Zabawa 18 lutego 2016

Nie odpuszczaj lekarzom, bądź mądrym rodzicem małego pacjenta

Jak często chodzicie ze swoimi dziećmi do lekarza? Ja przyznam szczerze, dość często. I nie dlatego, że jestem hipochondryczką chorobliwie przewrażliwioną na punkcie swojego dziecka, a po prostu wymaga tego sytuacja.

Odkąd urodził się Kuba, który jest wcześniakiem, wydreptałam ładne kilometry w przeróżnych poradniach. Zwiedziłam wzdłuż i wszerz poradnie nasłuchawszy się przeróżnych historii współtowarzyszy niedoli. Spotkałam się z wieloma specjalistami z różnym podejściem do małego pacjenta i jego rodziców. Jedną z rzeczy, która mnie denerwowała i nadal denerwuje, pominąwszy temat kolejek na NFZ, oraz notoryczne spóźnianie się lekarzy, jest bagatelizowanie przez nich badań, jakie powinni zlecić dziecku, gdy nie mogą postawić trafnej diagnozy. Przykład z mojego podwórka, proszę bardzo – przewlekły katar i zdziwienie jak katar można uznać za jednostkę chorobową!? Leczony trwa 7 dni a nieleczony tydzień, jeden pies a dzieciak non stop się męczy. Ja jak lwica muszę domagać się od lekarza pierwszego kontaktu skierowania do specjalisty, bo dopiero dokładniejsze badanie dziecka może wykluczyć bądź potwierdzić moje przypuszczenia, których pediatra nie bierze pod uwagę. Nie ważne, że katar „rzuca” się już na słuch dziecka!

Drugi przykład, nigdy nie zapomnę, miny i słów pediatry Kuby, gdy przedstawiłam jej wyniki badań, (które wykonałam sama i zapłaciłam za nie z własnej kieszeni – wiwat bezpłatna służba zdrowia!), a skąd Pani wiedziała, że te badania wyjaśnią podłoże choroby? –  zapytała zdziwiona. Odparłam, że skoro lekarz nie wie jak pomóc mojemu dziecku tylko w ciemno chce przepisywać kolejne specyfiki nie zleciwszy dokładniejszych badań, to sama muszę działać. A wie Pani, ja to nie mam czasu siedzieć w Internecie. Uświadomcie mnie, jeśli się mylę, ale czy lekarz nie powinien doszkalać się przez cały okres praktyki zawodowej a jeśli nie wie, co dzieje się z pacjentem „podesłać” go specjaliście? Ja rozumiem, że pediatra nie jest Alfą i Omegą z tak szerokiej dziedziny jaką jest medycyna, ale powinien współdziałać z rodzicem, nakierować na badania, na które sam nie może dać skierowania w ramach ograniczeń, jakie nakłada na niego NFZ. Swoją drogą Wujek Google i ciocia Wikipedia naprowadziły mnie gdzie trzeba, wiwat Internet, wiwat technologia. Nie muszę dodawać, że była to ostatnia wizyta u tej pediatry. Jej niekompetencja poraziła mnie z siłą gromu.

Odkąd zmieniliśmy lekarza pierwszego kontaktu nie muszę użerać się o skierowanie do specjalisty. Bo sama lekarz rodzinna nam je daje, gdy widzi ku temu przesłanki. Wspomniany wcześniej bagatelizowany przez poprzednią lekarkę katar okazał się alergią, która doprowadziła do problemów z narządem słuchu. Ot taki niegroźny katarek okazał się grubszą sprawą. Na szczęście syn trafił w porę w ręce odpowiednich specjalistów.  A co gdyby okazało się, że na przykład niezlecona morfologia byłaby gwoździem do trumny u dziecka chorego na białaczkę? Przecież, na oko nie widać tego, czy dane dziecko jest w stu procentach zdrowe.  Nie raz media nagłaśniały takie przypadki. Mało razy odbijano dzieckiem jak piłeczką i szpital odmawiał przyjęcia pacjenta na oddział. Kto wtedy poczuwa się do winy? Nikt, ręka rękę myje a rodzice są pozostawieni sami sobie zapewne z wyrzutami sumienia, że wcześniej dali się zbyć lekarzom.

Walczcie o każde nawet najdrobniejsze badanie dziecka, bo nigdy nie wiadomo, co może wnieść jego wykonanie. Dla mnie i mojej rodziny coroczna morfologia z rozmazem nawet zdrowego dziecka jest obowiązkowym badaniem. Wolę chuchać na zimne. Nie pozwólcie się odesłać ze szpitala, bo “brak miejsc”. Gdyby doszło do tragedii nikt Wami się nie przejmie. Wróć, przejmą się jedynie media w celu zrobienia chwytliwego materiału a Wam zostanie życie z wyrzutami sumienia, że nie zawalczyliście o własne dziecko.

Subscribe
Powiadom o
guest

1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Dom 17 lutego 2016

Kochasz kwiaty doniczkowe? Uważaj na te, które mogą zaszkodzić dziecku!

Kwiaty w domu są jego niewątpliwą ozdobą. Ja uwielbiam różnorodność na parapetach w moim mieszkaniu i z wielką radością i dumą przyglądam się wzrostowi moich kwiatów. Przy podobnej pasji i wszędobylskich dzieciach, które często z ciekawości mogą nawet zjeść kawałek rośliny pamiętajcie, że są kwiaty zagrażające zdrowiu dzieci i zwierząt domowych. W zależności od gatunku, zaszkodzić mogą różne części roślin, nie tylko przy spożyciu ale nawet nieuważnym dotknięciu.

Niżej wymienione gatunki trzymajcie poza zasięgiem ciekawskich rączek, a jeśli nie macie takiej możliwości oddajcie je na przechowanie w dobre ręce.

  • kroton – ta piękna roślina zachwyca wielobarwnymi, okazałymi liśćmi które po spożyciu wywołują nudności i biegunkę 

kro2

 

  • difenbachia – jej sok zawiera strychninę, powoduje podrażnienie i obrzęk gardła, ślinotok, trudności w oddychaniu, podrażnienie żołądka 

d3

  • kliwia – w całości jest trująca, szczególnie nasady liści i łodyga. Objawami zatrucia są: ślinotok, wymioty i biegunka, większe dawki mogą spowodować zapaść i śmierć 

kli2

 

  • fikus sprężysty – ma trujący sok, powodujący nudności, wymioty, biegunkę, bóle brzucha, gorączkę, zawroty głowy, obrzęki jamy ustnej, gardła, krtani, podrażnienia skóry i oczu, wysypkę, pęcherze oraz zaburzenia pracy serca, trudności w oddychaniu, a w skrajnych przypadkach halucynacje, konwulsje, drgawki, paraliż, śpiączkę i śmierć

f2

  • skrzydłokwiat – każda jego część jest trująca, po zjedzeniu wywołuje uczucie silnego pieczenia, podrażnienie języka i warg, wzmożone wydzielanie śliny, trudności w połykaniu, wymioty

s2

  • anturium – zawiera niebezpieczny sok, który podrażnia błony śluzowe, wywołuje zapalenie skóry, wymioty, biegunkę

a2

  • oleander – niebezpieczna jest cała roślina, przy zatruciu doustnym może dojść do bólów głowy, nudności, wymiotów i biegunki, wystąpienia drgawek oraz narastającego osłabienia serca.

o2

  • filodendron – w razie spożycia powoduje silny ból i pieczenie jamy ustnej, ślinotok, obrzęk błon śluzowych, bóle brzucha, wymioty i niekiedy biegunkę. Rośliny są śmiertelnie trujące dla kotów, w razie spożycia oprócz podrażnienia błon śluzowych dochodzi do zaburzenia funkcjonowania nerek.

fid2

  • wilczomlecz piękny (gwiazda betlejemska) – po spożyciu wywołuje gwałtowną biegunkę i podrażnienie nerek, kontakt ze skórą powoduje podrażnienia

p2

  • amarylis – niebezpieczne są cebulki, ich spożycie wywołuje podrażnienie żołądka, wymioty oraz biegunkę

am2

  • narcyz – kontakt z sokiem może prowadzić do zapalenia skóry. W przypadku zjedzenia cebulki występują wymioty, nudności, zawroty głowy i biegunka

n2

  • konwalia – cała roślina jest silnie trująca, może być przyczyną ciężkiego zatrucia (nawet ze śmiertelnym skutkiem) u ludzi i zwierząt

ko2

  • cyklamen (fiołek alpejski)- niebezpieczne substancje występują w całej roślinie, ale szczególnie zagrażają zdrowiu jej bulwy. Po spożyciu małej ilości występują nudności, wymioty, bóle żołądka i biegunka; przy większych – bardzo poważne objawy żołądkowo-jelitowe, zawroty głowy, silne pocenie się, drgawki, porażenia.

cy2

  • kalia (cantedeskia) – cała roślina jest trująca zarówno dla ludzi jak i zwierząt.

c1

 

Mimo tak imponującej listy, nie jestem wstanie wypisać wszystkich, potencjalnie groźnych dla dzieci i zwierząt roślin doniczkowych. Więcej informacji, zdjęć roślin oraz schematu udzielania pomocy w przypadku zatrucia, możecie znaleźć na stronie Państwowej Inspekcji Sanitarnej.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

6 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Krysia Paluch
8 lat temu

Moj ulubiony kroton rowniez na liscie…

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Krysia Paluch

niestety, można się zdziwić, moje ukochane kalie, których mam aż 4 rodzaje też groźne :/

Paulina Krupa
8 lat temu

Oj tam prawie każda roślina jest trująca. Nikt nie je bulwy kwiatów.nie popadajmy w paranoję 🙂

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Paulina Krupa

w paranoję nie, ale dobrze jest mieć świadomość zagrożeń 🙂

Anna Pasieka
8 lat temu

Ja nie mam żadnych kwiatów w domu i święty spokój :p

Krystyna Tomaszek
8 lat temu

Pienkne

Kulinaria 16 lutego 2016

Masz dość nadmuchanych bułek? Wypróbuj nasz przepis na bułeczki ciabatta

Masz ochotę upiec jakieś bułeczki, ale nic nie rozumiesz z przepisu? Na zdjęciach wszystko wygląda ładnie, ale w praktyce daleko im ideału? Jak zrobić dobry rozczyn? Koniecznie zobacz nasz świeżutki przepis na bułeczki ciabatta.

Przepis na bułeczki ciabatta chodził już za mną od dłuższego czasu. Lubię kiedy w moim domu pachnie chlebem lub ciastem, bardziej niż środkami czystości. Coraz częściej odchodzę od kupowania chleba – odstraszają mnie gotowe mieszanki sprowadzane z Chin, które wystarczy zalać wodą i wstawić do piekarnika. Niestety to już norma w większości dużych piekarni. Coraz trudniej znaleźć dobre pieczywo.

W związku z tym warto zrobić swój chleb, bułki i dziś zachęcam Was do wykorzystania mojego przepisu na bułeczki ciabatta.

Zacznijmy od rozczynu

Składniki:

  • 50 g  świeżych drożdży (połowa popularnego żółtego opakowania – wiecie, który mam na myśli?)
  • 1,5 szklanki ciepłej wody (czyli w sumie ok. 300 ml)
  • 2 niepełne szklanki mąki – jeśli masz wagę to ok. 300 g mąki pszennej (np. typ 650, 700)

Przygotowanie rozczynu:

  1. Drożdże rozpuszczam w letniej wodzie (ok 37°C) – mieszam dokładnie widelcem
  2. Dodaję mąkę. Całość dokładnie mieszam i pozostawiam do wyrośnięcia na 3-4 godziny pod kuchenną ściereczką w temperaturze pokojowej z dala od ciekawskich dzieci.

Czas na pozostałe składniki na bułeczki ciabatta

Składniki:

  • 2 niepełne szklanki mąki – jeśli masz wagę to ok. 300 g mąki pszennej (np. typ 650, 700)
  • 50 ml oliwy z oliwek (10 łyżeczek)
  • 1,5 łyżeczki soli morskiej (10g)
  • ewentualnie garść posiekanych oliwek bez pestek, suszonych pomidorów
  • np. zioła prowansalskie

Przygotowanie:

  1. Do rozczynu dodaję wszystkie składniki – także oliwki, zioła prowansalskie (kto co lubi w pieczywie) i zagniatam. Ciasto będzie luźne i elastyczne.
  2. Wykładam ciasto na stolnicę podsypaną mąką i wałkuję na podłużny placek o grubości ok 3-4 cm.
  3. Następnie smaruję go oliwą z oliwek za pomocą silikonowego pędzelka.
  4. Składam ciasto na trzy razy (jak kartkę) i pozostawiam do wyrośnięcia, aż podwoi swoją grubość.IMG_1707
  5. Ponownie wałkuję ciasto na grubość ok 4 cm i kroję na około 15 -20 kawałków.
  6. Wykładam je na natłuszczoną blachę i ponownie zostawiam do wyrośnięcia, aż podwoją swoją objętość
  7. Na koniec wkładam do nagrzanego piekarnika (250C), spryskuję spód piekarnika wodą i zamykam drzwiczki, a temperaturę zmniejszam do 210C.
  8. Bułeczki ciabatta piekę ok 15-20 minut, aż pięknie się zrumienią.
  9. Po upieczeniu wyjmuję i pozostawiam do wystudzenia.

Najlepiej smakują lekko ciepłe z masełkiem, pyszną wędliną i świeżym listkiem sałaty. A ten zapach unoszący się w domu zachęca nie tylko domowników do stołu, ale i sąsiedzi pukają zwabieni zapachem ciepłego pieczywa.

Jeśli spodobał ci się ten przepis to daj mu lajka i poleć innym, będzie mi bardzo miło.

Zobacz także:

Moje wypieki – Chleb zmieniający życie

Chleb pszenny z żurawiną

Domowy chleb w 3 i pół minuty

Zdjęcia: Rachela

Subscribe
Powiadom o
guest

7 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Żaneta Witczak
8 lat temu

Sama piekę .

W roli mamy - wrolimamy.pl

Piękne 😉

Żaneta Witczak
8 lat temu

Stale coś kombinuję:)

W roli mamy - wrolimamy.pl

To ja jeszcze proszę o przepis 🙂

Sylwia Wojtyś
8 lat temu

Ja kupuję chleb w pacanowskiej piekarni. Potrafi leżeć tydzień i jest dobry. Wysycha powoli ale nie pleśnieje. To dla mnie jest wyznacznikiem dobrego Pieczywa. A jak pachnie…

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Sylwia Wojtyś

zazdroszczę takiej piekarni 🙂 Pewnie kolejki się ustawiają 🙂

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close