądać się drodze – sprawdzać, czy nie pojawiają się na niej jakieś przeszkody, choćby nierówności. W razie pojawienia się takich, które można pokonać – odpowiednio wcześnie trzeba zwolnić i przyjąć właściwą pozycję. Obie ręce cały czas powinny spoczywać na kierownicy, mimo że czasami pojawia się pokusa, aby jedną z niej zdjąć w różnych celach. Eksperci zwracają też uwagę na to, aby nie zabierać pasażerów, unikać rozpraszaczy (np. muzyki), oraz nie popisywać się (nawet jeśli jakiś trick nie spowoduje od razu wypadku, to np. podskoki mogą naruszyć strukturę pojazdu i poskutkować urazem później). Eksperci przypominają także o odpowiednim parkowaniu, ponieważ stojąca w niewłaściwym miejscu hulajnoga stwarza zagrożenie dla innych osób na drodze. W przypadku wypożyczanych pojazdów, dobrym zwyczajem będzie zgłaszanie wszelkich usterek, które mogłyby zagrażać następnemu użytkownikowi. Oczywiście, jeździć można tylko na trzeźwo. Fachowcy podkreślają także znaczenie zdrowego rozsądku i odpowiedzialności – przypominają np., że większości kolizji można uniknąć po prostu zmniejszając prędkość. Może się wydawać, że jest tego wiele, ale tak naprawdę, to proste do wprowadzenia zasady, a skorzystać może i użytkownik hulajnogi i inne osoby na drodze.


Źródła:
Praca naukowa porównująca wypadki na e-hulajnogach i na rowerach
Praca naukowa na temat wzrostu częstości wypadków w USA
Doniesienie na temat wypadków wśród dzieci
Praca naukowa na temat różnych aspektów wypadków na e-hulajnogach
Opracowanie amerykańskiej Komisji ds. Bezpieczeństwa Produktów Konsumenckich
Źródło informacji: Serwis Zdrowie
Źródło zdjęcia:  Kelly Sikkema/Unsplash
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
W szkole 15 kwietnia 2023

Sposoby na osiągnięcie dobrych wyników w nauce szkolnej

Z badań wynika, że wyników w szkolnej nauce nie poprawia ślęczenie nad książkami czy tabletem poza momentami dojazdu na rozmaite zajęcia dodatkowe. Liczą się inne, z pozoru banalne sprawy. Na wiele z nich mamy wpływ. Dobre wyniki w nauce szkolnej — jak je osiągnąć? Dowiedz się więcej.

Naukowe badania wskazują na przykład na kolosalne znaczenie snu.

„Eksperymenty na zwierzętach pokazują, że sen jest krytyczny dla nauki i zapamiętywania. Pokazaliśmy, że to samo dotyczy ludzi. Zbyt mało nocnego snu u studentów pierwszego roku, na początku nauki oznaczało gorsze wyniki pod koniec semestru, 5-9 tygodni później. Niedobór snu może szkodzić zdolności studentów do zdobywania wiedzy na zajęciach” – przestrzega prof. David Creswell, autor badania opublikowanego niedawno na łamach periodyku „Proceedings of the National Academy of Sciences”.

On i jego koledzy przeanalizowali zwyczaje i wyniki 600 pierwszorocznych studentów z trzech różnych uczelni. Początek studiów, jak podkreślają badacze, to dla wielu młodych osób moment, kiedy po raz pierwszy zaczynają całkowicie decydować o tym, jak spędzają swój czas. Uczestnicy spali średnio po 6,5 godziny na dobę. Studenci, którzy przeznaczali na wypoczynek mniej niż 6 godzin, doświadczali przy tym wyraźnego spadku umysłowych możliwości. Nie pomagały żadne zabiegi, jeśli chcieli sobie pomóc, po prostu musieli się wyspać.

Biegiem po wiedzę

A kiedy już adept zdobywania wiedzy się wyśpi, w rozkład dnia powinien wpisać ćwiczenia – te ruchowe. Badania pokazują, że warto się odpowiednio zmęczyć i to nie tylko intelektualnie. Jak na przykład pokazali badacze z Uniwersytetu Wschodniej Finlandii, siedzący tryb życia chłopców w wieku 6-8 lat sprawiał, że pogarszały się ich wyniki w nauce.

„Niski poziom umiarkowanej i intensywnej aktywności fizycznej oraz duża ilość czasu spędzanego na siedzeniu przez chłopców w pierwszej klasie wiązały się z gorszą umiejętnością czytania w klasach 1-3” – informuje dr Eero Haapala, autor odkrycia.

Finlandzka grupa poczyniła swoje obserwacje w badaniu z udziałem ponad 150 dzieci. Co ciekawe, wyniki w tym badaniu obserwacyjnym nie wskazały na takie same skutki siedzącego trybu życia u dziewczynek. Ale obszerne brytyjskie badanie Children of the 90-ties, znane też jako Avon Longitudinal Study of Parents and Children (ALSPAC) pokazało silny wpływ sportu i ruchu na szkolne wyniki nastolatków, w tym wypadku szczególnie u dziewcząt. Naukowcy zmierzyli ilość czasu przeznaczanego na ruch przez dzieci w wieku 11 lat i sprawdzali ich rezultaty w różnych dziedzinach (język angielski, matematyka i nauki ścisłe) przez kolejne lata.

Niestety, badanie wskazało, że średnio młodzież przeznaczała na fizyczną aktywność dużo mniej czasu niż się zaleca. Jednocześnie, w każdym wieku (aż do 15-16 lat), we wszystkich uwzględnionych obszarach edukacji wyniki były lepsze u dzieci, które więcej się ruszały. Szczególnie na wysiłku zyskiwały oceny dziewcząt uzyskiwane z nauk ścisłych. dobre wyniki w nauce szkolnej

„To ważny wynik, szczególnie w świetle polityki Wielkiej Brytanii i Komisji Europejskiej nacelowanej na zwiększenie udziału kobiet w dziedzinach związanych z nauką” – komentowali rezultaty autorzy badania.
Słodycze do kosza, a w tornistrze butelka z wodą

Powyższe odkrycia wskazują, że na sukces w uczeniu się wpływają podobne elementy życia, które korzystnie działają na rzecz zdrowia. Naturalnie warto w takim razie zastanowić się nad dietą – czy i tu tzw. zdrowa dieta ma przełożenie na wyniki w nauce. Wygląda na to, że tak.

Kiedy np. naukowcy z Tufts Friedman School of Nutrition Science and Policy przyjrzeli się osiągnięciom i diecie 850 uczniów szkół podstawowych, zauważyli, że konsumpcja dużych ilości słonych snacków i słodkich napojów znacząco pogarszała wyniki szkolnych testów.

„Niezdrowe style żywienia wiązały się z gorszymi osiągnięciami akademickimi” – stwierdzają naukowcy. – „Strategie oparte na stosowaniu różnorodnych składników odżywczych mogą pozytywnie wpłynąć na wyniki uczniów i ich rozwój” – uważają.

Oprócz odpowiedniego jedzenia, ważna jest też woda – w odpowiednich ilościach. W jednym z eksperymentów, spośród ponad 80 dzieci w wieku 9-11 lat, część przez cztery dni miała utrzymać swoje przyzwyczajenia związane z ilością wypijanej wody, część – zwiększyć tę ilość do 2,5 litra dziennie, a część zmniejszyć do 0,5 litra. Po tym czasie naukowcy zmierzyli ich nawodnienie oraz sprawność intelektualną. Oczywiście uczniowie, którzy pili mniej, były słabiej nawodnione. To natomiast miało związek z wynikami w testach.

„Dzieci o lepszym nawodnieniu lepiej radziły sobie z zadaniami, które wymagały elastyczności poznawczej. Przy tym czwartego dnia, większe nawodnienie spowodowało wyraźną zmianę w składzie moczu, a także pomagało w radzeniu sobie z przechodzeniem między różnymi zadaniami” – piszą w swojej pracy naukowcy.
Natura wspiera umysł

Dobrze też mieć na uwadze środowisko, w którym uczeń czy student spędza swój czas. Choć nowe osiedla często projektuje się z myślą o włączaniu do nich zielonych terenów, z otoczeniem oświatowych placówek bywa różnie. Tymczasem zielone otoczenie może pomóc w szkolnych czy akademickich osiągnięciach.

Badanie autorstwa zespołu z Pennsylvania State University, Abington pokazało, że nawet możliwość spoglądania na naturę przez okno wspomaga naukę. Badacze zmierzyli wyniki studentów uczących się w dwóch klasach – z widokiem na betonowy mur oraz na naturalny krajobraz.

Po pierwsze okazało się, że druga grupa miała bardziej pozytywne nastawienie. Po drugie, należący do niej studenci mieli na koniec semestru lepsze oceny, choć nie zanotowano różnic w obecności na zajęciach.

„Wyniki te sugerują, że klasy z widokiem na naturę dają studentom przewagę. Wskazują, też, że włączenie naturalnych elementów do otoczenia może wspierać pozytywne nastawienie i osiąganie dobrych wyników” – piszą naukowcy.

Dobre wyniki w nauce szkolnej. Kto z kim przestaje ten taki się staje

Odpoczynek, ruch, dieta, zielone naturalne otoczenie… do tego należy dodać jeszcze odpowiednie środowisko rówieśnicze. Przekonują o tym badacze z rosyjskiej Wyższej Szkoły Ekonomicznej. Taką zależność zauważyli, obserwując ponad setkę uczniów – ich wyniki w nauce szkolnej i relacje z innymi. Okazało się, że dzieci zawierając przyjaźnie na początku nauki nie zwracały uwagi na osiągnięcia szkolne. Jednak z czasem wszyscy członkowie danej grupy przyjaciół uczyli się na podobnym poziomie. Większość tych uczniów, którzy otaczali się osobami z sukcesami w szkole, poprawiła własne oceny.

Niestety, działała też odwrotna zależność – młode osoby, które przyjaźniły się z uczniami, którzy nie najlepiej radzili sobie z nauką w szkole, z czasem także osiągały gorsze wyniki.

„Przyjaźń z tymi, którzy mają lepsze wyniki szkolne, pomaga w nauce „- mówi Sofia Dokuka, autorka pracy opublikowanej w piśmie „PLOS One”.

Wczesne początki

Warto zwrócić uwagę na to, że w toku edukacji procentuje to, co działo się jeszcze przed rozpoczęciem szkoły. Jeden z działających w tym okresie mechanizmów pokazała grupa badaczy z University of New York, która sprawdziła, dlaczego dzieci z bogatszych, lepiej wykształconych rodzin mają w nauce więcej sukcesów. Jak się okazało, w okresie przedszkolnym lepiej sytuowane dzieci miały więcej szans na rozwijanie zdolności językowych. To z kolei przełożyło się na późniejsze wyniki, w wieku nastoletnim. Różnica w umiejętnościach werbalnych odpowiadała aż za 50 proc. przewagi uzyskiwanej nad dziećmi z rodzin biedniejszych. Co więcej, z upływem czasu różnice w osiągnięciach się pogłębiały.

„Nasze wyniki pokazują, że prowadzona w domu nauka dzieci poniżej 5. roku życia jest naprawdę ważna dla ich szans na późniejsze sukcesy akademickie. Dzieci z rodzin uplasowanych na lepszej pozycji społecznej, jeszcze zanim rozpoczną szkołę, są bardziej zaznajomione z językiem używanym w systemie formalnej edukacji i wymaganym przez nauczycieli” – tłumaczy autorka badania, prof. Sophie von Stumm.

Badacze zalecają m.in. czytanie dzieciom bajek czy angażowanie ich w rozmowy. Takie aktywności, według naukowców, z jednej strony zacieśniają więzi z rodzicami, a z drugiej pomagają rozwinąć kompetencje emocjonalne i społeczne.

Marek Matacz dla zdrowie.pap.pl


Źródła:
Doniesienie o znaczeniu snu
https://www.eurekalert.org/news-releases/979637
Doniesienie o szkodliwym wpływie siedzącego trybu życia
https://www.eurekalert.org/news-releases/791726
Doniesienie na temat wpływu ćwiczeń na wyniki nastolatków
https://www.eurekalert.org/news-releases/550779
Praca naukowa na temat wpływu żywienia na wyniki w nauce
https://eventscribe.com/2019/ASN/fsPopup.asp?Mode=posterInfo&PosterID=203788
Praca naukowa na temat znaczenia nawodnienia organizmu
https://www.eventscribe.com/2019/ASN/fsPopup.asp?Mode=presInfo&PresentationID=543785
Praca naukowa na temat wpływu przyrody
https://journals.sagepub.com/doi/10.1177/0013916513499583
Doniesienie o znaczeniu wczesnego rozwijania zdolności językowych
https://www.eurekalert.org/news-releases/568368
Doniesienie na temat wpływu kontaktów z innymi uczniami
https://www.eurekalert.org/news-releases/677894
Źródło informacji: Serwis Zdrowie
Źródło zdjęcia: Serwis Zdrowie
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close