Koty to indywidualiści, dzieci – mali monopoliści. Czy taki duet ma rację bytu? Okazuje się, że jak najbardziej tak. Dzieci i koty potrafią świetnie koegzystować. Ponadto posiadanie zwierzaka to dla dziecka lekcja wielu nowych umiejętności.
Kot i noworodek, czy to się może udać?
Z praktyki wiem, że może. Miałam w domu kota i noworodka i problemów z tym faktem nie było żadnych. Dziecko spało w swoim łóżeczku, kot tradycyjnie z nami w łóżku. Do łóżeczka wszedł raz, jak tylko zostało rozłożone, dostał po nosie i więcej tego nie zrobił. Podobnie było z wózkiem.
Ale… mój kot, właściwie to kotka, była naprawdę bardzo mądra. Rozumiała, co wolno, czego nie i nie robiła nam żadnych numerów. Dacie wiarę, że mogłam zostawić jedzenie na stole i wyjść z domu? Nigdy nic nie zniknęło. Ba! Nie było nawet śladów wędrowania po stole. Tym bardziej nie miałam oporów, żeby zostawić kota i dziecko w jednym pokoju.
Miałam natomiast problem z kotem sąsiadów, który potrafił uparcie wchodzić mi do domu i do łóżeczka. Uciekał na mój widok, ale twardo powtarzał eksperyment, jak tylko mógł. Pomogła dopiero moskitiera w drzwiach wejściowych. Miałam też w swoim życiu wiele innych kotów i wiem, że z tamtymi nie byłoby tak łatwo. Czasem trzeba po prostu odizolować kota od noworodka dla bezpieczeństwa ich obu, przy czym na początku to jednak bardziej dziecka. Zaprzyjaźnią się trochę później.
Ponoć są koty, które śpią w łóżeczkach dziecięcych. Powiem Wam, że ja bym się na ten eksperyment nie zdecydowała. Koty to jednak koty, kładą się, jak chcą, czasem niemal na twarzy. Maluch nie da rady kota odsunąć i nieszczęście gotowe. A i sierść na prześcieradle niemowlaka nie jest najlepszą opcją.
Dobrą metodą na oduczenie kota wchodzenia do łóżeczka lub wózka jest napełnienie go napompowanymi balonami. Naukę trzeba zacząć, zanim dziecko pojawi się na świecie i kontynuować tak długo, jak długo kot nie zrozumie, że to nie jego miejsce. Powinien zrozumieć szybko, bo huk pękających pod pazurami balonów nie jest przyjemny.
Jak pogodzić ze sobą niemowlę i kota?
Tu znowu dużo zależy od kota, bo dziecko, jak to dziecko – wiedzy dostatecznej jeszcze nie ma, inteligencją nie grzeszy, za to chęciami do eksperymentów jak najbardziej. Wkładanie paluszków do ucha lub oka, ciągnięcie za ogon? No czyż łatwo o drugą równie wspaniałą zabawę sensoryczną? Sęk w tym, że nie każdy kot na to pozwoli. Moja kotka nie pozwalała i na szczęście starała się do dziecka nie zbliżać. Kiedy jednak dziecko próbowało zbliżyć się do kota, bez wahania wystawiała pazury.
Dla równowagi miałam kiedyś kota, z którym można było robić dosłownie wszystko, łącznie z bujaniem nim za ogon, a on nigdy nie protestował i się nie bronił. Także… nie ma jednej recepty i nie ma łatwej odpowiedzi. Jeśli nie da się kota od dziecka odizolować, trzeba mieć na oku jedno i drugie. Co w sumie przy niemowlaku jest dość naturalne, przynajmniej jego się z oka nie spuszcza.
Czego dziecko może nauczyć się od kota?
Skoro wydaje się, że koty to takie straszne stworzenia, to czy w ogóle warto łączyć je z dziećmi? Na pewno tak, ale trochę później, gdy maluch zacznie rozumieć ciąg przyczynowo-skutkowy i wyciągać wnioski ze swoich zachowań. Okazuje się, że kot może nauczyć dziecko wielu pozytywnych rzeczy:
– Empatia – czyli nie ciągnij kota za uszy, bo go to boli. Jak kot kilka razy ucieknie albo wystawi pazurki, to dziecko na pewno zrozumie, że nie można go krzywdzić.
– Szacunek – kot to nie pluszak, ma swoje humory i nie daje się przytulać na żądanie. Trzeba uszanować, że akurat nie chce się bawić, tylko woli spać.
– Delikatność – koty w większości nie lubią agresywnych pieszczot, nawet za mocne głaskanie może być dla nich nieprzyjemne. Warto nauczyć dziecko, jakie pieszczoty kot lubi (najczęstsze to drapanie za uchem lub pod brodą), a jakich stanowczo nie akceptuje. Dziecko szybko nauczy się delikatności, bo kot na pewno da do zrozumienia, co mu się nie podoba.
– Obowiązkowość – kota trzeba regularnie karmić i sprzątać po nim. Ten drugi obowiązek dotyczy raczej starszych dzieci, ale już kilkulatek może dosypać jedzenia do miski.
– Porządek – tak, tak, przy kocie nie można mieć bałaganu, bo zaraz coś zrzuci ze stołu lub biurka, wturla pod łóżko albo zrobi coś równie nieprzewidywalnego. Nigdy nie miałam tak wysprzątanego domu jak wówczas, gdy mieszkało w nim pięć kotów jednocześnie! Tylko nie mówcie tego mojemu mężowi 😛
– Aktywność fizyczna – no czyż można się oprzeć zabawie z kotem? Szczególnie w ogrodzie? Nic skuteczniej nie odciągnie dziecka od telefonu, tabletu lub komputera niż właśnie kot. To działa też na dorosłych, sprawdziłam na sobie 😉
– Opiekuńczość – obserwowałam to na przykładzie mojego kota i córki, którzy raczej w symbiozie nie żyli. Mimo to Duśka, gdy była w wieku przedszkolnym (później niestety kota już nie było), zawsze pamiętała o sprawdzeniu, czy kot wrócił na noc do domu. Robiła to całkowicie bezinteresownie, bo nasza kotka była już wówczas stara i niechętna dzieciom.
Jeśli przekonałam Was, że dziecko i kot to dobry duet, zastanówcie się, czy przede wszystkim Wy jesteście gotowi na przyjęcie pod swój dach zwierzaka. Nie ma się co oszukiwać – na dorosłych spada więcej związanych z tym obowiązków. No i od razu przemyślcie, co zrobicie z pupilem w wakacje.
Zdjęcie: Pixabay