Nasze serca dla serca Emilki
Kilka lat temu pisałam o Sylwii, młodej cudownej kobiecie, która jako niania skradła serce mojego syna. Niedawno sama została mamą i przeżywa to, co jest najtrudniejsze dla każdej matki – chorobę dziecka.
Nie wiem, jak Wy, ale ja doskonale pamiętam, jak bardzo się bałam robiąc USG prenatalne w ciąży i jaką ulgę odczuwałam, gdy lekarz oznajmiał, że dziecko dobrze się rozwija. Sylwia nie usłyszała tych słów – w 21 tygodniu ciąży dowiedziała się o wadzie serca swojego maluszka. Lekarze nie dawali szans na jego przeżycie, mówili wprost, że młodzi rodzice powinni się przygotować na śmierć dziecka.
Ale życie bywa przewrotne – Emilka przyszła na świat 26 maja – w Dzień Matki robiąc niezwykły prezent swojej mamie. Teraz ma cztery miesiące, jest śliczną i niesamowicie dzielną dziewczynką. Żyje pomimo ciężkiej siniczej wady serca. Serca, które zaciekle walczy od pierwszej minuty życia.
Po trzech tygodniach od urodzenia, tuż przed operacją na otwartym serduszku, mama Emilki mogła wreszcie wziąć ją na ręce – bez żadnych kabelków, jedynie z diodami przypiętymi do klatki piersiowej i czujnikiem saturacji. Mogła po prostu utulić córeczkę, pochodzić z nią po sali – było to zupełnie inne doświadczenie od bezsilnego stania przy łóżeczku.
Operacja była trudna, długa i z komplikacjami. Tuż po niej rodzice mogli spędzić z córeczką pięć minut – bezbronne ciałko Emilki było podpięta pod liczną aparaturę, sześć pomp infuzyjnych i respirator. I znów słowa, których nikt nie chce słyszeć – stan jest ciężki. Ale i tym razem okazało się, że Emilka jest silną dziewczynką – w połowie lipca mogła opuścić szpital. Nareszcie dom i ogromna nadzieja, że wszystko się ułoży.
Miesiąc później podczas wizyty kontrolnej, na której miała zostać wyznaczona data kolejnej operacji, jako drugiego etapu leczenia – jak grom z jasnego nieba – kolejna zła wiadomość. Emilka będzie miała wykonaną operację dopiero wtedy, kiedy będą jej bardzo spadać saturacje i zacznie sinieć. Jak to? To brzmiało jak wyrok – czy nie powinna zostać zakwalifikowana na zabieg, gdy jej organizm jest w dobrej kondycji fizycznej? Tym bardziej, że Emilka tak ciężko zniosła pierwszą operację, jej serduszko jest bardzo obciążone, a stan przejściowy w jakim jest teraz – pomiędzy pierwszym a drugim etapem leczenia – powinien trwać jak najkrócej? Wszyscy kardiochirurdzy, którzy konsultowali dziewczynkę, twierdzą, że powinna mieć drugą operację w wieku 3-8 miesięcy życia. W Polsce nie jest to możliwe.
Profesor Edward Malec, który operuje w Niemczech w klinice w Münster (to ten sam lekarz, który uratował Kacperka, dla którego operację zbieraliśmy fundusze także na wrolimamy.pl) zadeklarował, że Emilkę zoperuje jeszcze w tym roku. Narodowy Fundusz Zdrowia nie dofinansowuje takich operacji za granicą…więc teraz wystarczy „tylko” zebrać potrzebne pieniądze, by “naprawić” to małe serduszko.
Koszt operacji to 36 500,00 EUR czyli około 154 000 zł – to kwota, której brak rzutuje na to, czy Emilka będzie po prostu żyła.
My mamy z wrolimamy.pl prosimy wszystkie mamy o pomoc! Przekażcie choć niewielką kwotę – jesteśmy przekonane o wielkiej wartości małych wpłat!
Emilce można pomóc dokonując wpłaty na rachunek Fundacji:
Fundacja na rzecz dzieci z wadami serca Cor Infantis 86 1600 1101 0003 0502 1175 2150 z dopiskiem „Emilia Gojowy”
Dla wpłat zagranicznych:
USD PL93 1600 1101 0003 0502 1175 2024 „Emilia Gojowy”
EUR PL50 1600 1101 0003 0502 1175 2022 „Emilia Gojowy”
Kod SWIFT dla przelewów z zagranicy: ppabplpk
Bank: BGŻ BNP PARIBAS oddział w Lublinie, ul. Probostwo 6A, 20-089 Lublin
Fundacja Cor Infantis nie pobiera prowizji ani żadnych dodatkowych opłat. Całość zebranych środków przeznaczona jest na leczenie dziecka.
Wpłat można dokonywać również na konto fundacji Siepomaga → https://www.siepomaga.pl/serce-emilki
Jeśli chcecie przeczytać więcej o Emilii, możecie to zrobić tutaj – na stronie fundacji.