Karmienie piersią. Znany ląd, odkrywany na nowo z każdym dzieckiem
Mój najmłodszy – trzeci z kolei maluch, skończył właśnie sześć miesięcy. Cały czas karmię go wyłącznie piersią. W zasadzie powinnam już zacząć mu wprowadzać jakieś dodatkowe posiłki, ale wcale mi do tego nie spieszno.
Koniec wyłącznego karmienia piersią, to dla mnie wyjątkowy moment, kiedy maluch przestaje być na przysłowiowym „maminym cycku”. Każdy może go wtedy nakarmić, przestaje być takim małym słodkim cycoholikiem 😉 To taki swoisty krok w „dorastanie”, który odciągam, jak mogę najdłużej, bo uwielbiam te nasze wspólne chwile, kiedy patrzymy sobie głęboko w oczy. Kiedy wtulony we mnie otrzymuje to, co mogę mu dać najcenniejszego. Naturalny, zdrowy, specjalnie dla niego przygotowany pokarm…
Pewne doświadczenie już w tym zakresie mam. W końcu kolejny raz karmię malucha piersią. Pomyślicie sobie pewnie, że za trzecim razem już wszystko wiadomo, więc pewnie żadnych problemów nie miałam.
I tak i nie:
Tak, bo wiem już jak przystawić dziecko do piersi.
Tak, bo wiem czego się spodziewać.
Tak, bo nie stresuję się tym.
Tak, bo jestem spokojniejsza i bardziej zrelaksowana.
Tak, bo wierzę w swój instynkt.
Tak, bo nie przejmuję się ciociami dobra rada (większość z nich ma mniej dzieci niż ja, więc łatwo je zbyć ;))
Nie, bo wiem co mnie czeka (ból, ale o tym za chwilę).
Nie, bo każde dziecko jest inne.
Nie, bo nie wszystko można zaplanować.
Doświadczenie z wcześniejszych ciąż i karmienia pomaga, ale czasem też przeszkadza. Mam niezwykle wrażliwe piersi i dlatego mimo tego, że to nie pierwszy raz, i w tym przypadku przez ponad półtora miesiąca czułam ból za każdym razem, gdy Oskar zasysał pierś, aż podskakiwałam odruchowo, to było niezależne ode mnie.
Jestem raczej odporna na ból, w końcu urodziłam troje dzieci naturalnie bez znieczulenia. Mimo to, moment kiedy maluch łapał za pierś zawsze był na początku dużym problemem.
Oczywiście jakoś sobie z tym poradziłam w każdym przypadku i dzięki temu starszaki karmiłam około półtora roku, zarówno Adiego jak i Niśkę. W obu przypadkach mimo trudnych początków ten okres był dla mnie okresem bardzo wyjątkowym, czasem tylko dla nas -mnie i maleństwa.
Nie wiem, ile będę mogła tym razem karmić synka. W końcu nie tylko ode mnie to zależy, ale też, a może i przede wszystkim od niego oraz od różnych okoliczności, na które często nie mamy wpływu. Mam jednak zamiar cieszyć się tym jak najdłużej. Bo nic, nigdy nie zastąpi nam tej niesamowitej bliskości…
Oj tak piękny to był czas kiedy karmiłam syna 1.5 roku choć poczatki były koszmarnie trudne a corke niestety tylko 6 miesięcy a było o wiele łatwiej niż za pierwszym razem, ale to niestety z mojej winy zanikl pokarm nie mogłam sobie tego wybaczyć
Ważne, że choć te 6 miesięcy się udało, dla córki to bezcenne ?
Co do koszmarny początków z synem, miałam podobnie z Adim, pogryzione brodawki, potworny ból, krew, brak pokarmu, wiszenie na piersi po godzinie i więcej nieraz… Dopiero gdy zaprosilam doradcę laktacyjnego na prywatną wizytę domową, zobaczyła wszystko, doradzil co pozmieniać w kwestii karmien, dodała otuchy i udało się ustabilizowac sytuację ?
Syna karmiłam tylko (albo aż) pół roku, niestety z mojej winy odrzucił pierś. Teraz córkę karmię prawie pół roku i tu zapowiada się długie karmienie z czego ogromnie się cieszę. Początki nie są łatwe.
Trzymam kciuki, aby tym razem też karmienie piersią trwało podobnie jak u starszych dzieci. Faktycznie ból początkowy przy przystawianiu jest dość mocny i może przeszkadzać. Ale te aspekty na tak przy kolejnym dziecku są bardzo ważne. Przy starszym synku pierwszy miesiąc był walką o poprawne przystawianie, z córką byłam dużo spokojniejsza i dużo szybciej korygowałam złe chwytanie. 🙂 przez to teraz mając dwa miesiące jest małą pyzunią bo uwielbia mleko:) POzdrawiam i powodzenia!