Emocje 2 października 2015

Nie pracuję zawodowo, bo mnie na to nie stać

 „Pracujesz?” „Nie, siedzę w domu z dzieckiem.” Przyznajcie się drogie mamusie, ile razy miałyście poczucie winy odpowiadając w ten sposób? Ile razy tłumaczyłyście, że dziecko małe, że choruje, że do żłobka się nie dostało… że… że… że…. 

Właściwie do roku miałam spokój, nikt nie pytał, czy pracuję, czy zamierzam szukać pracy, czy mam jakiekolwiek plany. Niespełna roczne dziecko wszystkim skutecznie zamykało usta. Zaczęło się trochę później, gdy Duśka miała mniej więcej półtora roku. Może nawet ciut więcej.

– Złożyłaś już podanie do żłobka?

– A niby po co?

– Nie zapisujesz dziecka do żłobka?! Przecież jesienią będzie miała już dwa lata!

To był taki głupi czas nagonki na rodziców, by jak najszybciej oddawali dzieci pod opiekę państwu, a sami wracali pracować na podwyższenie PKB. Kij z tym, czy żłobek miał być prywatny, czy państwowy, miał być i koniec. Niezapisanie dziecka do żłobka było równoznaczne z zaniedbaniem go, bo przecież maluch musi się rozwijać, poznawać nowych ludzi, przebywać wśród dzieci, nie może tylko siedzieć w domu z mamą. To, że Duśka znała mnóstwo piosenek, potrafiła nazywać obrazki, rozróżniała kolory i kształty to był drobiazg. Nikt na to nie patrzył, po prostu musi iść do żłobka, żeby się rozwijać i koniec. No ale nie poszła. Znaczy złą matką byłam.

– No ale do przedszkola to ją chyba zapiszesz?

– Jak będę musiała to zapiszę.

– No ale ona ma już trzy lata!

 

Za rok ta sama śpiewka tyle, że:

– Ale ona ma już cztery lata! Ile jeszcze będziesz trzymała ją przy sobie?

I drugie:

– Ona ma już cztery lata, właściwie dlaczego ty nie idziesz do pracy?

– Bo nie mam z kim dziecka zostawić, proste.

– No przecież możesz zapisać do przedszkola!

Doprawdy? Duśka dostała się do przedszkola jako pięciolatka tylko i wyłącznie dlatego, że obejmował ją obowiązek rocznego przygotowania do szkoły, a pani dyrektor postanowiła, że przyjmie do przedszkola wszystkie zgłoszone pięciolatki. Cichaczem dowiedziałam się, że komisja chciała moje podanie odrzucić, zadecydował stanowczy głos pani dyrektor – jak wszystkie to wszystkie. Więc tak, mogłam sobie próbować, gdy miałam trzy i czterolatkę w domu. Próbować każdy może.

Kiedy już poszła do przedszkola, znowu się zaczęło:

– Ona chodzi do przedszkola, a ty nie pracujesz?!

Co ciekawe, takie pytania najczęściej słyszałam od ludzi bezdzietnych, którzy nie mają pojęcia co mówią lub dzieciatych, ale takich co im babcie dzieci wychowują, bo mają na to czas, siły i chęci. My nie mamy tego luksusu, Duśka babć nie ma.

– A kto mi odbierze dziecko z przedszkola?

– Oj, nie przesadzaj, zdążysz. Zresztą możesz na zmiany pracować. Na rano możesz chodzić. Albo mąż odbierze.

Ciekawe czyj mąż, bo mój na pewno nie. Pracuje trzydzieści kilometrów od domu i bywa, że w okolicach północy do tego domu wraca. Ma przestać pracować, żebym ja mogła zacząć? A zmiany? Jasne, grafik firmy zostanie dopasowany do moich kaprysów i godzin pracy przedszkola. Przecież w każdej firmie tak jest, że szef jest wyrozumiały dla matek, prawda?

Podnosiłam też jeszcze jedną kwestię:

– Teraz chodzi do przedszkola, za rok pójdzie do szkoły, ile będzie miała lekcji w pierwszej klasie? Ledwo ją odprowadzę już będę musiała przyprowadzić.

– Jest świetlica.

Owszem, świetlica jest, ale czy naprawdę muszę skazywać dziecko na przesiadywanie w szkole dziesięć godzin, skoro nie mam finansowego noża na gardle? W imię czego, ja się pytam?

Kiedy decydowaliśmy się na dziecko wiedziałam dobrze – żadnej babci ani cioci do pomocy nie będzie. Musimy dać radę sami. Ergo – o pracy zawodowej mogę zapomnieć. No chyba, że zarobię tyle, że wystarczy na opłacenie opieki nad dzieckiem i domem (o domu za chwilę) i jeszcze zostanie mi na tyle dużo, że to moje wychodzenie z domu na minimum dziewięć godzin będzie miało sens. Tylko ile musiałabym zarabiać?

Policzmy – niania wiadomo, za pięć zeta za godzinę nie będzie chciała siedzieć i wcale się jej nie dziwię. Nie znam stawek, ale załóżmy, że godzina opieki nad dzieckiem to 10 zł. Załóżmy też, że pracuję osiem godzin dziennie, plus godzina, żeby się do tej pracy dostać i wrócić. To i tak wariant optymistyczny, realniej byłoby powiedzieć dwie, ale nie zawyżajmy kosztów. Czyli na samą nianię potrzebuję 90 zł dziennie. To ile to będzie w miesiącu? Hmm, no prawie dwa tysiące. Tyle zarabia kasjerka w Biedronce. Czyli kasjerką być nie mogę, nie opłaca się. Bo wiadomo – dojazdy do pracy też będą kosztowały.  I to nie mało! A ile czasu zajmie jazda komunikacją? Nie będzie mnie w domu, czyli nie będę miała tyle czasu co wcześniej, żeby się bawić w tanie gotowanie, będzie więc szybciej i drożej. Do tego ciuchy, bo jakoś trzeba w pracy wyglądać, jakieś jedzenie na mieście – nie ma siły, czasem się trafi. To jest minimum 500 zł dodatkowych wydatków. Tak lekko licząc. Czyli 2500 zł muszę zarobić na koszty. Do tego dom… Mieszkam w starym domu, zimą palimy w kuchni węglowej. Niby drobiazg, ale nie każdy to potrafi. Muszę więc znaleźć kogoś, kto mi napali, nie mogę robić założenia że niania da radę, bo nie każda niania da radę. A nie każdy palacz nadaje się na nianię. Czyli na zimę muszę mieć kogoś, kto przynajmniej rozpali. Potem może ta niania sobie poradzi z dorzucaniem węgla. Może, bo dorzucanie węgla wcale nie jest równoznaczne z ogrzaniem domu, ale to wiedzą tylko osoby znające sprawę z autopsji.

Reasumując: nie pracuję zawodowo, bo mnie na to nie stać. Zbyt wiele pieniędzy musiałabym zapłacić obcym ludziom za opiekowanie się moim dzieckiem i pieczę nad domem, tak by było do czego wracać. To co by dla mnie zostało?

Zarabiam sobie w domu jako freelancerka. Może nie są to kokosy, ale bardzo mało też nie jest.  Pracuję jak mam czas, podatki uczciwie płacę, dziecko mam zadbane, dopilnowane, dom nie przypomina wysypiska śmieci. Nie zrywam się codziennie o szóstej rano, nie wracam o szóstej wieczorem. Nie mam szefa, na którego mogłabym kląć. Czyli w obiegowej opinii większości ludzi – nie pracuję. Mam się czuć winna?

 

Subscribe
Powiadom o
guest

78 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Klaudia Wrona
9 lat temu

No i tak ma być 🙂

Karolina Kałuska
9 lat temu

córke zostawiłam jakos 4,5 miesiecznego niemowlaka, bo taka była sytuacja, naszczescie babcia z nia siedziała, z synem 4,5 rok siedziałm w domku bo mogłam na to sobie pozwolić, do przedszkola poszedł jakos 3 latek ale jak i tak 1,5 jeszce siedziałam i zajmowałam sie domem i dziecmi. Teraz pracuje od 6 miesięcy naszczescie nie daleko domku ale i tak nie ma mnie ok 9 godzin dziennie – dzieci teraz 9,5 roku i 5 lat oboje szkoła + swietlica – i mam wrazenie ze sa zaniedbane – bo mamusia wróciła do pracy ;/

W roli mamy - wrolimamy.pl

Czasem mamy nie mają wyjścia i muszą zostawiać dzieci pod opieką obcych osób. Ja to rozumiem i nie potępiam. Ale denerwuje mnie presja społeczna – mamo zostaw dziecko i idź do pracy. A czasem po prostu jest tak, że finansowo nie opłaca się pracować… Ale to już temat na debatę polityczną 😉

Karolina Kałuska
9 lat temu

Miałam to samo czemu siedzisz w domku skoro jedno w szkole drugie w przedszkolu, idz do pracy i te krzywe spojrzenia innych jakbym cos złego robiła – dlatego miec w d… innych i robić to co sie uważa za słuszne….

W roli mamy - wrolimamy.pl

Karolina tak właśnie robię 😉 A napisałam to, żeby niektórym uświadomić co nieco.

Ann Ia
9 lat temu

Finansowo nie opłaca się pracować??? Absolutnie się z tym nie zgadzam.

W roli mamy - wrolimamy.pl

Widocznie dużo zarabiasz. Tymczasem nie każdy może liczyć na stanowisko kierownicze i wysoką pensję.

Ann Ia
9 lat temu

Myślisz się, zarabiam nie za wiele, ale płacąc po 300 zł za przedszkola to i z minimalnej cos zostaje, nieprawdaz?

W roli mamy - wrolimamy.pl

Pod warunkiem, że nie musisz opłacać niani, ja bym musiała, bo nie miałby kto Duśki odbierać. W moim mieście na pracę nie ma co liczyć, sprawdzałam, pozostają dojazdy. a przedszkola są czynne do 17.00. Nie zawsze wszystko jest jednoznaczne niestety.

Ann Ia
9 lat temu

U mnie też dojazdy, niestety. Dzieci odbierane po 8-9 h, chyba że któreś z dziadkow skończy wcześniej pracę, to odbiera. Co do niani – to fakt, mało kiedy się opłaca. Nie ma co generalizowac. Z postu jasno nie wynika, że jedynie niania wchodzi w gre

W roli mamy - wrolimamy.pl

Wynika, jest napisane, że Duśka babć nie ma i że wiedzieliśmy, że będziemy musieli poradzić sobie sami 😉

Ann Ia
9 lat temu

Nie będę się kłócić. W poście na FB nie widzę, być może czytać nie potrafię. A sugerując się tylko Twoja ostatnia wypowiedzią to że bez babc musicie sobie poradzić nie oznacza od razu niani.

Karolina Kałuska
9 lat temu

słuchajcie mam dziadków i co z tego – moi rodzice 30 km odemni nie daleko ale mama nie ma prawa jazdy a tata – nie zawsze chce jezdzić tu do mnie bo sie nudzi,.., tesciowa dobra kobieta ale o kulach mieszka z nami – wiec jak by nie patrzyłą skazani na siebie jestesmy dzieci od 7.45 do 16.30 w szkole ( lekcje +swietlica) nie dramatyzujmy – każdy wie co jest dla niego jego rodziny najlepsze, nie krytykujy nikogo i nie wtrącajmy sie , jednym sie opłaca pracować innym nie…

Karolina Kałuska
9 lat temu

oczywiście dziadkowie jak tlyko mogą pomagają w weekedny wakacje….

Jednooko Patrzy
9 lat temu

Teraz miejsc w przedszkolach państwowych coraz więcej. Wchodzi niż, sześciolatki przewiało do szkół, zerówki (dla pięciolatków) też w szkołach pozakładali. Powstają nawet plany przyjmowania dzieci w wieku późnożłobkowym. Cena państwowego przedszkola, zaszalejmy, na 9 godzin to koszt licząc na okrągło 9ZŁ dziennie. Ile jest dni roboczych? Czyli zamykamy się w 200ZŁ. Myślę że można za sensowne pieniądze wynająć opiekunkę, która odbierze dziecko z przedszkola. Licealistkę z sąsiedztwa która chętnie dorobi dychę dziennie? Szukanie wymówek na siłę nie jest OK. OK byłoby powiedzieć – tak zdecydowałam, bo chcę być z moim dzieckiem i stać mnie na to żeby sobie i jemu… Czytaj więcej »

Ann Ia
9 lat temu

Jednooko Patrzy lepiej bym tego nie ujęła. I nikogo nie krytykuje za to, że nie pracuje, bo taka podjął decyzję. Nie moja to sprawa, nie moje podwórko. Wkurzaja mnie jedynie teksty typu: pracujesz? To musisz dużo zarabiać!

W roli mamy - wrolimamy.pl

Ja wiem, że moja sytuacja jest nieco krańcowa, ale przecież napisałam, że do przedszkola Duśka się dostała tylko i wyłącznie dlatego, że objął ją obowiązek. I za przedszkole nie płaciłam 200 zeta tylko blisko 400. No i jeszcze taka rzecz jak opieka na wypadek chorób… Nie usprawiedliwiam się, nie mam z czego, chciałam tylko głośno powiedzieć, że są i takie sytuacje. Moja znajoma fryzjerka dostała propozycję pracy za 1500zł. I niby na co ma jej to wystarczyć przy piątce dzieci? Czasem bywa i tak niestety.

W roli mamy - wrolimamy.pl

Ann Ia post na Fb to tylko zajawka, proponuję kliknąć w link 😉

Joanna Hetman
9 lat temu

Zgadzam sie ze nie zawsze opłaca sie pracowac. Mam 2 dzieci aktualnie jestem na macierzyńskim. Gdy wrócę do pracy starszy może iść do przedszkola za 500-600zl za miesiąc i tyle samo za żłobek dla drugiego. Gdybym zarabiała najniższa krajową nie byłoby sensu wracać bo koszt utrzymania byłby prawie równy wysokości dochodu. W takiej sytuacji lepiej zostać przy dzieciach w domu i ewentualnie zająć sie jeszcze czyimś dzieckiem i w ten sposób dorobić. Nie każde miasto w naszym kraju ma dostateczna ilośc miejsc w publicznych przedszkolach czy złobkach. Akurat jestem z gminy nie z miasta i zeby mieć dofinansowane te usługi… Czytaj więcej »

Krysia Paluch
9 lat temu

Brawo! ! W końcu ktoś sensownie napisał jak to wygląda. . Ja mam trójkę dzieci. Ciekawe ile bym musiała zarabiać żeby zatrudnić nianię i żeby mi się to jeszcze opłacało. .

W roli mamy - wrolimamy.pl
Reply to  Krysia Paluch

Hmm, przy trójce to już się boję liczyć….

Kamila Szymańska
9 lat temu
Reply to  Krysia Paluch

Też mam 3 smyków

Ania Czapka-Moraniec

🙂 puszczam w swiat…

W roli mamy - wrolimamy.pl

Dziękuję! 🙂

Joanna Karpińska
9 lat temu

zajebisty artykuł!!! BRAWO!!!!!!!!!!!!!

Anna Stalmach
9 lat temu

Ja tez juz 4lata nie pracuje (syn4 corka 2)synek teraz do przedszkola poszedl a dalej pelno roboty w domu zalatwiania roznych rzeczy i tez od 6 na nogach jestem a nieraz do 21-22cos sie robi np prasuje wtedy

Kamila Borkowska
9 lat temu

Ha! Najgorsze jest, jak własny facet tego nie rozumie. Pracuję normalnie, dbam o dzieci (dwie małe sztuki, które nie chodzą jeszcze do szkoły) i dom (pranie, prasowanie, sprzątanie, gotowanie, zakupy i cała reszta, o której faceci nie mają pojęcia, że trzeba to w domu zrobić) i słyszę, że nic nie robię albo że nie ugotowałam takiego obiadu, jaki on chciał. A to nie ja po pracy spotykam się z kolegami, chodzę na siłownię i saunę, zbijam tłuszczyk relaksując się na rowerze i świetnie się bawię na koncertach poza miastem. Ale pan ma gest i twierdzi, że ja też tak mogę.… Czytaj więcej »

Krysia Paluch
9 lat temu

Podejrzewam że tak to wygląda w wielu domach. . Minusem jest że na to pozwalamy. . Nasi panowie mówią nam ” przecież ty też możesz” wiedząc doskonale że i tak nie pójdziemy.. Żeby się kiedyś nie zdziwili… 😉

Ann Ia
9 lat temu

Kobiety pracujące też się zajmują po pracy jeszcze domem.

Kamila Borkowska
9 lat temu

Może niedokładnie napisałam. Ale zasuwam normalnie w pracy na etacie poza domem i robię sto tysięcy innych rzeczy, a słyszę, że nic nie robię.

W roli mamy - wrolimamy.pl

Kamila Borkowska mogę jedynie polecić tekst Żakliny https://wrolimamy.pl/maz-traktuje-cie-jak-sluzaca-sama-sobie-jestes-winna/

Karolina Bednarek
9 lat temu

Pani Kamili Borkowskiej należy się nagroda, a jej męża należałoby uświadomić…

ola
ola
6 lat temu

Koniecznie tego drania trzeba zostawić, to sk….wiel i musi płacić alimenty, czy tak własną mamusię szanuje? i dlatego ja jestem TWARDO ZA STAROPANIEŃSTWEM, KOPNĄĆ WSZYSTKICH POJE/….KÓW W DU…Ę.Samemu jest super, bo Polacy nie umieją nikogo szanować

Ewa Romanowicz
9 lat temu

Bardzo prawdziwe..niestety tak to wygląda..

Sylwia Kotewicz
9 lat temu

to tak jakbym ja w tej chwili poszła do pracy i zapłaciła za prywatne przedszkole od 8-17 850f ;/ czyli cała moja pensja, no może bysmy dostali z 200 czy 300 f dofinansowania, z czego bilety 60f, ostaje 200 jakos, a dziecka nie widze cały dzien, wolę zacisnac pasa, życ skromnie, ale to ja wychowuje moje dziecko, poczekamy rok jak pójdzie do państwowego przedszkola

W roli mamy - wrolimamy.pl

No właśnie, to co zostaje nie jest warte tego rozstania z dzieckiem.

Sylwia Kotewicz
9 lat temu

W roli mamy – wrolimamy.pl dokładnie

Marta Klimczak
9 lat temu

A przyszłość dziecka nie jest ważna? Um trwa maksymalnie rok, a potem co? Mnie nie stać na to, zeby nie pracować. Kredyt sam się nie zapłaci, a dziecka nie nakarmię i nie ubiorę, nie pracując. Wszystko ma 2 strony, wiec nie generalizujmy…

W roli mamy - wrolimamy.pl

Ja nie generalizuję, policzyłam i wiem, że gdybym poszła do pracy poza domem to koszty przekroczyłyby zyski i tyle. Dlatego pracuję w domu, napisałam to na końcu. Niestety często spotykam się z opinią, że to nie jest prawdziwa praca.

Sylwia Kotewicz
9 lat temu

Marta Klimczak ale ja pisalam o sobie. nie mam kredytu, nie żyję w Polsce … 🙂 nie mam tu rodziny z kim mogło by zostac dziecko w razie choroby, a zwolnienia lekarskie nie sa płatne albo w ogóle albo jest stała stawka dla wszystkich, wiec jak pójde na zwolnienie własnie dziecka nie bede miała za co nakarmić w ogóle, bo nie dosc ze musze za przedszkole zapłacic i tak te 850f, to jeszcze z pensji zostanie mi tyodniowo 80f. przykładowo wypłata powiedzmy 1000f, przedszkole 850f a ze jestem na zwolnieniu np tydzien to z mojej tygodniówki zamiast 250 dostaje 80f…… Czytaj więcej »

agula
agula
9 lat temu

Całkowicie się zgadzam z tym co napisałaś 🙂 Ja jakieś 2 tygodnie temu zaczęłam pracę – 6,5 godziny dziennie, umowa o dzieło… Córka w 1 klasie a syn w przedszkolu. Nie ogarniam rzeczywistości – brak czasu na wszystko. Wiadomo w domu trzeba ogarnąć obiad, zakupy, mycie nauczyć itp., pomóc córce w lekcjach, po integrować się z synkiem zazdrosnym o to że poświęcam uwagę pierwszoklasistce, ugotować obiad na następny dzień… W efekcie muszę wybierać co w danym dniu zrobić zaniedbując pozostałe obowiązki z czym w sumie czuję się źle… A kokosów nie zarabiam, w dodatku żadnych praw pracowniczych i stres że… Czytaj więcej »

Malwina
Malwina
9 lat temu

No i z mojego doświadczenia jest jeszcze jedna kwestia uczuć dziecka. Ja miesiąc temu złożyłam wypowiedzenie, moja córka ma 4,5 roku i tatę za granicą od 3,5 roku. Owszem, jesteśmy razem, ale na co dzień jestem tylko z córką. Pracowałam za najniższą krajową, płaciłam za przedszkole, dojazdy do pracy, ale nawet gdybym wychodziła na 0 cieszyłam się, że lecą lata pracy, składki, jestem z ludźmi itp. Ale moja córka spędzała ok. 9 godzin w przedszkolu. Po powrocie do pracy niewiele nam czasu zostawało dla siebie… obiad sam się nie zrobi i reszta obowiązków też nie-mimo, iż jestem bardzo zorganizowana. Moja… Czytaj więcej »

Ania P-a
9 lat temu
Reply to  Mirella

Głupotą powiadaz? A jednak krytyka pracujących mam…

Olga Pacholczyk
9 lat temu

skądś to znam!!!

Elzbieta Jankowska-Koszela

Tak to wszystko wygląda z perspektywy ludzi nie wtajemniczonych w życie mam. Mam troje jedno chodziło do przedszkola,drugie w tym czasie ciągnęło cyca, wydawało mi się ze czynię rozsądnie, bo między nimi było 4lata różnicy,sądziłam że córka pozna dzieci będzie mieć urozmaicony czas,a nie mamę żyjąca rytmem noworodka. Bystra dziewczyna dała radę,samodzielna,ale co z tego wynikło? Zazdrosc- do dziś mi zarzuca że Grzenia wypiescilam a ja do placówki społecznej oddałam, Syn skończył 4miesiace i poszedł ze mną do pracy,miałam ten komfort że pracował ze mną na zapleczu mojego sklepiku. I tak to trwało aż zaczął chodzić….przetrwałam ale jakim kosztem, ale… Czytaj więcej »

Agnieszka Detyna
9 lat temu

Popieram! Całkowicie się zgadzam z tym wpisem 🙂 Ja z największą ilością negatywnych uwag spotkałam się ze strony mam, które do pracy wróciły po 6 miesiącach macierzyńskiego…

W roli mamy - wrolimamy.pl

I pewnie miały dyspozycyjne babcie 😛

Marta Klimczak
9 lat temu

Ja niestety nie mam, a muszę wrocic do pracy po 6 miesiącach macierzyńskiego, dlatego właśnie, ze nie mam wyjścia. Nie stać mnie na to, zeby nie pracować. Niestety nie każdy ma taki komfort, zeby zostać z dzieckiem w domu, wiec to nie tak do konca…a powrót do pracy kosztuje mnie 10zl/h dla niani…

W roli mamy - wrolimamy.pl

Więc na bank masz wyższą pensję niż tę, na którą ja bym mogła liczyć. Są kobiety, których nie stać na pozostanie w domu, są i takie, których nie stać na to by pracować poza domem. Pokręcone to trochę.

Aneta Błajek
9 lat temu

znamy to. niestety.a przy trójce dzieci to o tej pracy tyło pomarzyć sobie mozna

Olga Ruszkowska
9 lat temu

Brawo !!!

Agnieszka B.
Agnieszka B.
9 lat temu

Nie zazdroszczę,nie oceniam …Ja mam po prostu inaczej.Pracowałam 10 lat w prywatnej firmie o nienormatywnym czasie pracy za minimum płacy.Dla niewtajemniczonych wyjaśnię,to oznaczało że szłam do pracy i nie wiedziałam o której wrócę,nie mogłam zaplanować żadnej pracy w domu,urlopu i praktycznie w każdej chwili w domu mogłam się spodziewać telefonu bo „jest robota”…Wyszłam za mąż i doszły dojazdy.Mieszkam na wsi i mamy tzw .pole czyli jakieś tam uprawy.Do tego teściowa w typie „ja to ciężko pracowałam…żebyś pękła to mi nie dorównasz”.Urodziła się córka i poszłam na urlop,mąż nie zarabiał kokosów więc zaraz po urlopie wychowawczym (na szczęście)wróciłam do pracy.Trochę pomagała… Czytaj więcej »

Agnieszka Pniok
9 lat temu

Nas też nie stać na mój powrót do pracy.I choćbym nie wiem jak kombinowala i starała się wmówić sobie,że powinnam czegoś poszukać choćby na czas pobytu Małych w przedszkolu…to tak na prawdę lubię być w domu,zadbać o wszystko tak jak chcę.Też nie mamy nikogo z rodziny do pomocy na codzień,a poza tym nie lubię być zależna od innych.Ten etap naszego życia będzie jeszcze trwał,zobaczymy jak długo 😉 Pozdrawiam wszystkie Mamusie-i te spełniające się zawodowo i domowo 🙂

Katarzyna Ewa Kłak
9 lat temu

Każda wymówka jest dobra. Jak dziecko do przedszkola chodzi to przecież może je odbierać opiekunka i posiedzieć 3-4 godziny a to nie są już nie wiadomo jakie pieniądze które trzeba placic. Kobieta powinna pracować dla siebie i dla świadomości ze nie jest całkowicie uzależniona od męża na przykład bo życie pisze różne scenariusze, wiadomo. Ja mam dwoje dzieci i obie babcie mieszkają 200 km od nas, a jakoś wszystko jest ogarniete jak trzeba.

W roli mamy - wrolimamy.pl

Ale ja pracuję i zarabiam, tyle, że w domu.

Mirka Czubak
9 lat temu

Katarzyna mieszkasz w mieście?

Katarzyna Ewa Kłak
9 lat temu

Tak

Mirka Czubak
9 lat temu

To teraz postaw się w sytuacji. Mieszkasz na małej wsi, 25km do najbliższego miasteczka w którym można znaleźć pracę. Brak komunikacji (ok autobus 2km od domu kursuje raz dziennie) I teraz ogarnij tą dwójkę dzieci, codziennie o 5 leć z nimi na autobus. Oddaj do przedszkola/szkoły , idź sama do pracy, zapłać opiekunce za odebranie dzieci i dowiezienie do domu (raczej jej autem no bo autobus dopiero 20) co generuje większe koszty, bo paliwo itp. Fajnie jak masz własne auto, no ale tu kolejne koszty codziennie paliwo bo 50km na wodzie nie pojedziesz, doliczyć opłaty za auto i podlicz. W… Czytaj więcej »

Katarzyna Ewa Kłak
9 lat temu

Wiadomo ze są skrajne sytuacje, ja jak wróciłam do pracy po pierwszym dziecku całą pensję oddawalam faktycznie opiekunce. Może sensu w tym nie było ale ja miałam satysfakcję ze jednak mogę pracować. Dopiero jak córka poszła do przedszkola trochę zaczęło się to opłacać. Są też kobiety które zwyczajnie nie muszą czy też nie chcą wracać do pracy, jednak się do tego nie przyznają i zasłaniają milionem wymówek, a później się dziwią reakcją otoczenia.

Anna Maria Rutkowska

Bo praca to nie tylko kasa czasem wyjscie na zero tez jest ok bo wracasz na rynek pracy. Zreszta po 4-5 latach siedzenia w domu jest ciezko isc do pracy. Rynek sie zmienia przerwa w życiorysie. Ale ja np za duzo pracuje i staram sie jak najmniej. A i jeszcze jedno !!! Dziecko jest obojga rodziców i wkurza mnie jak to mama mówi ze całość pensji pójdzie na żłobek. No ok ale tatuś tez jest wiec nie rozumiem. Mój młody ma 3 lata chodzi od toku bardzo lubi a ja lubię chodzic do pracy. Poprostu sie rozwijać 🙂 to nie… Czytaj więcej »

Elzbieta Jankowska-Koszela

Jak by nie było…. Każda mama da radę, kobiety są pomysłowe i kreatywne, życzę każdej z was dużo czasu z dziećmi pracy jakiej chcecie no i środków do spełniania się

Ewa Gołębiewska
9 lat temu

No właśnie… Ja mam jedną pannę w szkole, lekcje kończy maks 12.30. Świetlica jest- od 7.30 do 16.30. Mam też dwulatkę, której trzeba by opłacić żłobek, czy niedługo przedszkole. Rozwieźć je obie rano przed pracą. Samochodu nie posiadam także komunikacja miejska zostaje. Nikogo do pomocy nie mam, tata pracę kończy o różnych godzinach ale nigdy tak wcześnie żeby odebrać dziewczyny. No ale za miesiąc będę miała noworodka więc przez chwilę nie będę słyszała mądrych komentarzy doświadczonych bezdzietnych, za to pracujących 😉

Urszula Golda-Świąder

a ja nawet całości nie przeczytałam…wystarczył mi początek. Ja siedzę z moim małym i będę siedziała ile tylko będę mogła. I nikomu nic do tego. Długo czekałam na dziecko i jak już je mam to chcę się „nim nacieszyć”, wychowywać go, uczestniczyć w jego rozwoju i chłonąć każdą chwilę. I to moja decyzja czy będę robiła to pół roku czy 10 lat. I też mam dosyć tej nagonki, że kobieta która chce być długo z dzieckiem w domu jest gorsza bo nie pracuje albo że teoretycznie mogłaby iść do pracy a nie idzie. Nikomu nic do tego jakie życie wiedziemy,… Czytaj więcej »

W roli mamy - wrolimamy.pl

szkoda, że nie przeczytałaś do końca, mogłabyś się zdziwić

Urszula Golda-Świąder

już doczytałam. Nieważne czy ktoś nie pracuje z musu czy z wyboru. Po prostu przestańmy umniejszać takim matkom bo przecież „odwalają” najważniejszą pracę na świecie. Wychowują małe człowieki 🙂 A z tekstem się zgadzam 🙂 !

Z filiżanką kawy
Z filiżanką kawy
9 lat temu

Ja mam identyczną sytuacją, z jednym wyjątkiem: nawet jako freelancerka nic złapać nie mogę. Nikt tego nie pojmuje, że nie stać mnie iść do pracy, bo bym musiała jeszcze do tego „interesu” dołożyć. Pisałam o tym wielokrotnie na blogu, wspominałam nawet jak z UP oferowali mi stanowisko pchacza wózka (nawet nie widłowego, bo nie mam uprawnień, co z tego że mam dwa fakultety z UJ, certyfiakty CAE, FCE i milion wolontariatów- byłam bardzo aktywną studentką) i dostałam reprymendy, że jestem pasożytem, albo najlepsze: żebym otworzyła firmę (widocznie nikt instytucji ZUS-u nie zna i nie wie, że przychody gwarantowane nie są,… Czytaj więcej »

Z filiżanką kawy
9 lat temu

Taka prawda, mnie też nie stać pójść do pracy, nie mamy do pomocy dziadków ani rodziny, bo mieszkamy daleko od rodziny. Oferty, które są mi składane to zwykle 800 złoty na umowę zlecenie co oznacza, że idąc do pracy 1/3 bym straciła na dojazd, a do przedszkola i niani musiałabym sporo dołożyć. Wielokrotnie pisałam o tym na blogu, w efekcie zostałam osatnio określona „utrzymanką męża”. Najgorsze jest to, że tylko kobieta dla kobiety może być taka podła. Straszne, że nie ma zrozumienia i solidarności w gronie matek, mężatek i kobiet w ogóle.

Kasia P.
Kasia P.
8 lat temu

Świetny tekst. Ja wróciłam do pracy, kiedy cora miala 14mcy. Najpierw niania, potem przedszkole. I z pracy musialam zrezygnowac w styczniu, kiedy mala miala juz skonczone 4 lata. Zmieniono mi godziny pracy z 16 na 18 i tak nie dalo sie funkcjonowac :/ Co gorsza, w moim zawodzie nie znajdę ludzkich godzin pracy :/

Aneta
Aneta
4 lat temu

Hej 🙂 Przez przypadek weszłam na Twoją stronę, super piszesz 🙂
pozdrawiam

Iwoa
Iwoa
2 lat temu

Witam serdecznie ?Widzę, że artykuł nie należy do świeżych, ale dla mnie osobiście, to świeża sprawa. Jedno dziecko idzie do pierwszej klasy, drugie w przedszkolu 4,5 latka. Mąż pracuje na zmiany, także mam zgrzyt z tym związany bo gdyby zmiany u męża były jasne i na tyle pewne, to u mnie praca na rano do tej 15stej czy 16stej byłaby O.K. Natomiast jeżeli wypadnie taki tydzień kiedy mąż idzie na drugie zmiany czyli od południa do 20stej, to nie chcę dzieci skazywać na kwitnienie na świetlicy, aż ja je odbiorę. Z kolei kiedy mąż ma nocki, to wraca do domu… Czytaj więcej »

Sandrina
Sandrina
1 rok temu
Reply to  Iwoa

Jesteś babo nieogarnięta życiowo i leniwa.
Ten kto nie chce zawsze znajdzie wymówki.
Wstyd ,zerowy przykład dla dzieci.
Z cyklu jak być nieporadnym życiowo.

JG
JG
2 lat temu

Przepraszam, ale co ty takiego robisz jako freelancerka?

Podróże 1 października 2015

Akwarium Gdyńskie

Wakacje to czas licznych urlopów i wyjazdów rodzinnych. Wiele osób spędza je nad naszym rodzinnym Bałtykiem.  Dużo atrakcji odnaleźć można w rejonie Zatoki Gdańskiej.

Choć wakacje minęły chciałam opowiedzieć Wam o ciekawym miejscu, które zwiedziliśmy w czasie tegorocznego urlopu. Mowa o Gdyńskim Akwarium, które było jednym z celów naszego pobytu nad morzem. I tak jedno popołudnie spędziliśmy na oglądaniu akwariów i obcowaniu z florą i fauna mórz i oceanów.

Jak już wspomniałam na wstępie ta super atrakcja mieści się w Gdyni przy Alei Jana Pawła II 1. Bilet normalny kosztuje 24 złote, ulgowy 16 złotych. Są też bilety rodzinne (w przeróżnych kombinacjach liczbowych, od 2+1 do 2+4 i więcej), oferta obejmuje dzieci od 5 do 18 roku życia

Naszą trójkę wejściówka kosztowała 48 złotych, gdyż za Kubę jeszcze nie musieliśmy płacić. Akwarium można zwiedzać w okresie wakacyjnym od poniedziałku do niedzieli w godzinach 9.00 – 21.00.  Poza sezonem wakacyjnym otwarte jest krócej 9.00 – 19.00 lub 10.00 – 17.00 w zależności od miesiąca, dlatego przed planowaniem wycieczki warto zerknąć na stronę internetową Awarium. Kasy są zamykane na pół godziny przed zamknięciem obiektu. Jednak tak późne przyjście spowoduje obejrzenie może z jednego akwaria. Zdecydowanie by wszystkie na spokojnie obejrzeć trzeba zarezerwować sobie z minimum dwie godzinki. Uzbrojeni w aparaty, kamery i inne cuda techniki możecie śmiało ruszać na podbój podwodnej głębi. Pamiętajcie tylko o zakazie używania lampy błyskowej w pomieszczeniach, w których znajdują się żywe zwierzęta.

W Akwarium zaprezentowane są cztery główne biotopy występujące na świecie: rafy koralowej, toni oceanicznej, gęstych tropików Amazonii oraz Morza Bałtyckiego. Ich mieszkańców można spotkać na przestrzeni trzech pięter budynku. Rodzice „wózkowi” i osoby niepełnosprawne mogą być spokojne. Budynek w pełni dostosowany jest do potrzeb osób poruszających się na wózkach. Osoby niepełnosprawne poruszające się na wózkach lub przy pomocy kuli nie muszą obawiać się barier architektonicznych, bo dzięki windom i szerokim przejściom poradzą sobie same bez pomocy i swobodnie zwiedzą obiekt. Dodatkowo przy wejściu jak i na pierwszym i drugim piętrze znajdują się specjalne wózki do przewożenia dzieci, ulga dla pleców rodziców, gdy zmęczona pociecha zechce odpocząć.

Wizytę w Akwarium Gdyńskim zaczynamy od sali umieszczonej na pierwszym piętrze budynku. Można tu zobaczyć między innymi bezkręgowce, takie jak krewetki czy kraby, oraz przedstawicieli ryb słodkowodnych: szczupak, leszcz, okoń, sandacz, płoć.

DSC00876

Wolicie bardziej egzotyczne klimaty? Nie ma sprawy, na tym samym piętrze znajduje się również Rafa koralowa. Każdy zbiornik zachwyca kolorami i mnogością gatunków. W największym zbiorniku znajdzie się coś dla fanów bajki „Gdzie jest Nemo?” – świetna zabawa w poszukiwanie postaci z kreskówki. Rafa koralowa to jeden z największych cudów natury na świecie  a ryby raf koralowych, zachwycają mnogością kolorów i bogactwem kształtów.

DSC00950 - Kopia

DSC00937 - Kopia

DSC00971 - Kopia

DSC00960 - Kopia

DSC00970 - Kopia

Dla amatorów żądnych krwi polecam obejrzenie sali z florą i fauną Amazonii. Anakondy, arowany i stado krwiożerczych piranii czerwonych, powinny przypaść Wam do gustu – nie radze tylko wkładać rąk do akwariów. Tak, tak niektóre nie są zabudowane od góry.  Dla fanów elektryczności na drugim piętrze zapozują spore węgorze elektryczne, krokodyl krótkopyski czy żółw chiński – choć łagodnie wygląda, jest bardzo niebezpieczny – uścisk jego szczęki może pozbawić człowieka ręki!

DSC00999
 

DSC00886

DSC00908 - Kopia

Pomiędzy zwiedzeniem akwenów wodnych znajdują się ekspozycje muzealne prezentujące zbiory spreparowanych okazów flory i fauny morskiej. Dodatkowo liczne plansze i płaskorzeźby przedstawiają w sposób poglądowy różnorodne wiadomości związane z życiem morza oraz eksploatacją jego zasobów. Stałe ekspozycje muzealne prezentowane są w dwóch głównych salach wystawowych – Sali Bałtyckiej i Sali Dydaktycznej. Ponadto na półpiętrach umieszczone są ekspozycje ścienne ukazujące plansze i płaskorzeźby przedstawiające gady, ptaki i ssaki morskie.

DSC00885

DSC00919

DSC00911

Jeżeli chciałabym się do czegoś doczepić to tylko do tego, że w sklepie z pamiątkami pracują bardzo namolne osoby. Rzucają się na każdego turystę, niczym ryba na przynętę, wciskając zabawki. Sklepu nie sposób ominąć na drodze ku wyjściu trzeba przez niego przejść albo zostać w budynku póki zawiadomiona ochrona nas usunie.  Na szczęście Kuba zamiast kiepskiej jakości drobnicy made in China wybrał sobie magnes na lodówkę przedstawiający Błazenki.

Nie opisałam wszystkiego, ba – nie opisałam nawet połowy z tego, co zobaczyliśmy. Spędziliśmy tam dwie godziny, co chwila zachwycając się pięknem podwodnej natury.  Nie sposób oderwać wzroku od tych mieniących się wieloma kolorami stworzeń. Jedno jest pewne, będąc w Gdyni warto zajrzeć do Akwarium Gdyńskiego.

DSC00990

DSC00983

DSC00980

DSC00976

DSC00959

DSC00951 - Kopia

DSC01002

DSC00955 - Kopia

DSC00993

Zdjęcia: Sylwia

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
AlergiczneDziecko
AlergiczneDziecko
9 lat temu

Moja Lenka była zachwycona tym miejscem. Poczytajcie: http://alergicznedziecko.pl/zakonczenie-wakacji/

Ciąża 30 września 2015

Zakupy dla maluszka, czyli to co ciężarówki lubią najbardziej!

Połowa ciąży za mną, Dzidek mocno daje o sobie znać, każdego dnia i niemal o każdej porze (czasem zastanawiam się czy on w ogóle śpi?!? ), uznałam więc, że to najwyższy czas na mały rekonesans tego, co zostało mi po moim pierworodnym.
Głównie rozchodziło mi się o ubranka, sukcesywnie pakowane przeze mnie od czterech lat, do różnych worków i reklamówek.

Powiem wam, że choć część ciuszków gdzieś już po drodze rozdałam to jednak uzbierała mi się całkiem niezła kolekcja. Prawdę powiedziawszy, nie wiedziałam, od którego worka mam zacząć i patrząc na ich ilość wcale mi się nie chciało tego ruszać, ale cóż, ktoś musi to zrobić. A kto jak nie mama?! I kiedy jak nie teraz, na spokojnie, bez nerwów i pośpiechu, że Maluch już w drodze, a ja jeszcze niegotowa?!

Tak więc wysypałam na podłogę co miałam i zaczęłam przeglądać, dotykać, wąchać – tak tak, wąchać, bo lubię zapach małych bobasków, musiałam więc sprawdzić, czy jeszcze je czuć!
O dziwo i ku mojej uciesze, okazało się, że pomimo, iż sterta ubrań jest spora, to jednak wcale nie mam ich tak dużo. A już totalnym zaskoczeniem była dla mnie ilość tych ubranek, które potrzebne nam będą na sam początek. No mówię wam, byłam święcie przekonana, że mam ich tyle by wystarczyło na powitanie oraz co najmniej pierwsze tygodnie, a tu się okazuje, że w rozmiarze 56 mam tylko jednego bodziaka i jedne półśpioszki! Dalej kilka ciuszków w rozmiarze 62 i tyle! Reszta na półrocznego berbecia i wzwyż.

Ale wcale mnie to nie zmartwiło, wręcz przeciwnie, ucieszyło bo będę mogła sobie pozwolić (z czystym sumieniem, niepotajemnie… przed małżonkiem 😛 ) na małe szaleństwo zakupowe, które jeszcze do niedawna miało mnie ominąć, w myśl – przecież mamy wszystko po Jaśku!

Haha! Jak to dobrze, że wzięłam się za to szperanie w workach! Czujecie moją radość?!?
Tyle cudnych, kolorowych ubranek czeka na mnie, na sklepowych półkach – już niebawem po was przybędę, za kilka dni…. Wstrzymam się tylko do najbliższej (piątkowej) wizyty, na której mam nadzieję dowiedzieć się kto zamieszkuje mój przytulny domek.

A tak nawiasem mówiąc, wiecie jak fajnie było móc cofnąć się niejako w czasie i przypomnieć sobie jaki malutki był Jaś! Zresztą on też miał z tego niezłą frajdę i ubaw, szczególnie gdy zobaczył swoje pierwsze trampusie – mniejsze od jego dłoni! Albo sweterki czy rajstopki, które w tej chwili nie sięgają mu nawet do kolan!!

Matko, jak te dzieci rosną! Po co, ja się pytam?! Przecież one są takie słodkie, gdy można je do woli nosić, przytulać, całować… takie krąglutkie i mięciutkie! Nie pokrzykują, że coś jest „gupie”, nie tupią nogami gdy muszą iść spać, albo nie oświadczają, że nie lubią tego kto każe im sprzątać zabawki…! 😛

Noo dobra, nieważne! I tak są cudne, wszystkie! A niebawem znowu będę sobie nosić, przytulać, całować.. i wąchać, takiego małego pulchnego dzidziolka! Jupi!  😉

Subscribe
Powiadom o
guest

9 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Natalia Bobek
9 lat temu

Uwielbiałam ❤ w pewnych momentach było już tego tyle, że dostałam zakaz od partnera, no i trzeba było robić to po cichaczu.. ☺

Karolina Bylina
9 lat temu

Ja jak ide cos sobie kupic to wracam obkupiona dla dzieci a sobie albo nic albo cos symbolicznego 😉 ale jak tu dziecku nie kupic

W roli mamy - wrolimamy.pl

Ja mam to samo! A potem narzekam, że nie ma się w co ubrać! 😛

Karolina Bylina
9 lat temu

no ja ostatnio pojechałam na szoping i zaszalałam! Wreszcie kupiłam cos dla siebie 🙂

Justyna Latosińska
9 lat temu

Uwielbiam kupować coś swojej córci 🙂 Pierwsze co kupiłam jak była Niunia jeszcze w brzuszku to pajacyk i czapeczka 🙂

W roli mamy - wrolimamy.pl

O tak, pajacyki uwielbiałam kupować, takie malusie:)

Agnieszka Charytoniuk

Właśnie odkryłam ciucholandy :). Można kupić cudne ciuszki i to w granicach 1-5złnówki lub prawie nieużywane i to takich firm jak Next, Gapa, Marks i Spenser, HM i inne fajne marki brytyjskie.

AlergiczneDziecko
AlergiczneDziecko
9 lat temu

Trudno się pohamować z kupowaniem ciuszków, ale potem często nie ma kiedy ich nakłądać, tak szybko maluch rośnie 🙂 A o tym co przyda się w domu na pojawienie się nowego członka rodziny poczytajcie tutaj: http://alergicznedziecko.pl/rewolucja-w-chacie/

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close