Podstępny i niebezpieczny dla małych dzieci – wirus RSV atakuje!
Najpierw opowiem Wam jak to było u nas, a później przedstawię kilka istotnych faktów, o których powinniście wiedzieć…
Pola skończyła niedawno 1 rok życia, a więc nieuchronnie przyszedł czas na szczepienie przeciw odrze, śwince i różyczce, którego bałam się najbardziej ze wszystkich obowiązkowych szczepień. Ze względu na duży chaos panujący wokół owej szczepionki i (rzekomo) duże ryzyko wystąpienia NOPu.
Pierwsze dwa dni minęły nam spokojnie, bez żadnych zbędnych atrakcji i złych humorów, jednak każdy kolejny dzień (o zgrozo!) przynosił nowy objaw…
Najpierw pojawił się wodnisty katar, później kaszel, aż w końcu uraczyła nas podwyższona temperatura – w dzień oscylowała w granicach 38 stopni, wieczorem dochodziła do 39.5 stopni. Gorączka sprawiła, a przynajmniej tak mi się wówczas wydawało, że Pola była bardzo senna, słaba, rozdrażniona i płaczliwa.
Wszystko to przypominało klasyczną reakcję poszczepienną. Niestety do powyższych objawów, kolejnego dnia, dołączyło charakterystyczne charczenie podczas oddychania i przyspieszony oddech. Jak się niedługo później okazało, to nie był żaden NOP (Niepożądany Odczyn Poszczepienny), tylko paskudny wirus, który podstępnie i niepostrzeżenie wtargnął do malutkiego ciałka Poli.
Za jego sprawą trafiłyśmy oczywiście do szpitala, z ostrym zapaleniem oskrzeli i oskrzelików, z dusznością i niedotlenieniem. Na miejscu okazało się też, że ów wirus RSV – bo tak się nazywa – zbiera aktualnie potężne żniwa i dla zainfekowanych nim dzieci, z zapaleniem płuc oraz oskrzeli, brakuje już w placówkach medycznych miejsc! My z Polą, z tego właśnie powodu, do jednego szpitala nie zostałyśmy w ogóle przyjęte, a w drugim zajęłyśmy ostatnie wolne miejsce!
Siedząc w kolejce, czekając najpierw na badanie, później na przyjęcie, niemal 5 godzin (!), zaobserwowałam, że 90% chorych siedziało tam z tym samym problemem co my. Lekarz, który nas przyjmował sam nie dowierzał w to co się dzieje. A w czasie kiedy wypełniał nasze dokumenty, by przyjąć nas na oddział, na jego biurku lądowały kolejne karty, następnych maluchów, dla których niestety nie było już wolnych miejsc 🙁
Także problem jest naprawdę duży i właściwie dziwię się, że nikt nigdzie o tym nie mówi i nie ostrzega.
Dlatego też teraz przedstawię Wam kilka istotnych faktów, o których dowiedziałam się podczas szpitalnej wizyty, i o których Wy, rodzice powinniście wiedzieć…
Wirus RSV przenosi się drogą kropelkową lub poprzez części ciała oraz przedmioty zanieczyszczone wydzieliną z dróg oddechowych (ręce, klamka, blat stołu, zabawka, itp.). Wrotami zakażenia są błona śluzowa nosa i spojówki. Okres inkubacji wynosi 2-8 dni, natomiast chory może zarażać nawet przez okres 3 do 4 tygodni!
Wirus jest szczególnie groźny dla małych dzieci – poniżej 2 roku życia – oraz dla noworodków, wcześniaków i maluchów z obniżoną odpornością, dysplazją oskrzelowo-płucną, mukowiscydozą, a także wrodzonymi wadami serca.
Najczęstszym powikłaniem infekcji wirusem RSV jest zapalenie krtani, tchawicy, zatok, oskrzeli i płuc – co może prowadzić do problemów z oddychaniem, bezdechem, a nawet do zgonu!
Największa zachorowalność z powodu zakażeń wirusem RSV przypada na okres od listopada do marca.
W sezonie jesienno-zimowym, aż do wczesnej wiosny, w okresie wzmożonych infekcji wirusowych warto jest ograniczyć liczbę gości w domu, unikać dużych skupisk ludzi (hipermarkety), często myć ręce (szczególnie przed kontaktem z małym dzieckiem!) oraz wietrzyć pomieszczenia, w których przebywamy.
Najczęstszymi, pierwszymi objawami są:
– katar,
– kaszel,
– podwyższona temperatura ciała,
– senność,
– brak apetytu,
– drażliwość.
W późniejszym etapie pojawia się:
– charakterystyczny świst przy oddychaniu,Z
– charczenie,
– przyśpieszony oddech,
– duszności,
– wysoka gorączka,
– niedotlenienie (sina barwa skóry).
W takiej sytuacji konieczna jest hospitalizacja.
Wirus może doprowadzić do niewydolności oddechowej, astmy oskrzelowej, a nawet zgonu, dlatego nie wolno go lekceważyć! Nie bagatelizujcie objawów, które mogą (choć nie muszą) świadczyć o infekcji RSV`em, bo z pozoru niewinnie wyglądające przeziębienie może okazać się groźną dla życia infekcją. Uważajcie na swoje pociechy, szczególnie TERAZ, kiedy wirus rozhulał się na dobre! I mówcie o tym, informujcie innych rodziców, dziadków, znajomych… niech mają świadomość i również uważają, jeśli nie na siebie, to przynajmniej na Wasze dzieci!
Warto wiedzieć 🙂 moja corka ostatnio trzy tygodnie chorowała podczas tej choroby byłyśmy 5/6 razy u lekarza bo co chwila.nowe niepokojace objawy i za każdym razem nowe leki po sześć sztuk koszt leczenia ok 400 zł. Poprawę widać było dopiero pod koniec 3tygodnia 🙁 ale tyle leków brała że zaczął jyz w 3 tyg boleć ją brzuszek. Całe szczęście już zdrowa.i obyło się bez szpitala
Koszmar! 🙁 Dobrze, że już zdrowa! :*
Rsv zabrał nam ponad dwa tygodnie życia…córka miała 9 miesięcy. Rano pediatra zapisuję antybiotyk na zapalenie oskrzeli i mimo podania dwóch dawek jest coraz gorzej…o 20.00 lądujemy w szpitalu z 43st goraczki i niewydolnoscia oddechowa…diagnoza: rsv w pakiecie z obustronnym zapaleniem płuc i oskrzeli. Do tego zapalenie krtani i tchawicy i tak fatalne wyniki krwi ze było potrzebne toczenie…nikomu nie życzę rsv …
O rany, ciężkie przeżycie,współczuję!
A jak teraz miewa się córeczka? Zdrowa?
Dziękuję. Do dziś każda temp. u córki powoduje u mnie panikę ale ma już prawie 3 lata i od tamtej pory choruje sporadycznie. Na odporność nie możemy narzekać 🙂 choć nadal walczymy z za niskim poziomem żelaza we krwi.
My przez ten wirus omal na OIOMie dziecięcym nie wylądowalismy… skonczylo sie na kroplowkach i tlenoterapii. A tak jak juz wyzej dziewczyny pisaly – 3 tyg meczylismy sie poprostu z katarem i kaszlem. Kilka wizyt u lekarza a na koncu szpital z niewydolnością oddechową…
🙁 A słyszeliście wcześniej o tym wirusie?? Boja nie miałam o nim zielonego pojęcia, a gdybym cokolwiek wiedziała na jego temat, być może szybciej bym zareagowała i uniknęła szpitala…
Niestety też nie. Dowiedzieliśmy się o jego istnieniu i możliwościach w szpitalu.
Dorosła osoba przechodzi jak katar niestety dziecko laduje w szpitalu. Nie da się u maluchów inaczej. Niestety.
Pani Renato co do tego że osoba dorosła przechodzi ten wirus jak katar nie do konca mogę się z Panią zgodzić… Jestem żywym przykładem, bo zaraziłam się od synów u których zapaleniem oskrzeli z napadowymi dusznościami się niestety skończyło, a u mnie obustronnym ostrym zapaleniem zatok szczękowych. Koszmar! Wszystkim życzę dużo zdrowia i tak jak juz ktoś wczesniej napisał trzeba o tym trąbić, bo wiele osób może zbagatelizować pierwsze objawy tego paskudztwa. Pozdrawiam
RSV… U nas dwa razy był. 8 miesięcy i 10 miesięcy dziecko. Pierwszy raz masakra. Trzecia doba w szpitalu moja mała nie mogła sama oddychać, saturacja spadała, zero gorączki, sterydy dozylnie bo wdechowe musieli odstawić, antybiotyk dozylnie osłonowo, tlen… Drugi raz był lżejszy ale od kwietnia 2016 sterydy dwa razy dziennie. Do tego astma oskrzelowa.
Moja corka zachorowała w wieku 6 msc. Diagnoza szybko postawiona. Jeszcze w przychodni dostalysmy inhalacje. W szpitalu wymaz z nosa. RSV. 9 dni w szpitalu. objawy ciągnący katar, kaszel i wymioty. Inhalacje pomogly. Rok po tamtym zaczely sie nawracajace infekcje oskrzeli. Doba kataru i przerzut na dolne drogi oddechowe. Leczone na rozne sposoby. Zaleczane właściwie. Dopiero leki przeciwalergiczne daly widoczna poprawę. Nadal diagnozujemy.
Czyli wirus sobie poszedł, ale zostawił „trwałe” ślady…. ? 🙁 Zdrówka życzę Waszym dzieciaczkom!
Mozna tak powiesiec. Widzę powiązanie. W rodzinie zadnych alergików. W prawdzie dziadek astmatyk, a po dziadkach ponoć dziedziczyny. Jednak jak cos poważnego sie zaczyna dziać, to zawsze w lutym, jak z tym rsv… moze jakis alergen obniza odpornosc i sie cuda przyplatuja.
U nas zniszczyl układ oddechowy. Lekarz nam powiedział że miała wyjątkowego pecha. Mam nadzieję że wszystko minie z biegiem lat.
🙁
My tydzien temu wyszlismy ze szpitala. Synek mial zapalenie pluc wywolane tym wirusem i bylo strasznie ciezko. Jednak wirusow nie da sie zmyc z rak, pomoc moze jedynie plyn do dezynfekcji-taki jak jest w szpitalach.
Rsv – 8 lat temu tez był. Tez dużo dzieci z jego powodu cierpiało.
Ja o nim nigdy nie słyszałam, mamy, które spotkałam w szpitalu również nie, dlatego uważam, że trzeba o tym głośno mówić, by rodzice mieli świadomość.
Przechodzilam to z córką jak miała 2 latka, a moze i mniej. Na szczęście obyło się bez szpitali za to latanie po lekarzach bo zadne leki nie działały, a po czasie okazalo sie, ze to RSV. skonczylo sie na dlugich inhalacjach. To było piekło bo corcia bała się inhalatora jak ognia… płakałysmy obie….
Pola też płakała na początku, ale teraz jest już ok i daje się trochę poinhalować.
Angela pierwszy raz o tym słyszę straszne chorubsko
Corka- wczesniak Zachorowala majac niepelne 3 msce Miala tylko katar i lekki kaszel Lezalysmy 10 dni na oddziale Co przeszlam to moje…
Domyślam się…. 🙁 Z nami na oddziale leżał chłopczyk, który miał zaledwie 7 tygodni 🙁
Dwa tyg temu byłam z córką w szpitalu,pełny oddział,zapalenie płuc i oskrzeli… my byłyśmy na ZUM. Antybiotyk skończyliśmy w piątek…i jeszczena antybiotyku lekkikatar sie zaczal…z dnia na dzien kaszel coraz mocniejszy…swist przy oddychaniu, mocny katar… zapalenie oskrzeli… na szczescie leczymy sie w domu. Jutro kontrol…
Moja 5.5miesieczna Bratanica jest od 5 dni w szpitalu, poprawy na razie nie widać. Ja juz sama nie wiem, może trzeba naciskać żeby przewiezli Ją do Matki Polki do Łodzi, potrzebny ogarnięty lekarz:( 🙁 Maluszek bardzo cierpi, kilkugodzinne placze wrzaski aż. opada z sił na chwile po to by od nowa krzyczeć z bolu:( Rodzice załamani, ja chcę pomoc ale nie wiem jak:( Antybiotyk dozylnie, steryd do inhalacji, dziś bardzo plakala (5ty dziej w szpitalu) i dopiero po usg stwierdzili ze trzeba Ją „odgazowac” rurką. Maluszek jest naprawdę wycienczony. Nie wiem co mogę zrobić jak pomóc, gdzie szukać pomocy.
Oczywiście też zdiagnozowali RSV. Sama jestem mama 6.5 miesięcznego maluszka, na oddzial jednak nie wchodzę bo żeby było „ciekawiej” wokół swojej izolatki Bratanica ma sąsiada w postaci rotawirusa. A pielegniarki ręce myja bardzo sporadycznie. Nie jestem złośliwa celowo, jestem bezradna, bo co jak co ale higiena przy dzieciaczkach i higiena w szpitalu to powinna być norma. I co, wypadaloby takiej kobicie powiedzieć ej pani weź no pani umyj te cholerne ręce chociaz:/
Nasz syn urodzil sie w 31 tyg ciazy. Juz po urodzeniu wymagal pomocy respiratora. Leżał w inkubatorze 4 tygodnie . Cały czas potrzebował tlenu. Ale oczywiście lekarze nie wpisali mu dysplazji płuc twierdząc że wszystko jest ok. I wtedy po 5 tyg życia pojawił się ON -RSV! nieznany I niechciany. W ciągu 18stu godzin syn że stanu średniego przeszedł w stan bardzo ciężki. Odwieziony do Warszawy. Na miejscu diagnoza RSV i pytanie : czy syn dostał lek/szczepionke skoro miał dysplazjd??? Potem lawinowo : I z dnia na dzień coraz gorzej I gorzej… I coraz mniejsze szanse.. Ale walczył na oiomie… Czytaj więcej »