Dlaczego warto kupić dziecku smartwatch z kartą SIM?
Smartwatch z kartą SIM to, przyznaję, prezent, który uważałam za niepotrzebny. No ale dziecko sobie wymarzyło, budżet na urodziny był zarezerwowany, niech będzie. Dziś myślę, że to jeden z praktyczniejszych prezentów, jakie podarowaliśmy naszej córce.
Dlaczego warto kupić smartwatch z kartą SIM?
Przede wszystkim dlatego, że wyklucza to konieczność noszenia do szkoły telefonu i w ogóle wychodzenia z domu z telefonem, jeśli faktycznie nie ma takiej potrzeby (np. perspektywa robienia zdjęć).
Smartwatch jest jak zegarek – zawsze na wierzchu. Z telefonami bywa różnie, wciśnięte na dno plecaków tracą zasięg, albo są niesłyszalne, bo małolaty potrafią zapomnieć o włączeniu powiadomień po wyjściu ze szkoły, kina itp. Smartwatch przynajmniej zawibruje i to już jest coś. Nie ma opcji, że dziecko nie usłyszy lub nie poczuje. Ja widzę dużą różnicę. Kiedy wysyłałam dziecku SMS-y na telefon, często były odczytywane dopiero w domu. Odkąd jest smartwatch, komunikacja przebiega nam znacznie sprawniej.
Smartwatch ma ograniczone możliwości i to też, paradoksalnie, jest jego zaletą. Oczywiście liczba funkcji zależy od modelu (i jego ceny), ale mówimy tu o prostych smartwatchach dla dzieci. Duśka ze swojego zegarka może dzwonić do osób, które wcześniej dodała do kontaktów, odbierać SMS-y (wydaje mi się, że od wszystkich, ale głowy nie dam), wysyłać emotki na chacie (to jedyna forma kontaktu pisanego, bo na SMS-y nie może odpisywać), robić słabej jakości zdjęcia, sprawdzać pogodę, czas i liczbę kroków, które przeszła. Aha, i grać w jakiegoś chomika. I to chyba wszystko. Ja mogę sprawdzić, gdzie ona się aktualnie znajduje, ustawić tzw. bezpieczne strefy, zadzwonić do niej (także na video chacie), sprawdzić, kogo ma w kontaktach i ile kroków przeszła. I to tyle.
Smartwatch ma jedną zasadniczą zaletę, której nie ma telefon – nosi się go na ręce, a nie w ręce. Niby można zdjąć, ale kto by się w to bawił? No i po co? Nie ma więc opcji, w której małolat idzie przez miasto ze smartwatchem w dłoni i pakuje się na przejście dla pieszych wprost pod nadjeżdżający samochód. To swego rodzaju detoks, czasem naprawdę przydatny.
Prosty smartwatch, nawet ten z kartą SIM, nie ma możliwości przeglądania internetu, więc właściwie nie ma po co stale w nim grzebać. Pakiet internetu wykorzystywany jest do ustalania i wysyłania lokalizacji, pobierania danych pogodowych, korzystania z chata i video połączeń. 1 GB wystarcza mojemu dziecku naprawdę na długo.
Czy smartwatch z kartą SIM ma wady?
W zależności od tego, jak spojrzymy na urządzenie, to samo można uznać za zaletę lub wadę.
Nie można odpisywać na SMS-y i w ogóle pisać, więc z jednej strony jest to wada, z drugiej nie ma opcji, że dziecko zacznie pisać na zegarku gdzieś w przestrzeni publicznej.
Można dzwonić tylko do osób dodanych wcześniej do kontaktów za pomocą aplikacji w telefonie (przynajmniej tak jest w modelu Duśki), więc nie da się awaryjnie zadzwonić do kogoś innego, co może być kłopotliwe. Z drugiej strony – mniej kontaktów, mniej rozmów.
Dodatkowa karta SIM to dodatkowy koszt. Moim subiektywnym zdaniem warto go ponieść, ale wiem, że w dzisiejszych czasach trzeba się nieraz dobrze nagimnastykować, żeby spiąć domowy budżet, więc nie oceniam, jeśli ktoś powie, że go nie stać. Mogę tylko dodać, że Duśka ma w zegarku taryfę na kartę i ładujemy konto, jak się środki skończą. Wychodzi około 10 zł na półtora miesiąca. Nie będę się tu bawić w kryptoreklamę, jeśli ktoś chce poznać szczegóły, to zapraszam na nasz profil na Facebooku, zdradzę szczegóły w wiadomości prywatnej.
Nie wszystkie modele oferują możliwość podsłuchiwania, co się dzieje w najbliższym otoczeniu dziecka. Mnie to akurat nie przeszkadza, ale jeśli dla kogoś taka funkcja jest kluczowa, powinien zwrócić na to uwagę przy zakupie. Wbrew pozorom nie jest to standard w smartwatchach dla dzieci.
Ile kosztuje smartwatch z kartą SIM?
Mówiąc krótko: od kilkudziesięciu złotych do ponad tysiąca, a pewnie da się znaleźć i droższe modele. Tylko że kupując smartwatch z kartą SIM dla dziecka, wcale nie musimy sięgać po ten z najwyższej półki.
Po pierwsze, umówmy się – to tylko dziecko i wszystko może się zdarzyć. Po drugie – z pierwszym smartwatchem jest jak z pierwszym telefonem – ma się go po to, żeby się dowiedzieć, jaki powinien być ten drugi. Pierwszy musi mieć podstawowe funkcje, estetycznie wyglądać, gwarantować przynajmniej częściową wodoodporność (wiadomo, że w smartwatchu za kilkaset złotych nie da się pływać, ale powinien przetrwać przypadkowe zachlapanie przy myciu rąk) i sprawiać dziecku frajdę. Z czasem się okaże, które funkcje są kompletnie nieprzydatne, a których brakuje.
O ile mnie pamięć nie myli, smartwatch mojego dziecka kosztował około 300 zł i uważam, że to w zupełności wystarczy. W tej cenie, a nawet taniej, da się znaleźć smartwatch z kartą SIM, przez który można się kontaktować z dzieckiem i ustalać na bieżąco jego położenie.
Zdjęcie: Mirella
Ja na początku miałam wątpliwości, ale w sumie koleżanka mnie przekonała. Wybraliśmy Kevina z Manty i córce bardzo się spodobał – wiadomo – różowy. A dla mnie ważne, że ma GPS i SOS