Dlaczego młodzież rozmawia z AI, pyta czatbota o porady życiowe i czy to ma sens

Dlaczego młodzież rozmawia z AI o problemach? Wyobraź sobie, że twoje dziecko, zamiast przyjść do ciebie z pytaniem: „Co mam zrobić, jeśli pokłóciłem się z najlepszym przyjacielem?” – wpisuje je w okienko czatbota. Nie do Google’a, nie do forum dla nastolatków, tylko do sztucznej inteligencji. Tak, tej samej, której używasz, żeby sprawdzić przepis na ciasto bezglutenowe albo dopytać o prognozę pogody na weekend. Brzmi dziwnie? A może bardziej znajomo, niż się wydaje?
Zamiast do rodzica – do czatu
Coraz więcej młodych ludzi traktuje AI jak cyfrowego doradcę, mentora albo… powiernika. I nie chodzi tylko o pytania techniczne typu: „Jak napisać CV do pierwszej pracy?” czy „Co to znaczy gaslighting?”. Młodzież pyta AI o emocje, relacje, wybory życiowe, a czasem o bardzo osobiste sprawy: jak radzić sobie z lękiem, czy to normalne, że czuję się samotnie, co zrobić, gdy ktoś mnie hejtuje.
Dlaczego? Bo czatbot nie ocenia. Nie przewraca oczami. Nie każe „nie przesadzać”. Odpowiada zawsze. O każdej porze dnia i nocy. I najważniejsze – odpowiada spokojnie i rzeczowo, czego czasem brakuje nawet najlepszym dorosłym.
Czatbot nie krzyczy
AI nie podnosi głosu, nie ironizuje, nie rzuca: „Za moich czasów to się rozmawiało, nie smarkało w social mediach”. Dla nastolatka, który dopiero uczy się rozumieć siebie, to bywa zbawienne. Nie musi walczyć o uwagę. Nie boi się reakcji. Po prostu pisze i dostaje odpowiedź. Czasem mądrą, czasem może zbyt ogólną, ale zawsze – jakąś.
Dla wielu młodych ludzi AI to taki cyfrowy pamiętnik z funkcją „odpowiedz mi”. Tyle że nie zostawia śladów w zeszycie, tylko w głowie. Bo to, co „mówi” AI, ma czasem większy wpływ niż zdanie nauczyciela czy komentarz mamy.
Czy to dobrze, że młodzi pytają czatbota?
To zależy. Jeśli traktują AI jako pierwszy krok, żeby uporządkować myśli albo poszukać wsparcia, to może być całkiem dobre narzędzie. Taki współczesny kołcz bez buciarstwa. Czatbot może pomóc nazwać emocje, zasugerować strategie radzenia sobie ze stresem, a nawet podsunąć pomysł, jak rozmawiać z rodzicem czy nauczycielem. Dla wielu młodych to bezpieczne pole testowe – tu można zadać nawet głupie pytanie i nie usłyszeć: „I ty się takimi rzeczami przejmujesz?”.
Ale jeśli AI staje się jedynym źródłem wsparcia, to już sygnał ostrzegawczy. Bo nawet najbardziej zaawansowany czat nie zastąpi prawdziwego człowieka. Nie zauważy smutku w oczach, nie przytuli, nie powie „chodź, pogadamy” z ciepłą herbatą w ręku. A czasem właśnie tego najbardziej potrzeba.
AI jako lustro
Ciekawe jest też to, że młodzi używają AI, żeby lepiej zrozumieć siebie. Pytają: „Dlaczego jestem taka nerwowa?”, „Czemu nie potrafię się skupić?”, „Czy mam ADHD?” To już nie tylko „czy to normalne?”, ale „co AI mówi o mnie?”. To pytania, które kiedyś zadawało się psychologowi lub zapisywało w pamiętniku. Dziś zadaje się maszynie.
I tu wchodzimy na ciekawy grunt. Bo choć AI nie diagnozuje, nie analizuje dzieciństwa i nie daje jednoznacznych odpowiedzi, to może pomóc młodemu człowiekowi zadać pytanie lepiej. A to już dużo.
Co możemy z tym zrobić jako dorośli?
Zamiast panikować, że „dzieci gadają z robotami zamiast z nami”, warto zapytać: „Dlaczego to AI stało się bezpieczniejsze niż ja?” Może to moment, żeby zatrzymać się i pomyśleć, czy nasze reakcje nie zamykają rozmów, zanim się na dobre zaczną.
Nie chodzi o to, żeby konkurować z czatem. Ale żeby dać młodym to, czego AI nie da nigdy – autentyczną bliskość, czas i zrozumienie. A jeśli AI może w tym pomóc – jako narzędzie, drogowskaz, pierwszy przystanek na drodze do pomocy – to czemu nie?
Podsumowując: AI nie zastąpi rodzica, przyjaciela, ani psychologa. Ale może być nowym językiem, w którym młodzi mówią o tym, co ich boli. I jeśli ich słuchamy – nie tylko tego, co mówią do nas, ale też tego, co wpisują w czat – to może mamy jeszcze szansę być częścią tej rozmowy.