Głowa boli od zmian, czyli nowa reforma edukacji
To moje dziecko to chyba jest jakieś pechowe. Nie dość, że jej rocznik jako jedyny był zobligowany ustawą do rozpoczęcia nauki w wieku sześciu lat, to jeszcze teraz wychodzi na to, że jako ostatni w czwartej klasie dostanie nowego wychowawcę. Najnowsza reforma edukacji jeszcze się porządnie nie rozgościła, a już mi wychodzi bokiem. Ile tego jeszcze będzie?
Mamy drugą połowę sierpnia, a ja nadal nie wiem, do jakiej klasy trafi moje dziecko, ile dzieci w tej klasie będzie, innymi słowy – połączą dwie klasy czy nie? Jedno co wiem na pewno, to kto będzie wychowawcą, dobre i tyle. Chociaż powinnam odpukać, do 1 września jeszcze prawie dwa tygodnie.
Nowa reforma edukacji wraz z nową podstawą programową (tak swoją drogą to ta podstawa w ogóle jest?!) zakłada powrót ośmioletnich szkół podstawowych, czteroletnich liceów, pięcioletnich techników i dwustopniowych szkół branżowych. Czyli prawie tak, jak było kiedyś. Prawie, bo nauczanie początkowe ma trwać cztery lata, a nie trzy, jak teraz. Niby fajnie, ale… Akurat ta zmiana najbardziej przydałaby się tym uczniom, którzy naukę rozpoczęli w wieku sześciu lat, ale niestety, ich ten przywilej ominie. Nowego nauczyciela, a raczej nauczycieli dostaną już w wieku dziesięciu lat, podczas gdy ich młodsi koledzy na tę zmianę będą czekać do dwunastego roku życia. Wydaje Wam się, że to drobiazg? Okaże się za dwa lata. Ja też miałam pecha, w ośmioletniej podstawówce miałam aż ośmiu wychowawców. Nie wspominam tej szkoły dobrze. Dziś już wiadomo, że Duśka będzie miała minimum trzech, bo już w drugiej klasie przyjdzie nowa pani. A to dopiero druga klasa, kto wie, co się do ósmej wydarzy?
Sześciolatki zostają w przedszkolach/zerówkach. O tym już pisałam i nie będę się powtarzać.
Jak wynika z powyższego, gimnazja idą do likwidacji. I powiem Wam, że się cieszę. Tak, ta zmiana faktycznie mnie raduje. Przedłużona podstawówka to przedłużone dzieciństwo. I nie chodzi mi tu o zabawę lalkami czy Lego, ale o samoświadomość. Zmiana szkoły w burzliwym okresie dojrzewania i przekonanie dzieciaków (bo sorry, ale trzynastolatki to nie młodzież), że są dorośli, do niczego dobrego nie doprowadziła. Świetnie pamiętam, jak w siódmej klasie wkurzało mnie siedzenie w podstawówce i jak bardzo chciałam się z niej wyrwać. I powiem Wam, po latach cieszę się, że nie było mi to dane. Pójście do liceum i krok w dorosłość odbyły się wtedy, gdy naprawdę byłam na to gotowa, a nie gdy wydawało mi się, że jestem. Jeśli dobrze rozumiem kompletnie niespójne informacje, jakich pełno w internecie, w tym roku odbył się ostatni nabór do gimnazjów.
Likwidacja sprawdzianu dla szóstoklasistów niejako wynika z likwidacji gimnazjów, tyle że będzie wprowadzona wcześniej. Ostatni taki sprawdzian już za nami, nowego nie będzie. I płakać po nim nie zamierzam. W moim pojęciu o wiele bardziej obiektywne były egzaminy do szkół średnich i na studia niż jakieś konkursy świadectw czy tego rodzaju sprawdziany. A dla byłych szóstoklasistów i tak nie miał znaczenia, bo przy wyborze gimnazjów obowiązywała rejonizacja, tylko naprawdę dobrzy mogli się starać o przyjęcie do szkoły spoza rejonu. A i tak nie zawsze się udawało.
Maturzyści dostaną do ręki nową broń. Jeśli uznają, że ich praca została źle oceniona, mogą odwołać się od wyniku matury do niezależnej komisji odwoławczej. Biorąc pod uwagę głośną sprawę maturzystki sprzed kilku lat, która swoich praw dochodziła w sądzie, zmiana wydaje się potrzebna i całkiem do rzeczy. Mało tego, podczas wglądu do prac, będzie można je fotografować.
Na koniec coś na osłodę życia. Do sklepików szkolnych wrócą drożdżówki. Oprócz słodkich bułek z określoną zawartością cukru (chciałabym zobaczyć, jak to będzie mierzone, szczególnie w przypadku bułek z owocami) w sklepikach szkolnych będzie można kupić kanapki przygotowane z różnego rodzaju pieczywa, sałatki, surówki, oraz napoje zastępujące mleko. Hmm, brzmi intrygująco. Domyślam się, że zmiana powodowana jest nie tyle troską o to, by dzieci cukru nie jadły, ile by zaopatrywały się w szkolnych sklepikach, a nie mijanych po drodze spożywczakach lub, co gorzej, fast-foodach. Przekonanie, że wystarczy usunąć drożdżówki ze sklepików, by automatycznie zniknęły z diety uczniów, było, delikatnie rzecz ujmując, naiwne.
Reformy reformami a życie życiem, kilka już za nami, kilka lub nawet kilkanaście przed nami. Tak naprawdę interesuje mnie to, co będzie w ciągu najbliższych dwóch-trzech lat. Później będą wybory i… no wtedy się okaże, co będzie dalej. Jednak nie mogę powiedzieć, żebym była szczęśliwa. Szkoła powinna być swego rodzaju ostoją dla uczniów, a tymczasem wychodzi na to, że to uczniowie są królikami doświadczalnymi w coraz częściej reformowanych szkołach.
Aha, całe to gadanie o etatach dla nauczycieli w związku z likwidacją gimnazjów jest dla mnie mocno niezrozumiałe. Gdzie by ci uczniowie nie trafili i tak ktoś ich będzie musiał uczyć. Na moje oko to raczej pracownicy administracyjni powinni się martwić, dla nich faktycznie może zabraknąć pracy. No i dyrektorów będzie jakby mniej… Ale to już nie mój problem.
Moja córka z grudnia 2009 pójdzie do szkoły ponadpodstawowe w wieku 13 lat! Gdyby chciała wybrać szkołę zawodową/branzowa, to nawet na praktyki będzie za młoda. Dzieci, które musiały iść do szkoły wcześniej, będą poszkodowane w wielu aspektach.
Niech zgadnę – 2009? Moja córka też.
Bingo
No to nie jedyny rocznik, mój syn z 2008 roku i też bez wyboru szedł do szkoły w wieku 6 lat☺
Z 2008 połowa szła obligatoryjnie, połowa miała wybór, w praktyce sporo zostawało w przedszkolach, rodzice załatwiali odroczenia, rok później było mniej różówo
Aleks – 2009 😉
2008 to chyba pierwsze półrocze miało obowiązek. A ja nie dość, że 2009, to grudniaczka. Nie chciało się dziecku przenosić do 2010, pośpieszyło się półtora tygodnia i jaka rewolucja w życiu.
Mój syn z kwietnia i wyboru nie miał. Ale z biegiem czasu się cieszę bo poradził sobie świetnie . Teraz ma 8 lat i od września do 3 klasy idzie ?
Mam to samo. Nienawidzę tych cyrkow!
Nasza też z 2009 🙂 przyznam, że już wolę zmiany nauczyciela w tej samej szkole niż gimnazjum. Sama trafiłam już na gimnazjum i mimo, że lubiłam tą szkołę tak patrząc jako matka teraz rwalabym włosy z głowy jakby moja córcia miała iść do owej szkoły..
Taa zlikwiduja teraz gimnazja, a za 10 lat beda znowu kombinowac jak pomiescic dzieci w budynkach podstawówek bo znowu bedzie wyz….
Juz nie mowie o tym ze nauczyciele z gimnazjow stracą pracę….
Akurat z tym się nie zgadzam, więcej uczniów w podstawówkach i szkołach średnich to więcej etatów dla nauczycieli w tych szkołach.
Zna Pani prawdziwa przyczne powstanie gimnazjow? Wzielo sie to z tego ze w szkolach podstawowych bylo za duzo dzieci, wiec czesc dzieci pdzeniesiono do gimnazjów zeby zrobic miejsca w budynkach dla dzieci….
Teraz zlikwiduja gimnazja i problem za nie dlugo powroci, bo tamten wyz od kilku lat rodzi i bedzie dalej rodzil i znowu bedzie za duzo dzieci… bedzie to co dzieje sie teraz w przedszkolach i niektorych klasach pierwszych podstawówek
U nas gimnazja powstały w budynkach dawnych podstawówek, problem wcale się nie rozwiązał, a wręcz powstał nowy, zniknęły wszystkie podstawówki z okolicy. Jak brakuje miejsca to się buduje nowe budynki, rozbudowuje stare, a nie zamiata problem pod dywan tworząc nowe struktury.
U mnie obowiazkowa szkola jest od 6 lat ale dzieci posyla sie do szkoly od 3 (3 4 5 ) jest to przedszkole gdzie dzieci sa zmuszane do uczenia sie liter i números w wieku 5lat ” musza” juz plynnie czytac. Psycholg byl potrzebny dla dziecka i dla mnie!!!
to gdzie Wy mieszkacie?
W Hiszpani
Dziwnie tam macie
Tak. Szkola od 6 lat ale jest tylko przypomnienie literek wiec chcesz niechcesz musisz poslac dziecko od 3 lat zeby nauczylo sie czytac i pisac. Matki dumne jak pawie ze ich dziecko juz czyta w wieku 5. Dla mnie to byl koszmar i dla dziecka ogromny stres. Dodam jeszcze ze duzy procent dzieci nie koñczy szkoly (obowiazkowa do 16 )
ja tam mojego puszczam 6 latka do 1 klasy, cieszę się że tego nie znieśli, do zerówki rejonowej w szkole na osiedlu w wieku 5 lat w tamtym roku gdzie była obowiązkowa się nie dostał, dostałam pismo że zapraszają do jakieś najgorszej szkoły na obrzeżach miasta, dziękuje bardzo buliłam przez rok za zerówkę w prywatnym przedszkolu i sama przez rok dziecko przygotowywałam do szkoły uczyłam czytać, pisać i liczyć bo w zerówce niby tego nie wymagają, nie możemy doczekać się już rozpoczęcia