Jutro mecz o wszystko. Przeczytaj koniecznie, jeśli jesteś żoną kibica
Mecz otwarcia za nami, jutro mecz o wszystko. Jak zwykle. Jeśli chodzi o polską piłkę nożną, to niestety jest przewidywalna do bólu. Macie w domu kibiców? Powiem Wam, jak sobie z nimi poradzić. Bo łatwo nie będzie…
Wykreujcie się na ekspertki – to na pewno ułagodzi niejednego mężczyznę
Moje drogie, ponieważ w Waszych domach mogą dziać się rzeczy różne, a instrukcja jak przetrwać mundial może nie do końca zadziałać, mam dla Was tylko jedną dobrą radę – weźcie byka za rogi i nie przejmujcie się za bardzo. Euro minie. Cokolwiek by się nie działo, wzruszajcie ramionami, mówcie, że to było do przewidzenia, z miną ekspertek twierdźcie, że i tak nie mieliśmy szans, a jeśli ktoś uważał inaczej, to jest zwyczajnie głupi, co mecz ze Słowacją dobitnie udowodnił. Aha, podbijecie Wasze notowania, jeśli zauważycie, że w owym meczu nie było żadnego spalonego. Sam fakt, iż wiecie, co to jest spalony, sprawi, że urośniecie w oczach partnerów.
No bo jak ten mecz się prezentował, no jak? Brak wykończenia akcji wręcz kłuł w oczy, od początku nasi kopacze grali tak, jakby im brakowało jednego zawodnika po drugiej stronie pola, podania były niecelne, albo robione na pamięć, niestety ta pamięć szwankowała, bo w miejscu, w którym zawodnik teoretycznie miał być, było powietrze. Wyraźnie widać było brak ogrania i wzajemnego zrozumienia. Nie wiem, czy można tych naszych piłkarzy nazwać drużyną. Jakoś mało drużynowo się zachowywali.
Nie zapomnijcie wypowiedzieć się o bramkarzu, w końcu to on dwa razy wyjmował piłkę z siatki. Ja akurat za Szczęsnym nie przepadam, chociaż ogólnie jest ceniony. Osobiście wolę Fabiańskiego, na moje oko broni lepiej, niestety moje zdanie nie ma znaczenia. Widzę tu powtórkę z rozrywki, niegdyś też Dudek był numerem jeden a Majdan rezerwowym. Ja wolałam Majdana.
No ale o Szczęsnym można odważnie mówić, że jest Nie-Szczęsny. Nic Wam nie grozi.
Nie dajcie sobie wmówić, że wszystko byłoby inaczej, gdyby nie czerwona kartka
Nie byłoby, bo ten mecz i tak był słaby od samego początku. Za to Krychowiak zwyczajnie przeszarżował, bo widać było, że sędzia się nie patyczkuje, a kolorowe kartoniki wyciąga nader chętnie. Nie wiem, czemu trener go nie zdjął, jak był jeszcze na to czas.
No ale jak znam naszych panów, to będą się tego argumentu trzymać niczym pijany płotu, więc przypomnijcie im uprzejmie (tu możecie naprawdę błysnąć wiedzą), jak to było w 1991 roku we włoskiej Genui, kiedy to Legia grała z tamtejszą Sampdorią. Niewtajemniczonym zdradzę, że sędzia naprawdę robił, co mógł, żeby Legia ten mecz przegrała. W tamtej sytuacji nawet remis oznaczał zwycięstwo i awans do dalszych rozgrywek w Pucharze Zdobywców Pucharów. Dla Sampdorii, obrońcy tytułu, był to niewyobrażalny cios. Sęk w tym, że Legia była naprawdę drużyną, a nie zlepkiem gwiazd. Dowiozła remis, chociaż czerwoną kartkę dostał sam bramkarz, ni mniej, ni więcej tylko Maciej Szczęsny, ojciec pierwszego bramkarza naszej reprezentacji. Obrońca w bramce? Toż to niby jak przepustka do strzelania gola za golem prawda? Nic z tego. Tamten mecz przeszedł do historii, mówiło się o nim jeszcze długo i wspomina do tej pory. Więc nie dajcie sobie wmówić, że czerwona kartka coś zmienia. Jak drużyna trzyma poziom, to nic nie zmienia.
Na Lewandowskiego za bardzo nie plujcie, bo to świętość narodowa
Też do końca nie rozumiem dlaczego, bo w meczu się jakoś specjalnie nie popisał, no ale niech będzie. Możecie poprzestać na stwierdzeniu, że sam całego meczu wygrać nie mógł, nie miał okazji, pomocnicy się nie spisali, a brak Piątka i Milika był wyraźnie widoczny. Z czym ja osobiście się nie zgadzam, ale czasem trzeba zdobyć się na jakąś dyplomację.
Żeby nie było, ogólnie Roberta Lewandowskiego lubię. Wiem, że dla drużyny zrobił dużo i że gdyby go nie było, to byśmy w ogóle do Euro 2020 nie awansowali. No ale teraz wyraźnie ma gorszy okres. Albo naprawdę ten Piątek z Milikiem są potrzebni. Niestety na ich pojawienie się nie ma szans.
Czy jest sens oglądać mecz z Hiszpanią?
Powiem szczerze, że zbyt wielu przystojniaków nie dostrzegłam, więc jeśli liczycie na walory estetyczne, to może być słabo (chyba że Hiszpanie nadrobią), natomiast sam mecz ze Słowacją dostarczył mi sporo emocji. No ale ja naprawdę lubię piłkę nożną, nie próbuję się podlizywać mojemu mężowi i potrafię wyciągać z zakamarków pamięci różne ciekawe fakty niczym magik królika z kapelusza. Uważam na przykład, że każdy mecz da się wygrać, nawet ten skazany na klęskę. Skoro Lewandowski potrafi strzelić pięć goli w dziewięć minut, to niby czemu nie na Euro? Wystarczy, że się postara, prawda? Kocopały? To sobie przypomnijcie finał Ligi Mistrzów z 2005 roku. No, znajdą się panowie, którzy powiedzą, co się wtedy wydarzyło? A może Wy pamiętacie?
Jak będzie jutro? A skąd ja to mogę wiedzieć? Zapas chipsów mam, jeśli mąż zadba o piwo, to na pewno będzie miło. Czy wygramy? Pewnie nie, bo Hiszpania to trudny przeciwnik. Ale co tam, mecz otwarcia już był, jutro mecz o wszystko, w środę mecz o honor i można wracać do domu. Przynajmniej nie będzie takiej sytuacji, że nie da się na urlop normalnie jechać, bo Polacy grają o puchar i trzeba siedzieć przed telewizorem zamiast na plaży. To nam nie grozi 😛