Ciąża i dziecko 10 września 2019

Mamo, tato, chcę mieć zwierzątko!

Które dziecko nie chciałoby mieć zwierzaka? Myślę, że większość, gdyby tylko miała zielone światło od rodziców, zamieniłaby swój dom w małe zoo. Jednak to my dorośli decydujemy, czy i jakie zwierzę zamieszka z nami. Ważne by ta decyzja była świadoma i przemyślana.

Jeśli przeanalizowaliście już wszystkie „za i przeciw” i skłaniacie się, by przyjąć pod swój dach nowego domownika, to dorzucę swoje trzy grosze – czyli plusy decyzji na „Tak”. Trzy grosze, jako posiadaczka trzech kotów 😉

W moim rodzinnym domu zawsze były zwierzęta i pewnie dlatego w dorosłym życiu długo nie zastanawiałam się, by otworzyć drzwi i serce na czworonogi. Gdy obserwuję, jaki wspaniały kontakt ma mój syn z naszymi pupilami, nie mam żadnych wątpliwości, że to była jedna z lepszych, choć niełatwych decyzji. W tym miejscu tylko krótko wspomnę, że posiadanie zwierzęcia to nie tylko same przyjemności, to także dodatkowe obowiązki, czas, spore koszty, ewentualne problemy i przede wszystkim ogromna odpowiedzialność.

Dlaczego więc warto mieć w domu zwierzaka?

Naukowcy twierdzą, że zwierzęta pozytywnie wpływają na niemalże każdą ze sfer rozwoju człowieka — fizyczną, emocjonalną, społeczną, a nawet intelektualną. Amen. A ja sama wyliczyłam kilka niezaprzeczalnie ważnych według mnie powodów.

M jak Miłość

Pierwsze co mi się nasuwa, to zwierzęce przeogromne pokłady bezwarunkowej miłości. Nic innego nie zastąpi relacji między człowiekiem a zwierzakiem. Zwierzęta zawsze są blisko, mają dla nas czas i dają nam poczucie bezpieczeństwa. Moje dziecko każdy dzień zaczyna i kończy przytulaniem się do Gaji – jego ulubionej kotki.

S jak Spokój

Dotyk i głaskanie zwierzaka relaksuje, koi zmysły i wycisza. Kontakt fizyczny ze zwierzęciem nie tylko poprawia samopoczucie, ale i wpływa na zmniejszenie agresji i impulsywności. Obojętnie jaka nie byłabym zestresowana czy przygnębiona, kontakt z moimi kotami zawsze mnie rozluźnia i uspokaja.

W Stanach Zjednoczonych już w latach siedemdziesiątych zapoczątkowano terapię z udziałem zwierząt, tzw. Pet terapię. W domach spokojnej starości wolno trzymać zwierzęta, można je także przyprowadzać do szpitali, bo wszyscy wiedzą, jak pozytywnie oddziałują na pacjentów.

W jak Ważne cechy

Dziecko w kontaktach z czworonogiem uczy się odpowiedzialności, delikatności, czułości i wrażliwości na potrzeby innych. Uczy się też tolerancji, zrozumienia dla uczuć i nastrojów innych oraz umiejętności panowania nad sobą. Czego chcieć więcej?

D jak Dobre nawyki

Posiadanie zwierzęcia daje dzieciom okazję, by uczyć się obowiązkowości, systematyczności, pokonywania swojego lenistwa czy własnej wygody. Ja nie mam żadnych negatywnych doświadczeń związanych z tym, że Aleks nie dba o koty. Wręcz przeciwnie, to on jako pierwszy dostrzega pustą miskę i nigdy nie narzeka, że musi sprzątnąć kuwety. Gdyby jednak było inaczej, to zadaniem rodzica jest uświadomienie, albo przypomnienie, że zwierzątko to nie zabawka – ma potrzeby i samo bez nas sobie nie poradzi.

R jak Ruch

Jest to też dobra motywacja dla najmłodszych członków rodziny do rozwoju ruchowego – dzieci chętnie raczkują, czy trenują pierwsze kroki. Także ta sfera nie pozostaje bez wpływu w przypadku starszych – poprawa krążenia, pracy mięśni, polepszenie kondycji – taką funkcję spełniają spacery z psem, ale i codzienna zabawa z kotem, królikiem, szczurem…

C jak Ciekawość świata

Zwierzę w domu to doskonała okazja, by dzieci poznały jego naturę i zwyczaje, by poszerzały wiedzę na temat gatunku, którym się opiekują. Pasjonująca jest analizowanie zachowań i obserwacja ptaków, gadów, patyczaków czy rybek. Wtedy rozwija się naturalna ciekawość poznawcza dzieci, którą dodatkowo możemy pogłebiać przez czytanie książek, przeglądanie atlasów, oglądanie filmów przyrodniczych.

O jak Odporność

Dzieci, które wychowują się w domu ze zwierzętami, rzadziej niż inne łapią wirusy, z rzadka chorują na astmę i alergie. Takie są wyniki badań, a ja ze swojej strony mogę tylko potwierdzić, że i w naszym przypadku ta teoria też się sprawdza. 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Dom 6 września 2019

Zero waste – filozofia życia, która zmieni świat?

Zero waste znaczy dosłownie – zero marnowania. Trend ten zrodził się, a jakże, w Stanach Zjednoczonych, a jego idee są ściśle powiązane z ekologią. Mniej śmiecenia, mniej wyrzucania, mniej marnotrawienia. Moim prywatnym zdaniem to powrót do tego, co mieliśmy w Polsce jeszcze kilkadziesiąt lat temu.

Zero waste – zasady

Jak każda filozofia, tak i zero waste ma swoje zasady. Przy czym warto zauważyć, że są to konkretne rzeczy, które możemy wprowadzić w życie, a nie żadne uduchowione tyrdum dyrdum typu: myśl pozytywnie, uśmiechnij się do pięciu osób, oddychaj przeponą. Nie. Zero waste wprowadza konkretne rozwiązania:

  1. Naucz się odmawiać. W tym wypadku nie chodzi o odmawianie wszystkim wszystkiego, ale o odmawianie przyjmowania rzeczy, których tak naprawdę nie potrzebujemy. W jakie pułapki wpadamy najczęściej? Bierzemy ulotki, gratisy (bo ładne i za darmo), przynosimy do domu gazetki z marketów, dajemy sobie wcisnąć próbki kosmetyków, których nie potrzebujemy i nie wykorzystamy. Mało tego – szybko je po prostu wyrzucimy, tym samym przyczyniając się do zwiększenia produkcji śmieci.

Czy nasza odmowa coś zmieni? Pojedynczy człowiek wiele nie zdziała, ale im więcej osób przestanie przynosić do domu niepotrzebne gadżety, tym szybciej firmy wycofają się z ich produkcji.

  1. Ogranicz swoje potrzeby. Zasady rządzące rynkiem są proste – marketingowcy doskonale wiedzą, że aby coś sprzedać, najpierw muszą nam wmówić, że faktycznie tego czegoś potrzebujemy. Sprytne sztuczki socjotechniczne sprawiają, że kupujemy kolejną kompletnie niepotrzebną rzecz, święcie wierząc, że bez niej nie damy rady normalnie funkcjonować. A czy aby na pewno musimy zmieniać całą garderobę co sezon albo wyrzucać stary, ale działający robot kuchenny tylko dlatego, że ten nowy ma o jedną funkcję więcej? Chyba najbardziej jaskrawym przykładem jest częste zmienianie smartfonów, bo przecież „dwuletni to już złom”. Zgodnie z filozofią zero waste powinniśmy nie tylko odpowiedzialnie podejmować decyzje o wydawaniu własnych pieniędzy, ale też zastanowić się, co stanie się z kupionymi przez nas produktami, kiedy już przestaną nam służyć.
  1. Używaj rzeczy używane. Niekoniecznie chodzi o to, by ubierać się wyłącznie w lumpeksach, aczkolwiek jest to jak najbardziej zalecane. Ta zasada ma nas zachęcić do korzystania ze wszelkich przedmiotów z drugiej ręki (to, że komuś przestało być potrzebne, nie oznacza, że nam nie będzie dobrze służyć), używania przedmiotów, dopóki się da (nic to, że na rynku są nowsze modele), stawiania na rozwiązania wielorazowe – woreczki na warzywa, torby na zakupy, szklane butelki zamiast plastikowych, bidony itp. Z kupowania wszelkich jednorazówek (talerze, kubki, długopisy, golarki, napoje w plastikowych butelkach) po prostu trzeba zrezygnować. Im więcej używanych rzeczy kupimy, tym mniej nowych będzie potrzeba, a więc pośrednio przyczyniamy się do ograniczenia zaśmiecania planety.

Używanie rzeczy używanych wymaga dużych zmian w mentalności, bo niestety ostatnie lata rozbuchanego konsumpcjonizmu wyrobiły w nas przekonanie, że sięganie po przedmioty używane świadczy o niskim statusie materialnym i jest zwykłym obciachem.

Kiedyś spotkałam pewną panią, niemłodą, która opowiadała mi, jak to po wojnie w każdym domu była szafa, a w tej szafie półka na rzeczy do przerobienia i użycia jeszcze raz. O wszystko było ciężko, więc nic się nie wyrzucało. Patchworkowe kołdry wcale nie są wynalazkiem ostatnich lat. Ta pani z przykrością mówiła o swojej córce, która wyrzuca niepotrzebne rzeczy i przy okazji pieniądze na nowe. Tak, tak, zero waste królowało w Polsce już w latach pięćdziesiątych!

  1. Naucz się dawać drugie życie rzeczom. Domowy recykling to bardzo fajna sprawa. Wystarczy trochę wyobraźni i można wyczarować coś fajnego z przedmiotów, które miały iść na śmietnik. Oczywiście wymaga to trochę wprawy, ale z czasem można się nauczyć dostrzegać potencjał w czymkolwiek, choćby i połamanym krześle. Warto też nauczyć się naprawiać to, co wymaga naprawy, zanim uznamy, że naprawdę naprawić się nie da.

Jeśli już rzeczywiście musimy coś wyrzucić, powinniśmy pamiętać o recyklingu. Segregowanie śmieci pozwala na łatwiejsze ich zagospodarowanie. Niesegregowane po prostu trafią na wysypisko lub, o zgrozo, na dno oceanu.

  1. Naucz się robić kompost. Z tym kompostem to może być trochę trudno, bo nie przy każdym bloku stoją kompostowniki, a w mieszkaniu o produkcję kompostu ciężko (aczkolwiek chodzą plotki, że da się na balkonie). Ale jak ktoś ma kawałek własnego podwórka, powinien o takim rozwiązaniu pomyśleć. Dzięki niemu wszelkie resztki jedzenia zamieniają się w pełnowartościowy nawóz, który przyda się do nawożenia roślin ogrodowych.

Zero waste na co dzień

No dobrze, a co takiego można robić na co dzień, by żyć w zgodzie z ruchem zero waste? Przecież codziennie nie kupujemy nowych telewizorów, nikt nam masowo nie wciska ulotek, nawet śmieci nie zawsze wyrzucamy codziennie. To, co na pewno warto, to mieć w torebce bądź plecaku torbę na zakupy (jeszcze w czasach mojego dzieciństwa było to oczywiste), bo nigdy tak na dobrą sprawę nie wiemy, kiedy zdarzy nam się wejść do sklepu. Rzeczy, których już nie potrzebujemy, można zaoferować innym osobom. Trend, który niegdyś był bardzo popularny (starsi ludzie do dziś niczego nie wyrzucają, tylko próbują oddawać młodym, z różnym skutkiem) powoli odradza się. Zamiast wyrzucać lepiej znaleźć kogoś, komu nam niepotrzebna rzecz może się przydać.

Zero waste w kuchni

Kiedyś na studiach uczono mnie, po czym poznaje się bogate społeczeństwo. Wiecie po czym? Po ilości odpadów spożywczych. Tam, gdzie jest bieda, jedzenia się nie marnuje. Trudno odmówić racji temu stwierdzeniu. Jedzenie wyrzucamy niemal automatycznie, bo nie lubimy odgrzewanego, nie mamy pomysłu na wykorzystanie resztek, nie zastanawiamy się, czy czasem nie trzeba zjeść czegoś w pierwszej kolejności, bo termin przydatności do spożycia jest bliski. Wyrzucamy też dlatego, że jest tanie – ot, lekko przyszło, lekko poszło. Oczywiście nikt nie wyrzuci kawioru, ale ziemniaki czy resztki sera jak najbardziej. Tymczasem z niewykorzystanym jedzeniem można zrobić naprawdę dużo. Choćby wszelkie zapiekanki czy potrawy jednogarnkowe. Jeśli nagotowaliśmy za dużo i nie chcemy jeść trzy dni tego samego, można zamrozić i wykorzystać w przyszłości. Warto też nauczyć się kupować dokładnie tyle, ile potrzebujemy. Układanie tygodniowego menu może nie jest łatwe, ale da się wytrenować.

Skłamałabym, gdybym powiedziała, że żyję w zgodzie z filozofią zero waste. Ale pierwszy krok już zrobiłam. Zawsze mam w plecaku torbę na zakupy.  

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Pielęgnacja 5 września 2019

Pielęgnacja jamy ustnej dzieci w wieku szkolnym – to musisz wiedzieć

Pielęgnacja jamy ustnej dzieci w wieku szkolnym może wydawać się tematem mało pociągającym, bo przecież z góry zakładamy, że starsze dzieciaki same już sobie poradzą i jeśli myją zęby przynajmniej dwa razy dziennie, to jest dobrze. Tymczasem problem jest bardziej złożony, o czym przekonałam się osobiście jakiś czas temu.

Pielęgnacja jamy ustnej dzieci w wieku szkolnym jest mi bliska, bo mój najstarszy syn uczęszcza do szkoły podstawowej. I oczywiście od najmłodszych lat uczyliśmy go, i sami dawaliśmy dobry przykład tego, jak ważna jest higiena jamy ustnej. Gdy syn nauczył się samodzielnie myć zęby, wydawało mi się, że dwukrotne szczotkowanie w ciągu dnia wystarczy. Ale jakiś czas temu na kontroli u stomatologa pokazały się drobne ubytki, efekt samodzielnego – zapewne pobieżnego mycia. Niby nic poważnego, ale jednak.

Po wizycie postanowiłam, że zrobię trochę więcej, niż tylko sprawdzę, czy moje dziecko (w sumie to dzieci, bo przecież dbamy o higienę i zdrowie trójki synów!) nie tylko myje dokładnie zęby, ale stosuje wszystkie rady naszej pani stomatolog.

Pielęgnacja jamy ustnej dzieci w wieku szkolnym – to musisz wiedzieć:

Szczotkowanie zębów –  to dopiero początek

Nie bez przyczyny specjaliści powtarzają, że mycie zębów dwa razy dziennie to absolutne minimum dla zdrowych zębów. Idealnie by było, by szczotkować zęby – oraz język – po każdym posiłku, choć to rzadko bywa możliwe. Ja pilnuję jednak, by dzieci myły zęby szczególnie wtedy, gdy zjedzą coś słodkiego. 

Dzieciaki w wieku szkolnym mogą stosować także nici dentystyczne (moja stomatolog zaleca nitkowanie przed szczotkowaniem) oraz płukanie jamy ustnej odpowiednim płynem antybakteryjnym. Takie działanie pozwoli na naprawdę dokładne usunięcie resztek pokarmów spomiędzy zębów. 

Ważny jest także wybór szczoteczki: klasycznej – manualnej lub elektrycznej – to kwestia indywidualnych potrzeb i możliwości. Szczoteczka elektryczna z założenia czyści dokładniej, jednak bądźmy uczciwi – nawet zwykłą, ale dostosowaną do potrzeb szczoteczką można dokładnie umyć zęby, jeśli dziecko wie, jak to zrobić poprawnie. Warto poprosić stomatologa o instruktaż –  nasza pani doktor sama poruszyła ten temat i wyjaśniła kolejność ruchu szczoteczką. A jeśli przy okazji szczoteczka jest kolorowa, z zabawnymi motywami – takie propozycje oferuje na przykład marka Elgydium Junior, to może być dobry motywator do działania dla dziecka. 

Fot. Materiały prasowe Elgydium

Co do pasty – powinna być dostosowana do wieku dziecka, tak, aby nie znalazły się w niej substancje, które mogą mu zaszkodzić. Jest wiele past do zębów, które spełniają wymagania, i co więcej, mają różne smaki, co przekonuje wielu do częstszego sięgania po szczoteczkę. Moje dzieci są w różnym wieku i w zasadzie każdy z nich ma inną pastę. A po płyn do płukania sięga zarówno starszy jak i średni syn, najmłodszy musi jeszcze trochę na to poczekać.

Fot. materiały prasowe Elgydium

A jeśli jeszcze macie wątpliwości, czy zęby są tak czyste, jak to tylko możliwe, sięgnijcie po coś takiego jak edukacyjna pasta do zębów, która barwi płytkę nazębną np. marki Elgydium.  W paście znajdują się specjalne substancje, które mają zdolność do wybarwiania płytki nazębnej. W czasie mycia zębów początkowo płytka bakteryjna zostaje zabarwiona na zielono. Dzięki temu łatwo możemy zauważyć gdzie zalega najwięcej płytki nazębnej. Pozwala to skupić większą uwagę na tych miejscach i postarać się dokładniej je doczyścić. 

Pielęgnacja jamy ustnej dzieci w wieku szkolnym

Fot. Materiały prasowe Elgydium

Regularne wizyty u stomatologa

Tu akurat nie mam sobie nic do zarzucenia – moja pani stomatolog jest tak sympatyczna, że umawiamy się na kontrolne wizyty z uśmiechem na twarzy. Niestety są dzieci, które stomatologa widzą po raz pierwszy dopiero wtedy, gdy zaczyna dziać się coś niedobrego z zębami, kiedy leczenie bywa długotrwałe i dość uciążliwe. Regularne wizyty – co pół roku i poddawanie się koniecznym zabiegom (np. lakowanie mleczaków) to konieczność. W ciągu pół roku nawet jeśli rozwinie się próchnica, to ubytek będzie na tyle niewielki, że dziecko nie odczuje zbyt wielu przykrości podczas jego usuwania. 

Pielęgnacja jamy ustnej dzieci w wieku szkolnym

Fot. Materiały prasowe Elgydium

Wybierzcie stomatologa o dobrej opinii, obejrzyjcie gabinet – jeśli sami nie poczujecie się w danym miejscu komfortowo, dzieci też mogą mieć pewne obawy. Nasza pani stomatolog  to dobra specjalistka, która ma fantastyczne podejście do pacjentów i wszystko tłumaczy tak, by nie było żadnych wątpliwości. Na koniec każdej wizyty – nawet kontrolnej – moje dzieci wybierają drobny prezent, który z gabinetu zabierają do domu. Na hasło “stomatolog” nie ma strachu, a zaczyna się zgadywanie, co tym razem sobie wybiorą w nagrodę za dzielną postawę na fotelu dentystycznym. 

Mądra dieta

Na ten temat zostało powiedziane już wiele, ale nie zaszkodzi powtórzyć po raz wtóry – równie ważna, co regularne wizyty u stomatologa oraz odpowiednie produkty do pielęgnacji

uzębienia najmłodszych, jest zdrowa dieta. Jej podstawową zasadą jest ograniczenie spożywania słodkich napojów gazowanych, które oklejają zęby cukrem – to samo dotyczy słodyczy, których współczesne dzieciaki jedzą zdecydowanie za dużo. Słodkie i słone przekąski można zastąpić chrupiącą marchewką. Dzięki jej właściwościom bakterie o szkodliwym wpływie na zęby zostają zniszczone. Jabłko natomiast to owoc, który zawiera składniki odżywcze, naturalnie oczyszczające jamę ustną. Dla mocnych kości i zębów warto pamiętać o wapniu (mleko i jego przetwory) oraz witaminie D (tłuste ryby morskie), która ułatwia przyswajanie wapnia przez organizm. Warzywa, owoce, produkty mleczne oraz zbożowe z mąki z pełnego przemiału – rodzice mają ogrom możliwości do wprowadzenia zdrowych zmian w diecie dzieci. 

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close